Czytanie starego Śląska – Treny na śmierć młodzianka oraz gratulacje dla nowożeńców czyli jeden pogrzeb i jedno wesele
„Zapomniane nie oznacza nieistniejącego. Uobecnienie dzieje się zawsze, gdy tekst uobecnia osobę autora we współczesności, uobecniając jednocześnie nas w przeszłości.
Te wiersze łacińskie, niemieckie i polskie dawnych śląskich poetów, ten śmietnik, o którym pisano, że jest li tylko kupą zapisanego papieru, nic niewartą z punktu widzenia literaturoznawcy, uobecniają tych dawnych poetów w dniu dzisiejszym, jednocześnie uobecniając nas na przykład w wieku XVII. Oni, poeci dawni, są z nami przez fakt uobecnienia, starzy śląscy poeci są tutaj.” (1)
Zapomniałem wziąć z biblioteki ojca jedyny, jaki miał reprint Adama Gdaciusa – a lektura jego kazań wydanych w Lesznie u Daniela Vettera jest czymś wyjątkowym. Nie wiem czy twierdzenie Jerzego Ciurloka, że opawska “Jedźina do nieba …” jest pierwszą książką “ślaską” dałoby się obronić – protestanckie postylle zostały wydane jeśli dobrze pamiętam w 1651 roku. “Kruciborski” Gdacjusz pisał je “Ślężakom” z górą ponad sto lat (dokładnie 110) przed modlitewnikiem opawskim a już maestria języka …. Prezentowane poniżej przykłady literatury pięknej z tego kręgu są tylko o parę lat starsze.
Chyba że bierzemy pod uwagę fonetyczny zapis lokalnej wymowy i nieco wprowadzonych wyrazów lokalnej godki z okolic Cieszyna (w piśmiennictwie mieszczan północnego i środkowego Śląska występuje wykwintna , „dachowa” polszczyzna; inną rzeczą jest jak godali ) , wówczas pan redaktor Ciurlok ma rację.
A czym i jakie było Leszno, Wschowa i ich przyległe krainy po pokoju westfalskim? 4000 do 6000 przesiedleńców i zbieżeńców z pasa przygranicznego z Wielkopolską (vide praktyczny upadek niegdyś znamienitej Góry Śląskiej i emigracja prawie całej populacji do Leszna, Fraustadtu czy Rawicza lub po nasileniu się reakcyjnej polityki władz Rzeczypospolitej w stosunku do protestantów po potopie szwedzkim do jej innych, większych miast) i z dawną Ziemią Rudzką (odmienną – bo z ludnością z dawnych czasów etnicznie, podobnie jak ziemie obecnego wschodniego Śląska, raczej małopolską (9) ) to liczba niemała. Śląskiem na emigracji wyznaniowej?

Widać też olbrzymią przewagę techniczną i edytorską wydawców / drukarzy z Brzegu i Oleśnicy czy Wrocławia, gdzie druki mieszczaństwa protestanckiego północnego Śląska były wydawane, nad drukarniami z południa Śląska – już w połowie 17 w. są wszystkie znaki diaktryczne współczesnego języka polskiego, z tym że trzeba pamiętać, że w tych czasach np. samogłoski nosowe wymawiano inaczej. Dochodzi do tego jeszcze akcentacja a (by je wymawiać krótko tak jak dzisiaj wymawiamy a już nieakcentowane). Druk opawski, poza tym, że w chwili wydania już niezwykle anachroniczny edytorsko (np. w porównaniu do współczesnych mu druków z drukarni wrocławskiej Korna) zawiera zapis wymowy charakterystyczny dla Śląska południowego; widać większe powinowactwo z gwarami czeskimi i laskimi; podczas gdy północno – zachodnia część słowiańsko gadającego Śląska wykazuje większe powinowactwo z gwarami wieluńską i północnymi małopolskimi / południowymi wielkopolskimi co wydaje się być naturalne i normalne. Śląsk to rozległa kraina. Słychać to jeszcze np. w reportażach radiowych z lat od 50 do 70-tych z Radia Wrocław gdy rozmówcami byli ludzie stond.

Jak mówili wcześniej swoimi godkami mieszkańcy Śląska zachodniego – czy miał na nie wpływ gwar łużyckich, widoczny np. w reliktowej wielkopolskiej gwarze bukówieckiej? Chyba się już tego nigdy nie dowiemy. Straciły się i napiszę więcej – już po ostatniej wojnie światowej.
Pierwszy, dość dynamiczny okres badań słowiańskich dialektów śląskich na nowych „Ziemiach Zachodnich” został jak za pomocą czarodziejskiej różdżki już po paru, góra paręnastu laty zastopowany. (2)
Tak samo już niedługo do całkowicie martwych zaliczana będzie grupa niemieckich Mundartów śląskich. Mimo niemałej liczby wyższych uczelni humanistycznych na Śląsku, które mają katedry języka niemieckiego.
Co charakterystyczne, to konsekwentne wprowadzanie przez drukarzy śląskich niemieckiej, „wygodnej” joty do języka polskiego – i jest to chyba ich wielki wkład we współczesną pisownię polską – jota na stałe przyjęła się w drukach polskich na terenie Rzeczypospolitej dopiero dobrze w II połowie 18 wieku. Wcześniej nagminnie stosowano krótkie „i”, ewentualnie „y”.
Zaintrygowany działalnością Gdacjusza pobuszowałem w internecie i okazuje się że sporo jego dzieł z przepastnych zbiorów Ossolineum jest dostępnych w wersji ucyfrowionej np. na stronach Uniwersytetu Wrocławskiego . Co za piękny język!
“Ten co prawie wierzy, dobrze czynić będzie:
Kto jednak źle wierzy we złym bywa rzędzie.
Poznać z tąd możemy: Dobre drzewo rodzi
Dobre też owoce: złe złe zasię płodzi.
Tak też ten co prawie w Pana Krysta wierzy
Złe owoce puści: Lecz dobre odzierży.
Toż ci pokazuje Cny Autor kochany
Jako na tym świecie żyć masz bez nagany
Bo gdy tu znim będziesz trzymać jego stronę
Wiecznego Żywota odniesiesz koronę.:”
Haec adjicere voluit, debuit, suo oculissimo Domino Patruo
Tobias Gdacius Rector Scholae
Festenberg
To wiersz / dedykacja dla autora, napisany przez jego nie mniej uczonego i dostojnego krewniaka z Twardogóry, ze wstępu do “Dyszkursu o dobrych uczynkach …” Chłopi spod Twardogóry jeszcze w osiemdziesiątych latach 19 w. upominali się o “msze po polsku” i pastora, który by prowadził kazania w ich godce, zachowało się ich pismo do któregoś z pruskich amtów, pokazywali nam je przed laty podczas zwiedzania Twardogóry. Młody, towarzyszący mi potomek przedwojennych arystokratów dolnośląskich z Goszcza potwierdzał wspomnienia ojca z dzieciństwa, że wasserpolski dał się jeszcze słyszeć w tych stronach.
Ale naprawdę zagadkową jest pozycja, którą znalazłem w Staatsbibliothek zu Berlin – Preußischer Kulturbesitz (3) :
“LAMENT
Na przedwczesną i nieoczekiwaną śmierć
Rokującego wielkie nadzieje młodzieńca
Marcina Potempy Juniora
Najwspanialszemu, Prawowiernemu i Najroztropniejszemu Mężowi
Panu Marcinowi Potempie
W wolnym mieście Tarnowie, zasłużonemu rajcy,
I najhojniejszemu uczonemu patronowi
Syna
Który zmarł w trakcie studiów we Wrocławiu
Dnia 14 Lipca roku Pańskiego 1659
Na Wieczną Pamiątkę
Wielbiciele i Przyjaciele
Drukowane w Brzegu przez Krzysztofa Tschorna”
Lista autorów wierszy elegijnych jest zaprawdę imponująca:
Geysius, Georgius – Georg (Jerzy) Geyser – burmistrz Bytomia
Geisius, Geor. – Georg (Jerzy) Geise – pastor w Proślicach
Murowski, Johannes – pastor w Wilmsdorf / Dobiercicach i w Baumgarten / Paruszowicach
Ochmann, Paulus – Paul Ochmann, notariusz i prawnik z Tarnowskich Gór
Gdacius, Adamus – Adam Gdacjusz, proboszcz i starszy zboru kluczborskiego
Muscalius, Matthaeus – Mateusz Muskalik z Byczyny / Pitschen; pastor z Sarb k Przeworna / Schreibendorf (powiat strzeliński, należały do księstwa brzeskiego) (jest u Sinapiusa)
Biner, Jacobus – Jakob Biner, rajca kluczborski
Roscius, Johan. – Jan Roscius (Rożek), kantor szkoły w Byczynie
Dedicius, Adamus – Adam Dziedzic / Dedyk / Doedig? – rektor gimnazjum w Kluczborku
Herbinius, Johannes – to ten sławny śląski Herbinius (z domu Jan Kapusta) – rektor szkoły w Byczynie
I tu rodzi się zagadka godna drogiego Watsona lub Herculesa Poirot.
Z dedykacji i treści trenów wynika że nieodżałowany młodzianek, Marcin Potempa pochodził z … Tarnowa. Początkowo myślałem że z któregoś z dolnośląskich Tarnau … ale takie nazwisko jak Potempa jest bardzo charakterystyczne dla okolic Bochni i Tarnowa; sam znam parę osób o tym nazwisku z tego regionu, jest niejako przypisane do tych okolic. Poza tym żadne Tarnau nie było wolnym miastem (Tarnów i okolice to wydzielone hrabstwo rodu Tarnowskich, odpowiednik państwa stanowego).
Jeśli młodziutki Marcin pobierał nauki we Wrocławiu to musiał zapewne uczęszczać albo do św. Elżbiety, albo do św. Marii Magdaleny, był więc najprawdopodobniej ewangelikiem. Świadczyłby o tym też fakt, że tyle znamienitych luterańskich postaci ówczesnego życia duchowego i intelektualnego, ludzi na bardzo wysokim poziomie, wyraziło żal po śmierci młodzieńca i zaadresowało treny jego rodzicowi w Tarnowie.
Wynikałoby z tego że consul (rajca) Marcin Potempa senior musiał być osobą niezwykle znaną i szanowaną w społeczności luterańskiej.
A może wyznanie młodego Marcina było inne?
I tu mam zagwozdkę bo sam Tarnów był jeszcze w tych czasach po części katolicki a po części … kalwiński z bardzo silną reprezentacją (mimo że to praktycznie koniec wojny polsko – szwedzkiej) mieszczan – kalwinów “niemieckich”, szkockich i polskich. Protestancka, głównie kalwińska młodzież uczyła się wówczas w kalwińskiej szkole (o randze gimnazjum) w Szczepanowicach nad Dunajcem w dobrach Chrząstowskich parę mil od Tarnowa, młody Marcin mógł pobierać pierwsze nauki jeszcze w pobliskiej Jodłówce, z której szkołę przeniesiono w 1651 roku do Szczepanowic. Ale to były zbory i szkoły kalwińskie.
Rodzi się pytanie – czy nasza wiedza na temat rodzimego mieszczaństwa luterańskiego w Małopolsce sprzed osadnictwa józefińskiego jest tak nikła, czy też mamy do czynienia z przykładem dalece posuniętej solidarności w tych trudnych dla protestantów czasach?
„Epitaphium
In insperatum bonae spei Adolescentis
Breslae extincti,
MARTINI POTEMPAE
Junioris obitum.
Sistito, si cupias haec carmina nostra, Viator
Egregius Juvenis, conduit hoc tumulo.
Quem quondam geniut nobis TARNOVIA
clara.
Proh dolor! Hunc voluit BRESLA tenere sibi.
Ergo BRESLA tenet Praestantis Pignota Patris:
Cultior hoc animo non fuit in Patria.”
Memoriae ergo
erexit
Johannes Roscius
Sch. Bicin. Cantor
To co budzi respekt, to postawa moralna i etyczna oraz niebotyczna kultura ówczesnych elit luterańskich, w głównej mierze mieszczańskich tej części Śląska (jak widać po spisie autorów to pas ziemi od co najmniej Wrocławia po Tarnowskie Góry i Bytom plus ziemie południowej i zachodniej Wielkopolski, Ziemi Wieluńskiej oraz pogranicza z Małopolską ale też oś Opole – Brzeg – Wrocław) – praca organiczna nad człowiekiem ponad podziałami “narodowymi”, językowymi, etnicznymi, stanowymi i państwowymi.
Na późniejsze, praktyczne zniwelowanie podziałów wyznaniowych przyszło nam (czy aby już?) czekać kolejne cztery i pół wieku.
* * *

Inną pozycją, nie mniej cenną (4) jest
”Acclamationes Votivae
Quas
Solemni nuptiarum festivitati
Reverendo &Erudito Iuveni Viro,
Dn. Johanni-Friderico Biharovio,
Pastori in Leupusch dignissimo,
Dn. Bernhardi Biharzowski
ordinis Senatorii Bicinae conspicui
Dilecto Filio Sponso.
Et
Honestissimae, Pudicissimae & commendantissimae
Virgini, Evae Conradianae,
Viri
Adm. Reverendi, Delicissimi & Humanissimi
Dn. Johannis Conradi, Ecclesiae Patriae
Crucibergensis, Diaconi vigilantissimi,
Dulcissimae Filiae,
Sponsae,
Crucibergae ad diem 23 Mensis Febr. Anno M.DC.LXVI
celebrandarum.
Sacrat, & debitae observantiae ergo obfert
Fautorum, Collegarum, & Amicorum
Chorus
Olsnae, Typis Johannes Seyfferti.”
Co można przetłumaczyć jako
„Owacje przeznaczone
Na
Okoliczność uroczystych zaślubin
Wielebnego i uczonego młodego mężczyzny
Pana Johanna Fryderyka Biharoviusa
Czcigodnego pastora w Lubszy*,
Syna Umiłowanego
Pana Bernharda Biharzowskiego,
Prześwietnego Senatora Byczyńskiego
jako Oblubieńca
Oraz
Najuczciwszej, najskromniejszej i najposłuszniejszej
Panny Ewy Konradówny
Wielebnego, Najłagodniejszego i Najuczeńszego
Najsłodszej córki
Pana Johanna Conradi, Kościoła Pańskiego
Kruciborskiego, Diakona najpilniejszego.
Jako Oblubienicy
Zawartych i świętowanych w Kluczborku 23 lutego Roku Pańskiego 1666
W obecności najbliższych, kolegów i przyjaciół.
Dane drukiem w Oleśnicy przez Johannesa Seyfferta.”
*- Lubsza koło Brzegu.
W tym okolicznościowym tomiku gratulacji i porad mamy następujących autorów:
Utworów łacińskich:
- duchownych ewangelickich: Adama Gdacjusza ojca, pastora kluczborskiego; Samuela Pollucjusza, pastora byczyńskiego; Jana Thyreusa Clypeatusa (dość swobodnie po łacinie uzbrojonego w tarczę lub pancerz – Puklerzskiego), diakona byczyńskiego; Jerzego Blidy, pastora w Krzywiczynach (w pow. kluczborskim);
- nauczycieli a) szkoły kluczborskiej : Adama Deditiusa, rektora, i Jana Pielesziusa, kantora; b) szkoły byczyńskiej: Adama Albinusa (Albina lub Białego), rektora, Jana Bosciusa (Buska), kantora, i Tomasza Johannisa (Jonaska);
- uczniów: Jakuba Lyczkoviusa (Łyczka) , studenta teologii, późniejszego nauczyciela w Byczynie, Adama Gdacjusza (Gdaka) , syna kaznodziei, ucznia gimnazjum brzeskiego, i Ludwika Conradiego, brata narzeczonej;
- Beniamina Biharoviusa (Biharzowskiego, Biarovskiego) , brata pana młodego.
Jednego utworu niemieckiego – sonetu:
- Georga Queckerna – pisarza ziemskiego kluczborskiego i byczyńskiego a zarazem notariusza
i poborcy podatkowego kluczborskiego.
Sonnet
So recht, Herr Brautigam! Ess muss sich also schicken
Das Buch des Himmels gunst am schlechen Stober.
Viel günstiger sich weist als an dem Oder guss, fluss
Weil diese die ihr solt in eire Armen drücken
Von Creuzburg kommen sol. Ihr konnt damit beschmücken
Das Herz und auch das Haus. Glückfeetig ist der Mann
Der solcher Eltern Kind zur Braut erwerben kann.
Sie wird durch freundlich sein euch wissen zuerquicken
Wenn ihr, Herr Brautigam, bey Tag und auch bey Nacht
In eurem Schweren Amt vor eure Kirche wacht.
Sie wird durch Heussligkeit, worzu sie auferzogen
Von fromer Eltern Hand , und ihrer Augen – treu
Das Haus so stellen fort, das alles rüchtig sey.
J(e)zt komt mein Wuntsch darzu. Gott bleib‘ euch stets bewoge.
Wohlmeindend aufgesezt von
Georgio Queckern, der beyden
Weichbilder Creutzberg und Pitschen Lands-
Schreiber und Steuer Ennnehmer, auch No-
tario zu Creutzburgk.
Ostatnie zdanie życzeń imć pisarza ziemskiego kruciborsko – byczyńskiego, poborcy podatkowego i notariusza, a więc osoby twardo stąpającej po ziemi nie do przecenienia dla każdego żeniatego – tak żonkosia tuż po ślubie, jak i piszącego z wieloletnim stażem – niech dobry Pan Bóg utrzymuje nas mężów w równowadze. Zaprawdę bezcenne.

Utworów polskich:
- Jana Thyreusa Puklerzskiego
- Pawła Muscaliusa (Muskalika)
- Ludwika Conradiego
- Nieznanego J.C. B. P. (zapewne jakiegoś byczyńskiego pastora).
Prześledźmy te ostatnie w kolejności występowania w książeczce:
Zaczynamy od dobrych porad diakona byczyńskiego
JEWA C O N R A D O W N A
ANAGR [AMMA : ]
D A R O W A N E Ć W I A N O
Gdy sobie teraz ludzie żon szukają,
Jeśli jest posag pilnie wprzód pytają,
Czy jest gdzie która z znamienitem wianem,
Żebym mógł zostać, mówią, wielkim panem.
Nie patrzą, jeśli cnota jest w kobiecie,
By tylko był grosz w wacku i w kalećie*,
Lecz się tym mylą, gdyż więcey na Cnoćie
Mężom zależy, niżeli na złoćie,
Bo kto więc poymie żonę zwielkim wianem,
Ma wiedzieć, że też jey niebędzie panem,
Lecz jey pachołkiem, sługą y nędzarzem,
Nawet reyhanem** oraz y żmindarzem***
Coż pocznie? Każdy z niego się naśmieje,
Nos zmarszczy, gębę skrzywi, łeb zachwieje.
Cny oblubieńcze, tobieć darowano
Cnot rozno-świętych znamienite wiano.
Gdyć pannę Jewę w cnoty ozdobioną
I w pobożności szaty przystrojoną
W małżeństwo dają, tać będzie twym wianem,
A ty zostaniesz po staremu panem:
Tać będzie służyć dnia niepogodnego
Bo jest wstydliwą i stanu rownego,
Z jej cnot nabędziesz/prócz wszej wątpliwości,
Dobrego mienia i czci, i sławności.
X.I.T. Puklerzski (= Ks. J[an] T[hyreus] Puklerzski)
* wacek – mieszek, kaleta – zawiązywana / zapinana torba na pieniądze
** reyhan – nowobogacki; żmindarz, żmindak – skąpiec
Po czym czytamy filozoficzne refleksje nt. konieczności podtrzymania gatunku i potrzeby szczęścia rodzinnego:
DO P A N A M Ł O D E G O
Koniec już swoy bierze zima nieużyta,
A do nas się wraca wiosna nieprzeżyta,
W którey się zaś lasy, łąki y ogrody
Zielenieć wnet myślą, bo cierpiały szkody:
Y przez cieżkie mrozy, i wiatry, co wiały,
A teraz się zaś zda, jakoby się śmiały,
Ptak, także zwierz leśny i ten myśli o tym,
Żeby miał własnego towarzysza potym.
Niedziwuję się, że też Pan młody swego
Towarzysza szuka napotym rownego,
Z którymby mógł mieszkać w miłej zgodzie zawżdy,
A z niego brać przykład dobry człowiek każdy.
Ktorego też znalazł w ogrodzie miłego
W Kluzborku u Brata mego kochanego.
Niechże wam tedy Bog z Sionu świętego
Da wszelakie szczęście do małżeństwa tego.
Niech pokoy y zgoda także miłość wszędźie
Bes kłopotow zdrowie, wasz towarzysz będzie!
Aliud
J O A N N E S F R I E D E R I C U S B I A R Z O W IU S Z
ANAGR[AMMA:J
N IE F R A S U J S IĘ JUŻ B R A C I E Y R O D Z I N O
Ej! cożci się to dzieje, że się tak frasujesz,
Bracie miły, Conradi, czy Corki litujesz
Dać w to święte Małżeństwo Młodzieńcowi cnemu,
Księdzowi dostojnemu, w urzędzieć rownemu?
O, nie frasuj się, bracie, nie frasuj,
RODZINO,
Tylko gotuj na gody gościom dobre wino.
i.e. Jeśli nie na wesele, tedy na chrzciny.
Jako miły Przyjaciel.
Paulus Muscalius P.[astor] R.[oszkowicki]
W uczony natomiast ton uderza w dość gładkim wierszu pisarz ukrywający się pod literami „J. C. P[astor] B[iciniensis].”:
Zażyi, jeżeli zachcesz, szczęścia Midowego*,
Niech ci przez ręce płynie zdroy złota prawego.
Bądź pieniężny jak Sycheus** za którego orty***
Wzbudziła**** zacna Dido kartagińskie porty.
Lubo też zbierać skarby jest twoje pragnienie:
Jest to fraszka mym zdaniem, a nie dobre mienie.
Jeśliś, małżonku, taką żoną obdarzony,
Która jako Xantippe nic trzyma twej strony,
Upor wiodąc, lenistwem osłowi podobna,
Sobie niepożyteczna, a mężowi szkodna,
Ochrania głowy swojej, o nic się frasuje
Y wpośrzod lata w rękaw ręce zachowuje.
To grunt jest (i w ubóstwie) bogactwa prawego,
Gdy skarbi żona z mężem do trzosa spolnego.
Noga gdy nogę w spiera, nie zarazem padnie,
O jednej w drogę się brać zmorduje się snadnie.
Ręka gdy rękę wzmoże, ciężaru ubywa,
Biada gdy jedna zdrowa, a druga zaś krzywa.
Lepiey odciąć niźli mieć niepotrzebne członki,
Lepiey nie mieć, a niż mieć nierobotne żonki.
Tak swoy uprzymy oświadcza affecta, z serca
winszując miłemu Stadłu pomistnych(+) przy
błogosławieństwie Pańskim pociech
y zobopolney w pracach pomocy.
J. C. P. B
* Midowego — mityczny król Midas, któremu wszystko zmieniało się w złoto.
** Sycheus — mityczna królewna fenicka Dido, założycielka Kartaginy,wyszła za mąż za zasobnego w skarby wuja swego, Sichaeusa
*** orty — ort, pieniądz śląski; wynosił ongi trzy grosze polskie
**** wzbudziła – założyła, fundowała, zbudowała
(+) – pomistnych (z czeskiego) – tutaj własnych (dzisiaj np. pomístní jména – nazwy własne)
Jeszcze życzenia brata panny młodej, Ludwika, który nie chce być ostatni pośród gratulujących:
Gdyż nie jeden przyjaciel szczyry się znajduje,
Ktoryć, kochana Siostro, już szczęścia winszuje.
Ja też nie chcę ostatni być za tego miany,
Żećbym nie miał winszować społu z tymi Pany:
Niechżeć błogosławi Pan z Sionu swojego,
Niechci zdrowia użycza i wszego dobrego,
Byście tak w zgodzie pięknej pospołu mieszkali,
A pociechy Rodzicy po was doczekali.
Winszuje
Ludwik Conradi, Brat oblubienice

Środowisko mieszczańskie tego rejonu i jego elity – uwagi.
Ludzie stąd i przybyli. Biharzowscy vel Biarowscy to protestancka szlachta czeska, których przodek, szlachcic czeski, Wawrzyniec Biharowski, z powodu prześladowań religijnych uciekł w r. 1603 ze swej ojczyzny. Biharzowscy bogacą się w Byczynie i dochodzą do godności miejskich i duchownych. Georg (Jerzy) Geyser – burmistrz Bytomia, Geisius, Geor. – Georg (Jerzy) Geise – pastor w Proślicach, Paulus Ochmann czy Biner, Jacobus – Jakob Biner, rajca kluczborski – to z pochodzenia Niemcy, rodzina Conradów lub Conradi(ch) – to przybysze bądź z południowych Niemiec lub aż z Włoch, rodzina Gdaków (Gdacjuszy) – bądź z terenów dzisiejszej Słowacji a nawet Węgier, choć dzisiaj część badaczy skłania się również ku tezie, że z Mazowsza lub Polski centralnej (za tą pierwszą tezą przemawia fakt niskiej frekwencji występowania tego nazwiska w Polsce współcześnie – w 2002r było jedynie 325 osób o tym nazwisku). Jan „Thyreus” Puklerzski urodził się w Byczynie, pochodził z zamożnej rodziny posiadającej indygenat, spędził większość życia zawodowego jako nauczyciel, kantor i kaznodzieja w Polsce i na Litwie by powrócić po zawieruchach wojennych i szalejących zarazach pod koniec życia z powrotem na Śląsk i objąć stanowisko diakona w Byczynie i pastora w zborze polanowickim. Nazwisk takich jak Murowski, Muskalik, Rożek, Dziedzic / Dedyk, Kapusta, Pielesz, Biały, Busek, Jonasek, Łyczek raczej nie trzeba specjalnie tłumaczyć; tutejsi lub z nieodległych okolic.
Refleksje
- Uobecnienie – literatura może i okazjonalna, ale pisana świetną polszczyzną z gramatyką bardziej zbliżoną do języka współczesnego, a nie z udziwnioną składnią, naśladującą łacinę i z koszmarnymi makaronizmami tej epoki, tak często spotykaną w korespondencji i pismach okolicznościowych ówczesnej Rzeczypospolitej. Wspaniała, uniwersytecka wiedza i oczytanie piszących, powszechna znajomość łaciny i greki, niemieckiego i polskiego. Elity miejskie – kupieckie, wytwórcze, administracyjne i duchowne – mające realny wpływ na edukację, ochronę zdrowia i rozwój zawodowy swojej grupy społecznej w księstwach legnicko – brzeskim i oleśnickim. Duża autonomia władz miejskich i ziemskich, przyczyniająca się do wybitnego rozwoju gospodarczego, handlowego , społecznego i kulturalnego, ogólnego dobrobytu i poziomu życia mieszczan. Bardzo nieliczna, lecz zamożna i bogata w ziemię szlachta śląska, widząca potrzebę rozwoju ośrodków miejskich. Erygująca własne ośrodki miejskie na terenach własnych państw stanowych i dbająca o ich rozwój. Faktyczna państwowa ochrona przywilejów miast; władający państwami stanowymi, hrabstwami i księstwami oraz cesarz mający realne zaplecze finansowe w postaci znakomitych przychodów z podatków i przywilejów, ale też, w razie potrzeby – wsparcia finansowego i politycznego bogatego patrycjatu. Patrycjatu, patrzącego rozlegle i daleko, nie ograniczonego myślowo i prawnie do obrębu własnych murów miejskich oraz jego przyległych do miasta włości.
- Różnorodność, współpraca i budowanie wspólnych wartości – zacytuję ponownie prof. Kadłubka(1):
„ W pewien piątek Frau Pohl nie czekała na mnie na dole. Czasem pomagałem jej założyć prochowiec lub zamknąć na klucz drzwi. Byłem więc do tego przyzwyczajony. Wszedłem na klatkę. Tam buchnął na mnie niedzielny i swojski zapach. Zapach tak intensywny i tak nieoczekiwany, że byłem nie tyle zdziwiony, ile odurzony. Drzwi do mieszkania Frau Pohl były uchylone. Czekała na mnie. Przepraszała za spóźnienie. Skinęła głową w kierunku stołu, gdzie leżały dwa duże rozbite już tłuczkiem do mięsa płaty wołowiny, a następnie w kierunku kuchennego pieca na węgiel, na którym stała brytfanna. Krótko podsumowała fakt opóźnienia spaceru: „Schlesische Rouladen”. Błysk porozumienia przemknął między nami i zapachem śląskich rolad. Frau Pohl przestała być dla mnie Niemką z Breslau / Wrocławia. Zdałem sobie wówczas sprawę, że mamy coś wspólnego, nie tylko rolady. Frau Pohl była wrocławianką i protestantką co podkreślała setki razy. …….
Spotkanie Frau Pohl miało w sobie, i miało dla mnie, coś uniwersalnego oraz ponadczaso-wego w myśleniu o Śląsku, coś, czego nie odważę się dzisiaj nazwać. Było to dla mnie spotkanie przełomowe; już wtedy Śląsk zaczął być dla mnie nowy. Nie przeczuwałem, że nas, Ślązaków albo mieszkańców Śląska, tyle łączy. Bez względu na to, jakim mówimy językiem, czy jesteśmy z Górnego czy Dolnego Śląska, czy jesteśmy hanysami czy cesarokami, gorolami czy hadziajami tudzież kreuzokami (krojcokami), czy pochodzimy spod Opola, czy spod Katowic, bez względu na to, po której stronie okopu pod Górą Świętej Anny spotkali się nasi dziadkowie i pradziadkowie w czasie powstań śląskich etc.”
Dygresja do rolady – kiedy pomieszkując służbowo parę dni w hostinicy w Karwinie poprosiłem na obiad o knedel („może mają?”), stropiona szefowa restauracji i jej pomocnica nie omieszkały mi z lekkim uśmiechem przypomnieć w dwóch językach „Wiecie, tutaj na Śląsku to raczej kluski, narobić wam …?”
3.Wieloetniczność i spotykanie się – opisywany powyżej pan młody, Jan Fryderyk Biharzowski, 16 lat później zamieścił w „ Przewodniku pokazującym pilnemu, jako języka polskiego w krótkim czasie łatwie nabyć…,” z 1682 roku, autorstwa Jana Ernestiego z Wrocławia, taki oto wiersz:
„Wielkiej wprawdzie prace ten się podejmuje,
Kto polszczyzny Niemca uczyć usiłuje;
Owszem, gdy mu z gruntu tęże chce wystawić
I to co ciężkiego młodzi lekkim sprawić,
W tym się zakazujesz, mężu, cny Erneście*,
I dlatego w sławnym słyniesz waszym mieście.
Słynąć będziesz dalej tym to twoim piórem,
Które inszym wielom polskim będzie torem.
Tym idący drogi będzie nie żałował,
Gdyż postępki, po nich i zysk będzie miewał.
Bo z Polakiem Niemiec często się schadzają,
Ręce i pieniądze sobie podawają.
Więc jak język polski uczniom owoc rodzi,
Rownie niech mistrzowi praca się nadgrodzi,
Za czym i wam, żaczkom, toż dodawa chęci,
Poki czas przykładać prace i pamięci.
Dokąd też twoj język w Niemczech będzie płacił,
Dotąd się, Polaku, z Niemcem będziesz bracił.”
Jan Fryd. Biharowski ks. w Brzegu, ewang. polski
*Jan Ernesti był kierownikiem Szkoły Polskiej we Wrocławiu i wydał szereg podręczników do nauki języka polskiego.
W 1666 roku w wyniku decyzji Rady Miejskiej, zainicjowanej przez grupę wrocławskich kupców i rzemieślników, została założona ewangelicka Miejska Szkoła Polska.
Na jej pierwszego kierownika (moderatora) Rada Miejska aktem wokacji powołała Macieja Gutthätera-Dobrackiego młodszego (1666–1670). Szkoła funkcjonowała przez sto lat (do 1766 roku) i kierowało nią sześciu moderatorów, oprócz Dobrackiego byli to Jan Ernesti (1670–1709), Tobiasz Lentner (1710–1715), Gottfryd Henryk Bachstrohm (1715–1727), Jerzy Schlag (1727–1751) i Samuel Baczyński (1752–1766). W międzyczasie przyszła fryderycjańska reforma szkolnictwa 1764 r. i … język polski był nauczany fakultatywnie praktycznie we wszystkich liczących się gimnazjach i liceach wrocławskich.
Od roku 1860 uznano we Wrocławiu język polski (obok angielskiego) za jeden z obowiązujących nowożytnych języków obcych. Klimat sprzyjający nauczaniu polszczyzny w szkołach wrocławskich zmienił się po 1863 roku, a jeszcze bardziej pogorszył po 1870 (10).
Źródła, przypisy, uwagi:
(1) prof. Zbigniew Kadłubek w „Myśleć Śląsk. Wybór esejów.” Aleksandra Kunce, Zbigniew Kadłubek, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2007
(2) Np. Reinhold Olesch prosił po II wojnie światowej o zatrudnienie Go na uczelni polskiej, odmówiono Mu.
(3) „Lessus Super immaturo & insperato Obitu Magnae Spei AdolescentisMartini Potempae Iunioris Viri Amplissimi, Spectatissimi Consultissimiq[ue]Dn. Martini Potempae In libera Civitate Tarnoviensi, Consulis meritissimi …Filioli: Qui in ipso studiorum cursu Breslae d. 14. Iulii, Ao. MDCLIX. Obiit”. PPN734901445 Projekt: „Preußen 17 digital – Digitalisierung des im VD 17 nachgewiesenen
Bestandes preußischer Drucke der Staatsbibliothek zu Berlin” Lizenz: Public Domain Mark 1.0
(4) „Acclamationes Votivae Quas Solemni nuptiarum festivitati Reverendo &Erudito Iuveni Viro, Dn. Johanni-Friderico Biharovio, Pastori in Leupusch dignissimo … Dn. Bernhardi Biharzowski[i] ordinis Senatorii Bicinae conspicvi Dilecto Filio Sponso. Et … Virgini, Evae Conradianae … Dn. Johannis Conradi, Ecclesiae Patriae Crucibergensis, Diaconi vigilantissimi, Dulcissimae Filiae, Sponsae, Crucibergae ad diem 23 Mensis Febr. Anno M.DC.LXVI celebrandarum. Sacrat, & debitae observantiae ergo obfert Fautorum, Collegarum, & Amicorum Chorus” PPN737932864, Projekt: „Preußen 17 digital – Digitalisierung des im VD 17 nachgewiesenen Bestandes preußischer Drucke der Staatsbibliothek zu Berlin” Lizenz: Public Domain Mark 1.0
(5) prof. Aleksander Rombowski „Zabytki śląskiej literatury mieszczańskiej ze zbiorów Biblioteki
Uniwersyteckiej we Wrocławiu” , Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 42/2, 452-479, 1951 , MHP
(6) Hermann Koelling „Geschichte der Stadt Pitschen nach den Quellen bearbeitet…” , Breslau 1892,
(7) Jan E r n e s ti, „Przewodnik pokazujący pilnemu, jako języka polskiego w krótkim czasie łatwie nabyć…” , Brieg 1682.
(8) Jerzy Ciurlok „O drukarzach, drukarniach i drukach śląskich to jest historia sztuki zwanej czarną i jej towarzyszów. W Mikołowie 2018.” Regionalny Instytut Kultury w Katowicach, 2018 (w niej o złotym okresie drukarstwa w Oleśnicy, chyba bardziej zwarcie i przejrzyście opisać początków drukarstwa na Śląsku i w Polsce chyba się już nie da – polecam gorąco tę pozycję).
(9) Lub mieszaną. Do dziś dialektolodzy toczą spór czy na Ziemi Wieluńskiej rodzime gwary to czysto małopolskie, jednak wielkopolskie czy też mieszane, ostatnio wysuwa się poglądy, że to gwary dialektu małopolskiego, ale z domieszkami gwar wielkopolskich i … godek śląskich. Mnie to nie dziwi, terytorialnie zachodnia część dawnej ziemi rudzkiej to graniczny „trójkąt” trzech dialektów.
(10) Anna Burzyńska-Kamieniecka, Anna Dąbrowska „Tradycje nauczania języka polskiego jako obcego we Wrocławiu” , Uniwersytet Wrocławski w „40 lat wrocławskiej glottodydaktyki polonistycznej. Teoria i praktyka” , Oficyna Wydawnicza ATUT, Wrocław 2014
Ilustracje: Wikipedia Commons; Foto- Polska; polska-org: Wratislaviae Amici; Staatsbibliothek zu Berlin” Lizenz: Public Domain Mark 1.0
Piotr Kaczmarczyk – rodem z Wrocławia, mieszka w Wałbrzychu, kolebce śląskiego górnictwa kruszcowego i węglowego; absolwent Instytutu Inżynierii Lądowej Politechniki Wrocławskiej, przez 30 lat był zawodowo związany z przemysłem wydobywczym oraz przeróbki kopalin a także z przemysłem przetwórczym żywności na Dolnym i Górnym Śląsku.
Pasje – historia, i choć w niej szczególne miejsce mają od ponad dwóch dekad dzieje Śląska, to i tak wciąż odkrywa jego różnorodność, wieloznaczność, wielokulturowość oraz przebogate pokłady jego dawnej prężności, bogactwa materialnego i kultury. Inne – muzyka, szczególnie klasyczna, także ta najnowsza, pisana w ostatnich latach; fotografia. Sercem Brochowianin, bo tam się wychował – stąd niejako wrodzona fascynacja koleją.
Uważa, że w czasach tak bardzo przeładowanych wszechotaczającą informacją i tak przegadanych rola poezji, w tym współczesnej, teraz tworzonej, jest nie do przecenienia.