Aleksander Lubina: Nie nerwuj Hanysa
Zaskakująco wielką popularność zdobywa „piyśniczka” Ślonzoki razem (z tekstem mojego autorstwa) – także w jej p/omówieniach na wachtyrzu.eu i w Górnoślązaku.
https://www.youtube.com/watch?v=tOU5zc6rzbU&t=7s
Skupię się więc na głosach panów Kulika, Franki i Spyry.
Głosy pozostałe znajdziecie Państwo w komentarzach na facebooku.
Pan Kulik stwierdza autorytarnie, że czegoś takiego jak Wiyrchni Ślonsk nie ma.
Nic bardziej błędnego Panie Grzegorzu, nic bardziej błędnego. Przecież ma go Pan przed oczyma. W tekście mojego autorstwa występuje Wiyrchni Ślonsk. Występuje w tekście, więc jest, jest cos takiego jak Wiyrchni Ślonsk. O ile pamiętam, to kilka osób zwracało Panu uwagę na fakt oczywisty, że język żyje.
Zamiast tupać i wymachiwać, to może raczej należało zapytać, dlaczego napisałem Wiyrchni Ślonsk, a nie Górny Śląsk albo Gōrny Ślōnsk, albo jeszcze coś innego. Kto pyta nie błądzi!
Zabrał Pan także głos jako krytyk muzyczny i literacki. No, to Pan odleciał.
Pan Eugeniusz Kosmała, autorytet w sprawach śląskiego napisał, że nie zna Wiyrchniego Ślonska – nie zna, nie zna! To że ktoś czegoś nie zna, to nie znaczy, że czegoś nie ma.
Ale co mi tam, Panie Grzegorzu Szanowny, co mi tam, mogę zmienić ten Wiyrchni Ślonsk i nanieść inne poprawki Pana jako „papieża języka śląskiego”, no bo dla mnie istotniejsze od sporów jest, żeby Ślonzoki robiło coś razem. Ale zrobię to oczekując wzajemności – skonsultowane przez Pana teksty „piyśniczek” będzie Pan popularyzował? To dobra propozycja, pra? Muzykę i wykonanie będę jednak konsultował z fachowcami. To także dobra propozycja, pra? No i zweryfikuję Pana korekty u innych znawców górnośląskiego, bo wie Pan jest ich trochę, pra?
Pan Franki (Grzegorz), delikatnie podpytywał, dlaczego używam słowa Hanys, bo to przecież tak wyzywano po wojnie. Nic o tym nie wiem, urodziłem się 10 lat po wojnie. (Pan Franki jest chyba młodszy ode mnie). Mnie tam na boiskach poza Górnym Śląskiem witano okrzykami: Krzyżacy, Folksdojcze, zdrajcy, a chociaż… może i Hanysy. No i co z tego, mecz trzeba było wygrać i czekać na rewanż u siebie. Tak to chyba do dziś widzą kibice wielu drużyn ze Śląska Górnego z dumnie powiewającymi banerami, na których czytam Hanysy. Tak, panie Grzegorzu, ten tekst to przede wszystkim dla takich i do takich Hanysów, a nie dla innych Ślązaków i Ślōnzoków. Napisał Panu także Artur Czesak, że zna takich, którzy szczycą się tym, że są Hanysami. Zabrał w tej sprawie głos i pan Lubos.
Podpowiem, że Hanys występuje także w literaturze światowej, a Ślązaka trzeba tłumaczyć. Odsyłam do lektury (na dobry początek) Smolorza, Kuczyńskiego, Kaszyńskiego, Szewczyka, Scholtisa, Buchner i Niekrawietza.
Socjolingwistyczny zabieg zastosowany z tymi Hanysami, to już inna sprawa. Możliwości interpretacyjne należą wszak do czytelników/słuchaczy.
Podobnie, jak panu Kulikowi zaproponuję Panu, Panie Grzegorzu, deal, bo dla mnie istotniejsze od sporów jest, żeby Ślonzoki robili coś razem. Ale zrobię to oczekując wzajemności – skonsultowane przez Pana teksty „pieśniczek” będzie Pan popularyzował? To dobra propozycja, pra? No i nadal nie będę pisał o coverach Rammsteina oraz Rocie. To dobry deal, pra?
Pan Spyra zgłosił wykluczenie w tekście i brak wielokulturowości.
Nosz mosz, nosz jezderkusie! Dyć to je piyśniczka do tych, co niy chcom być Niymcami ani Polokami. Według ostatniego spisu ludności jest ich sporo. No, ale może miałbym ich za Panem nazwać jakoś inaczej? Bez wykluczania i wielokulturowao oraz tolerancyjnie i bezinteresownie nazwać miałbym ich Ślonzakowcami? Oj, co to, to nie. Oj, nie. Wystarczy, że piysniczka już dała Panu pretekst do odżycia na facebooku!
Taka sobie śpiewka, a tylu znakomitych oponentów. Interesujące jest moje pytanie, o co Panom tak w istocie chodzi? Czyżby o tytuł? Tytuł jak tytuł – będą następne.