Mirosław Syniawa: O ojcu Günthera nie tak jednostronnie
Już od niemal trzech stuleci Johann Günther, znany w swoim czasie strzegomski lekarz i jeden z pionierów śląskiej entomologii, dla historyków literatury jest ucieleśnieniem tego wszystkiego, co można by opisać jako „toksyczne ojcostwo”. Stało się tak w dużej mierze za sprawą pierwszej biografii poety Johanna Christiana Günthera, którą 280 lat, w roku 1738, pod pseudonimem Carl Ehrenfried Siebrand wydał lekarz i leksykograf Christoph Ernst Steinbach (1698-1741).
18 sierpnia ukazał się w „Wachtyrzu” tekst poświęcony Johannowi Christianowi Güntherowi, który na temat jego ojca powtórzył w zasadzie to wszystko, co zwykle się o nim wypisuje. A ponieważ większość informacji na jego temat pochodzi z publikacji prezentujących punkt widzenia syna, Johann Günther przedstawiany jest w nich niemal zawsze w niekorzystnym świetle. Już nie tak chętnie biografowie poety piszą o tym, że miał on wybitny talent do zrażania sobie ludzi (nie tylko własnego ojca), że za sprawą różnych wybryków i z powodu coraz bardziej cynicznych, złośliwych i napastliwych wierszy grono jego przyjaciół z biegiem czasu topniało, powiększały się natomiast zastępy jego wrogów. Dlatego też postanowiłem zaprezentować nieco inne spojrzenie na ojca poety i ich wzajemne relacje.
Johann Günther urodził się w leżącym dziś w Saksonii-Anhalt mieście Aschersleben jako jedno z jedenaściorga dzieci młynarza Christiana Günthera i jego żony Doroty z domu Reinert, która pochodziła z Löbenitz. Ochrzczono go 1 stycznia 1660 roku, przypuszcza się zatem, że urodził się w ostatnich dniach roku 1659. Biografowie jego syna przedstawiają go jako człowieka odznaczającego się prawością i surowością, cechami ludzi, którzy osiągnęli sukces i pozycję ciężką pracą. Studiował medycynę w Lipsku, nie uzyskał jednak stopnia doktora, gdyż nie miał pieniędzy na pokrycie kosztów związanych z promocją. W roku 1688 przybył na Śląsk, rok później zaś otwarł praktykę lekarską w Strzegomiu. W roku 1690 zmarła przy porodzie jego pierwsza żona, na temat której nie zachowały się żadne bliższe informacje. Po raz drugi ożenił się w roku 1694 ze starszą od siebie Anną, córką wrocławskiego rachmistrza Christopha Eichbandera. Miał z nią dwoje dzieci – urodzonego w roku 1695 syna Johanna Christiana i urodzoną w roku 1698 córkę Johannę Eleonorę.

Przy swoim domu w Strzegomiu przy ówczesnej Neugasse 106 założył ogród, w którym obok drzew owocowych i warzyw hodował też zioła. Sporządzał z nich słynne „czarne krople”, którymi leczył ubogich pacjentów. Posiadając ogromną, samodzielnie zdobytą wiedzę, sam uczył swego syna do 15 roku życia łaciny, greki, hebrajskiego, medycyny i historii naturalnej. Mając jednak wzgląd na swoje skromne dochody i pamiętając pełne wyrzeczeń życie studenta, nie chciał zgodzić się na to, by syn kształcił się w gimnazjum i na uniwersytecie. Dopiero gdy świdnicki lekarz Johann Caspar Thiem (1657-1720) zobowiązał się do pokrycia części kosztów nauki, zgodził się w roku 1710 na wyjazd syna do Świdnicy. Ukończywszy tamtejsze gimnazjum Johann Christian Günther postanowił studiować medycynę, najpierw we Franfurcie nad Odrą, później w Wittenberdze. Nie przykładał się jednak do nauki, na dodatek w Wittenberdze popadł w tarapaty finansowe i zaciągnął długi, a w końcu w roku 1717 trafił do uniwersyteckiego aresztu. Wieści o tym musiały być bolesne dla ojca, którego, jakby tego było mało, 13 marca 1718 roku spotkało kolejne wielkie nieszczęście – podczas pożaru, który wybuchł w Strzegomiu, spłonął doszczętnie jego dom.
Od roku 1722 w wydawanym przez wrocławskiego lekarza Johanna Kanolda czasopiśmie „Sammlungen von Natur- und Medicin-Geschichten” ukazywały się pisane przez niego doniesienia. W pierwszym z nich, wspominając, że w jego ojczystych stronach pospolitym chrząszczem był jelonek rogacz (Lucanus cervus, Günther użył nazwy Scarabaeus cornutus bicornis), dodał, że w okolicach Strzegomia widuje się go rzadko, pospolity jest tam natomiast „podobny chrząszcz z jednym rogiem, jakiego wcześniej nigdy nie widziałem. Ma on wygięty do tyłu róg na środku głowy” (rohatyniec nosorożec, Oryctes nasicornis). Pisząc o wielkiej różnorodności chrząszczy, zauważał, że każdy ich gatunek ma właściwy sobie sposób rozmnażania, w związku z czym błędny jest pogląd, jakoby jedne gatunki mogły się przekształcać w inne. Większość jego późniejszych doniesień dotyczyła również owadów, pisał też jednak o chomikach, polnych myszach, pojawiających się na Śląsku obcych dla tutejszej awifauny gatunkach ptaków, doświadczeniach z sadzeniem drzew, a nawet – jako lekarz – o przypadkach samobójstw w Strzegomiu.

Ponieważ doniesienia te ukazywały się w okresie, w którym najpierw 15 marca 1723 roku zmarł w Jenie jego syn, a rok później – 27 marca 1724 roku – zmarła jego żona, biografowie jego syna pisali nieraz, że był człowiekiem obojętnym na los najbliższych, którego bardziej interesowały owady, niż syn i żona. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że w badaniach przyrodniczych szukał ucieczki od trosk i problemów, jakich nie szczędziło mu życie. Gdy w roku 1738 ukazała się wspomniana na wstępie biografia jego syna pióra Christopha Ernsta Steinbacha, uznał, że został w niej przedstawiony w sposób nieprawdziwy i krzywdzący. W tym samym roku jego list do redakcji czasopisma „Gelehrte Neuigkeiten Schlesiens” został przytoczony w recenzji książki Steinbacha. Autorzy tej recenzji pisali:
„Musimy tu też na prośbę ojca tegoż Günthera dodać co następuje. Wśród wielu innych spraw poruszyło go do żywego to, co autor nieprawdziwie przedstawił na stronie 54. Zamieszczony tam wiersz całkowicie mija się z prawdą, jako że między nim i jego synem nigdy nie padły tak ostre i nikczemne słowa, co mogą potwierdzić wiarygodni świadkowie. Uczynił dla swego syna – w podeszłym wieku niech będzie mu świadkiem własne sumienie – wszystko, co może uczynić ojciec, a nawet więcej, gdyż sam do tego stopnia sumiennie go uczył, że w świdnickim gimnazjum w religii, grece i łacinie był lepszy od większości swych rówieśników. Poza tym nigdy nie wyrzekł się go aż tak bardzo, by stopniowo nie przekazać mu niemal całego swego majątku. Jeśli coś go boli, to fakt, że będąc prawnym spadkobiercą swego syna, musi też wziąć na siebie część jego hańby”.
Johann Günther zmarł w Strzegomiu 8 listopada 1745 roku, przeżywszy o 22 lata swego syna i o 21 lat swoją żonę.
P.S. Jako ojciec (a jestem już też i dziadkiem) chciałbym dodać, ze gdybym miał wybór między genialnym synem, który zapija się na śmierć, a zupełnie przeciętnym synem, który jest abstynentem, to wolałbym przeciętnego abstynenta. Takiego wyboru jednak nie mamy i Johann Günther też go nie miał.
P.P.S. Jako poeta nieraz byłem przekonywany przez różnych twórców i „twórców” o tym, że najlepsze wiersze powstają w stanie „wskazującym”. To nieprawda. Do tego alkohol może być „środkiem dopingującym” tylko na krótki dystans. Przy dłuższym dystansie zaczyna się równia pochyła. Gdyby Johann Christian Günther miał mocniejszy organizm, nie zostałby lekarzem, tak jak chciał jego ojciec, ani poetą, jak chciał on sam, a – życie często pisze takie scenariusze – zwykłym pijakiem.
Mirosław Syniawa – urodzony 1958 w Chorzowie, tłumacz poezji światowej na język śląski (m.in. wierszy zebranych w tomie “Dante i inksi”), autor poezji po śląsku jak i prozy pisanej w języku polskim (“Nunquam Otiosus”), współautor “Gōrnoślōnskygo ślabikŏrza”.