Manfreda Kutymy życie nieuporządkowane
Na łamach czerwcowego numeru czasopisma Indeks (Nr 5-6, 2019), studenckiego miesięcznika Uniwersytetu Opolskiego, Manfred Kutyma opowiedział nam swoje „Nieuporządkowane życie”, w którym – twierdzi – zbyt wiele było decyzji konfliktowych, przypadkowych i nie do końca przemyślanych. W sumie jednak mówił o życiu barwnym, udanym i nie pozbawionym sukcesów.
Urodził się 6 sierpnia 1941 r. w Siołkowicach, w rodzinie robotniczej Piotra Kutymy. Maturę zdawał za miedzą, w pierwszym w Polsce liceum wiejskim, w Dobrzeniu Wielkim (1959). Odtąd życzeniem jego wcześnie owdowiałej matki była nauka „świętej” teologii i przywdzianie sukienki duchownego. „Synek – powiadała z nieukrywanym entuzjazmem – gdybyś chciał pójść tą drogą i spełnić matczyne marzenia, to mógłbyś liczyć na bezgraniczną pomoc moją i całej rodziny. Cokolwiek powiedzieć, ta „doskonała” wizja drogi przez życie nie była pozbawiona pragmatycznego wyrazu, bowiem intymnemu wyznaniu matki Agnieszki towarzyszyła refleksja, westchnienie: bo kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie pobodzie.
Syn jednak preferował medycynę, choć w końcu wybrał studia magisterskie na wydziale filologiczno-historycznym pierwszej w regionie wyższej uczelni, WSP, leżącej blisko, w granicach powiatu i możliwości codziennego dojeżdżania. Ale przeszłość, historia jako przedmiot wyboru wieloletnich studiów i podstawa wykształcenia oraz przyszłego zawodu? W pragmatycznie zorientowanym środowisku rodzimych Ślązaków decyzja ta wzbudziła niezrozumienie, kojarzyła się bowiem z Brotlose Kunst, co najwyżej hobby: „ot, przyjemne zajęcie wypełniające wolny czas, bowiem tematyka wykładów zorientowanych wyłącznie w przeszłość, była dla nich zbyt odległa od realiów codziennego życia oraz wymagań solidnego zawodu, gwarantującego przyszłość i udane życie”. Same studia od początku sprawiały mu ogromną przyjemność, poznał i nauczył się cenić wiedzę wokół Katedry Historii Śląska skupionych i życzliwych mu wykładowców, osoby cieszące się szczególnym uznaniem, profesorów Andrzeja Brożka, Józefa Kokota i dziekana wydziału – Władysława Dziewulskiego, który swą emocjonalną bliskością i radą niemal zastąpił mu ojca, którego osobiście nie miał okazji poznać, bo jako żołnierz Wehrmachtu zginął na froncie wschodnim. To „dzięki inspiracjom prof. Dziewulskiego zostałem historykiem z zamiłowania i…autentycznego wyboru” powiadał. Bo w moim życiu sprawdziły się mądre słowa pisarza i filozofa Waldo Emersona, który napisał, że w wyborze własnej drogi życia jest nam koniecznie potrzebny „człowiek, który nas zmusi do wyboru czegoś co naprawdę potrafimy”.
Jeszcze jako student M. Kutyma otrzymał (1965) etat asystenta w Zakładzie Oświaty Instytutu Śląskiego w Opolu prowadzonym przez profesora Teodora Musioła i zajął się bliżej zagadnieniami polityki oświatowej. Swą wiedzę i doświadczenie wzbogacał na studium doktoranckim w Instytucie Gospodarstwa Społecznego SGPiS w Warszawie, gdzie pod kierunkiem prof. Antoniego Rajkiewicza przygotował i obronił pracę doktorską, w której podjął temat „socjologicznego progu”, pragmatycznie zorientowanych aspiracji życiowych młodzieży śląskiej objawiających się w wyborze kierunku nauki i zawodu; jego praca pod tytułem „Progi życiowego sukcesu” ukazała się drukiem w 1974 r. nakładem PWN. Został samodzielnym pracownikiem naukowo-badawczym, członkiem zespołu ekspertów, rad redakcyjnych oraz sekretarzem redakcji czasopism, „Kwartalnika Opolskiego” i „Studiów Śląskich”. Rok przed ogłoszeniem stanu wojennego w Polsce opuścił Śląsk i zamieszkał na stałe, wraz z żoną Karin Wolff i synem Edwardem, we Frankfurcie nad Menem, w sąsiedztwie teściów. Podjął pracę w firmie „FRAPORT” prowadzącej w sąsiedztwie jedno z największych cywilnych lotnisk, gdzie pracował aż do przejścia na emeryturę; w sumie ponad 20 lat. W czasie poza pracą – jako wolny słuchacz – był gościem Uniwersytetu im. W. Goethego i „Deutsche Biliothek”, a oboje z małżonką korzystali chętnie z urządzeń i zasobów Pracowni Genealogicznej Mormonów, gdzie przy elektronicznym czytniku przejrzeli w sumie niezliczoną ilość metrów bieżących mikrofilmów ksiąg metrykalnych (urodzeń, ślubów i zgonów) parafii górnośląskich, zwłaszcza siołkowickiej oraz parafii husyckich exulantów Grodźca i Lubienia, w tradycji wyznania których wychowała się jego żona Karin.
Od 1990 r. rodzina Kutymów systematycznie odwiedzać poczęła swą ojczyznę, Siołkowice i Śląsk Opolski. Wcześnie nawiązała bliski kontakt z Towarzystwem Eichendorffa, a w 2003 r. ukazała się pierwsza ich publikacja w „Konserwatorium” (nr 38), wnet nastąpiły dalsze, w „Roczniku Łubowickim”, „Zeszytach Eichendorffa” oraz encyklopedii biograficznej „Ślązacy od czasów najdawniejszych…”. Owocnie zakończyły się rozmowy z dyrekcją Instytutu Śląskiego w Opolu i wójtami gmin w Dobrzeniu i Popielowie odnośnie do możliwości sfinansowania wydania obszernej monografii historycznej wsi Siołkowice, książki, która kończyła mozolny i kilka dziesięcioleci trwający proces gromadzenia materiału źródłowego; ukazała się drukiem w 2007 roku. Docent Kutyma natychmiast rozpoczął dalsze kwerendy i gromadzenie informacji celem sportretowana śląskich filarów europejskiej nauki, grona (13) noblistów urodzonych na Śląsku, a w czasach PRL-u świadomie przemilczanych i zapomnianych, bo z racji swych przekonań, wyznania czy pochodzenia narodowego nie mieścili się w profilu komunistycznego pojęcia autorytetu. Tymczasem swą twórczą pracą nobliści śląscy przyczynili się do upowszechnienia znajomości naszego regionu i jego bogatej kultury umysłowej w Europie i na świecie. Ujęta dwujęzycznie praca „Światło rozumu i wiedzy. Nobliści śląscy 1901 – 1999” ukazała się drukiem w 2018 r. staraniem Górnośląskiego Centrum Kultury i Spotkań im. Eichendorffa w Łubowicach.
Od kilku lat syn Edward prowadzi w Krakowie filię niemieckiej firmy „HAKO GROUP” zajmującej się produkcją, konserwacją i sprzedażą lekkich maszyn czyszczących.
Lieber Herr Dr. Kutyma,
bedauerlicherweise hat sich die Lage im heutigen (West)Oberschlesien nicht bedeutend verändert, wenn es um den folgenden Satz geht:
“W pragmatycznie zorientowanym środowisku rodzimych Ślązaków decyzja ta wzbudziła niezrozumienie, kojarzyła się bowiem z Brotlose Kunst, co najwyżej hobby: „ot, przyjemne zajęcie wypełniające wolny czas, bowiem tematyka wykładów zorientowanych wyłącznie w przeszłość, była dla nich zbyt odległa od realiów codziennego życia oraz wymagań solidnego zawodu, gwarantującego przyszłość i udane życie”.”
Auch wenn die heute in der Forschung behandelte Thematik eine ziemlich aktuelle ist, wird sie von vielen Landsleuten mit wenig Interesse vernommen, dafür aber umso eifriger verspottet. Sie können nach Amerika, Schottland, Italien, die Ukraine, Österreich, Belgien reisen, um Forschung über die eigene Heimat zu betreiben und zudem einen Doktortitel an der ältesten Universität in Deutschland anstreben, und dennoch gilt der von Ihnen verfasste Satz, damals wie auch (meist) heute noch. Und auch wenn man die gesammelten Erfahrungen mit den einheimischen Institutionen und Menschen teilen möchte, ist die vorherrschende Überzeugung weiterhin von größeren Wert als jegliche universitäre Ausbildung und Erfahrung – “Erst wenn du eine Familie, Kinder und ein Haus hast, wirst du eine Ahnung vom Leben haben, denn diese ist nicht in den Büchern zu finden.” -, statt zu erkennen, dass es sich dabei um zwei unterschiedliche lebenbezogene Situationen handelt, die solche Kommentare nicht benötigen…
“Das Licht des Wissens und des Verstandes”
von schlesischen Nobelpreisträgern
scheint noch,
doch immer gedämmter,
falls es noch nicht ganz erloschen ist.
Fern sind die Zeiten des Lux ex Silesiae,
fern liegt das Wissen über die Dichtkunst des Romantikers.
Wie die Namen der dreizehn deutsch-schlesischen Nobelpreisträger meist unbekannt,
so auch meist ungelesen die Werke der vierzehnten,
polnischen Nobelpreisträgerin Schlesiens der jüngsten Zeit.
Auch die Sprache fast vergessen…
sowohl das Deutsche,
wie auch das Schlesische…
diese glimmen noch…
immer weniger…
weniger…
wenig…
we…
…
Und dennoch vielen Dank für Ihre bedeutenden Beiträge, die zahlreich in den Quellen zu Schlesien zu finden sind.
Mit den besten Grüßen,
Ihr A.K.