Konrad Kołakowski: Czy ta cało demokracyjo nie idzie w zło strōna?
Nojprzōd to żech Wos wszyjskich chcioł trocha przeprosić, skuli tego iżech tela sam nie pisoł. No ale tak to niekiedy bywo, nowy arbajt, trocha ônaczynio i niy na wszyjsko je zeit, beztōż trocha bōło pauzy ale terozki zaś mōm nadzieja sam nazot ku pisanio przyjś. Ale szlus z takōm godkōm, bo siy narobiło bez tyn czas mocka dziwnych a richtich czynsto niydobrych rzeczy i szpasōw. Żech wziōn siy terozki tak nazod za pisaniy, co by może niekierym ludziōm, pōki czas, jeszcze trocha ôczy na ta nasza demokracjo i samorzōnd ôtworzić.
Coraz bliżej już wyborów samorządowych, w tym jakże pięknym samorządnym kraju. Nie będę tutaj bynajmniej pisał o stanie samorządności w Polsce w latach obecnych, bo nie na to czas i miejsce. Choć wspomnieć warto, jak centrala mydli obywatelom oczy, że mamy wpływ na lokalną władzę. To prawda, że część budżetu wędruje do urzędów marszałkowskich, mamy z tego trochę dróg lokalnych, ładnie utrzymanych parków, czy jeśli o nasz region chodzi rzecz fenomenalną, jaką jest Szlak Zabytków Techniki. Niemniej jednak samorządność w Polsce to taka troszkę ładnie nazwana fikcja. W końcu cały ustrój państwowy oparty jest o ściśle zcentralizowany model francuski (choć nie ma tu porównania, Francuzi doceniają wyjątkowość i różnorodność swojego narodu w postaci odpowiednich praw dla Bretończyków, Lotaryńczyków czy Alzatczyków). W każdym razie samorządność w Polsce najbardziej widoczna jest kiedy trzeba do centralnego budżetu państwa odprowadzić odpowiednią część finansów, bądź wesprzeć ważne dla regionu aspekty gospodarcze. Kiedy Stolica likwiduje Górnośląskie kopalnie, wtedy najczęściej pojawiają się odwołania do samorządów, ażeby te z problemem sobie radziły. (Druga sprawa, że gdyby samorząd odpowiedzialny był faktycznie za ludzi i problemy regionu, może starałby wybić się na silniejszą pozycję). Podsumowując te krótkie rozważania, samorząd w Polsce to taka mała hybryda, żeby było że mamy pełną demokrację, choć w obecnie miłościwie panującej Dobrej Zmianie, to faktycznie niepowtarzalna efemeryda demokracji.
Niewątpliwie jednak, walorem niepodważalnym zamieszkiwania w Państwie demokratycznym jest możliwość oddania głosu na dowolnego kandydata. To jak będą liczone głosy, to już tylko wiara w to, że organy odpowiedzialne za ten proces jeszcze są troszkę mniej ubezwłasnowolnione niż media publiczne, czy niektóre instytucje państwowe. Skupmy się jednakowoż na oddawaniu głosu. Przejeżdżając, przechadzając się cudnie ozłoconymi jesiennymi barwami ulicami śląskich miast, nie sposób jednak nie odczuwać lekkiego uczucia odrazy. Chyba nie ma już przydrożnego drzewa czy słupa, czy latarni, który nie byłby „ozdobiony” jakąś uśmiechającą się twarzą kandydata, czy to na radnego czy na posła do Sejmiku śląsko-zagłębiowsko-małopolsko-kieleckiego. (Z szacunku dla dokonań Sejmu Śląskiego, nie nazywam obecnej instytucji samorządowej formą kojarząca się z dawnym rzeczywistym organem ustawodawczym regionu). Generalnie, jak to we współczesnej kampanii wyborczej powszechne, jest ona nieznośnie wszędobylska, brakuje tylko jeszcze przysłowiowego pasztetu w lodówce, z którego wyskoczy jakiś kandydujący. W porządku, w dobie informacji i wszechobecnego przekazu, da się z tym pogodzić, mając tylko nadzieję, że po wyborach, wedle nuty prawa zostanie to wszystko uprzątnięte. Tak więc spacerując czy przemieszczając się środkami lokomocji spoglądam na kandydatów, nie tylko w swoim mieście, ale także w okolicy, przecież na naszym aglomeracyjnym, dziś metropolitalnym Śląsku, każde miasto musi współpracować, a sejmik mamy jeden na region. Analizuję więc ubiegających się o mandaty prezydentów miast, radnych czy posłów do sejmiku. Zdarza mi się nawet poczytać o ich programach, wizjach, wszak nieobojętna jest mi władza, która wpływać ma, mniej lub bardziej teoretycznie na los mojego Śląska. I tu często ogarnia mnie istne przerażenie. Zawsze wydawało mi się, że aby stanąć jako kandydat do reprezentowania wyborców na jakimkolwiek szczeblu władzy, należy się wykazać umiejętnościami, dokonaniami, wiedzą. Moje ideały niestety w zestawieniu z twarzami, które widzę jako, nie daj Boże, przyszłych reprezentantów mieszkańców regionu, ludzi decydujących o sprawach województwa, upadają z hukiem niewyobrażalnym. Co gorsza, niektóre postacie, mniej lub bardziej znam, i gdy czytam ich fałszywe programy, widzę górnolotne opisy własnych osobowości, jest mi po prostu wstyd. Jest mi wstyd za demokrację i honor ludzi, bo jeśli damy się omamić ich „intencjom”, uwierzymy w złotosłowe opisy, to strach się bać, co będzie się wyprawiało na Sali Sejmu Śląskiego w Katowicach i innych salach obrad. Apeluję więc do każdego czytelnika, przemyślcie, zastanówcie się czego chcecie na Śląsku, co jest dla Was samych i dla regionu ważne, i czy zagłosujecie za Śląskiem czy przeciw niemu.
Mōm tyż tako fest wielko nadzieja, że poôzprowiocie trocha miyndzy sobōm, że poczytocie pora progarmōw ôd partyjōw. Ciście na wybory, bo to jest nos wielki przywilej i ôbowiōnzek, ale prosza Wos, zanim ta kartka wciepniecie w ta urna, to siy porechtujcie, poforsztelujcie czy aby na pewno ôdowocie głos za Ślōnskiem, a dobro Naszij Ślōnskij ziemi, naszij – ôd naszich starzikôw, naszij – ôd naszego Ślōsnkigo narodu, naszij – nie innych ino ôd Ślōnzokow – richtich powinno Wōm na hercu lygać! Skuli tego jeszcze roz Wōm powiym: nadzieja mōm, iże po wyborach bydzie Sejmik Ślōnski, a niech bydzie i Ślōnsko-Zagłebiowsko-Małopolsko-Kielecki, chociaż tu piyknie by bōło zas mieć tyn genau Ślōnski Sejm, ale że ô Nos bydōm tam w Katowicach starać siy ludzie, kerzy siy nadowajōm, a niy te kere ino chcom zarobić, abo co gorsza wlyź tam ze szubienicami, bo kedyś już tacy przed Sejmem Ślōnskim stali. Chytocie mōm nadzieja fto to bōł, i tam stoł, i bele już wiyncyj niy stanoł i bele niy znod w środku.
Skuli tego idymy głosować ino mōndrze!!!
Foto na wiyrchu: Christophorus ex Silesia [CC BY-SA 3.0], Wikimedia Commons
Konrad Kołakowski, Ur. 1991 mieszka w Zabrzu. Ukończył studia na kierunku Historia w dwóch specjalizacjach. Zajmuje się głównie historią Górnego Śląska, z tej tematyki pisze także pracę magisterską. Ukończone również magisterskie studia na kierunku Studia Śląskie. Laureat Stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Pracownik Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu. Współautor publikacji o kulturze górniczej na Śląsku i kulturze Osiedli Robotniczych Zabrza. Uczestnik, czynny, wielu konferencji, seminariów o tematyce historycznej, publicystycznej, politycznej w zakresie Górnego Śląska. Ślązak.