Liborius
Profesor Ewald Mokrski Strahl z Szopienic miał zwyczaj znikać na tygodnie, pod pretekstem „badań terenowych”. Tym razem jego droga wiodła do zamku w dolnośląskich Nieszkowicach – miejsca, gdzie od roku 1916 katowicki cukiernik Liborius Otto posiadał dobra rycerskie.
Dr Wichta Sandmann z Bytomia, koleżanka po fachu, zaczęła się już o niego niepokoić. Telefon milczał, maile pozostawały bez odpowiedzi. „Czyżby Ewald przeniósł się w średniowiecze?” – myślała zirytowana. Nie wierzyła, aby w dzisiejszych czasach, nawet za grubymi murami zamczyska nie było ani zasięgu, ani Wi Fi.
Aż tu nagle, pewnego jesiennego popołudnia, profesor zjawił się w jej mieszkaniu, jeszcze z pajęczynami na ubraniu, ale z zadowoloną miną.
– Wichciu! – zawołał, kładąc na biurku zakurzony zeszyt. – Oto skarb, który znalazłem w szpargałach zamkowej biblioteki!
– Skarb? – uniosła brew. – Mam nadzieję, że nie kolejny traktat o średniowiecznych pieczęciach.
– Nie! – rozpromienił się Mokrski Strahl. – To przepis na tort, który Liborius Otto chciał przygotować na pięćdziesięciolecie Katowic w roku 1915. Wyobrażasz sobie? Tort jako cukierniczy symbol miasta! Co to byłby za katowicki brand, gdyby nie wydarzenia tamtych lat!
Dr Sandmann westchnęła z ulgą, choć wciąż z lekkim niedowierzaniem.
– A więc zamiast archeologicznych odkryć tym razem przywiozłeś mi… receptę na stary biszkopt?
– Nie byle jaki! – profesor rozłożył teatralnie ręce. – Wilgotny, ciemny biszkopt czekoladowy, przełożony konfiturą ze śliwek węgierek, aromatyzowany górnośląską śliwowicą. Do tego mus czekoladowo waniliowy z nutą kawy – niewątpliwie ukłon w stronę kawiarni Otto. A na wierzchu błyszcząca glazura oraz kandyzowane orzechy włoskie i napis Liborius z białej czekolady.
Mokrski-Strahl zbliżył się do Wichty i dał jej zeszyt. Masz, czytaj a zrozumiesz.
Dr Sandmann zatopila się w lekturze i nagle jej twarz rozjaśniła się.
– Ewaldzie, masz rację! Liborius pisze tu o inspiracji ze swojego Heimatstadtu. To może oznaczać tylko jedno – Tort Sachera. To przemawia za jego wiedeńskim pochodzeniem. W tym stylu była przecież urządzona jego cukiernia i kawiarnia, te kryształy, stąd też ta późniejsza nazwa. A niektórzy wciąż powtarzają bez dowodu, że pochodził z Wiesbaden… Tymczasem trop wiedeński jest o wiele bardziej przekonujący.
Profesor aż podskoczył z radości i wziął asystentkę czule w ramiona. Patrząc jej prosto w oczy, wyszeptał:
– Właśnie! To kulinarny trop genealogiczny! Tort Sachera jako inspiracja, przeniesiona do Katowic. To zmienia perspektywę – Otto nie był anonimowym cukiernikiem, lecz mógł być spadkobiercą wiedeńskiej tradycji!
Dr Sandmann roześmiała się, a jej wcześniejszy niepokój ustąpił miejsca wyczuwalnej ekscytacji. Przeszczęśliwa, z dziwnym błyskiem w oczach, dodała:
– No i jeszcze ta zagadka: gdzie i kiedy poślubił trzy lata młodszą Susannę Masur, urodzoną około roku 1866 w Zielonym Dębie koło Namysłowa? To dopiero materiał na kryminał genealogiczny!
Wiesz Ewaldzie, właściwie Liborius Otto kojarzy mi się bohaterem westernu, który przybywa z nikąd – aczkolwiek on w roku 1904 z Gliwic – do miasta, robi w nim, to, co ma zrobić i znika gdzieś za horyzontem.

Profesor odezwał się po dłuższej chwili z udawaną powagą do Wichty siedzącej na jego klinie:
– Wichciu, historia wymaga cierpliwości. A genealogia – cierpliwości podwójnej. A ty do mnie musisz mieć potrójną cierpliwość.
Jego asystentka westchnęła w sposób dla niej tylko zrozumiały i stwierdziła już raczej bardziej rzeczowo:
– Brzmi jak manifest kulinarny, historyczny i … jeszcze jeden, ale ty…. Wiesz co, powiedz mi lepiej Ewaldzie, czy naprawdę pojechałeś do Nieszkowic tylko po to, żeby odkryć tort i genealogiczne tropy?
– Miałem nosa! – odparł z przekonaniem. – Historia to nie tylko bitwy i traktaty. To także ciasta, które nadają miastom duszę i odkrywają ich rozgałęzione korzenie.
– No dobrze, mój profesorze – uśmiechnęła się Wichta. – Skoro już odnalazłeś tę „cukierniczą wizytówkę”, to teraz pozostaje jedno pytanie: kiedy ją upieczesz?
Mokrski Strahl poprawił okulary, podrapał się jakby zafrasowany w brodę i odparł z dobrze znaną Wichcie wystudiowaną powagą:
– Wichciu ty moja, nauka wymaga ponoszenia ofiar. Wypieki w twoim piecu udają się znakomicie, wiemy o tym dobrze oboje od lat. Więc my – zamiast kolejnego artykułu – upieczemy przyczynek do historii Katowic czekoladą i śliwką znaczony.
dr Stefan Pioskowik – socjolog, politolog, autor szkicōw ô geszichcie Gōrnego Ślōsnka, wierszy a humoresek. Narodzōny w roku 1962 w Katowicach-Janowie, miyszkŏ we Mysłowicach.

