Piotr Zdanowicz: Górnośląska kraina rzek i kanałów
Jest takie miejsce w samym centrum Górnego Śląska, którego losy niemal od zawsze związane były z wodą, a ściślej rzecz biorąc z rzeką Odrą, rzeką Kłodnicą oraz kilkoma żeglownymi kanałami. Woda odgradzała mieszkańców od nieprzyjacielskich wojsk, dlatego w pewnym momencie historii miasto stało się twierdzą. Była też korytarzem transportowym, co w końcu uczyniło z okolicy jeden z największych węzłów logistycznych z ogromnym śródlądowym portem. Woda była „błogosławieństwem” dając zajęcie całym pokoleniom łodziorzy, ryborzy, szkutników… ale też wielkim utrapieniem, zabierając podczas potężnych powodzi dorobek całego życia. Można więc powiedzieć, że życie w Koźlu, od zawsze płynęło ludziom wraz z nurtem największej śląskiej rzeki.
Z naszą opowieścią zjawiamy się na ziemi kozielskiej w drugiej połowie XIX w. Na Odrze trwają intensywne prace hydrotechniczne, a na Śląsku następuje formalna zmiana państwowości. Faktycznie zmieniło się niewiele, bo nawet władca – Wilhem I pozostał ten sam. Jednak po 1871 r. był on nie tylko królem Prus, ale też władcą nowego Cesarstwa Niemiec, powstałego pod wodzą pruskich Hohenzollernów.
Dwa lata później Koźle przestało być twierdzą i zrzucając duszny gorset fortecy stawało się urokliwym powiatowym miasteczkiem, z parkami, skwerami, reprezentacyjnymi gmachami i pięknymi kamienicami. Zniknęły też ograniczenia dla rozwoju infrastruktury przemysłowej i logistycznej, dlatego dzięki strategicznemu położeniu oraz odrzańskim tradycjom, miasto miało wszelkie dane, by stać się ważnym wodnym węzłem transportowym. Wszystko zależało teraz od planów inwestycyjnych cesarstwa i roli jaką ziemia kozielska miała w tych planach odegrać.
Dziś wiemy, że inwestycje były olbrzymie, jednak o wielkich odrzańskich przedsięwzięciach transportowo-przemysłowych, które pojawiały się w Koźlu od przełomu XIX i XX w. opowiemy przy innej okazji. Tym razem skupimy się bowiem na odrzańskiej żegludze turystycznej…
Parostatkiem w piękny rejs…
Zatem do 1873 r. było Koźle miastem twierdzą i rygorystyczne przepisy wojskowe sprawiały, iż „pałętający” się po rzece turyści byliby zdecydowanie personae non gratae. Dlatego historia rejsów pasażerskich w Koźlu zaczęła się nieco później niż w Opolu, Raciborzu czy Krapkowicach.
Z tym ostatnim miastem związane są zresztą początki kozielskiej „białej” żeglugi, bo właśnie z sąsiednich Krapkowic, 15 sierpnia 1881 r. przypłynął do Koźla pierwszy wycieczkowy statek. Gdy goście z Krapkowic zwiedzali miasto, 180 mieszkańców Koźla wybrało się na wycieczkę po Odrze. Był to więc moment, gdy mieszkańcy Koźla wyruszyli z kozielskiego nabrzeża w pierwszy turystyczny rejs.
Kozielskie statki wycieczkowe pojawiły się na przełomie XIX i XX w., zaś w latach 20-tych zaczęły się regularne rejsy z Koźla na dłuższych trasach. Podróż do Opola trwała kilka godzin, do Wrocławia – 2 dni, do Berlina – 5 dni. Największy wśród kozielskich parostatków – Ostmark, zabierał na pokład 200. pasażerów. Należał on do Franza Michalika z Koźla oraz Antona Nowaka z Otmętu. Oprócz rejsów komercyjnych, co tydzień organizowano wycieczki po Odrze Ostmarkiem dla młodzieży szkolnej. Były też inne parowce: Amalie – Franza Michalika seniora i Maxa Piechury, Dorothea – Heinricha Cudzicha, Margarethe – Richarda Piechury i Georga Sadzika.
Źródła z lat 30-tych XX w. wymieniają, tylko na terenie kozielskiego przysiółka Rybarze kolejne parowce (wycieczkowe i holowniki) oraz ich właścicieli: Lorelei (Richard i Konrad Podolscy), Hans (Franz Powala), Erika (Edmund i Eduard Sabatzki), Posejdon (Alfons Kluge), Lenchen (Alfred Podolski), Paula (Karl Morcinek), Fischotter (Joseff Morcinek), Helmut (Alfred Schittko), Ziethen (Maria Schittko), Ernst (Josef Ton i Maria Schittko), Sieglinde (Georg Podolski).
Dodajmy, że centrum odrzańskiej żeglugi pasażerskiej przed II wojną światową stanowił Wrocław. Największe tamtejsze parostatki miały 47 m długości i zabierały nawet 500. pasażerów.
Pod peerelowską banderą…
Później była wojna, a po niej sowiecka okupacja Odry. Dopiero na przełomie lat 40 i 50-tych XX w. zaczęły się ponowne rejsy pasażerskie, a jednym z pierwszych statków wycieczkowych wyprodukowanych w Polsce był SP-150 Goplana, pływający po Odrze od 1958 roku.
Żegluga pasażerska była obecna w większych nadodrzańskich ośrodkach, a prym wiódł tradycyjnie Wrocław. Potem na Odrze było coraz bardziej pusto. W 1979 r. pasażerska żegluga przewiozła 360 tys. osób, w roku 1981 – 288 tys., a w roku 1989 już tylko 142 tys. pasażerów. Do końca lat 80-tych XX w. pływały w okolicach Koźla gliwickie statki: Neptun i Tryton. Zresztą mieszkańcy tej części Górnego Śląska, uczęszczający wówczas do szkół wszelakich pamiętają zapewne, że wśród wycieczek szkolnych „pozycją obowiązkową” był rejs po Odrze lub Kanale Gliwickim.
Lata 90-te to zupełny zastój w temacie żeglugi. W Koźlu, Gliwicach i Opolu ruch pasażerski zamarł, we Wrocławiu pływały dwa statki… Dopiero w 2010 r. kozielski armator Canal-Trans zaczął organizować regularne wycieczki po Odrze i Kanale Gliwickim. Także w innych miastach pojawiły się firmy oferujące rejsy turystyczne i obecnie jest już znacznie lepiej, chociaż o ilości odrzańskich statków z czasów przedwojennych możemy jedynie pomarzyć.
„Silesia”, czyli reaktywacja pasażerskiej żeglugi w Koźlu
Statek kozielskiego armatora Canal Trans niedługo zaliczy dziesięciolecie swej bytności na Odrze. Zbudowany został jednak znacznie wcześniej, bo już w 1908 r. (w holenderskiej stoczni Van Damm), zaś jako statek pasażerski użytkowany był od roku 1928. Podczas modernizacji w latach 60-tych otrzymał górny pokład, natomiast po sprowadzeniu na kozielskie wody, na przełomie 2010 i 2011 r., został poddany kompleksowemu remontowi. Dolny pokład, gdzie znajduje się także bar, jest w chłodne dni ogrzewany, a latem klimatyzowany. Statek zabiera na pokład 60 osób.
Ważne, zwłaszcza z perspektywy czytelników tego portalu, jest także fakt, iż przez pierwsze lata swej działalności odrzańskiej statek pływał pod holenderską banderą jako The Blue City Queen, ale od kilku już lat na jego burcie widnieje swojska nazwa Silesia, której znaczenia w tym miejscu nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć.
Militaria i leciwa inżynieria wodna
Oczywiście rejs statkiem sam w sobie może być atrakcją, ale w okolicy Koźla znajduje się wiele dodatkowych ciekawostek. Wokół miejsca, z którego wypłynie Silesia w pierwszy tegoroczny rejs, są niemal same historyczne obiekty. Nabrzeże znajduje się na wyspie powstałej pod koniec XVIII w., gdy w ramach rozbudowy twierdzy Koźle, przekopano kanał po wschodniej stronie umocnień, zwanych Redutą na Ostrówku.
Na lewym brzegu rzeki widać z kolei pas zieleni będący skupiskiem sędziwych drzew. To kozielskie Planty założone po likwidacji twierdzy i noszące wówczas nazwę promenady. Zresztą spoglądając na zdjęcie satelitarne Koźla łatwo zauważyć, że zieleń Plant okalających stare miasto układa się w zarys dawnych fortyfikacji z widocznym rysunkiem redut, szańców i bastionów.
Kierując się w dół Odry, z prawej burty mamy Kozielską Wyspę, a na niej pozostałości umocnień twierdzy oraz zbudowane nieco później obiekty Górnośląskiej Królewskiej Stadniny Koni. Na lewym brzegu stoją reprezentacyjne gmachy, między innymi: dawna winiarnia Machlera, gdzie na przełomie XIX i XX w. zbierała się kozielska śmietanka towarzyska, dawna cesarsko-królewska poczta, budynek banku oraz Dom św. Karola, który swego czasu odwiedził kardynał Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI. Jest też grupa pomnikowych dębów. Według legendy posadzono je na pamiątkę bytności w Koźlu króla Prus, Fryderyka Wielkiego, który z tego miejsca miał obserwować postępy w budowie fortyfikacji.
Oczywiście gdy całkowicie pochłonie nas odrzańska nostalgia, to wiele z opisanych wcześniej miejsc może umknąć naszej uwadze, jednak następny obiekt na trasie rejsu zauważymy na pewno. Chodzi o śluzę komorową z 1830 r., zbudowaną na przesmyku, który powstał w roku 1780, gdy główne koryto Odry przegrodził kamienny jaz zaprojektowany przez wojskowego inżyniera Caspara von Haaba. Obecnie w tej okolicy znajduje się nowoczesny jaz klapowy z efektowną stacją pomiarową, zbudowany po osławionej „powodzi tysiąclecia” z lipca 1997 r.
Śluza jest unikatową pamiątką dawnej hydrotechniki. Była też do 2014 r. jedynym tego typu obiektem na Odrze posiadającym wyłącznie ręczny mechanizm otwierania wrót, działający w oparciu o zjawisko dźwigni (przeciwwagi). Oznacza to, że śluzowy otwierał wrota śluzy przesuwając siłą swych mięśni ogromny drewniany dyszel. Podczas remontu w 2014 r. zachowano historyczny mechanizm, ale wyposażono go dodatkowo w silnik elektryczny.
Ryborze, gościniec i sędziwy kanał
Płynąc nadal w dół Odry docieramy do miejsca, gdzie obydwa koryta rzeki opływające wyspę łączą się w jeden nurt. W tej okolicy, na prawym brzegu znajduje się niewidoczna z rzeki Baszta Montalemberta – część Fortu Fryderyka Wilhelma należącego do kompleksu dawnej twierdzy. Budowla w kształcie cylindrycznej wieży była pierwszą w państwie pruskim realizacją idei fortyfikacyjnej francuskiego generała Marca Rene Montalemberta – czołowego teoretyka inżynierii wojskowej swej epoki. Niestety unikatowy obiekt popada w ruinę, podobnie jak wiele budowli twierdzy i dawnej stadniny.
Na prawym brzegu znajdują się też pozostałości zabudowań dawnej, niegdyś największej na Śląsku, fabryki papieru i celulozy Felmühle, zbudowanej w końcu XIX w. przez Leo Gottsteina. Do dziś przetrwała część zakładu, który po II wojnie przekształcono w Kozielską Fabrykę Maszyn KOFAMA. Te kozielskie dzisiaj tereny, należały wcześniej do osady Kłodnica (obecnie dzielnica Kędzierzyna-Koźla) i były na przełomie XIX i XX w. zagłębiem przemysłowym dla całej okolicy dając w najlepszym okresie zatrudnienie przeszło dwóm tysiącom osób.
Nieco dalej, także na prawym brzegu, zauważymy wpływający do Odry niewielki ciek, a w głębi – murowaną komorę śluzy. To zapomniane dzisiaj miejsce było w połowie XIX w. przemysłowym oknem na świat całego wschodu Górnego Śląska. Tutaj bowiem łączy się z Odrą, zbudowany w latach 1792-1812 Kanał Kłodnicki – najstarszy kanał żeglowny na Śląsku i jeden z najstarszych na terenie współczesnej Polski. Unikatowe są dwie ocalałe śluzy komorowe zbudowane w 1817 r. (na terenie Polski starsze są tylko trzy śluzy na starym Kanale Bydgoskim).
Dawnym Klodnitz Kanal, to obiekt który ze wszech miar zasługuje na osobny artykuł, a tymczasem dopływamy do istniejącego na lewym brzegu Odry dawnego przysiółka Rybarze (Fisherei). Już w XV w. osiedlali się w tym miejscu ryborze i mataczkorze, czyli ludzie trudniący się połowem ryb oraz odrzańskim transportem i flisactwem. Potem kozielski zaścianek oraz pobliską osadę Rogi zamieszkiwały pokolenia rodów, które przyczyniały się do powstania etosu odrzańskich łodziorzy i ryborzy, a historia każdego klanu mogłaby posłużyć do napisania osobnej sagi.
Symbolem tego miejsca, a zarazem jednym z symboli upadku odrzańskiej żeglugi jest dawny marynarski gościniec. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu był oblegany przez żeglarzy, których barki w liczbie kilkuset stawały w tej okolicy na zimowisku, a dzisiaj jest ruiną, na której ostatnim śladem dawnej świetności są coraz mniej wyraźne niemieckie napisy, dotyczące tego wszystkiego, co hotel-gospoda oferowała swym gościom.
Stocznie, mariny i dawna chluba ziemi kozielskiej
Po kolejnym kilometrze rejsu docieramy do kompleksu kozielskich stoczni oraz jednej z marin. Obiekty te znajdują się częściowo na malowniczych starorzeczach, które powstały w XIX w. kiedy prostowano koryto rzeki. Ciekawostką jest, że Odra (obecnie 854 km długości) była przed rozpoczętymi już w XVIII w. pracami regulacyjnymi o 200 km dłuższa, a więc miała podobną długość co licząca 1047 km Wisła.
Jednak nie stocznie widniały przez dziesiątki lat na niemal wszystkich kozielskich pocztówkach, ale port, do basenów którego wpływamy poprzez koryto Kanału Górnośląskiego (Gliwickiego). Musimy jednak pamiętać, że kozielski port budowano w latach 1895-1908, natomiast Kanał Górnośląski powstał dopiero w roku 1939. Oczywiście plany budowy nowoczesnego kanału łączącego GOP z Odrą i kozielskim portem pojawiały się wcześniej, ale inwestycja była torpedowana przez kolejowe lobby, któremu krociowe zyski przynosił transport węgla i innych towarów z GOP-u do portu w Koźlu.
W każdym razie port zwany przed II wojną Odrehafen Cosel był obiektem, który zapewnił Koźlu rozpoznawalność daleko poza granicami Śląska. W najlepszych latach przeładunek wynosił prawie 4 mln ton, co lokowało kozielski port wśród trzech największych na terenie niemieckiego cesarstwa oraz kilku największych w Europie. Także w latach powojennych był to największy port na Odrze, ale po czasach tych pozostały już tylko wspomnienia i… nostalgiczny, a jednocześnie przytłaczający krajobraz pustych basenów portowych, zdewastowanych budynków pięknego kiedyś portowego osiedla, a także resztek torowisk i innych budowli wielkiej niegdyś bocznicy kolejowej.
Obiektami, które przetrwały upadek portu są przeszło stuletnie wywrotnice wagonowe stojące na nabrzeżu pierwszego basenu oraz charakterystyczny gmach elewatora portowego. Ostatnio na nabrzeżu trzeciego basenu pojawiły się też wielkie zbiorniki – część infrastruktury powstającej w ramach rewitalizacji portu, chociaż i ta inwestycja została w tej chwili wstrzymana.
Na koniec sekwencji portowej krótka konkluzja… W początku XX w. przeładunki kozielskiego portu, na poziomie 2. lub 3. mln ton rocznie, były porównywalne z największym wówczas niemieckim portem nad Renem w Duisburgu. Po przeszło stu latach w roku 2006, gdy „Duisburg” był już największym śródlądowym portem na świecie z przeładunkiem przekraczającym 100 mln ton, w kozielskim porcie cięto na złom ostatnie portowe dźwigi…
Nowoczesne produkty inżynierskie mrocznych czasów
Opuszczamy kozielski port i rzekę Odrę, płynąc teraz w górę Kanału Górnośląskiego, zwanego potocznie Gliwickim. Jak już wspomnieliśmy do budowy kanału, który miał zastąpić wysłużony Kanał Kłodnicki, przymierzano się od końca XIX w., ale udało się to dopiero w epoce niemieckiego nazizmu, gdy ekipa Hitlera próbując uwiarygodnić swoje obietnice wyborcze uruchomiła program prac publicznych. Podjęto wiele dużych inwestycji, do których należała także budowa Kanału Górnośląskiego, zwanego w czasach nazizmu kanałem Adolfa Hitlera.
Inwestycja była ważna dla hitlerowskich Niemiec ze względów logistycznych, ale także propagandowych. Dlatego większość prac wykonywano ręcznie, by dodatkowe zatrudnienie mogło znaleźć przeszło 1000 osób. W otwarciu kanału w 1939 r. uczestniczył jeden z najważniejszych dygnitarzy Rzeszy, Rudolf Hess (mylony czasem z katem z Auschwitz, Rudolfem Hössem).
Kanał Górnośląski to jednak, przede wszystkim, pamiątka dawnej myśli technicznej i bardzo ciekawe rozwiązania inżynierskie. Interesujące są kanałowe śluzy, a zwłaszcza dwie tak zwane śluzy szybowe (Schachtschleuze). Do jednej z nich – śluzy Kłodnica (trzecia największa śluza w Polsce), dociera także podczas rejsów statek Silesia. Jej komora zużywa podczas śluzowania 9500 m3 wody, a różnica poziomów (wysokość piętrzenia) wynosi 10,4 m. Oznacza to, że pasażerowie statku wpływającego na dolny poziom śluzy (od strony portu) widzą z lewej i prawej burty czternastometrowe stalowe ściany (wysokość 5-piętrowego budynku), a następnie wraz ze statkiem zaczynają się na owe „kilka pięter” wspinać. Jednocześnie woda z sykiem przelewa się ponad 80-tonową zasuwą Stone’a, która w śluzach szybowych pełni rolę wrót domykających komorę.
Po opuszczeniu śluzy Kłodnica, statek płynąc pośród leśnych pejzaży dociera do ciekawego obiektu hydrotechnicznego zwanego syfonem Kłodnicy, gdzie rzeka przepływa w betonowych kolektorach pod dnem kanału Górmośląskiego.
W niektórych publikacjach miejsce zwane jest skrzyżowaniem akweduktowym, ale nie jest to określenie precyzyjne. Skrzyżowanie syfonowe wykorzystuje zasadę zachowania cieczy w naczyniach połączonych i jest o wiele bardziej unikatowe od akweduktowego, gdzie cieki krzyżują się po prostu w układzie równoległym. Wody Kłodnicy zagłębiają się kilka metrów poniżej poziomu rzeki, a po przepłynięciu pod dnem kanału dążą do wyrównania ze swym normalnym poziomem, płynąc niejako „pod górkę”. Na terenie Polski, prócz skrzyżowania Kanału Górnośląskiego z Kłodnicą istnieje tylko jeden taki obiekt, gdzie potok Flisek przepływa pod Kanałem Bydgoskim.
Rejsowi Silesią po Odrze i Kanale Gliwickim, oprócz zabytków techniki i pamiątek historycznych towarzyszą również malownicze pejzaże: łąki, lasy, wiekowe drzewa. Często spotkać można leśne zwierzęta, a zwłaszcza ptactwo: kaczki, mewy, kormorany, czaple, bociany, myszołowy, jastrzębie, a niekiedy także orły bieliki i czarne bociany. Warto spędzić kilka godzin w towarzystwie „księżnej śląskich rzek” i przekonać się, że miejsca, w których – być może – byliśmy już wielokrotnie, od strony rzeki, z pokładu leniwie płynącego statku wyglądają zupełnie inaczej niż wówczas, gdy przemykają poza oknami pędzącego samochodu.
Rejs inaugurujący sezon żeglugowy 2019 odbędzie się 1 maja o godzinie 15, z kozielskiej przystani Yacht Klubu Szkwał (Kędzierzyn-Koźle; ul. Wyspa 22). Wycieczka potrwa około 2,5 godziny.
Cena biletu normalnego – 30 zł, bilety ulgowe (dzieci od lat 3 do 18) – 25 zł.
Regularne rejsy statku Silesia w sezonie żeglugowym odbywać się będą w każdą niedzielę z nabrzeża stoczni Damen (Kędzierzyn-Koźle; ul. Stoczniowców 2).
Szczegółowe informacje oraz pełna oferta znajduje się na stronie armatora Canal Trans www.rejsykozle.pl
Niezbędne informacje można też uzyskać pod numerem telefonu: 500 201 389.
Tekst: Piotr Zdanowicz – pasjonat oraz badacz historii, kultury i przyrody Górnego Śląska. Dziennikarz, autor lub współautor książek i reportaży, a także kilkunastu prelekcji, kilkudziesięciu artykułów prasowych oraz kilkuset tysięcy fotografii o tematyce śląskiej. Pomysłodawca rowerowych i pieszych szlaków krajoznawczych na terenie Katowic, Mysłowic i Tychów oraz powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego. Poeta, muzyk i plastyk-amator. Z zawodu elektronik, budowlaniec oraz magister teologii.