Blogi

Ukrzyżować redaktora za tekst pierwszy, czyli śląski strumień świadomości, czyli część 1919/1920/1921: Wszyscy jesteśmy powstańcami

Jednym z głównych problemów, które napędzają debatę na temat tożsamości śląskiej, jest to, czy jesteśmy tym osobnym narodem, czy istnieje coś takiego jak narodowość śląska, itd. 

Wynika on po części z tego, że ludzie interpretują naród i narodowość jako słowa, które są z sobą nierozłączne, oznaczające praktycznie to samo. Czyli na przykład: „naród to wszystkie osoby danej narodowości”, „aby być w danym narodzie, trzeba być danej narodowości”, itd. To chyba jest najbardziej popularna z interpretacji tego rozróżnienia? Dlatego mamy ten problem, jaki mamy? Bo nie próbujemy wytłumaczyć, dać znaku temu, jak rozumiemy, jak działają pewne zjawiska, a jedynie kłócimy się na ich temat. Bez sensu.  

Bo faktycznie, gdyby zapytać o narodowość (zwyczaje, język, szkołę, itd.), to większość Ślązaków wpisywałaby się w polskość, a nie w śląskość (zostali zasymilowani). Czyli jeżeli chcieliby być obiektywni, to powinni powiedzieć, że są Polakami. I tak właśnie robią, mówią, że są Polakami, deklarują to jako swoją „tożsamość/identyfikację”. Ale to wcale nie oznacza, że muszą oni być częścią polskiego narodu. 

Z kolei druga grupa, która uważa się za osobny śląski naród, podchodzi do tego na zasadzie identyfikacji, coś zbliżonego do identyfikacji. I ci też mają rację, bo naród to poczucie wspólnoty, pomaganie i wspieranie innych, którzy do niego należą. Ale wcale nie oznacza to, że muszą oni być narodowości śląskiej. 

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Właśnie na tym polega cały problem, że jedni uważają się za Ślązaków/Polaków tylko na podstawie jednej rzeczy. Nie próbują jej interpretować jako bardziej złożonego zjawiska. A niekoniecznie musi tak być, że te dwa słowa są ze sobą tak silnie połączone. 

Możemy je rozdzielić, tak jak przedstawiłem, z zastrzeżeniem, że na naród wpływa jeszcze postrzeganie innych osób, to, czy rodacy uważają nas za swojego, czy obcy uważają nas za swojego, bo to tworzy na przykład prześladowania etniczne w szkole, itd. Co też jest ważne w tym, co nazywamy tożsamością. Tożsamość to jest jednak złożony proces, nie jakieś czary-mary. Dzięki takiemu podziałowi na naród i narodowość możemy wprowadzić jakąkolwiek debatę na temat tożsamości śląskiej. 

Też bez przesady. W pewnym momencie stajemy się tak bardzo polscy, że trudno jest dalej uważać się za Ślązaka; cały świat zapomniał o tym, że nim byliśmy, łącznie z nami; co najwyżej możemy się nazywać „potomkiem Ślązaków” (tak jest ułożony język polski); albo idąc w neologizmy, „Nowoślązakami”, czyli Polakami, którzy są potomkami Ślązaków. 

Wspominam o tym dlatego, bo przy pewnej interpretacji „tożsamości”, jako Ślązacy, którzy uważają się za Ślązaków, nie różnimy się niczym od powstańców, którzy uważali się za Polaków; jesteśmy dokładnie tacy jak oni. 

Ślązacy przestali wtedy już być Polakami w znaczeniu narodowościowym, trudno byłoby ich tak nazywać. Ale powstańcy wciąż za Polaków się uważali, na podstawie swojej identyfikacji i tego, jak świat zewnętrzny ich postrzegał. Bo uważali, że te wszystkie wpływy, które ich rozdzieliły od Polaków, są „obce”, „narzucone siłą” itd. Po prostu chcieli być tymi Polakami, tak jak my chcemy być Ślązakami. Robimy dokładnie to samo, co oni sto lat temu. “Zostali przemocą odciągnięci od polskości”. Z tą różnicą, że my zostaliśmy sto lat temu odciągnięci od śląskości. 

Jeżeli więc chcę być w jakimkolwiek stopniu obiektywny, to muszę powiedzieć, że ich rozumiem. Rozumiem powstańców! Co prawda trzeba wspomnieć o pewnych paru rzeczach, aby to nie zostało tak jałowe. 

Numer 1. Ten konflikt po prostu wymyka się językowi polskiemu i będzie dalej, dopóki nie zaczniemy wprowadzać do tego polskiego zmian, naginać go do naszych potrzeb, tak jak w przypadku naszego rozróżnienia na naród i narodowość. Polski jest zbyt „czarno-biały”, „sztywny światopoglądowo”; nie pozwala, aby być „jednocześnie Polakiem i Ślązakiem”.  

Widać to na podstawie tego, jak deklaruje się „narodowość” (w potocznym znaczeniu tego słowa); wszyscy praktycznie dają podwójną. Co wydaje się na pierwszy rzut oka dziwne, bo przecież czym jest pierwsza narodowość? Czym jest druga narodowość? Jaka jest między nimi różnica? Nie mają one żadnego ustalonego znaczenia zarówno w słowniku papierowym, jak i naszym wewnętrznym. 

Wydaje się to strasznie głupie, ale rzeczywiście coś takiego może istnieć, ale powinno się temu zmienić nazwę, bo ludzie nie mówią, że “Moją pierwszą narodowość jest Ślązak, a drugą Polak”, tylko „Moja narodowość to Ślązak i Polak”. To o co tu w tym wszystkim chodzi? 

Ano chodzi o to, że zasadza się to na podobnej zależności co „Polak i Europejczyk”. Tak my jesteśmy Ślązakami i Polakami. Jesteśmy częścią Polski. Polakami w znaczeniu szerokim, w których wpisują się również Kaszubi, Polacy w znaczeniu wąskim, itd. Bo przecież jesteśmy też Polakami, czy nam się to podoba, czy nie; konsumujemy ich media, uczymy się w ich szkole, mamy wspólnych polityków, problemy, itd. 

Tu też przydałoby się wprowadzić nowe pojęcie, które by opisywało te zjawisko, mianowicie „ciżba”, czyli to, że jesteśmy Polakami, ale w znaczeniu szerokim; naszą główną tożsamością jest dalej Ślązak (albo dla mnie robotnik), podobnie jak dla Polaka jest główną tożsamością Polak, a dopiero później Europejczyk. Może Ślązacy, powstańcy uważali się za Polaków właśnie w tym znaczeniu, w znaczeniu bycia częścią ciżby? 

Numer 2. W przypadku stawania się Ślązakami, to rzeczywiście część rzeczy była nam narzucona przemocą, ale też duża część po prostu była ewolucją. Z kolei w przypadku stawania się Polakami, to była bardziej przemoc? A nie ewolucja? 

Chodzi mi przykładowo o to, że przyjmowanie słów można podzielić na dwie grupy; 1, słowa zastępujące aktualnie używane; 2, słowa, które są całkowicie nowe. Te, które zastępują, można uznać łatwiej za przemoc, za to, że są obce, itd. Rozumiecie? A te nowe trudniej za takie uznać. Oczywiście, wszystko też zależy od sposobu, jak powstawały te słowa, jak się przedzierały, ale taka zależność jak przed chwilą jest raczej na pewno prawdziwa. 

W przypadku tworzenia się języka śląskiego dużo było słów całkowicie nowych; w przypadku “wracania do macierzy”, były one zastępowane. Czyli w wracaniu do macierzy jest więcej przemocy. 

Dlatego umiałbym zrozumieć, gdyby ktoś narzekał na mówienie „oma” zamiast „starka”, bo jest to jakby element zastępujący, wypierający, kolonizacyjny? A ktoś inny nie narzekał na mówienie „szybkowar” w śląskim, bo to jest nowe, niewypierające? 

No ale oczywiście to jest opinia, że te słowa są złe, a tamte dobre. Tak samo jak to, że powstańcy to zbrodniarze (a to nie moja opinia!), jest to opinia (argumentacja!), a nie fakt obiekty. Obiektywnym faktem jest to, co powstańcy robili, a nie to, jak to oceniamy. Nieważne, co zrobimy, to wszystko zawsze będzie argumentacją! 

Numer 3, do domyślenia. 

Numer 4, do przemyślenia. 

Numer 5, do przemielenia. 

Pyrsk! 

 

 

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Łukasz Janik

Robotnik, filozof nieakademicki, śląski rewolucjonista. Pracuje i mieszka w jakieś fabryce gdzieś na Górnym Śląsku.

Ôstŏw ôdpowiydź