Bartodziej & Soika: Antyniemieckie opowieści
Wrzesień rozpoczął się mocnym uderzeniem politycznym. Podczas partyjnych występów Prezesa i jego najbliższych dostojników na Zamku Królewskim w Warszawie, przedstawiono nam kwotę polskich roszczeń wobec Niemiec za poniesione straty wojenne. Wynosi ona 6 bilionów 200 miliardów złotych. Są to olbrzymie pieniądze, równoważne trzem budżetom Niemiec i dziesięciu budżetom Polski. Na jednego mieszkańca Polski przypada 160 tysięcy złotych. Tak dużych pieniędzy żąda PiS od Niemiec, wiedząc, że już dwa razy w czasach PRL i dwa razy w wolnej Polsce sprawę reparacji wobec Niemiec uznano prawnie za zamkniętą. Każdy powojenny polski rząd podnosił jako sprawę najwyższej wagi w polityce zagranicznej, uznanie zachodniej granicy Polski, a nie sprawę reparacji. Nie wiemy jak rząd PiS-u zamierza wyegzekwować wspomniane pieniądze od Niemiec. Jak i gdzie zamierza o nie walczyć? Wiemy, że te pieniądze mają barwy polityczne i posmak kampanii wyborczej PiS. Siedemdziesiąt siedem lat po wojnie, członek Unii Europejskiej wypowiedział wojnę polityczną i ekonomiczną najbliższemu sąsiadowi, od którego w dużej mierze zależy polskie bezpieczeństwo gospodarcze, a także – w obecnym czasie – bezpieczeństwo militarne.
Obrona tożsamości
Ta decyzja nie powinna nikogo dziwić wobec spadających notowań PiS przed nadchodzącymi wyborami. Siedem lat rządów zadziałało na ich beneficjentów jak narkotyk i odurzyło ich dusze. Prywata i Szczucie stały się synonimem rządzącej partii. Pogarszające się nastroje społeczne, drożyzna i brak opału dopełniają reszty. Jedynym paliwem politycznym i ostatnią deską ratunku jakie pozostało Prezesowi, jest szczucie PiS-owskiego elektoratu na pozostałe partie i sprawdzona w przeszłości antyniemieckość. Tradycyjnie, w polskiej polityce zagranicznej przewija się teoria dwóch wrogów. Józef Beck, jedyny w ostatnim stuleciu polski minister spraw zagranicznych z prawdziwego zdarzenia, realizował filozofię Piłsudskiego, czyli utrzymywania przez Polskę „równej odległości” od ZSRR i od Niemców. Dzisiaj, doradca Prezesa mieszkający od 1992 roku w Niemczech, prof. Zdzisław Krasnodębski uważa, że wróg zachodni jest bardziej niebezpieczny, bo może zniszczyć polską tożsamość, zaś wróg wschodni, jedynie odebrać Polsce suwerenność. Taki sposób myślenia wskazuje, że rządzącym nie chodzi o suwerenność Polski, ale o pełnię władzy. Widocznie bez suwerenności da się żyć, jeśli hegemon zachowuje się poprawnie, natomiast gorzej jest z życiem bez tożsamości. Rozumiemy zatem, że wobec wyższości polskiej tożsamości nad innymi, jej obrona jest sprawą najważniejszą. Podobnie oczywista jest konieczność obrony Polski przed cywilizacją śmierci, która panuje na Zachodzie. Niestety, trudno nam zauważyć przewagę wschodnich wartości cywilizacyjnych, wobec wojny w Ukrainie. Jan Paweł II mówił, że słowo Europa winno oznaczać otwartość, a dwa płuca, wschodnie i zachodnie są jej niezbędne, aby być w pełni Europą. Niestety, jej wschodnie płuco jest ciężko chore i nie widać szans na jego uzdrowienie w perspektywie pokoleń. A w niweczeniu wysiłków Papieża Polaka, jego rodacy mają znaczący udział.
Nauki moralne
Wobec braku przewagi gospodarczej, technologicznej i naukowej nad zachodnim wrogiem, konieczne jest wykorzystanie wielkiej przewagi moralnej. Kolejna odsłona wielowiekowego konfliktu polsko – niemieckiego będzie zatem miała charakter wojny hybrydowej nowego rodzaju. Niemcy zostaną poddane bombardowaniu moralnemu. Celem, jak zrozumieliśmy Prezesa, jest zmiana tożsamości narodu niemieckiego. Prezes zaproponował Izraelowi dołączenie do tej kampanii, bowiem w bilansie ofiar uwzględniono także ofiary Holocaustu. Ta nowa wojna wykorzysta doświadczenia z wojny w Ukrainie; będzie wojną na wyniszczenie moralne i polityczne. Niestety, każda wojna niszczy obie strony konfliktu, niezależnie od asymetrii moralnej. Przegrywa zawsze ten słabszy, nawet jeśli zwycięża moralnie, a wtedy Vae victis – „biada zwyciężonym”, tak w polityce krajowej, jak i zagranicznej. W polityce zagranicznej PiS nie ma szans na sukcesy, jednak w polityce krajowej są one dla partii sprawą życia i śmierci. Prezes uważa, że jeżeli PiS przegra wybory, to w kraju będą realizowane antypolskie plany, a Premier dodaje, że przegrane wybory byłyby nieszczęściem dla Polski. Od siebie dodajemy, że także nieszczęściem dla PiS-owskich milionerów i multimilionerów. O różnej maści nieudaczników, żyjących na koszt Polaków lepiej nie wspominać. Badania opinii publicznej wykazują, że ponad połowa Polaków jest przekonana o słuszności działań podjętych przez PiS. To nie dziwi, bo wobec widma biedy i srogiej zimy, perspektywa reparacji pokrzepia polskie serca w sposób podobny, jak perspektywa znalezienia złotych pociągów i innych skarbów poniemieckich. Antyniemieckość dotknęła także katastrofy odrzańskiej. Min. Moskwa twierdzi, że Odra została uregulowana technikami niemieckimi nie do końca prawidłowo, co musimy naprawić aby rzeka odzyskała swoją dynamikę, a min. Gróbarczyk dodał, że z Niemcami w kwestii rewitalizacji Odry nie będziemy niczego ustalać. Pewnie, w końcu Odra to nasza rzeka. PiS-owska.
Wspieranie Putina
Antyniemieckość i znacznie słabsza antyrosyjskość, są składnikiem tożsamości wielu Polaków. Specyficzna polska mentalność patriotyczna potrafi zaakceptować dziadka, oficera carskiej, a nawet krasnej armii, ale dziadka w Wehrmachcie przenigdy. Antyniemiecka polityka ma swoje źródła w przeszłości m.in. w twórczości Henryka Sienkiewicza, który opisywał Krzyżaków głównie na podstawie swojej wyobraźni, podobnie jak Karol May opisywał Indian. Także niegdyś we Wrześni, w katolickiej szkole, gdzie na potrzeby polskiego Kościoła kazano dzieciom „poprawić” drugie przykazanie na – Nie będziesz wymawiał imienia Pana Boga po niemiecku. Swoje dołożyła w Rocie Maria Konopnicka. W 1920 roku, jej śląską wersję o podłych (?) Czechach podrzucono Ślązakom, jednak się nie upowszechniła. Obecnie Niemcom zarzuca się prowadzenie polityki prorosyjskiej i blokowanie setek miliardów z KPO. W kwestii należnych Polsce reparacji są jednak sprawy, których nie rozumiemy. W 1939 roku na Polskę napadły Niemcy i ZSRR, której spadkobiercą jest dzisiejsza Rosja. W Poczdamie zobowiązano ZSRR do przekazania części otrzymanych od Niemiec reparacji Polsce, co do dziś nie zostało rozliczone. A co z reparacjami za mordy i grabieże, za Katyń, za wywózki na Sybir? Czy to ma być darowane? Prezes uważa je za bezsensowne, bo Rosja nie jest państwem prawa. Przyganiał kocioł garnkowi. Poseł Mularczyk, któremu powierzono sprawę reparacji, ogłosił, że ziemie które Polska otrzymała na Zachodzie, to nie były reparacje lecz rekompensata za straty obszaru poniesione na Wschodzie. Z tego wynika, że jednak jesteśmy „podciepami”, czyli mniejszością narodową, której w demokratycznym państwie należy się prawo do normalnej nauki języka ojczystego, a nie asymilacja. Jednak dzisiaj, wobec polskiej biedy energetycznej i wojny w Ukrainie, potrzebujemy przede wszystkim wsparcia przyjaznych i solidarnych sąsiadów, szczególnie mocnych ekonomicznie Niemiec. Niezbyt dyplomatyczna ofensywa antyniemiecka, bez wątpienia wspiera antyeuropejską politykę Putina i kwestionuje polską obecność w UE. Zadajemy sobie pytanie – Czy jeszcze stoimy nad krawędzią, czy już skoczyliśmy w kierunku cywilizacji wschodniej? Odpowiedź uzyskamy zimą.
Gerhard Bartodziej Bernhard Soika
Antyniemieckie fobie i bajki. Rubla z tego nie bedzie. Polacy lubia zyc przeszloscia. Patrzenie w przyszlosc ich meczy. Wiec jest jak jest , a bedzie co bedzie. Kazdy praktycznie myslacy wie , ze odszkodowan nikt nie wyplaci. Optymistom bym radzil , za jakims zajeciem sie rozjrzec.