Piotr Zdanowicz: Górnośląski epizod „saksońskich” Braci Morawskich
Był rok 1722, gdy grupa uchodźców religijnych (husytów) z północnych Moraw przybyła na Górne Łużyce i osiedliła się w majątku Berthelsdorf, należącym do saksońskiego arystokraty, Ludwika von Zinzendorfa. Tak rozpoczęła się historia protestanckiej wspólnoty wyznaniowej znanej jako Jednota Braterska lub wspólnota Braci Morawskich.
Niedługo po przybyciu do Saksonii, Bracia Morawscy wznieśli osadę, którą nazwali Herrnhut (Straż Pańska), dlatego bywają również nazywani Herrnhutami. W osadzie tej zawiązali Bracia Morawscy unikalną wspólnotę gospodarczą: wszyscy jej uczestnicy, niezależnie od posiadanego majątku i statusu społecznego nazywali siebie „braćmi” i „siostrami” i nie była to jedynie forma grzecznościowa, ale sposób postrzegania drugiego człowieka, który wymuszał określone konkretne działania.
Wszyscy uczestnicy wspólnoty mieli obowiązek, w miarę swych możliwości, przyczyniać się do pomnażania wspólnego majątku, ale też wszyscy mieli prawo z niego korzystać. Na przykład osoby dotknięte chorobą, kalectwem lub osieroceniem, miały zapewnioną konkretną pomoc i opiekę, którą wspólnota świadczyła w zorganizowany i regularny sposób.

Gospodarka, edukacja, ekumenizm, nowatorska misyjność
Zatem ważny był dla Herrnhutów aspekt gospodarczy i ekonomiczny, ale dobre wyniki w tym względzie nie były celem samym w sobie, a jedynie efektem egzystencji społecznej opartej na zasadach moralnych oraz filozofii życia wynikającej z chrześcijańskiej religijności. Bardzo duży nacisk kładziono też na sprawy edukacji. Od początku istnienia wspólnoty, w osadach Herrnhutów istniały szkoły powszechne, w których uczyli się zarówno chłopcy jak i dziewczęta od 8 do 16 roku życia. Ponadto zakładano szkoły zawodowe, a także organizowano kursy dla przyszłych rzemieślników. Liczne były też szkoły wyższe, działające w większych ośrodkach.
Herrnhuci byli też jedną z najbardziej „ekumenicznych” wspólnot protestanckich. Ich religijność zawierała elementy bliskie innym ewangelikom, katolikom, a nawet kościołom wschodnim. Starali się też Bracia Morawscy żyć w harmonii z innymi grupami wyznaniowymi i jako pierwsza wspólnota protestancka, zaangażowali się w bardzo dużym stopniu w działalność misyjną. Byli przy tym prekursorami misji świeckich, bowiem wychodzili z założenia, że osobiste świadectwo życia bardziej zachęci do wiary w „chrześcijańskiego” Boga, niż niezrozumiałe dla tubylców, kaznodziejskie „przemowy teologiczne”. Herrnhuci mieli więc swoje placówki misyjne na wszystkich kontynentach, nie wyłączając takich miejsc jak Grenlandia czy Syberia.
Pracowitość, wysoki poziom edukacji oraz konsekwentne przestrzeganie zasad moralnych sprawiły, iż Bracia Morawscy stawali się coraz liczniejsi (przystępowała także do ich wspólnoty miejscowa ludność saksońska i łużycka). Zaczęli więc szukać terenów pod osadnictwo także poza Saksonią. Nowe miejscowości zakładano w wielu państwach Europy Zachodniej, a także na terenie Ameryki Północnej oraz imperium rosyjskiego. Z czasem zaczęli Herrnhuci emigrować również na Dolny Śląsk. Natomiast na Górnym Śląsku założyli tylko jedną osadę – Gnadenfeld (Pole Łaski), która znajdowała się na terenach współczesnego powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego.
Górnośląski fenomen gospodarczo-kulturowy
Oczywiście dzisiaj nie znajdziemy na Śląsku miejscowości o nazwie Gnadenfeld, bowiem w miejscu gdzie była dawna osada Herrnhutów istnieje miejscowość Pawłowiczki. Jednak traktowanie współczesnych Pawłowiczek jako dawnego Gnadenfeld – co czyni wielu autorów – jest zbyt daleko idącym uproszczeniem.
Gdy bowiem w 1766 r. przybyli w te okolice pierwsi Bracia Morawscy, na terenie współczesnych Pawłowiczek istniały trzy różne miejscowości: Pawłowiczki, Warmuntowice i Rzeczyca (tam znajdował się wzmiankowany już w 1273 r. kościół). Natomiast Herrnhuci założyli w 1780 r. czwartą osadę o nazwie Gnadenfeld. Taki oficjalny stan rzeczy widnieje jeszcze na mapie z 1941 r., choć Pawłowiczki nosiły w czasach hitlerowskich nazwę: Gnadenfeld II i tworzyły już urbanistyczną całość z osadą Herrnhutów. Zresztą już zdecydowanie wcześniej, mimo różnic wyznaniowych, mieszkańcy trzech osad katolicko-protestanckich oraz osady Braci Morawskich, tworzyli społeczność pozbawioną wzajemnych antagonizmów, zaś teren współczesnych Pawłowiczek już przed stu laty stanowił coś w rodzaju wiejskiej aglomeracji.
W każdym razie obecność Herrnhutów sprawiła, że zwyczajna dotąd wiejska okolica stała się fenomenem kulturowym i gospodarczym, znanym daleko poza granicami Górnego Śląska. Już w 1782 r. powstała w Gnadenfeld pierwsza na Górnym Śląsku wiejska straż pożarna, a w 1790 r. – jedna z pierwszych aptek. Od końca XVIII w. działała oberża, browar, piekarnia, rzeźnia i hotel, który przyjął później nazwę Kremser. W 1834 roku pojawiło się na ulicach oświetlenie gazowe, a w roku 1866 otwarto w Gnadenfeld pierwszy publiczny szpital w powiecie kozielskim. Od 1884 r. istniał w osadzie Braci Morawskich sąd rejonowy (jedyny w powiecie poza Koźlem) oraz więzienie, zaś w 1888 r. zbudowano budynek poczty. W osadzie była też mleczarnia, odlewnia dzwonów, palarnia kawy, tłoczarnia oleju, fabryka mebli, pierwszy młyn parowy w opolskiej części Górnego Śląska, słynna fabryka pieców kaflowych Krettek, a także wytwórnia wałów korbowych zatrudniająca 175 osób i produkująca dla takich marek jak Man czy Steyr. Obok hotelu powstała też w początku XX w. stacja benzynowa, zaś wśród rzemieślników byli przedstawiciele 30 różnych zawodów. W początkach XX w. kursował też pomiędzy Kędzierzynem, Koźlem i Pawłowiczkami – liniowy autobus.



Wspomnieliśmy jednak, że dla Herrnhutów obok gospodarki ważna była również edukacja i kultura. W 1818 r. powołano Seminarium Teologiczne o statusie szkoły wyższej, które w 1924 r. zostało przekształcone w szkołę rolniczą. Znane też były pensjonaty szkolne założone w Gnadenfeld, w 1791 r. dla chłopców i w 1799 r. dla dziewcząt (pierwsze tego typu placówki na Górnym Śląsku). Od lat 20-tych XIX w. istniała w osadzie orkiestra symfoniczna, która w repertuarze miała takie dzieła jak Stworzenie Świata Josepha Haydna. W hotelu Kremser, obok wielu osobistości (książąt, ministrów) gościł także śląski noblista w dziedzinie literatury, Gerhard Hauptmann, który zachwycony miejscowością napisał wiersz: Tag in Gnadenfeld (Dzień w Gnadenfeld).

Gnadenfeld botaniczno-turystyczne
Z terenem dawnych Pawłowiczek są też związane losy trzech wybitnych przyrodników. Pierwszy z nich to pochodzący z Genewy Jean Marc Mettetal, który był także protoplastą miejscowej turystyki. W 1814 r. odbył pieszą wędrówkę z Pawłowiczek do… Schwarzwaldu, a 4 lata później zapoczątkował zwyczaj grupowych wypraw w Tatry. Następny w porządku chronologicznym był Friedrich Wilhelm Kölbing – najpierw student, a później rektor miejscowego seminarium. Dokonał on wielu odkryć botanicznych, a w 1838 r. opracował spis roślin okolic Pawłowiczek. Tradycje przyrodnicze kontynuował aptekarz Max Wetschky. Badał okolice Pawłowiczek, ale także Krym, Sycylię, Norwegię i Palestynę. On również chodził po Tatrach, a ostatnią wędrówkę „przyrodniczą”, odbył w wieku 81 lat, z Pawłowiczek w okolice Taciszowa. Zmarł w 1927 r. pozostawiając zielnik szacowany na kilka tysięcy arkuszy.
Po przyrodnikach, podobnie jak po wielu innych zacnych obywatelach dawnego Gnadenfeld nie pozostała właściwie żadna forma upamiętnienia. Jednak Mettetal zostawił po sobie pamiątkę stokroć bardziej trwałą – piękny park krajobrazowy założony w dolinie potoku Olcha. Przed II wojną w parku tym istniał pomnik Mettetale’a, ale nie miał on żadnych szans, by przetrwać czasy sowieckiego dyktatu i dalsze lata Peerelu.



Kres świetności i historyczna amnezja
Kres świetności okolicy, której drugie życie dali pod koniec XVIII w. Bracia Morawscy, nadszedł w 1945 r. wraz z sowieckim okupantem. Herrnhuci obawiając się terroru stalinowców opuścili osadę, a władze peerelowskie raczej zacierały ślady po ich obecności. Zniszczono pomniki, cmentarze i wszystkie inne miejsca, które mogły przypominać o herrnhuckiej przeszłości Pawłowiczek. Dopiero od niedawna spuścizna kulturowa Braci Morawskich zaczęła być przedmiotem badań i publikacji. Wciąż nie ma jednak w Pawłowiczkach żadnej nazwy ulicy lub innego obiektu, która nawiązywałaby do czasów największej świetności miejscowości, zaś młodzi ludzie, w ogromnej większości, nie wiedzą nic o przeszłości miejsca w którym mieszkają.
Obecne Pawłowiczki powstały po przyłączeniu do wioski osady Gnadenfeld oraz dawnych Warmuntowic i Rzeczycy. Miejscowość funkcjonuje jako typowa siedziba gminy wiejskiej, ale nawet dzisiaj odbiega wyglądem od większości śląskich wiosek. Typowo miejskie wille, kamienice, parki i skwery przypominają o czasach, które odeszły stąd na zawsze i o tajemniczych przybyszach z Saksonii, którzy przynieśli pawłowickiej ziemi rozkwit i dobrobyt. Warto przywrócić pamięć o Herrnhutach i osadzie Pawłowiczki, bo to jedyne takie miejsce, gdzie losy Braci Morawskich łączą się w jedno z historią Górnego Śląska. To dzięki takim zaszłościom nasza górnośląska historia, tradycja i tożsamość, jest jak ogromny witraż – bardzo już niekompletny i zniszczony, ale wciąż wielobarwny i intrygujący…

Tekst i fotografie: Piotr Zdanowicz – pasjonat oraz badacz historii, kultury i przyrody Górnego Śląska. Dziennikarz, autor lub współautor książek i reportaży, a także kilkunastu prelekcji, kilkudziesięciu artykułów prasowych oraz kilkuset tysięcy fotografii o tematyce śląskiej. Pomysłodawca rowerowych i pieszych szlaków krajoznawczych na terenie Katowic, Mysłowic i Tychów oraz powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego. Poeta, muzyk i plastyk-amator. Z zawodu elektronik, budowlaniec oraz magister teologii.