Dozorowanie i musztrowanie Ślązaków
Z Stanisławem Skakujem – byłym dyrektorem Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Wojewódzkiego w Opolu rozmawia Bernard Sojka – były wiceprzewodniczący TSKN.
W grudniu 1991 roku na Zebraniu TSKMN w Ochodzach, które z inspiracji Wojewody Ryszarda Zembaczyńskiego przebiegało pod hasłem „Śląsk miejscem dla wszystkich”, nasz lider śp. Johann Kroll stwierdził, że znormalniało, zaznaczając iż jest to dużą zasługą władz wojewódzkich, które kreowały dobrą współpracę wokół Mniejszości Niemieckiej. Wojewoda zrewanżował się stwierdzeniem, że termin mniejszość dyskwalifikuje. Powinniśmy raczej mówić o Towarzystwie Niemców, za co zebrał gromkie brawa. Kilka miesięcy później, kiedy rozpoczęliśmy procedurę zmiany nazwy Towarzystwa, czar traktatowego pomostu prysł. Za czyją sprawą?
Zmiana nazwy Towarzystwa Społeczno – Kulturalnego Mniejszości Niemieckiej budziła kontrowersje w administracji rządowej w województwie Opolskim ze względu na możliwe skutki w przyszłości. Zadaniem administracji rządowej jest realizowanie zadań bieżących wynikających z obowiązującego prawa ale także zapobieganie ewentualnym konsekwencjom jakie mogą powstać po zmianach w organizacjach społecznych. Zmiana określenia podmiotu stowarzyszenia z Mniejszości na Niemcy mogło w przyszłości rzutować na sprawy własnościowe na ziemiach, które weszły w skład RP po II wojnie św. Na skutek decyzji aliantów, z terenów, które przypadły Polsce wysiedlono Niemców, a dobra materialne w tym nieruchomości przyjęło państwo Polskie. Przybyłej na ziemie zachodnie i północne ludności przydzielono nieruchomości, ale nie nadano im aktów własności.
Nasza wspólna wędrówka po Sądach trwała do 1993 roku, kiedy to Sąd Apelacyjny we Wrocławiu ostatecznie odrzucił Wasze – Wojewody i Pana – argumenty, że Niemców na Śląsku nie ma. Wasz upór trwał jednak nadal. Wojewoda złożył wniosek do Ministra Sprawiedliwości o rewizję nadzwyczajną, dopatrując się rażącego naruszenia interesu RP. O jaki interes Wam chodziło?
Potwierdzenie sądowe, poprzez rejestrację nowej nazwy Towarzystwa istnienia na tych ziemiach Niemców, mogłoby w przyszłości stanowić pretekst do podważenia statusu własności. Zważając na słabość polskiej administracji oraz formułujące się społeczeństwo obywatelskie, przy sile państwa Niemieckiego po połączeniu Niemiec, mogłoby sprawić duże kłopoty państwu Polskiemu. Stąd nasz upór przed zmianą nazwy i wniesienie rewizji nadzwyczajnej w tej sprawie. Ówczesny szef URM – Jan Rokita, tłumaczył mi potrzebę zrozumienia i kompromisu w tej sprawie. Nie podzieliłem jego stanowiska. Nasza rewizja została po latach oddalona podczas rządów Lewicy.
Na salach sądowych, gdzie Pan przychodził w imieniu Wojewody, nudno nie było. Odnosiliśmy jednak wrażenie, że z ustawowego sprawowania nadzoru nad obywatelami, zamierzaliście powrócić do znanego nam z okresu powojennego, dozorowania i musztrowania Ślązaków. Czyżby nasza obywatelskość była dyskusyjna, a prawo do godności nas nie dotyczyło?
Nie zgadzam się z tym zarzutem. W ramach zadań ustawowych realizowaliśmy nadzór nad stowarzyszeniami, traktując każdy przypadek z rozwagą, uwzględniając prawa obywatelskie w tym prawo do stowarzyszania się i do zgromadzeń. Różnica do okresu powojennego polegała na sądowej kontroli naszego postępowania z którego korzystało m. in. TSKMN. W III RP grupy społeczne przejawiały zróżnicowaną aktywność w staraniach o swoje. Dotyczyło to też Ślązaków. Część nawiązywała do przedwojennego Statutu Organicznego Województwa Śląskiego i dążyła do uzyskania autonomii, jak Ruch Autonomii Śląska, a część najbardziej ekspansywna przyjęła opcję niemiecką, reprezentowaną przez TSKMN, której początkiem były koła DFK. Znaczna część, głównie w województwie Katowickim organizowało się w Związku Górnośląskim, postrzeganym jako stowarzyszenie Ślązaków opcji polskiej. W tym tyglu administracja rządowa podejmowała decyzje, które były różnie odbierane w kraju. Nie zapominajmy, że odbudowywał się obóz narodowy, ale i inne ugrupowania z niepokojem patrzyły na wydarzenia na Śląsku, nie tylko w części Opolskiej. Moim zdaniem nie negowaliśmy obywatelskości, ani godności członków TSKMN. Toczyliśmy spór jakich wiele w każdym państwie demokratycznym, respektując wyroki sądowe. Ślązacy do dzisiaj różnią się swoimi odczuciami w sprawie wyboru opcji: Niemcy, Ślązacy opcji polskiej, autonomiści i Ślązacy jako odrębna grupa.
Prezydent Duda wypowiadając się o LGBT, powagą swojego Urzędu stwierdził: próbuje się nam wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia. Wydaje się, że państwo polskie zachowuje się podobnie w kwestii Ślązaków. Czy Pana zdaniem Ślązacy są mniejszością etniczną, czy tylko wyimaginowaną „ideologią”.
Ślązacy to nie ideologia, a konkretni ludzie z pogranicza ukształtowani przez przeszłość. Pełnomocnik Wojewody ds. Mniejszości – śp. Danuta Berlińska często mówiła, że Ślązacy są jak grusza na miedzy, która na dwie strony rodzi. Zostawiła po sobie dobre wspomnienia jako człowiek i naukowiec, starając się pogodzić racje Ślązaków i racje Polski.
Po 1988 roku rodzima ludność przystąpiła do rekonstrukcji i budowy pomników poświęconych poległym w I i II wojnie światowej mieszkańcom Górnego Śląska. Był to przejaw odreagowania minionego, złego czasu, przywrócenia materialnych śladów niemieckiej historii tej ziemi i wypełnienia zobowiązania pamięci wobec poległych jej synów. Spotkało się to z protestami ze strony przybyłych tu po wojnie Polaków. Wojewoda w listopadzie 1992 roku powołał t.zw. Komisję Pomnikową, której Pan przewodniczył. Pół roku pracy, 26 wyjazdów do gmin i wiosek. Jak z perspektywy czasu ocenia Pan efekt naszej pracy?
Było to z pewnością odreagowanie czasów minionych. Postępowano tak i nadal tak postępują różne grupy w RP .Pomniki są wyrazem upamiętniania wydarzeń i postaci istotnych dla społeczeństw. Na Śląsku Opolskim jest to ważne ze względu na przeszłość i II wojnę światową. Po latach wymazywania z pamięci niemieckiej historii tych terenów, rekonstrukcja pomników budziła zaniepokojenie. Część uważała, że TSKMN dąży do stanu w którym kamienie będą mówiły po niemiecku. Działacze Towarzystwa nie uwzględniali albo nie chcieli zauważyć, że zmienił się stan prawny. Po powrocie samorządów, to w ich gestii pozostała sprawa pomników i upamiętnień. Decydując się na rekonstrukcję lub budowę pomników w gminach, gdzie rządziła Mniejszość, nie przeprowadzono normalnego procedowania w tej sprawie – nie podejmowano Uchwał jako woli większości. Stąd interwencja Wojewody dążąca do przywrócenia stanu zgodnego z prawem Skoro tak się stało, że niektóre pomniki uległy zmianom, należało w miarę spokojnie i w porozumieniu doprowadzić do normalności. Powołano Komisję, której przewodniczyłem i każdy przypadek po wizytacji w terenie był omawiany indywidualnie. W pracach Komisji uczestniczył przedstawiciel biskupa Ordynariusza Opolskiego – ks. dr Andrzej Hanich. Jego rola była istotna i tonująca. Autorytetem biskupa Alfonsa Nossola namawiał do konsensusu. Przygotował też projekt sprawozdania Komisji, które po dogłębnej dyskusji zostało przyjęte. Moja ocena wyników pracy Komisji jest pozytywna. Udało się nam sformułować wnioski, które były wdrażane, a ich realizację z różnym skutkiem nadzorował Wojewoda Opolski.
Normalne stosunki między nami zakłócali czasem urzędnicy pana Wojewody. Jeden po mianowaniu go pełnomocnikiem ds. Mniejszości w pierwszej publicznej wypowiedzi poinformował nas, że oto rozpoczyna właśnie najdłuższą wojnę nowoczesnej Europy i ją wygra. Drugi na piśmie przekazał nam, że upamiętnienia poległych nie mogą być wyższe niż pół metra nad ziemią. Czy z taką nacjonalistyczną mentalnością można być na służbie demokratycznego państwa?
Urzędnicy reprezentujący Wojewodę, jako jego pełnomocnicy formułowali czasem różne wypowiedzi, które nie zawsze były dobrze odbierane. Istotne są decyzje jakie podejmują organy wobec obywateli. Powinniśmy brać pod uwagę czas w jakim działy się te sprawy. Aparat administracyjny ulegał dużym zmianom, zmieniało się prawo, rosła rola obywatela. Życie społeczne nie czekało na okrzepnięcie nowej władzy, ale przyśpieszało, stąd czasami powstawały niedociągnięcia. Należy też uwzględnić fakt formułowania przez niektórych urzędników własnych przekonań lub demonstrowania siły wobec obywateli.
Jako Przewodniczący Rady Miasta Opola, 3 maja 1993 roku, podczas odsłonięcia inskrypcji na pomniku Bojowników o Polskość Śląska Opolskiego, powiedział Pan m. in. „To oni, Ślązacy (…) przechowali polską mowę i obyczaje, marzyli o tym, by ich domowa ojczyzna znalazła się kiedyś w granicach państwa polskiego”. Czy nadal jest Pan przekonany, że takie były marzenia przeciętnych Ślązaków w świetle wyników Plebiscytu?
Marzą raczej aktywne jednostki, które starają się swoje oczekiwania realizować, narzucając innym swoją wolę. Tak też było na Śląsku. W Plebiscycie, w Opolu za Polską opowiedziało się około 7 procent głosujących, ale istniały grupy, które starały się o to, aby Śląsk należał do Polski. Stało się to w wyniku II wojny światowej. Tym aktywnym jest poświęcona inskrypcja na pomniku. Ich dążenia dały nam prawo do potwierdzenia przynależności Śląska do Polski.
Określamy śląskość poprzez Deklarację Śląską. Czy czwarte pokolenie Polaków, którzy różnymi drogami przybyli na Śląsk, może stać się Ślązakami? Jaka czeka nas przyszłość?
Przyjęcie nowej tożsamości następuje powoli. Odnosząc pytanie do siebie – Czy jestem ptakiem, krzakiem czy pniakiem; odpowiadam, że raczej krzakiem. Moje dzieci urodzone w Opolu, kiedyś same sobie odpowiedzą. Może przyznają się do śląskości, o ile ktoś zechce przybliżyć im śląską kulturę i śląskie dzieje. Takich chęci jednak nie widzę z żadnej strony. Co do naszej przyszłości, to uważam, że niestety na naszych oczach realizuje się koncepcja Mitteleuropy – Friedricha Naumanna z 1915 roku. Jest to koncepcja Niemiec jako wielkiego i silnego gospodarczo państwa, tworzącego wielki obszar gospodarczy z krajami ościennymi, których gospodarki są kompatybilne z ich gospodarką i stanowić będą jej zaplecze.
Dziękuję za rozmowę.
nikt lepiej nie ustawiał i musztrował Ślązaków niż Niemcy, może pora porosic ich o pomoc?
Najwidoczniej koncepcja z 1915 r. Musiala byc nadzwyczaj dobra skoro sie ja Porōwnuje do UE… Bez UE w RP pewnie by JUZ jezdzily rosyjskie czolgi w obronie Mniejszosci Bialoruskiej, ktōra by odgornie zostala zakwalifikowana Jako grupa etnograficzna Rosjan
“Zgłoś się do mniejszości niemieckiej bo inaczej większość niemiecka zgłosi się do ciebie.”
Raczej nie zglaszaj sie do mniejszości niemieckiej, bo inaczej PiS zglosi sie so Cibie…
Odzyskania, a nie “uzyskania” Autonomii! Tja Mniejszosci powinny miec Autonomie, niestety to do wielu Elit MN nie chce dotrzec! Bez zjednoczenia sil Nas Ślonzokōw, polski rezim PiSowski Nas wykonczy, miejcie to na uwadze, ze podzialy Ślazakōw wpisuja sie w warszawski Plan divide et impera, by Nas klutniami wewnetrznymi oslabiac!
Racja, chodzi o odzyskanie autonomii, powrotu do rozwiązań przedwojennych. Dziękuję za zwrócenie uwagi.
Dobre!
Koncepcja z 1915 realizuje się, a Czechy, Austria, Szwajcaria, Lichtenstein, Francja, Belgia, Holandia to państwa ościenne będące zapleczem Niemiec?
Upamiętnienie aktywnych bojowników spośród 7% i ograniczanie praw 93% przy równoczesnym przyjęciu przez RP Powszechnej Deklaracja Praw Człowieka (patrz art. 30) oraz Międzynarodowych Paktów Praw Człowieka.
Szczery wywiad! Dzięki panie Sojka. Niech ci urzędnicy mówią. Wtedy wystarczy tylko czytać.
Mitteleuropa – jedno z założeń powstania tej koncepcji
Państwa na wschód od Niemiec, kuszone atrakcyjną wizją szczęśliwego życia, miały dobrowolnie dążyć do integracji pod liberalnym protektoratem Rzeszy. W tym układzie Wschód gwarantował tereny rolnicze oraz rynki zbytu, zyskując w zamian cywilizacyjny skok, dzięki technicznemu zaawansowaniu nowoczesnych Niemiec.
To pojęcie nie uwzględnia zachodnich sąsiadów Niemiec.