Bartodziej & Kroll & Soika: Dzień zapłaty
Zaledwie kilka dni dzieli nas od najważniejszych wyborów od 1989 roku. Określą one naszą przyszłość, być może na czas jednego pokolenia. Takie jest nasze odczucie, którego zapewne nie podzielają ci, którzy nie pójdą na wybory. Zwykle z ich strony słyszymy argument, że nie mają na kogo głosować. To nie dziwi, bo żadna partia nie potrafi spełnić wygórowanych wymagań ludzi o skromnej wiedzy o polityce i gospodarce. Świat stał się tak złożony, że utraciliśmy zdolność pełnego zrozumienia tego, co się dzieje wokół nas. Propaganda płynąca z mediów, szczególnie rządowych, sprawiła, że utraciliśmy również zdolność odróżnienia prawdy od kłamstwa. Od 1989 do 2015 roku Polska dokonała wiele zmian ustrojowych w kierunku gospodarki rynkowej, państwa prawa i wolnych mediów. Od 2016 roku, pod rządami PiS to wszystko zmieniło się na niekorzyść. Mamy stagnację gospodarczą, bardzo wysoką inflację, drożyznę, coraz wyższe podatki, coraz większy deficyt budżetowy i rosnący dług publiczny. Nadchodzące wybory będą historyczne. Zadecydują czy pozostaniemy w tym dziadostwie, czy podziękujemy „dobrej zmianie”.
Dość tego
Odnosimy wrażenie, że „dobra zmiana”, to taka Pisowska spółka z ograniczoną odpowiedzialnością za sposób rządzenia Polską. Nikt z rządzących nie ponosi odpowiedzialności za składane obietnice wyborcze, ani za pasmo afer. PiS, to ogromna ilość niespełnionych obietnic. Obiecano narodowi 100 tys. mieszkań, milion samochodów elektrycznych, budowę promów, windy i darmowe lekarstwa dla emerytów i dzieci. Rząd deklarował pracę, pokorę i umiar. Kaczyński obiecał, że nasza demokracja przestanie być sferą manipulacji. Słynne stało się jego powiedzenie, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”. Tymczasem Zjednoczona Prawica pod przewodnictwem Prezesa w ciągu „ośmiu ostatnich lat” stworzyła tysiące nowych polskich bogaczy. Powstała dobrze zorganizowana „elita” pilnująca swoich interesów. Podobnie jak w PRL-u o awansach nie decydują kompetencje, tylko partyjno – towarzyska nomenklatura. Dochody bonzów partyjnych zostały utajnione. Nie tylko duże spółki skarbu państwa, ale nawet pomniejsze instytucje kultury stały się łupem dla wszelkiej maści swojaków. Ze zdumieniem obserwujemy fiasko polityki polsko – ukraińskiej. Porcelana została rozbita, a próby jej naprawy nie przywrócą jej już nigdy stanu pierwotnego. To nie dziwi, kiedy Polską rządzi Prezes – senior plus, który nie wie co to rodzina, nigdzie nie był i niewiele widział, a pomaga mu premier – oligarcha i kłamca, oraz komik rządzący polską złotówką. Polska rządzona osobiście przez Prezesa, znalazła się w stanie konfliktu z wszystkimi sąsiadami. Wrogiem największym są oczywiście Niemcy , później niemiecka Unia; znacznie rzadziej i to głównie w kategoriach emocjonalnych, wskazywana jest Rosja. Komisja Europejska wstrzymuje Polsce wypłatę olbrzymich pieniędzy z Funduszu Spójności i KPO (ok.500 miliardów zł.) Toczy się burzliwa dyskusja o zasięgu europejskim w sprawie przyjmowania migrantów i sprzedawania wiz.
Sędziami być
Nadchodzi dzień zapłaty, kiedy każdy wyborca będzie sędzią. Nawet w państwach o lichej demokracji, każdy obywatel w dniu wyborów uzyskuje potężną władzę. Przy pomocy kartki wyborczej może nagrodzić lub ukarać rządzących w kraju polityków; uzyskuje władzę sądowniczą i wykonawczą. Do jej świadomego wykorzystania trzeba jednak mieć trochę wiedzy, lub przynajmniej zwykły chłopski rozum i być człowiekiem z charakterem. Obóz władzy próbuje bowiem zawłaszczyć Polaka – katolika, jego odczucia narodowe i religijne. Kościół polski zaś, nie potrafi i nie chce się zdystansować od polityki. Wydane ostatnio przez KEP „ Vademecum wyborcze katolika” angażuje zdecydowanie Kościół po jednej stronie sporu politycznego. Trudno zrozumieć, jak w interesie brudnej polityki można się zwracać do proboszczów o modlitewne wsparcie. Tak postąpili politycy Zjednoczonej Prawicy i to w czasie, kiedy Kościół ma kłopoty z seks – aferą w Dąbrowie Górniczej, a Biskup sosnowiecki sam zwraca się do wiernych z prośbą o modlitwę „za obolałych księży”. Przestaje już dziwić, że ludzie nie chodzą na wybory i coraz bardziej unikają kościoła, a młodzi religii. Szokuje nas zachowanie Prezydenta, który potrafi ludzi idących na film Agnieszki Holland przyrównać do świń, kiedy Watykan nagradza jej film „Zielona granica” za to, iż porusza ludzkie sumienia. W takim klimacie odbył się w Warszawie kolorowy „Marsz miliona serc”, który dał nadzieję na zwycięstwo zwykłych Polaków. Maszerowano z uśmiechem na ustach i Polską w sercu. Widać było, że tym ludziom zależy na demokratycznej Polsce, że cenią sobie wolność i godność, chociaż często są uważani za „ nieprawdziwych Polaków”. W tym samym czasie „prawdziwi Polacy” w garniturach i pod krawatami, odbywali swój Parteitag w katowickiej ciemnej norze (Spodku), bo Pisowy lud nie lubi być przez swoich sąsiadów rozpoznawalny. Pisowi dygnitarze skupili się nie na Polsce, a na Tusku. Był system Tuska, teczka Tuska, niemieckość Tuska, Brakowało jedynie hasła, żeby tego ryżego, niemieckiego agenta, cosik zeżarło.
Syndrom śląski
Kampania wyborcza stała się niebezpieczna dla Polski. Od kłamstwa i nienawiści zaczynają się wielkie konflikty, także w Europie. Do jednego z takich konfliktów – Polski z Niemcami – zdąża Prezes ze swoją partyjną oligarchią. Uważa, że Polska pod jego przywództwem jest tak mocna, że stać ją na opuszczenie UE. Nie zgadzamy się z jednym z haseł na Wielkim Marszu: „Nikt ze Śląska i z Pomorza nie chce dziada z Żoliborza”. O ile na Pomorzu walka wyborcza między PiS a Koalicją Obywatelską zakończyła się w 2019 roku remisem, to na Górnym Śląsku zdecydowanie zwyciężył PiS. Mniejszość Niemiecka wygrała z PiS-em zaledwie w kilku gminach. Obawiamy się, że w nadchodzących wyborach może być tylko gorzej. Od wielu lat Ślązacy wraz z Niemcami są obrażani przez prawicową propagandę. Antyniemieckość PiS-u i Konfederacji jest nieznośna i zakrawa na paranoję. Nie potrafimy zrozumieć, dlaczego tak wielu Ślązaków, głosując na prawicę, rezygnuje ze swojej wolności i godności. Za nędzne świadczenia socjalne pozwala obrażać nie tylko siebie, ale także swoje dzieci, wnuki i krewnych w Niemczech. Dlaczego odczuwa pozytywne emocje do swoich prześladowców i popiera ich w kolejnych wyborach? Są to zachowania patologiczne, wynikające najczęściej z braku wiedzy, empatii i myśleniu tylko o sobie. Powiedzmy sobie szczerze; każdy Ślązak głosujący na PiS lub Konfederację przekreśla swoją tożsamość, niszczy przyszłość swoich dzieci i wnuków. Smutne to. Należałoby pilnie rozpocząć dyskusję o tym śląskim syndromie i zastanowić się jak się tej paskudnej choroby pozbyć. Na razie prosimy – nie głosujcie na PiS i Kowalskiego, jeśli chcecie pozostać w Europie.
Gerhard Bartodziej Henryk Kroll Bernhard Soika