Jak rząd udaje, że chroni górnictwo czyli wybrane grzechy zarządzających naszą energetyką
W błocie na budowie elektrowni węglowej Ostrołęka C utopiono prawie miliard złotych. Brak szacunku dla państwowych pieniędzy stał się tak powszechny, że nawet opozycji nie chce już się wzywać prokuratora. Być może w tak bogatym państwie jak Polska rozrzutność to nie grzech?
Dla nas na Śląsku najważniejsze jest to, że do tego błota spłynęła cała rządowa narracja o ochronie górnictwa. A tu nie chodzi już tylko o pieniądze, lecz o bezpieczeństwo socjalne dziesiątek tysięcy rodzin. Przez pięć lat rząd nie zrobił nic, by w dłuższej perspektywie czasu ratować miejsca pracy górników. Nie powstał program, który wskazywałby jasno co będzie z zatrudnionymi na kopalniach za pięć, dziesięć, piętnaście lat. Polityka energetyczna to była tylko nadzieja, że jak nic się nie będzie robiło, to może zostanie po staremu. Jeśli był w tym jakiś wysiłek, to jedynie taki, by powtarzać, że problemy to wina Unii Europejskiej i Tuska. Tymczasem wysoka i wciąż rosnąca cena prądu, katastrofalna sytuacja Polskiej Grupy Górniczej, kłopoty Tauronu i osłabienie energetycznej niezależności państwa to nie wina Brukseli czy PO, lecz nieumiejętnych działań i zaniechań PiS.
Prąd z węgla jest drogi i będzie coraz droższy w porównaniu z innymi sposobami produkcji energii. Każdy, kto obserwuje światową energetykę wie o tym od lat. I nie ma znaczenia, czy prąd z węgla produkuje się w UE czy poza Wspólnotą.
Australia i USA to kraje gdzie rządzi prawica. Zmiany klimatyczne nie są dla rządów tych państw najważniejszym tematem, delikatnie mówiąc. Przepisy środowiskowe są łagodniejsze niż w Polsce, nie ma centralnego systemu handlu zezwoleniami na emisję, nie ma federalnego podatku węglowego, energetyka działa na zasadach wolnorynkowych. Oba kraje mają potężne zasoby węgla, pokłady australijskie są łatwo dostępne, co sprawia, że węgiel z tego kontynentu jest jednym z najtańszych na świecie. Rządowe elity Waszyngtonu i Canberry są zakumplowane z lobby wydobywczym. Może się wydawać, że to raje dla energetyki węglowej. Otóż w żadnym z tych krajów nie planuje się już budowy elektrowni węglowych. Matematyka jest bezwzględna: prąd z węgla będzie coraz droższy od tego z innych źródeł. Nowa elektrownia nawet nie tyle się nie zwróci, co po prostu w ogóle nie ma szans na rozpoczęcie produkcji: nikt nie zakontraktuje u niej zakupu energii skoro ten sam produkt kupi dużo taniej gdzie indziej. Oba rządy podejmowały w ostatnich latach próby wprowadzenia dotacji dla energetyki węglowej i oba poległy. Plan szefa amerykańskiego Departamentu Energii Ricka Perrego został odrzucony przez Federalną Komisję Regulacji Energii, pomimo tego, że prezydent Trump wstawił do niej swoich ludzi. Komisja orzekła, że ceny prądu na rynku są niskie i sytuacja nie wymaga interwencji.
Proszę wybaczyć przypomnienie: USA i Australia nie są członkami UE, nie rządzi tam Tusk, ani eko-lewica. Czy polski rząd o tym nie wiedział? Wtedy to grzech nieuctwa. A jeśli wiedział i mimo to naciskał na budowę Ostrołęki C? To grzech arogancji.
Sekretarz stanu Ministerstwa Aktywów Państwowych – Maciej Małecki, tłumacząc zatrzymanie budowy w Ostrołęce, przebąkiwał, że energetyka węglowa ma jednak przyszłość i podał przykład Japonii. Źle wybrał. Japonia tylko na chwilę zwiększyła udział węgla w krajowym miksie energetycznym, a to dlatego, że wyłączyła prawie wszystkie reaktory po awarii w Fukushimie. One wracają do pracy. W 2018 roku Tokio przyjęło Piąty Plan Strategii Energetycznej, w którym zakłada zmniejszanie zużycia węgla i wprowadzenie technologii wychwytywania co2 (CCS) w produkcji energii z tego surowca. I co ważne: japońskie firmy energetyczne swoje strategie biznesowe opierają na cenach węgla australijskiego. Nasz surowiec jest droższy od tego z antypodów. Dużo droższy. Tak o kilkadziesiąt procent.
Oczywiście europejski system opłat za emisję (ETS) zwiększa cenę prądu produkowanego z węgla i będzie ją zwiększał w dłuższej perspektywie (liczba pozwoleń z każdym rokiem maleje). Ale pamiętajmy: to nie Bruksela zbiera tę opłatę, lecz polski rząd. To już miliardy złotych rocznie, bo minął okres zwolnień. Co rząd robi z tą kasą? Czy zainwestowano zebrane od polskich przedsiębiorstw pieniądze na przykład w technologię CCS, która pozwalałaby naszym elektrowniom węglowym uniknąć opłat za emisję? Ile takich instalacji powstało za rządów PiS? Ani jedna. Ile jest w planach? Ani jedna. W teorii właśnie na takie inwestycje powinny trafiać pieniądze z opłat za emisję. Ale rząd wolał przejeść niż unowocześniać energetykę. To grzechy obżarstwa i lenistwa.
Teraz grzech niekompetencji. Podręcznik dla początkującego przedsiębiorcy radzi: gdy surowiec do produkcji towaru jest drogi, należy go połączyć z innym dużo tańszym, wtedy cena produktu dla konsumenta będzie umiarkowana. I tu przydatna jest energia ze źródeł odnawialnych (OZE). Bo bardzo tani prąd z OZE + bardzo drogi prąd z węgla to umiarkowane kwoty na rachunku za elektryczność. Dzięki takiemu połączeniu można stopniowo zmniejszać zużycie węgla, zapewnić górnikom spokój, pozwolić wielu dopracować do emerytury, a tym przed trzydziestką dać czas na przekwalifikowanie i znalezienie pracy gdzie indziej. Tymczasem jaka była pierwsza energetyczna decyzja rządu PiS po wygranej w 2015 roku? Zatrzymać rozwój elektrowni wiatrowych. I to wszystko pod hasłem obrony niezależności energetycznej kraju. Proszę ponownie o wybaczenie, ale muszę przypomnieć, widocznie niektórzy nie wiedzą: za wiatr i słońce w Polsce nie musimy nikomu płacić i nawet Rosjanie nie są w stanie zatrzymać dostaw tych „surowców”. I kolejne przypomnienie: jeśli mieszamy bardzo drogi węgiel polski z drogim węglem z Rosji, to jakkolwiek będziemy liczyć, nie wyjdzie nam niska cena na rachunku.
Rząd zapowiadał jedno, a wyszło dokładnie na odwrót. Miały być niskie ceny prądu, są wysokie (gdy w Niemczech spadają), suwerenność energetyczna kraju miała się zwiększyć, a zmniejszyła się. Bilans pięciu lat: polskie firmy energetyczne nie chcą kupować polskiego węgla, miliony ton przerzuca się z miejsca na miejsce, zwiększa się import surowca, rozwój OZE został spowolniony, kondycja finansowa Polskiej Grupy Górniczej jest katastrofalna, a jej wydajność na bardzo niskim poziomie (w porównaniu z kopalniami czeskimi), sytuacja Tauronu jest ciężka, prawie miliard złotych utopiony w Ostrołęce, kilkunastu dorosłych mężczyzn bawi się za państwowe pieniądze w elektryczne samochody, i najważniejsze: wciąż nie ma długoletniego planu dla energetyki. Mamy już: obżarstwo, pychę, lenistwo, niekompetencję i zaniechanie.
Rząd jest w stanie jedynie doraźnie reagować. Na przykład jak teraz pomysłem na budowę elektrowni gazowej w Ostrołęce – czyli dalsze zmniejszanie niezależności energetycznej państwa i zwiększanie importu surowca. Z kapelusza wyciągnięto ostatnio też pomysł budowy elektrowni jądrowej. Idea sama w sobie nie jest zła o ile ma się pieniądze i kompetencje do przeprowadzenia tak poważnego przedsięwzięcia. Ale jeśli PiS-owscy fachowcy nie potrafią przeliczyć opłacalności budowy bloku węglowego, czy zaplanować choć jednej instalacji CCS, to czy dadzą radę z czymś takim jak budowa elektrowni atomowej?
Kto korzysta na polityce PiS-owskiego rządu? Rosyjskie koncerny węglowe i firmy gazowe z Bliskiego Wschodu, USA, Norwegii. Kto traci? Polskie gospodarstwa domowe, które płacą więcej za elektryczność i polskie przedsiębiorstwa, którym rośnie koszt produkcji. Miało być na odwrót, ale rządowi nie wyszło. Można by tak długo szydzić z niekompetencji PiS-owskich menadżerów, gdyby nie to, że nieumiejętne ruchy za kilka lat spowodują dramat na Śląsku.
Polska energetyka węglowa ma przed sobą już tylko kilkanaście lat. Większość kotłów w elektrowniach weszła w wiek średni, w miarę nowych instalacji, które mogą pracować jeszcze 25 lat mamy kilka, nowe nie powstaną. Rząd jest niezdolny do stworzenia wieloletniego ewolucyjnego planu odchodzenia od węgla, a tylko taki zapewni górnikom pracę a także spokój robotnikom zatrudnionym w innych energochłonnych branżach przemysłowych. Kluczowe jest zagwarantowanie wieloletnim pracownikom możliwości dopracowania do emerytury. Sam pochodzę z rodziny górniczej, ojciec pracował na przodku w KWK Śląsk i wiem, że gdyby stracił pracę, byłoby mu ciężko odnaleźć się gdzie indziej. Brak planu stopniowego zmniejszania udziału węgla w krajowym miksie skończy się jeszcze wyższymi niż obecnie podwyżkami cen prądu. To wzbudzi gniew odbiorców prywatnych i zwiększy koszty produkcji w polskich fabrykach. Rodzimy przemysł stanie się mniej konkurencyjny. Zaczną się zwolnienia, i by ratować sytuację gwałtownie wzrośnie import taniej energii z Zachodu. Wtedy zaczną się nagłe i masowe zwolnienia w górnictwie. Reindustrializacji będzie sukcesem… we Francji i Niemczech. My zostaniemy z pustymi halami fabrycznymi, robotniczymi protestami na ulicach i zwolnionymi górnikami. Ale rząd boi się rozmów o przyszłości górnictwa. Mamy kolejny grzech do zestawu: tchórzostwo.
Na Śląsku dużo mówimy o etosie. Chyba więcej niż w innych regionach Polski. Może to tylko gadanie, a może rzeczywiście coś w tym jest. Zapytam więc w kontekście tych prawdziwych lub urojonych regionalnych wartości: odkąd to na Śląsku nagradzamy lenistwo, tchórzostwo, rozrzutność i niekompetencję?
Grzegorz Kopaczewski (ur. 1977) – absolwent Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego. Autor książek “Global nation. Obrazki z czasów popkultury” (2004), “Huta” (2007) i wydanej niedawno “1989”. Mieszka w Chorzowie. W latach 2018-2019 pracował jako researcher zagadnień polityki energetycznej i klimatycznej wybranych państw.
Źródła:
EIA, World Energy Prices
https://www.ft.com/content/d0907650-f4cc-11e7-88f7-5465a6ce1a00 (data dostępu 30.03.2019)
https://www.nytimes.com/2018/01/08/climate/trump-coal-nuclear.html
https://www.eia.gov/electricity/data/browser/#/topic/7?agg=2
Annual Energy Outlook 2019 with projections to 2050. US Energy Information Administration
Energy Policies of IEA Countries, Australia 2018 Review, International Energy Agency
https://www.power-technology.com/news/coal-dip-6-australias-energy-mix-2040/
5th Strategic Energy Plan. Ministry of economics. Japan. July 2018
https://oko.press/kociol-z-elektrownia-w-ostrolece-miliard-zlotych-w-bloto/
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/rynek/1957540,1,stary-weglowy-lad.read
M. Bukowski, A. Śniegocki, Made in Europe, Polityka przemysłowa wobec wyzwań XXI wieku. WiseEuropa – Fundacja Warszawski Instytut Studiów Ekonomicznych i Europejskich, Warszawa, 2017,
Mimo, że nie jestem z górnego sląska, swietny tekst, posłałem w świat.
Bardzo dobrze napisany tekst i całkowicie się z taką analizą należy zgodzić. Jednak moim zdaniem stan energetyki jest gorszy. Bloki 120 MW praktycznie zakończyły swoją pracę, dominujące bloki 200 MW dobiegają swoich dni. Przymiarki do programu 200+ czyli kolejnego cyklu modernizacyjnego tych instalacji to tylko pobożne życzenie. Budowa instalacji wychwytywania CO2 (CCS) można by uruchomić dla paru, najnowszych bloków (teoretycznie są do tego przygotowane), ale te instalacje są drogie a przedsiębiorstwa energetyczne, jak wspomniał autor robią bokami, czy tak jak w przypadku Taurona stoją na skraju bankructwa. Era energii elektrycznej z węgla skończyła się, a tym samym skończyła się ponad stuletnia “siła napędowa” Śląska a nastaną dla Ślaska trudne dni. Gdyby pierwszą reformę górnictwa, śląskiej energetyki i hutnictwa (tzw reformy Buzka) przeprowadzono do końca, czyli z zamknięciem nierentownych kopalń i hut przeprowadzono by rewitalizację reszty przemysłu Śląsk byłby teraz w innym, lepszym miejscu.