Bartodziej & Sojka: Nasza klasa polityczna
Mamy nadzieję, że dzień czwartego czerwca 1989-go roku na zawsze pozostanie dla większości Polaków, ale także dla nielicznych mniejszości narodowych, dniem wyznaczającym koniec PRL-u, początkiem demokratycznego państwa i początkiem drogi ku wolności. Wtedy też rozpoczęła się nasza – Ślązaków droga ku uznaniu przez państwo polskie naszej autentycznej tożsamości. Ten radosny dzień, jedyny jaki pozostał nam w polskim kalendarzu politycznym, pozwalał dotąd milczącej większości chociaż na chwilę zapomnieć o codziennych kłótniach, swarach i awanturach politycznych. Jednak nowy pisowski rząd i podległe mu media postanowiły to ostatnio zmienić głosząc, że 4 czerwca jest symbolem „ zdrady i zmowy elit”. Z tej osobliwej deklaracji pozwalamy sobie wyciągnąć taki oto wniosek. W tamtych czasach, wśród elity politycznej kraju, czyli ludzi wyróżniających się osiągnięciami dla dobra wspólnego, widzieliśmy m. in. Bronisława Geremka, Tadeusza Mazowieckiego, Krzysztofa Skubiszewskiego, Lecha Wałęsę, Lecha Kaczyńskiego. Dzisiaj nie podejmujemy się wskazania kogokolwiek wśród polityków, kto mógłby na takie wyróżnienie zasługiwać – wyrobnicy są, mężów stanu nie widać.
Byle jacy włodarze
Nie spodziewamy się, iż w najbliższej przyszłości wśród Polaków znajdą się osoby, które będzie można zaliczyć do grona mężów stanu. Chociaż są takie zakusy, to ustanowić się ich nie da. Na razie jesteśmy skazani na włodarzenie politycznych wyrobników. Zastanawialiśmy się, czy czasem dobrowolne zrzeczenie się przez nich jednej piątej należnego wynagrodzenia nie jest aktem politycznego masochizmu. Chyba nie, raczej jest to rezultat braku w tej grupie poczucia godności. Wśród rządzących dba o nią jedynie Prezes – skromny poseł z przywilejami monarchy. Brak klasy politycznej z odpowiednim kapitałem kulturowym jest spowodowany tym, że przez ostatnie dwie dekady brakowało wymiany elit i ( pomijając 500 PLUS) dobrych politycznych pomysłów. Nie mamy na myśli braku polityków nienagannych moralnie, bo tacy zdaniem Maksa Webera są złymi politykami. Są jednak granice moralne, których naszym wybrańcom przekraczać nie wolno, a miało to miejsce podczas nieobecności Prezesa. Marszałek – Marek Kuchciński przez 40 dni zachowywał się w Sejmie RP wobec osób niepełnosprawnych i ich opiekunów jak naczelnik więzienia. Byli oni przetrzymywani w sejmowym holu niczym w kazamatach – szarpani przez straż Marszałka, bez prawa do spaceru, bez prawa do korzystania z windy i łazienek. W końcu ,kiedy okazując im porażającą pogardę, odgrodzono ich kotarami od „świata”, musieli zrezygnować ze swojego protestu. Niewątpliwie granice moralne przekroczyli również posłowie Krystyna Pawłowicz i Stanisław Pięta. Dla Pawłowicz, niepełnosprawni stanowili w sejmie źródło smrodu, a Pięta proponował, aby protestujących wynieść z sejmu i przekazać w ręce policji. Konserwatywny Pięta, nieustannie walczący ze zboczeńcami, którzy chcą zniszczyć w Polsce religię, prawa naturalne i rodzinę, sam prezentuje zboczoną postawę. Mąż i ojciec, w najlepsze romansował z młodą modelką, którą sobie wybrał spośród ludu smoleńskiego. Pisowscy koledzy, którzy go bronili, wmawiali nam, że jego kuriozalny romans był wymysłem niemieckich mediów, wobec których jest zawsze bardzo krytyczny.
Flecista z Przemyśla
Najwyższy czas, aby w Polsce antyniemieckość miała jakieś granice, bo staje się zwyczajną farsą. Przykład – wojewoda mazowiecki – Sipiera, z okazji Dnia Dziecka zaprosił je do swojej warszawskiej siedziby, gdzie wśród okazywanych im patriotycznych eksponatów, jeden budził szczególne zdziwienie. Był to stary plakat głoszący „Każdy pocisk, jeden Niemiec”. Pytamy – czego rządząca formacja spodziewa się po takiej „edukacji” polskich dzieci?
Wróćmy do naszego Marszałka. Na jednym z wielu spotkań z Polakami pod kłamliwym hasłem „Polska jest jedna”, Kuchciński w Janowie Podlaskim raczył się podzielić z pisowskim Suwerenem, który często nie ma pojęcia na jakim świecie żyje, taką oto filozofią. „Mieszkamy w jednym domu od pokoleń, ale dom wymaga generalnego remontu. Była wojna jedna, druga. Jest pleśń, są brudy, zwierzęta jakieś się pojawiają. Trzeba to odszczurzanie przeprowadzić szybko, własnymi siłami”. Proponujemy przeprowadzić je siłami Sejmu. Ponieważ posłowie coraz bardziej wadzą Marszałkowi Sejmu, to spowolnił on jego prace. W czasie wolnym, Marszałek znany z wojskowego drylu może więc posłom nakazać odstrzał tych paskud, pod hasłem „Każdy pocisk, jeden szczur”. Drugie rozwiązanie podpowiadają bracia Grimm. Dolnosaksońskie miasto Hameln w XIII w. nawiedziła plaga szczurów. Wynajęty przez mieszkańców szczurołap za pomocą muzyki płynącej z cudownego fletu wywabił szczury z miasta, które następnie utopiły się w Wezerze. Muzykujący w latach młodości Marszałek, odciążając posłów może tego sposobu użyć w rodzinnym Przemyślu i tamtejsze szczury utopić w Sanie. Może mu się uda. Wspominając powyższą wypowiedź, chcemy Marszałkowi powiedzieć, że nie wszyscy mieszkańcy naszego kraju od pokoleń mieszkają w jednym spleśniałym, zaszczurzonym, brudnym domu. Między innymi, nie dotyczy to nas Ślązaków. W sferze kultury i sposobu zachowania się, również. Na Śląsku na przykład nie mogłaby mieć miejsca, tak jak w podkarpackim mateczniku PiS, zmowa milczenia przez 20 lat wielu mieszkańców – katolików, w sprawie brutalnego zamordowania nastoletniej parafianki. Czyżby z tego zaniedbania przez 20 lat się nawet nie spowiadali?
Odświeżyć klasę polityczną
Każda akcja rodzi reakcję. Dlatego my, obywatele w zamian za „odszczurzenie” naszych domów, spróbujmy odświeżyć naszą klasę polityczną, tak jak książę Harry i aktorka Meghan Markle, poprzez zawarcie małżeństwa próbują odświeżyć brytyjską monarchię. Wcześniej Brytyjczyków do odświeżenia klasy politycznej próbował przekonać Tony Blair, tłumacząc im, że „Politycy są jak pieluchy. Powinni być zmieniani często i z tego samego powodu”. Wydaje się nam, że teza Blaira jest uniwersalna. Jednak w Polsce taki zabieg nie będzie łatwy, bo kurczowo trzymający się stołków, polityczni „starcy”, będą się bronić do upadłego przed zastąpieniem ich przez młodsze pokolenie polityków o lepszym kapitale kulturowym i nie bojących się Europy. Będą się bronić tym, co najlepiej potrafią – kłamstwem. Ich opis rzeczywistości zawsze będzie daleko lepszy od niej samej, bo wiedzą, że dobre kłamstwo polityczne lepiej podoba się ludziom, niż prawda. Każda prawda jest bolesna, a kłamstwo zawsze może być kolorowe i przyjemne. Kolejną bronią politycznych „starców” jest roztaczanie przed Suwerenem cudownych wizji. Pamiętamy czasy propagandy sukcesów dobrego sekretarza Gierka, który miał równie wiele pomysłów, jak obecny bardzo dobry premier Morawiecki. Pamiętamy jak cieszyliśmy się z budowy największej w Europie Huty Katowice, teraz kiedy widzimy plany budowy w Polsce wielkiego lotniska dla świata całego i armii amerykańskiej, już się nie cieszymy, bo wiemy jak to się skończy. Nasza klasa polityczna nie zna strachu, bo nie zna ekonomii. Naszego Premiera nie podejrzewamy o nadmiar wiedzy dotyczącej efektywności inwestycji, a przebywającego na leczeniu Prezesa o posiadanie pełnego rozeznania sytuacji. Nie da się poznawać świata przez pośredników i rządzić skutecznie, jeśli trzeba ratować siebie, walcząc z bólem i oczekiwać na poważne zabiegi.
Odczuwamy wielką niepewność co do dalszego biegu wydarzeń w Polsce. Pilnowanie własnych interesów, chciwość, nienawiść w stosunku do bliźnich polskiej klasy politycznej, przy jednoczesnym życiu na wysoki kredyt, psuciu prawa i prowadzeniu bardzo wątpliwej i niebezpiecznej polityki zagranicznej, mają dla nas wymiar groteskowy. Są niczym senny koszmar z którego nie można się obudzić.
Gerhard Bartodziej Bernard Sojka

