Język podhalański – biblia
Prawo do języka regionalnego przysługuje także Podhalanom.
To żywy język, którym posługuje się ok. 100 000 osób,
Artur Czesak to wszechstronny naukowiec, którego czytam od wielu lat.
Poniżej tekst dr Artura Czesaka pochodzi z roku 2009, a więc z czasów, kiedy z różnych względów używano dziś nieaktualnego w tym kontekście pojęcia gwara.
Nie uwzględnia też Ksiąg Mądrości w tłumaczeniu Gabriela Tobora.
Stan na dziś znajdziecie Państwo tu:
https://www.pap.pl/aktualnosci/jezykoznawca-gwara-podhalanska-tez-moze-stac-sie-jezykiem-regionalnym
Bi b l i a p o ś l ą s k u i p o d h a l a ń s k u
FAKTY I KONTROWERSJE
Wydaje się słuszne, aby podczas tej konferencji, która jest refleksyjnym spotkaniem biblistów, teologów i językoznawców, sine ira et studio przyjrzeć się problemom, które były przedmiotem licznych emocjonalnych komentarzy publikowanych w środkach społecznego przekazu.
Niniejszy tekst, pisany przez dialektologa, stawia sobie jednak za cel przynajmniej zarysowanie płaszczyzn sporów i nieporozumień, wskazanie zarzewi potencjalnych konfliktów czy też wewnątrzkościelnych buntów (toutes proportions gardées). Przywołane też zostaną wypowiedzi publiczne, które nie posłużyły wyjaśnianiu wątpliwości i nieporozumień.
Wskazać po pierwsze należy, że wśród bardzo wielu inicjatyw podejmowanych przez ludzi świeckich, nie tylko bez zwracania sięo aprobatę Kościoła hierarchicznego, ale w zasadzie bez jego wiedzy, czymś szczególnym są popularne, gwarowe trawestacje i tłumaczenia Pisma Świętego.
1. Korpus
Największy rozgłos miały publikacje dwojga autorów – z Rybnika na Górnym Śląsku i z Zakopanego na Podhalu:
1. BŚ1 – Marek Szołtysek, Biblia Ślązoka, Rybnik 2000.
2. EwPodh – Ewangelie w przekładzie Marii Matejowej Torbiarz na gwarą górali skalnopodhalańskich z Zakopanego. Praca studyjna na podstawie Biblii Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallottinum 1982, Poznań – Zakopane Krzeptówki 2002.
3. NTPodh – Nowy Testament w przekładzie Marii Matejowej Torbiarz na gwarę górali skalnopodhalańskich z Zakopanego. Pracastudyjna na podstawie Biblii Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallottinum 1982, Poznań – Zakopane Krzeptówki 2005.
Oprócz wymienionych tekstów istnieją inne, mniejsze, niekiedy tworzone doraźnie, wśród nich zaś wyróżniają się liczne, publikowane w Internecie trawestacje modlitwy Ojcze nasz oraz kolportowane przez Jana Gutta-Mostowego Opowieści biblijne po góralsku (cz.1-2, Wrocław 2004), inspirowane dziełem M. Szołtyska (OpB).
2. Opinie
Reakcją między innymi na te teksty było stanowisko grupy ekspertów powołanych przez ks. prof. Wiesława Przyczynę, przewodniczącego Komisji Języka Religijnego Rady Języka Polskiego, opublikowane pt. Uwagi o współczesnych przekładach Biblii na język polski\ Wymieniono tam zaledwie kilka spośród licznych przykładów błędów, uproszczeń, uchybień, potknięć językowych itp., a od strony teologicznej, liturgicznej i prawnej zasadne zastrzeżenia przede wszystkim wobec używania na Podhalu niezatwierdzonego w żaden sposób przez władze kościelne przekładu Nowego Testamentu.
Wdzięczność papieża Jana Pawła II za dar pobożnego serca i wytrwałej pracy tłumaczki nie jest wystarczającym argumentem w kwestii, która wymaga dogłębnego zbadania.
Po opublikowaniu stanowiska ekspertów, które autorzy starali się uczynić wyważonym i merytorycznym, podniesiono zwłaszcza krytykę Biblii Ślązoka, co przez wielu Ślązaków, rozgoryczonych między innymi nieuznawaniem przez państwo deklaracji narodowości śląskiej składanych podczas spisu powszechnego, zostało zinterpretowane jako kolejny przejaw dyskryminowania ich i ich języka.
Przykładem tego rodzaju lektury były wypowiedzi na forach internetowych, na przykład pt. Wrogom ślonskości „Ponboczek” sie niy podobo. Tymczasem w Uwagach krytykowano niefortunne użycie słowa Ponboczek w trawestacji zarówno w odniesieniu do „Najwyższego” w scenie Zwiastowania, jak i do dwunastoletniego Jezusa.
W dyskusjach, sporach, polemikach czy wręcz kłótniach wyrażano rozmaite opinie, na przykład:
– że Rada Języka Polskiego nie ma się zajmować tekstami religijnymi, czyli ingerować w życie Kościoła (głosy po Forum Kultury Słowa w Katowicach),
– że „tłumaczenie” w jakiś sposób zakłóca przekaz religijny:
Ja się nie buntuję przeciwko takim tłumaczeniom jako językoznawca i miłośnik polszczyzny, buntuję się natomiast jako człowiek wierzący. To mnie razi, choć być może jednak ta droga zbliża do religii – ocenił prof.Walery Pisarek”
– podejście afirmatywne:
Takie tłumaczenia mają charakter kulturowy, dlaczego mielibyśmy to hamować? One są wyrazem pluralizmu kulturowego, raczej wzbogacają, niż profanują. Nie można zabronić ich publikowania, chociaż jest oczywiste, że nie mogą stanowić podstawy w debatach ściśle teologicznych (abp Alfons Nossol),
– ignorancję na temat statusu kaszubszczyzny oraz interesujące
pojmowanie znaczenia słowa konsultacje:
Ksiądz Mirosław Drozdek, kustosz Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej na Krzeptówkach w Zakopanem broni przekładu Marii Matei. — Czytałem opinie na temat przekładu Pisma Świętego na gwarę śląską. Z tego co wiem do tej pory Pismo Święte przetłumaczono na gwarę kaszubską, śląską i naszą gwarę góralską. Uważam, że pomiędzy tymi przekładami jest ogromna różnica. Być może rzeczywiście w tłumaczeniu na gwarę śląską użyto niepotrzebnie słownictwa żargonowego, czy też niektóre fragmenty źle zinterpretowano. Ale nie można tego w żadnym przypadku porównywać do przekładu Pisma Świętego na gwarę góralską.
Tutaj, aby skonsultować wynik tłumaczenia wysłano je do biskupów polskich i biblistów. Połowa z nich odpowiedziała na prośbę o konsultację.
Jak do tej pory nie ma ani jednej negatywnej opinii na temat przekładu Pisma Świętego na gwarę góralską. Autor przekładu wyraźnie przecież zaznacza, jaki jest cel jego pracy. Chodzi przecież o to, aby pokazać obecnemu, młodemu pokoleniu górali religijne słownictwo w ich gwarze. To bardzo ważne, aby umieli mówić na tematy religijne – podkreślać,
– nieumiejętność merytorycznej odpowiedzi na krytykę, poczucie pełnej kompetencji językowej, wynikającej z urodzenia:
Czuję się dotknięta – komentuje opinię RJP Maria Mateja z Zakopanego. – Robiłam ten przekład z wielką starannością i dbałością, mając nauwadze to, żeby nie było przekłamań. Robiłam to honorowo i w najlepszej wierze. Kawał życia temu poświęciłam i nie życzę sobie, żeby mnie ktoś teraz opluwał. Jestem rodowitą góralką, moje pierwsze słowa, jakie wypowiedziałam, były w gwarze. Dobrze ją znam. Rozumiem, że ktoś może być zaniepokojony, ale żeby wyrażać opinię, powinien sam znać gwarę.
I to mnie właśnie załamało – wtórny analfabetyzm profesorów. Chociaż, z drugiej strony, jestem im wdzięczny, bo zrobili mi reklamę;
– zarzucanie ekspertom interesowności i działanie w imieniu polskiego (czyli anty góralskiego, antyśląskiego i antykaszubskiego!) nacjonalizmu:
O to jest nojgorsy zarzut, jak śmiom Podhalanie śpiywać i cytać liturgie Mszy Świętej po góralsku. A może za tym na nowo stoi cynzura? I o co inksego tu chodzi, gorole, Ślonzocy, Kaszubi nie pokorni furt a furt i trza im nosa utrzyć nei uczepiyła sie tyz Kościoła a on nos, he? A jo sie pytom, cy biskupi naśli w tyj Bibliji jakie uhybiynio prociw temu co zawiyro? Bo te ułomności języka gwarowego nie powinny przekreślać piyknego wyrażania treści Biblii w naskiej mowie, ftoro jest barz bogato i piykno. Nom imprimatur przekładu Bibliji jest niepotrzebny, coby sie pomodlić, haj. A kie biskupom i komisyjom PAN potrzebny, to niek nie śpiom, ba robiom tótó, co do nik nolezy, kie cas na to i bee wilk syty i owiycka cało. Jak śmiom być parafianie nieposłuśni władzy Kościoła? Tyn ftory to wyciongnon naświatło dziynne, to wie, o co mu chodzi i cym to sie skońcy, ba, przewidział swoje działanie do końca. A Kościół nie widzi??? Cy udaje ślypca? Jo widzem związek nagonki na Slonzoków, góroli, Kaszubów i zmasowany atak nie ino tutok. Jak śmiymy być troskę inksi, lepsi, mądrzyjsi, warcyjsi i skutecniyjsi w robocie jako cepry. Nie lzja, nie nada i nie wozmożno???? A my? Róbmy swoje, nie obziyrajęcy sie na zbolałyk sietnioków. Ciekawe, kielo bee trwało wydanie cegokolwiek w gwarze, kie sanowno komisyja dorwie sie do recenzji i bee rokami recenzowała. I cy bedzie sie znała i na Bibliji i na gwarze, cy ino bedzie licyła dudki za „robotę”.
Można by mnożyć podobne głosy i opinie. Dodajmy też, że pewną konsternację wzbudziło Pro memoria abp. Stanisława Dziwisza z 8 listopada 2005 r., w którym przypomniane zostało, „by podczas sprawowania Mszy św. w liturgii słowa nie zastępować zatwierdzonych tekstów Lekcjonarza Mszalnego czytaniami i psalmami pochodzącymi z wydanego niedawno tłumaczenia Nowego Testamentu na gwarę góralską. Tłumaczenie to, być może przydatne przy innych okazjach, nie ma jednak wymaganej zgody władzy kościelnej (kan. 825 § 1) i nie jest tekstem zatwierdzonym do użytku liturgicznego (kanony 826, 846 § 1 i inne). Nie powinno się także używać w liturgii popularnych góralskich melodii, które nie zawsze pasują do religijnego tekstu i sakralnej przestrzeni”10.
Arcybiskup Dziwisz po kilku tygodniach wrzenia na Podhalu uznał za stosowne dodać kilka słów wyjaśnienia w liściedo Związku Podhalan, skierowanym na ręce ks. M. Łukaszczyka.
Konieczność wyjaśnień („Chciałbym, korzystając z okazji, zapewnić Was, że tradycje góralskie są mi bardzo drogie. Jestem przecież z Was i dla Was. To, co jest ważne dlaWas, jest też ważne dla mnie. Wiecie, że w ostatnich tygodniach powstało wiele niepokoju wokół dokumentu, który wydałem na temat Mszy świętych «w oprawie góralskiej». Chcę podkreślić, że bardzo cenię tradycje górali i łączenie tej tradycji z życiem religijnym. Jest jakimś nieporozumieniem twierdzenie, jakobym był przeciwny temu, czym żyją górale. Natomiast moim obowiązkiem, jako biskupa, jest troska o świętość, powagę i zgodność z zasadami liturgii przekazywanymi przez Stolicę Apostolską. Dotyczy to przede wszystkim słowa Bożego i Eucharystii. W dokumencie, który wydałem, chodziłomi o przypomnienie, że teksty Pisma Świętego czytane w czasie Mszy Świętej, winnymieć zatwierdzenie Stolicy Apostolskiej. Zwróciłem też uwagę na to, by roztropniewprowadzać w liturgię elementy tradycji góralskiej, mając na uwadze godność świątyni.
Najprawdopodobniej nie spodziewano się gwałtownych reakcji i nieprzebierania w słowach, np.: „Każdy kto choć raz był na pasterce w góralskim kościele wie, jakie to przeżycie. Piękna muzyka, piękny śpiew, widać kilkusetletnią tradycję i dumę tych ludzi. 1 jakoś to nikomu nie przeszkadza we mszy. Zakazywanie tego to paranoja.
Dziwisz był sekretarzem wybitnego papieża, ale jako hierarcha kościelny przypomina bezdusznego urzędasa. Kudy mu do kardynała Macharskiego”.
4. Wątpliwości i przykłady tekstów
W przytoczonych powyżej wypowiedziach odbija się charakter dzisiejszych czasów. Jest w nich i pogoń za sensacją (tytuły doniesień: Rada Języka krytykuje „Biblię Ślązoka”; Abp Dziwisz: niemódlcie się po góralsku, kategoryczność ocen, paternalizm, niechęć do autorytetu, nacjonalizmy stare i budzące się, samozadowolenie dyskutantów i twórców, swoboda wypowiadania niesprawdzonych sądów, gloryfikacja swojskości, fobie, resentymenty itd.
Obrona ,języka śląskiego” i swobody modlenia się po góralsku winna być zestawiona z tymi prostymi faktami, że ani jeden, ani drugi system językowy (większy i mocniej zróżnicowany śląski i mniejszy podhalański) nie są skodyfikowane ani nawet w wystari świętość Eucharystii”) świadczy, moim zdaniem, zarówno o braku głębszej refleksjiwśród wprowadzających „oprawę góralską” do liturgii, jak i o zbytniej ogólnikowościsformułowań pro memoria, które skłaniały do gorzkich wypowiedzi, jak np. W. Mroza:
„Wiele pięknych kolęd, śpiewanych w okresie świąt Bożego Narodzenia, ma góralski rodowód – choćby Malutki, malućki. Wiele góralskich nut oddaje wielokrotnie lepiej świąteczną metafizykę, niż półgodzinne kazanie księdza. Trudno ludziom zakazać modlitwy w języku ich ojców i dziadów. Jeżeli górale na święta ubierają się w swoje stroje, śpiewają po góralsku kolędy i modlą się w gwarze, to znak, jak bardzo ta wiara wrośnięta jest w ich życie. Nie sądzę, aby Pan Bóg chciał, by przychodzili do niego – jakdo urzędu – w marynarkach i krawatach, z modlitwą napisaną poprawną polszczyzną” {Szklanym okiem Waldemara Bryndzy, „Tygodnik Podhalański” 23 XII 2005,
Nie ma tekstów modlitw po Śląsku i podhalańsku, a tym bardziej kanonu Mszy Świętej. Można protestować w duchu Wir sind die Kirche, ale lokalni biskupi nie zakazują modlenia się w języku, w którym matka uczyła pierwszych modlitw, bo tym językiem, wbrew głoszonym w polemicznym ferworze opiniom, od wieków pozostawał język polski w wersji standardowej, literackiej. Kaszubi, przywoływani często jako będący w takiej samej sytuacji jak Ślązacy i Podhalanie, wykonali w odróżnieniu od tych grup potężną pracę standaryzacyjną, przy której współpracowali filologowie i teologowie, wydawcy i biskupi, i choć kaszubskie teksty religijne nie przez wszystkich Kaszubów są w pełni akceptowane (siła przyzwyczajenia!), nie stali się obiektem jakiejkolwiek krytyki Rady Języka Polskiego. Inny jest również stan i status literackiej kaszubszczyzny, także prawny – Ustawa o mniejszościach narodowych mówi o kaszubskim jako o języku regionalnym.
Wśród problemów intelektualnych i duchowych, które zostały zaznaczone w Uwagach o współczesnych przekładach Biblii na język polski, warto jeszcze poruszyć i zilustrować dwa: niebezpieczeństwo strywializowania tekstu biblijnego czy przekazu religijnego jako takiego i jego „prywatyzacji”. Przyjrzyjmy się na przykład tekstowi M. Szołtyska, parafrazującemu fragmenty Księgi Wyjścia:
Stanył Mojżysz przed faraonym i tak padół:- Nasz Ponboczek dali wom pedzieć, cobyście pozwolyli wszyjskimŻydom wynść z Egiptu do Ziymie Obiecanyj.A jak to godoł, to postraszoł Egipcjonow taką kryką, co sie zmiyniaław węża.- Chybaście już blank ogupli – odpowiedzioł faraon. – Tu bydzieciez żiciom siedzieć i do roboty łazić! […]I tego już faraon niy szczimoł i padół Żydom: A idźcie sie w pierony.
Choć autor we wstępie informuje i zastrzega: „Książka ta powstała z potrzeby serca. Pisząc ją miałem przed oczyma moją babcię, która niegdyś oprowadzała mnie po parafialnym kościele, omawiając figury świętych i stacje drogi krzyżowej” (BS1 4), argument o kształtowaniu narracji według wiary prostego i pobożnego ludu śląskiego słuszny może być w odniesieniu do narracyjnego elementu o kryce, co sie zmiyniała w węża. Nie sądzę jednak, by pobożna Ślązaczka chciała naruszać tabu językowe i użyć słowa rzić „clunis, anus”w opowieści o wyjściu Izraelitów z Egiptu.Innowacją jest też, także w stosunku do katechezy domowej, udzielanej przez matkę czy babkę, tłumaczenie (sic!) na przykład Dekalogu na gwarę:
VIII Niy bydziesz cyganioł!
IX Niy bydziesz sie łonaczoł z cudzą babą!
niezgodnie z literą Pisma, w dodatku z zastosowaniem niskiego rejestru stylistycznego.
Nie sposób nazwać inaczej niż trywializacją takiej oto realizacji opowiadania o Kainie i Ablu w Opowieściach biblijnych Jana Gutta-Mostowego, rodem z Poronina (OpB I 5): Zastosowanie pisowni przez ż zamiast prawidłowej z rz świadczy o niewiedzy autora,
która jest rzeczą wybaczalną, ale również o współczesnych sposobach wydawania książek. M. Szołtysek sam jest autorem i wydawcą swoich książek, w pewnym sensie bardziej więc rażą w NTPodh, wydanym w zasłużonym i profesjonalnym wydawnictwie, bezsensowne z punktu widzenia historii języka i systemu gwary zapisy typu zmortwykfstanie, skoro pisze się: „Kawalerze, godom ci – wstoń” (Łk 7, 14). Tego typu dość banalnych uwag można sformułować dziesiątki i gdyby tekst NTPodh, nawet jako mający być studyjnym, został poddany nieco szerszym i wnikliwszym konsultacjom, być może uniknięto by błędów, uproszczeń i zdenerwowania. Wbrew obiegowym poglądom, niekiedy upowszechnianym czy bezrefleksyjnie powtarzanym również przez uczonych, gwary mogą mieć i często mają środki dowyrażania wzniosłości. (…)
5. Próba podsumowania
Te proste uwagi i garść przykładów mają jedynie unaocznić, że omawiane publikacje są poniżej pewnego poziomu, który z dobrą wolą można by przyjąć. Jeśli nadto zdarza się, że czytanie fragmentów Ewangelii śmieszy lub jest atrakcją dla turystów, to winno to przynajmniej ludzi wierzących i/lub kulturalnych skłonić do myślenia. Ów twórczy ferment jednakże powinien być bacznie obserwowany i poddawany również refleksji naukowej. Wnioski mogą się okazać przydatne do diagnozowania stanu języka polskiego i polskiej kultury w czasach postpostmodemistycznych, nazywanych niekiedy postchrześcijańskimi.
Potrzebna jest również ogólnopolska i wewnątrzkościelna dyskusja o możliwości i sposobach dopuszczania lokalnych kultur do głosu. Tworzenie kultury to jednak praca – twórców i odbiorców.
Czy obecne spory wzbogacą pejzaż polskiej kultury chrześcijańskiej? Chciałbym móc w tym względzie podzielać profetycznie optymistyczną postawę abpa Nossola.
Tekst dr Artura Czesaka ukazał się w:
TEOLINGWISTYKA 6, Redaktor serii, Wiesław Przyczyna
Polszczyzna biblijna – między tradycją a współczesnością
Tom II Pod redakcją Stanisława Koziary i Wiesława Przyczyny
Tarnów 2009
Artur Czesak:
współpracownik w jednostce Katedra Przekładoznawstwa
(artur.czesak@gmail.com lub artur.czesak@uj.edu.pl).
Zainteresowania
język polski: leksyka, frazeologia, dialektologia polska i słowiańska, kontakty języka polskiego z innymi językami;
stylistyka języka polskiego;
kultura języka polskiego; poprawność językowa; norma językowa i jej ewolucja;
język ojczysty w szkoleniu tłumaczy;
polszczyzna mówiona a polszczyzna pisana;
regionalizmy leksykalne i frazeologiczne;
błędy językowe;
edycja i adiustacja tekstu