Najstarsi, pierwsi śląscy święci
Na pytanie o śląskich świętych prawie każdy natychmiast odpowie: święta Jadwiga Śląska! Lepiej zorientowni wskażą pochodzącego z Kamienia Śląskiego (Groß Stein) świętego Jacka Odrowąża. Prawdopodobnie nikomu nawet na myśl nie przyjdzie być być może pierwszy, kanonizowany już w XI wieku Ślązak…
Święta Jadwiga Śląska – czy zawdzięczamy Jej także śląski herb?
O Jej życiu i kulcie tej patronki Śląska wiemy prawie wszystko dzięki temu, że Dolnym Śląskiem przez wieki władali jej potomkowie. Żyła w latach 1174 – 1243. W 1186 r. – w wieku zaledwie 12 lat – wyszła za mąż za Henryka Brodatego. Była córką Bertholda IV, hrabiego Tyrolu, Karyntii oraz Istrii i Agnieszki, księżniczki Meranii, z rodu Wettynów (tytuł Księcia Meranii przeszedł na Bertholda IV, po śmierci ojca Agnieszki). Merania była niewielkim księstwem na terenie dzisiejszej Chorwacji, obejmującym tereny położone nad zatoką Kvarner, jego stolicą była dzisiejsza Rijeka.
Dzisiaj na ogół pamięta się, że Jadwiga była córką hrabiego Andechs. Słusznie, Hrabstwo Andechs stanowiło podstawę potęgi rodu, jednak w owych czasach większe znaczenie miało to, że była przede wszystkim Księżniczką Meranii. Skoligacenie – przez jej matkę – z Wettynami, jednym z najpotężniejszych rodów Świętego Cesarstwa Rzymskiego, podkreślało znaczenie Bolesława Wysokiego – ojca Henryka – na cesarskim dworze i czyniło z jego potomków krewnymi kilku europejskich rodów królewskich. Dzisiaj zresztą też raczej napisalibyśmy „ślub Henryka, Księcia Śląska z Jadwigą, Księżniczką Meranii”, pomijając, mniej znaczące w tym kontekście, jej także hrabiowskie pochodzenie. Kanonizowana w 1267 r, jeszcze za życia Jej wnuków.
Herbem Bolesława Wysokiego i Henryka Brodatego była tzw. dzisiaj przepaska henrykowska: przepaska – bo opasuje pierś śląskiego orła, henrykowska – bo na stałe weszla do śląskiej heraldyki w czasach Henryków Śląskich. W rzeczywistości to znak – wówczas wielki powód do dumy – udziału w wyprawach krzyżowych. To „powalony” półksiężyc islamu poniżej chrześcijańskiego krzyża.
Dlaczego Merania jest tak ważna w tej historii? – Średniowieczny rysunek orła śląskiego zdumiewająco przypomina herb tego księstwa, na najstarszych przedstawieniach jest wręcz identyczny. Księstwo Meranii przestało istnieć wraz ze śmiercią jego ostatniego władcy – bratanka św. Jadwigi. Tym bardziej ona i przede wszystkim jej potomkowie mogli chcieć je upamiętnić. Herb Henryka Pobożnego jest zatem być może połączeniem herbów jego rodziców: orła Księżniczki Meranii z Przepaską Henrykowską (grafika : pieczęcie kolejno Bolesława Wysokiego, Henryka Brodatego i Henryka Pobożnego) i takie jest też zatem pochodzenie dzisiejszego śląskiego orła. Henryk Pobożny już najpóźniej od 1213 r. – jako jedyny pozostały przy życiu dziedzic Brodatego – przygotowywany był do objęcia samodzielnej wladzy, nieco później pojawia się jako osoba potwierdzająca dokumenty ojca, i na pewno najpóźniej w 1224 r. dysponował już własną kancelarią, z własnymi dworzanami, notariuszami i pieczęcią – zatem i własnym herbem.
Interesująco wygląda też kwestia barw tego herbu. W XII i XIII wieku, w Europie zachodniej, a zatem także na Śląsku od czasów Bolesława Wysokiego, w heraldyce rygorystycznie przestrzegano kilku zasad. Herby tworzone były za pomocą metali (złoto i srebro, które przedstawiano odpowiednio kolorami żółtym i białym), oraz tynktur (barw): niebieskiej, czerwonej, zielonej, purpurowej i czarnej. Nienaruszalną zasadą było też nie nakładanie metalu na metal i koloru na kolor, a z każdym metalem i tynkturą wiązano pewne cechy. Śląski czarny orzeł ma zatem na piersi srebrną przepaskę i spoczywa na złotej tarczy. Srebrna przepaska przypomina o wyprawach krzyżowych założycieli rodu oraz reprezentuje czystość, prawość i rozsądek. Czarny orzeł przypomina o wettyńskich korzeniach rodu i reprezentuje rozwagę, mądrość i stałość, ale też surowość. Złota tarcza podkreśla cechy, które uważane były za najważniejsze: wiarę, stałość i mądrość, chwałę i doskonałość.
Gwoli uzupełnienia trzeba dodać, że pierwszy zachowany wizerunek herbu z orłem znamy z pieczęci Kazimierza I opolsko-raciborskiego. Pojawił się na nim prawdopodobnie po zawarciu sojuszu z Henrykiem Brodatym w 1225 r, w czasie gdy wojska Kazimierza wspomagały Henryka w jego wyprawie na Kraków (nieudanej, z powodu ataku na landgrafa Turyngii na należącą wówczas do księcia śląskiego Ziemię Lubuską). Wśród polskich linii Piastów pierwszy wizerunku orła używał sporadycznie Leszek Biały, jednak nie był to jego stały herb. Znamy jego pieczęcie z wspiętm lwem (druga dekada XIII wieku), z półorłem z 1220 r i dopiero w 1228 r pojawia się orzeł z głową skierowaną w lewo. W polskiej symbolice heraldycznej Piastów (z której wywodzi się polska symbolika państwowa) orzeł pojawił się na stałe dopiero w 1295 r. na pieczęci królewskiej Przemysła II. Można zatem przypuszczać, że śląski herb powstał dzięki świętej Jadwidze – Księżniczce Meranii – jeszcze za życia Henryka Brodatego, być może wkrótce po ich ślubie. Został potem od nich zapożyczony przez młodsze, polskie linie Piastów i finalnie stał się także herbem Polski.
Święty Jacek z Pierogami.
Prawdopodobnie w 1183 r, w Kamieniu Śląskim (Groß Stein), w rodzinie należącej do już wówczas starego śląskiego rodu Odrowąż, urodził się chłopiec, którego ochrzczono imieniem Hiacynt. Późniejszy święty znany jest wszędzie, poza Polską, pod tym właśnie imieniem. Jego życie jest opisane być może nawet lepiej, niż życie świętej Jadwigi. Jest wspominany w kilku zachowanych do dziś dokumentach z epoki, a jego życiorys, nakierowany jednak na potrzeby przyszłej kanonizacji – zatem zawierający niewiele dat i szczegółów osobistych, został spisany wkrótce po Jego śmierci na podstawie relacji uczniów i współtowarzyszy. Młody Hiacynt trafił do Krakowa dzięki swojemu stryjowi, biskupowi i kanclerzowi księcia Leszka Białego, Iwo Odrowążowi. Pobierał nauki w krakowskiej szkole katedralnej, być może pod okiem samego Wincentego Kadłubka. Studiował później w Bolonii i w czasie pobytu w Italii poznał Dominica Guzmána (późniejszego świętego Dominika), założyciela Zakonu Kaznociejskiego (Dominikanów). Pod jego wpływem Hiacynt wstąpił do tego zakonu.
Wracając z Italii do domu założył po drodze kilka zgromadzeń dominikanów: w Pradze (przeorem został jego brat Hieronim), Igławie, Znojmie i Ołomuńcu, potem także we Wrocławiu (przeorem został jego następny brat, bł. Czesław) i w Krakowie. Całe późniejsze życie spędził na niestrudzonych, przeważnie pieszych misjach kaznodziejskich i ewangelizujących w Europie wschodniej i środkowej. Zmarł w 1257 r, kanonizowany został w 1594 r.
Hiacynt jest być może jedynym śląskim i polskim świętym, którego kult rozprzestrzenił się w całej Europie – od Rusi, po Włochy, Francję i Hiszpanię, a potem także w obu Amerykach. Już za życia nazywany był Apostołem Północy czy Apostołem Słowian, ale także LUX SILESIAE (Światłem ze Śląska). W XVII wiecznym malarstwie był jednym z najczęściej malowanych świętych (szczególnie wyraźnie widać to w malarstwie włoskim). Grafika: obraz El Greco z 1614 r. „Adoracja Madonny z Dzieciątkiem przez św. Hiacynta”.
Skąd pierogi w Jego towarzystwie w popularnej, ludowej narracji? – Jest kilka legend na ten temat. Jedna z nich głosi, że sztukę ich przygotowywania przywiózł z jedenej ze swoich wypraw misyjnych z Rusi, stąd wzięła się też nazwa „pierogi ruskie”. To akurat doskonała ilustracja, jak ludowa pamięć i mitologia zniekształca przeszłość. O ile Hiacynt mógł poznać pierogi w czasie takiej wyprawy (same pierogi niewątpliwie trafiły do kuchni polskiej ze wschodu), nie mogły to być pierogi ruskie; ich farsz – kartofle – poznano w Europie dopiero kilkaset lat po Jego śmierci.
Najwięcej nieporozumień i zafałszowań wiąże się z rodem Hiacynta: Odrowąż. Jan Długosz (XV-wieczny polski kronikarz) napisał o nim „ród morawskiego pochodzenia”. Nieco późniejsi autorzy polskich herbarzy podobnie, lub co najwyżej „ród śląsko-morawski” (część rodu, która przesiedliła się do Ziemi Krakowskiej i Sandomierskiej w XII i XIII wieku, bardzo się rozrosła, dając początek wielu późniejszym polskim rodzinom szlacheckim). W polskiej dawnej literaturze nazwisko to pojawiało się w różnych dziwnych formach, w tym „Odrzywąs”, a nawet „Zedrzywąs”. Dzisiaj jednak bezdyskusyjnie uznaje się śląskie pochodzenie rodu. Nazwa rodu i herbu wiązana jest z miejscowością o takiej nazwie (w gminie Gogolin) leżącej, jak każdy może się łatwo domyśleć nad brzegiem Odry (wg prof. Rozwadowskiego pierwotna nazwa wsi mogła brzmieć Odro – wąz, i oznaczać przewężenie Odry). „Morawskiego” lub „śląsko-morawskiego” pochodzenia rodów i herbów w dawnych polskich herbarzach jest wiele, spośród niespełna 50 tych najbardziej pierwotnych – prawie połowa. Z kolei wskazywanie na „morawskie” pochodzenie rodów wywodzących się ze Śląska było w dawnej Polsce powszechne, podkreślało „starożytność” – wiążąc domyślnie ród z Wielkimi Morawami. Herbem Odrowąż pieczętował się również – tzn. wywodził się z tego samego szeroko pojętego rodu (klanu) – równie stary i wyjątkowo zasłużony dla księstw raciborskiego i opolskiego ród Lassota z nieodległego Steblowa.
Święty Zoerardus wyznawca.
W 1064 r. biskupi węgierscy proklamowali świętość Zoerardusa i jego ucznia Benedykta męczennika. Jest to jeden z nielicznych pewnych faktów dotyczących tego świętego. Wszystko, co wiemy na Jego temat pochodzi z zaledwie 4 średniowiecznych dokumentów, w dodatku nie podających prawie żadnych danych dotyczących bezpośrednio życiorysu1.
-
Głównym jest „Vita […] Zoerardi” (Żywot … Zoerardusa) napisany przez Maurusa, opata benedyktynów i biskupa Pécsu, spisany – głównie na podstawie opowieści ucznia Zoerarda, świętego Benedykta – wkrótce po Jego śmierci (w latach 1064 – 1070) na potrzeby kanonizacji, zatem zawiera przede wszystkim to, co w Jego życiu wskazywało na „świętość”, a nie dane biograficzne. W Polsce „Żywot” wg Maurusa wydany był raz, w 1511 r. Znajduje się on w druku J. Hallera, zawierającym zbiór legend o świętych polskich, węgierskich, czeskich, morawskich, pruskich i śląskich („Vita beatissimi Stanislai Cracoviensis episcopi. Nec non lege[n]de sanctorum Polonie, Hungarie, Bohemie, Moravie, Prussie et Slesie patronorum”‚, Kraków 1511).
-
Kolejnym jest „Legenda o świętym królu Stefanie (większa)”, napisana przed 1083 r. Powtarza ona informacje poprzedniego, jednak dzięki powiązaniom ich ze znanymi, umocowanymi w konkretnych latach faktami, pozwala na przybliżone datowanie życia naszego świętego.
-
Dokument biskupa wrocławskiego Rudolfa von Rüdesheim z dnia 20 października 1468 r, zawierający dodatkowe, niezależne od (1) informacje, pochodzące z (kilku) wspomnianych w dokumencie żywotów świętego, które zamieszczone były w brewiarzach kilku średniowiecznych śląskich komandorii (lub kustodii) zakonów rycerskich.
-
Zapis w „Historii Polski” Jana Długosza, umieszczony w roku 988, informujący, że święty przebywał wtedy w okolicy Czchowa, w Ziemi Krakowskiej.
O świętym Andrzeju (bo takie imię zakonne przybrał sobie w klasztorze węgierskim) Świeradzie (tak dzisiaj na ogół odczytuje się łacińską transkrypcję Zoeradus. To zachodniosłowiańskie imię oznaczało człowieka zaradnego, radzącego sobie, porównaj np. dzisiejszy śląski zwrot Se-rad[zi]. W średniowieczu występowało powszechnie na terenie Czech, Moraw i ziemiach dzisiejszej południowej Polski) jest obszerna polska literatura, w tym kościelna, w której nieliczne fakty przemieszane są z przeważającymi, bardziej lub częściej mniej poważnymi interpretacjami, mitami, czy wręcz fantazjami. Spróbujmy oddzielić ziarno od plew i opisać postać świętego rzetelnie.
Fakty, bezpośrednio zapisane w dokumentach:
Andrzej Świerad urodził się i wychował w rodzinie gorliwie chrześcijańskiej około 980 r. (zakonnikiem został w wieku około 40 lat, prawdopodobnie w 1022 r.) na ziemiach „niedawno przyłączonych do Polski” (tak interpretuje się łaciński, średniowieczny zwrot „de terra Poloniensium”, użyty przez Maurusa. Chcąc napisać „z Polski” użyłby on określenia „terra Polonorum” lub „terra Poloniae”. „Niedawno” – z punktu widzenia połowy XI wieku to ostatnia dekada X wieku: zatem w rachubę wchodzi jedynie Śląsk i Ziemia Krakowska. Wyrósł „w naturze jak róża wśród cierni”, co na ogół interpretuje się, że był pochodzenia chłopskiego (ale jest też inna, solidna interpretacja, o której później). Uprawiał dzialalność ewangelizującą, ponownie: na ziemiach niedawno przyłączonych do Polski. Na Węgry (dokładniej: do Górnych Węgier, czyli dzisiejszej Słowacji, do klasztoru św. Hipolita w Zobor koło Nitry) przybył „z powodu niesprzyjających [jemu tam] okoliczności”, czyli najzwyczajniej w świecie coś go do tej podróży zmusiło2. Prowadził działalność ewangelizującą na Dolnym Śląsku i szczególnie w okolicach Oławy około i nieco po 1000 r, opisaną w brewiarzu Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą. Zapis Długosza, a właściwie sama „data” pobytu świętego „w okolicach Czchowa” jest najmniej wiarygodny. Długosz wśród towarzyszących tam świętemu wymienia też Benedykta (Słowaka), który z pewnością spotkał Go dopiero w klasztorze św. Hipolita, a data Jego pobytu jest na pewno całkowitą fantazją polskiego kronikarza3.
Do pewnych należy zaliczyć również informacje drugorzędne: średniowieczne miejsca kultu świętego. Na Ziemi Krakowskiej to niewielka miejscowość Tropie (Ziemia Krakowska, niedaleko wspomnianego przez Długosza Czchowa). Pierwsza wzmianka o miejscowości Święty Świerad (dzisiaj część wsi Tropie) pochodzi z przywileju Władysława Łokietka z 1307 r, nadający wieś Dzierżenino niejakiemu Gniewomirowi, nazwanemu w tym dokumencie: heres de Sancto Sveradio. Następne dokumenty to wykazy świętopietrza z lat 1325 – 1348 kościóła parafialnego w Tropiu, oraz dokument fundacyjny kościoła pod wezwaniem św. Świerada i św. Benedykta w 1347 r. (to jednak możliwa była odbudowa starszego, zniszczonego budynku)4. Pierwszy, najstarszy dokument wiążący bezpośrednio św. Świerada z kościołem w Tropiu to dopiero notatka proboszcza tropskiego kościoła z początku XVII wieku5. Pozostałe małopolskie miejsca kultu (np. Opatów i Opatowiec) pojawiły się znacznie później i są wtórne do „rewelacji” polskich XVI i XVII wiecznych historyków kościoła polskiego.
Na Dolnym Śląsku średniowieczne miejsca kultu św. Świerada całkowicie zanikły w okresie reformacji. Jednak ze źródeł pisanych wiemy, że już w 1201 r. (ponad wiek wcześniej, niż pewne informacje o kościele w Tropiu) w Oławie istniał kościół parafialny pod wezwaniem św. Świerada i Błażeja (bulla papieża Innocentego III; ciekawe zestawienie świętych: lokalnego i mającego ewidentnie pochodzenie walońskie), wspomniany w dokumencie z 1206 r. kościół (kaplica) szpitalny pod wezwaniem św. Świerada. ufundowany w 1144 r. przez Piotra Własta. Wezwanie św. Świerada pojawia się również kilkakrotnie w dokumentach z XIV i XV wieku. Przed 1340 r. został ukończony brewiarz śląskiej kustodii Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą. Krzyżowcy przybyli na Śląsk w początku tamtego wieku, Mistrzem Kustodii Śląskiej w latach 1323 – 1326 był pochodzący z Osobłogi (Hotzenplotz) k. Karniowa (Jägerndorf) Siffrid (Siffridowie byli starym, karniowskim rodem, w tym czasie posiadającym również rozległe dobra w okolicy Oławy), który własnoręcznie podpisał ukończony brewiarz, a ten na ostatnich stronach zawierał żywot św. Świerada. Brewiarz zaginął w XX wieku, jednak dobrze znamy jego treść z wcześniejszych opracowań6. Autor tego żywotu musiał dysponować jakimiś innymi, niezależnymi od „Żywotu” biskupa Maurusa, informacjami wskazującymi, że św. Świerad przebywal i nauczał w okolicach Oławy. Kolejnym średniowiecznym dokumentem, potwierdzającym żywy kult świętego, jest wspomniany wcześniej dokument biskupa wrocławskiego Rudolfa von Rüdesheim z 1468 r, w którym wyraża zgodę na przeniesienie i odbudowę ołtarza św. Świerada w Oławie, wniesioną przez niejakiego „Hanusza Wynera, na cześć Wszechmogącego Boga […] a szczególnie na cześć św. Świerada wyznawcy [który], jak to podają żywoty, przez pewien czas na tym łez podole prowadził życie eremickie w pobliżu miasta Oławy oraz w jej okolicy””. Dokument niesie tym samym też informację tym, że pustelnik miał swój erem w okolicach Oławy, oraz o kilku różnych, znanych biskupowi, brewiarzy z żywotem świętego. W 1357 r. w katedrze wrocławskiej ufundowano altarię, poświęconą – obok dwu innych świętych – św. Świeradowi. Prawdopodnym miejscem kultu Świerada na Śląsku był również Strzelin. Tamtejsza, tzw. rotunda św. Gotarda, datowana na pierwszą połowę XII wieku, nosiła przypuszczalnie także wezwanie św. Świerada (tutaj jednomyślni są dawni śląscy historycy – np. mediawista J. Jungnitz78 – i polscy – np. J. T. Milik9), co dodatkowo silnie potwierdza także inny dokument z 135710 r. Wypada jeszcze wspomnieć o tym, że wśród benedyktynów z wrocławskiego Ołbina, pojawiało się imię zakonne Zverad („Nekrolog Opactwa św. Wincentego we Wrocławiu”, red. K. Maleczyński). Zdecydowane liczniejsze i wyraźnie wcześniejsze udokumentowane miejsca kultu spowodowały, że nawet wśród XX wiecznych polskich historyków pojawiła się sugestia (jednk pomijana przez biografów świętego), że na Śląsku kult św. Świerada powstał jeszcze za życia tego pustelnika11.
Biografowie świętego.
W XX wieku pojawiło się wiele polskich publikacji, opisujących i analizujących życie św. Świerada. Żeby zrozumieć w pełni ich punkt widzenia, trzeba pamiętać, że prawie wszyscy jego biografowie byli katolickimi księżmi, istotny wydaje się też podział dokonany przez jednego z najważniejszych biografów – J. T. Milika – na „piszących i publikujących w kraju” i „badaczy emigracyjnych” (ten podział jest tylko pozornie absurdalny). Najważniejsi współcześni biografowie to H. Kapiszewski (całe życie niestrudzenie badający wszystkie aspekty życia świętego. Jego poglądy wyraźnie ewoluowały w kolejnych publikacjach. Nie zdążył napisać i opublikować zapowiedzianego, pełnego podsumowania tych badań), J. T. Malik (pracujący i publikujący w Papieskim Instytucie Polskim w Rzymie, pierwszy badacz, który bardzo krytycznie podchodził nie tylko do wcześniejszych opracowań, ale także do dokumentów z epoki), oraz J. Swatek (którego obszerna publikacja bazuje na pracach tych wcześniejszych). Życiorys świętego obszernie badano także na Słowacji i w Chorwacji, oraz przede wszystkim na Węgrzech – „Żywot” napisany przez biskupa Maurusa jest pierwszym węgierskim utworem prozatorskim, trudno wskazać jakiś inny, równie szczegółowo przebadany tekst węgierskiego autora. Wszyscy jednak w okresie życia poprzedzającym Jego przybycie na Węgry – przez węgierskich badaczy wskazywany jest tu rok 1022 – opierają się na jego polskich biografiach.
Dla polskiej historiografii św. Świerad został „odkryty” równocześnie przez dobrze wszystkim znanego, słynnego kaznodzieję Piotra Skargę (1536 – 1612) i nieco młodszego, ale publikującego w tym samym czasie Marcina Baroniusza, kleryka z Jarosławia. Zasługą Skargi było „przetłumaczenie” imienia świętego na „Żurawek”, a Baroniusz wskazał, nie wiadomo na jakiej podstawie, małopolski Opatowiec, jako miejsce Jego urodzin. Oczywista absurdalność tych „ustaleń” (np. Opatowiec jeszcze nie istniał w X i XI wieku, a argument „w okolicy Opatowca żyją ludzie takim przezwiskiem wołani” jest co najwyżej zabawny) nie przeszkodziła, że do dzisiaj w starszych wydaniach katolickich znajdujemy „Andrzeja Świerada zwanego Żurawkiem”, a Opatowiec (oraz Opatów) nie tylko powszechnie z powagą jest określany jako miejsce urodzenia świętego, ale nawet dorobił się – już w XVII wieku – szczególnego Jego kultu. Piotr Skarga także – na podstawie zapiski Długosza – uznał, że już w 998 r. „Andrzej Żurawek” powędrował na Węgry.
Podróż na Węgry też jest w biografii świętego powodem ogromnych rozbieżności. Wskazywano wiele różnych, na ogół uzależnionych jedynie od pomysłowości autora, lat. Tego błędu nie uniknął również śląski historyk, prof. Joseph Jungnitz (1844 – 1918), teolog, nauczyciel akademicki, archiwista, W publikacji z 1902 r. „St. Zoerard und das Hospital in Ohlau” (Św. Świerad i szpital w Oławie) krytycznie przeanalizował życiorys świętego, opublikowany w 1865 r. w „Kalendarzu” Bractwa św. Bonifacego (Winfrida)12. Odrzucił większość zawartych tam informacji nt. Świętego, oraz zaznaczył, że (polscy) biografowie podają Polskę, jako miejsce Jego urodzin. Uznał za możliwe, że święty przybył w okolice Oławy w czasie ustanowienia diecezji wroclawskiej (czyli ok. 1000 roku) skąd potem bezpośrednio udał się na Węgry, jego zdaniem ok. 1010 r. – najazd wojsk niemieckich w tym roku na „Śląsk środkowy” mógł, wg Jungnitza13, być tymi „niesprzyjającymi okolicznościami”, o których napisał Maurus.
Kiedy i jak został ochrzczony Świerad?
Rok wyjazdu jest kluczowy, aby określić przybliżony rok urodzenia (zakonnikiem Andrzejem został w wieku około 40 lat na Węgrzech). Problem jest prostszy, niż się wszystkim dawniejszym biografom wydawało. Dopiero w 1018 r. dzisiajesza zachodnia Słowacja, w tym klasztor św. Hipolita w Zobor koło Nitry, została włączona przez św. Stefana do Węgier (wcześniej – przez ok. 20 lat – była we władzy Chrobrego)14 zatem dopiero po tym roku były to „Węgry”. Skutecznie wymazuje to wszystkie do dzisiaj rozpowszechnione w literaturze wcześniejsze lata tej podróży świętego. J. T. Milik w wydanej w 1966 r. w Rzymie (nakładem Papieskiego Instytutu Polskiego) obszernej biografii świętego podaje rok 1022 jako najbardziej prawdopodobny. Takie przypuszczenie (lub raczej: taka pewność) generuje jednak dwa problemy. Andrzej Świerad musiał w takim razie urodzić się ok. 980 r. (inne, wcześniejsze propozycje roku tej podróży, przesuwają jeszcze dalej w przeszłość rok urodzenia i tym samym pogłębiają problem), zatem przed podbiciem Śląska i Ziemi Krakowskiej przez Piastów i tym samym przed wprowadzeniem chrześcijaństwa łacińskiego na tych terenach, a Świerad wychowany był w rodzinie chrześcijańskiej. Dodatkowo polskie kroniki nie wspominają o żadnym wydarzeniu w tym, lub nieco wcześniejszych latach, które mogłoby zmusić Go do ucieczki na Węgry.
Pierwszy problem rozwiązać jest stosunkowo łatwo – Św. Świerad musiał wychować się w rodzinie chrześcijańskiej w katolickim obrządu słowiańskim, wprowadzonym w krajach tworzących Wielkie Morawy w 863 r. Obrządek cyrylo-metodiański uznany, a nawet wychwalany, przez biskupów Rzymu. Np. papież Jan VIII napisał w bulli fundującej archidiecezję Wielkich Moraw: „Nakazujemy też, aby kapłani, diakoni lub duchowni, obojętnie jakiego porządku, czy Słowianie, czy jakiejkolwiek innej narodowości, którzy znajdują się w twoim kraju [wszystkie kraje Rzeszy Morawskiej], podlegali i byli posłuszni we wszystkim wspomnianemu już naszemu współbratu, a waszemu arcybiskupowi, by nic w ogóle nie czynili bez jego wiedzy. (…) Pisma zaś słowiańskie, wynalezione przez Konstantyna Filozofa, które rozbrzmiewają chwałą należną Chrystusowi, za prawomocne uznajemy i nakazujemy, aby w tym języku nauki i dzieła Pana naszego Chrystusa były rozsławiane. (…)”. Późniejsze potępienie obrządku słowiańskiego (papież Stefan V) wiązało się z brutalną walką o wpływy: cyrylo-metodiańska archidiecezja Wielkich Moraw uniemożliwiała poszerzenie władzy biskupów Ratyzbony, od początków IX wieku uznających co najmniej tereny dzisiejszych Czech i Moraw za swoje. Z czasem nastąpił wyraźny podział na kraje od pewnego momentu traktujące ryt słowiański prawie jak herezję – np. Polska, kraje, które uznawały ryt słowiański za prymitywną wersję chrześcijaństwa – np. Węgry świętego Stefana i Czechy pierwszych Przemyślidów15, oraz kraje, gdzie ryt słowiański przetrwał najdłużej – np. Chorwacja, gdzie jeszcze w XVII wieku – za zgodą watykańskiej Kongregacji d/s Krzewienia Wiary – drukowano chorwackie, cyrylo-metodiańskie mszał i brewiarz.
W kraju opisanym przez Maurusa jako „podbity niedawno przez Piastów”, wcześniej znaną wersją chrześcijaństwa mógł być jedynie obrządek słowiański – i w takim musiał wychować się św. Świerad. J. T. Milik napisał, że pierwotnie cyrylo metodiańskie chrześcijaństwo św. Świerada jest odrzucane jedynie przez polskich Jego biografów i to tych piszących w kraju. Wszyscy polscy historycy „na emigracji” z kolei uznają je za pewne (H. Kapiszewski, mimo że pisał w Polsce, pod koniec życia uznał je za bardzo prawdopodobne). Stwierdzi też, że interpretacja zdania z „Żywota” Maurusa „wyrósł w naturze jak róża wśród cierni” jako wskazująca na jego chłopskie pochodzenie, nie oddaje realiów epoki: w X i XI wieku zarówno w Polsce, jaki na Węgrzech wolni chłopi stanowili absolutną większość społeczeństwa i nieczym jeszcze nie różnili się od drobnego rycerstwa. Jednocześnie wskazał źródła średniowieczne (np. dobrze znane w Polsce „Kroniki Thietmara”), gdzie dokladnie taki zwrot określa coś lub kogoś, co z prostych, prymitywnych początków przekształciło się w doskonałość. Dokładnie tak Maurus mógł postrzegać i opisywać Świerada: z prostej, prymitywnej, jego zdaniem, formy chrześcijaństwa, przekształcił się doskonałość: katolicką świętość.
Brak akceptacji dla dziedzictwa cyrylo-metodiańskiego w Polsce mimochodem tłumaczą zarówno Kapiszewski, jaki i Milik, wyraźnie, dobitnie tłumacząc i podkreślając, że obrządek ten nie miał nic wspólnego z prawosławiem lub, jak napisał Milik, z chrześcijaństwem bizantyjskim.
Przyczyny ucieczki św. Świerada na Węgry nie można znaleźć w polskich kronikach, jest jednak dobrze opisana w kronikach krajów sąsiednich. Wg „Kroniki Czechów” Kosmasa w 1022 r. doszło na ziemiach Piastów do rebelii skierowanej przeciwko rzymskiemu (łacińskiemu) chrześcijaństwu. Z kolei Nestor kijowski w „Powieści lat minionych” pisze pod rokiem 1022 o wygnaniu mnichów słowiańskich przez Chrobrego! To tak sugestywnie pasuje do wszystkich znanych nam faktów, że J. T. Milik uważa w swojej pracy, że w tym właśnie roku Bolesław Chrobry musiał wydać dekret, nakazujący banicję księży i mnichów obrządku słowiańskiego i to była przyczyna exodusu świętego. Z kolei w opublikowanej kilka lat później pracy „O povode pustovnika Svorada” (1969 r) słowacki hisoryk J. Kutnik całkowicie niezależnie wyjaśnił, dlaczego akurat do klasztoru św. Hipolita w Zaborze uciekł św. Świerad. Postawł tezę i mocno ją uzasadnił, że był to pierwotnie klasztor benedyktynów obrządku słowiańskiego, założony jeszcze w czasach Wielkich Moraw; musiał jako taki być znany św. Świeradowi i dlatego tam się udał.
Wszyscy, literalnie wszyscy polscy – a za nimi inni – biografowie świętego założyli a priori, lub raczej podążając za Baroniuszem, że św. Świerad urodził się gdzieś na Ziemi Krakowskiej (czyli, domyślnie, za Skargą i Baroniuszem: w Polsce). Oponenci cyrylo-metodiańskiego wychowania św. Świerada wskazują jednak zasadnie, że nie ma najmniejszych śladów, mimo dziesięcioleci ich intensywnego poszukiwania, obecności tego obrządku w Małopolsce. Prowadzi to oczywiście do sprzeczności i braku wytłumaczenia dla podanych we źródłach informacji, co jednak najwyraźniej im nie przeszkadza. Nawet uznając za pewną obecność św. Świerada w okolicach Oławy wyjaśniają ją – jak np. Kapiszewski czy Swatek – „odwiedził Oławę w czasie podróży z Tropia na Węgry”. Z Tropia na Węgry (Księstwo Nitrzańskie, zachodnia Słowacja) od biedy można dojść pieszo w ciągu jednego dnia, to zaledwie niecałe 50 km. To wyjaśnienie zatem jest niepoważne: to tak, jakby ktoś np. uciekał z Katowic do Bielska przez Wrocław. Niby można, ale nikt w realność takiej trasy ucieczki nie uwierzy.
Czy możliwe jest zatem, aby św. Świerad pochodził ze Śląska?
Król angielski, Alfred Wielki, zapragnął uzupełnić posiadany opis geograficzny Europy (Orozjusza), dlatego wysłał posłów między innymi do Europy środkowej, gdzie odwiedzili oni m.in. Wielkie Morawy (na pewno najpóźniej w 883 r). Zapisali m.in. „na zachód [od zimi Wielkich Moraw] leży kraj Turyngów […], na wschód są ziemie nad Wisłą […]”. Kraj Krakowski (ziemie nad Wisłą) jest na wschód od Górnego Śląska. Podążając stąd prosto na zachód miniemy Dolny Śląsk, Łużyce, potem dotrzemy do kraju Susłów (plemię Serbów Łużyckich) i dopiero za ich ziemiami dotrzemy do ówczesnego kraju Turyngów. Wszystko pomiędzy Turyngią i Krajem Krakowskim było zatem w tym czasie częścią Wielkich Moraw, gdzie od 863 r. dominował obrządek słowiański. Tyle dobrze wszystkim historykom znany dokument. Jak to widzi archeologia? – Polscy badacze nigdy na Śląsku nie przeprowadzali badań – poszukiwań śladów rytu cyrylo-metodiańskiego. Jednak niejako „przy okazji” odnaleziono całkiem sporo drobnych artefaktów, wskazujących na taką możliwość. Nie-polscy archeologowie natomiast wcześniej przebadali i dobrze opisali np. bezdyskusyjnie wielkomorawski gród, strzegący prawdopodobnie śląsko-czeskiej granicy, w Gilowie koło Niemczy. Nigdy nie zdobyty, opuszczony przez załogę na początku X wieku (zatem prawdopodobnie po upadku Wielkich Moraw). Ze starszej literatury znamy opisy podobnych grodów w Starym Koźlu i k. Jeleniej Góry. Z kolei współcześni czescy archeolodzy dobrze przebadali aż cztery cmentarzyska w okolicach Opawy, założone w połowie IX wieku, z pochówkami chrześcijańskimi. Okolice Opawy to było centrum osadnicze Gołęszyców (plemię, które zamieszkiwało także: dużą część raciborskiego, rybnickie, pszczyńskie – aż po południowe dzielnice Katowic, prawdopodobnie cieszyńskie, być może także oświęcimskie i zatorskie). Aż cztery chrześcijańskie cmentarzyska, na stounkowo niewielkim i stosunkowo słabo zaludnionym terenie wskazują na powszechność kultu, który wymagał takiego pochówku.
W 1380 r. Konrad II Oleśnicki ufundował klasztor dla benedyktynów obrządku cyrylo-metodiańskiego (do którego mnichów sprowadził z Chorwacji), którzy mieli otoczyć opieka duszpasterską tych mieszkańców Oleśnicy, którzy wciąż modlili się w języku słowiańskim. Pojawiające się gdzie niegdzie interpretacje, że dotyczyło to po prostu mieszkańów księstwa, wciąż używających języka słowiańskiego są niepoważne. Akurat na tym terenie język słowiański przetrwał jeszcze kilka następnych wieków, zatem jego używanie w XIV wieku nie było czymś nadzwyczajnym, czymś wartym wspomnienia. Chodziło oczywiście o „modlenie się w kościele”. Dzisiaj może nie wydaje się to jakoś specjalnie warte podkreślenia, jednak jeszcze zaledwie nieco ponad 50 lat temu wszyscy modliliśmy się w kościołach Pater Noster, a nie Ojcze Nasz i śpiewaliśmy Te Deum, a nie Ciebie Boże. Trudne dla ludzi w XX wieku, jeszcze trudniejsze i mniej zrozumiałe dla ludzi sześć wieków wcześniej, pamiętającyh być może z opowieści, że kiedyś wczesniej także w swoim języku można było modlić się w kościołach.
Bardzo ciekawą, nie zauważoną przez historyków dyskusję rozpoczął w 1958 r. prof. M. Łesiów (polski slawista pochodzenia ukraińskiego), który (szukając śladów obrządku cyryo-metodiańskiego) badał występowanie staro-cerkiewno-słowiańskich form imion świętych na terenach południowej Polski. Wprawdzie różnice występowania pomiędzy słowiańską a łacińską wersją imienia były za małe, by uzyskać jakąś pewną, ogólną konkluzję, to częstsze występowanie niektórych tych imion zadziwiająco dobrze pokrywało się z oczekiwanym terytorium16. Np. Klimont – słowiańska wersja łacińskiego Klemensa – występował z częstością aż 65% wśród autochtonicznej ludności wiejskiej Górnego Śląska i południowo-zachodniej Małopolski, oraz z podobną częstością na Podhalu. Podhale – zasiedlane dopiero od XIV wieku – przejęło tą wersję imienia od Słowaków, których chrześcijaństwo ma z pewnością korzenie cyrylo-metodiańskie. Takie korzenie musiało też mieć chrześcijaństwo śląskie, tudzież dzisiejszego Zagłębia, ziemi oświęcimskiej i zatorskiej – do Wadowic włącznie, które aż do XV wieku dzieliły z ziemiami śląskimi wspólną historię, a imię „Klimont” było 1000-letnim reliktem, wspólnym dla tych ziem.
W okresie gdy św. Świerad przyszedł na świat (ok. 980, gdzieś na Śląsku, w rodzinie głęboko wierzącej, praktykującej ryt cyrylo-metodiański), ziemie Śląska należały do schrystianizowanego Królestwa Czeskiego, wciąż jeszcze m. w. równorzędnie traktującego pochodzący jeszcze z czasów Wielkich Moraw ryt słowiański i łaciński. Na przełomie X / XI wieku znalazł się pod władzą Bolesława Chrobrego. Ustanowienie diecezji wrocławaskiej – rok 1000 – zbiegło się z czasem rozpoczęcia Jego życia eremity (pustelnika) i kaznodzieji. Bardzo możliwe, że – tak, jak wszędzie i powszechnie czynili to benedyktyni – śląskim eremitą opiekowali się benedyktyni wrocławscy. Gdy w 1022 r. Chrobry wydał dekret banicyjny, uciekł na wschód (z Poznania w okolice Wrocławia oddziały Chrobrego, egzekwujące dekret, mogły dotrzeć nawet już w 3-4 dni); był to logiczny kierunek ucieczki – wciąż po terenach pokrewnych mu plemion, wciąż po terenach od dawien dawna cerylo-metodiańskich. Być może sam wiedział, lub doradzili mu to benedyktyni wrocławscy, że bezpieczną przystań znajdzie w klasztorze benedyktynów na ziemiach, które od kilku lat nie były już w jurysdykcji Chrobrego. Wędrując przez Górny Śląsk, bardzo możliwe, że przez najmniej zaludnione jego podgórskie tereny, dotarł w końcu do Ziemi Krakowskiej, gdzie wcześniejsza nieobecność chrześcijaństwa cyrylo-metodiańskiego dawała jakąś nadzieję na brak prześladowań. Zatrzymał się w Tropiu – 2-3 dni pieszej wędrówki od (ówczesnych) śląskich granic. Nauczał dalej, jednak sława eremity nauczającego chrześcijaństwa w słowiańskim języku musiała szybko się rozprzestrzenić, dlatego po pewnym czasie musiał uciekać dalej. Przez przełęcz Dukielską – jak sugeruje wielu badaczy – wędrował na ziemie władane przez św. Stefana i finalnie dotarł do klasztoru, w którym przybrał zakonne imię Andrzej i spędził resztę życia.
R. Grzesik („Polski święty na Słowacji – Andrzej Świerad”, 1999) zwrócił uwagę na pełną zgodność miejsc kultu świętego na Śląsku z fundacjami poczynionymi przez Piotra Własta (1080-1153) i wynikające z tego przypuszczenie, iż to właśnie ten – wywodzący się z ślężańskich władców plemiennych – możnowładca, był głównym propagatorem tego kultu na Śląsku. Uprawdopodobnia to jednocześnie tezę, że postać św. Świerada była dobrze znana Piotrowi, a być może nawet, że wywodził się on z plemienia Ślężan (na całym Śląsku, aż do XIII wieku włącznie, przetrwały i miały duże znaczenie związki i struktury plemienne).
Powyższy skrócony biogram św. Świerada jest wydaje się jedynym, który wyjaśnia wszystkie pierwotne, znane informacje na Jego temat, w pełni uwzględnia relia epoki, w której żył, oraz bierze pod uwagę wszystkie, udokumentowane średniowieczne miejsca Jego kultu.
_____________________________________________________________________________________________
1 ks. H. Kapiszewski „Cztery źródła do żywota św. Świrada”, Kraków, 1964 r
2 ks. J. Swatek „Święty Andrzej Świerad i Jego kult w Tropiu”.
3 Tak uważają w swoich pracach polscy, współcześni Jego biografowie, w tym najważniejsi: H. Kapiszewski, J. T. Milik, J. Swatek
4 S. Kozieła, „Tropie – kościół św Andrzeja i Benedykta”.
5 H. Kapiszewski, „Tysiąclecie eremity polskiego”, Nasza Przeszłość”, T. 8: 1958
6 np. F. Knauz, „Codices manuscripti Capituli Posoniensis”, Ostrzyhom, 1870 r.
7 Ta i pozostałe informacje dot. tego autora odnoszą się do publikacji Jungnitz J., „St. Zoreard und das Hospital in Ohlau”; Zeitschrift des Vereins für Geschichte Schlesiens 50: 1916 r.
8 Także He. Neuling, „Schlesiens Kirchorte”, Wrocław 1902 r.
9 J. T. Milik, „Święty Świerad (Saint Andrew Zoeradus), Rzym, 1966 r.
10 T. Kozaczewski, „Jednonawowe kościoły romańskie na Śląsku”
11 J. Zathey, „Z dziejów kultu św. Idziego w Polsce”, Życie i Myśl, 9/10 (1951 r.)
12 Knoblich, „Anna von Schlesien”, 1865, Kalendarz Bractwa św. Bonifacego.
13 Jungnitz, jako nauczyciel, promotor i mentor E. Szramka cieszy się uznaniem polskich historyków kościoła. W obszernej Jego biografii, będącą dysertacją doktorską ks. P. Golca (Papieski Instytut Teologiczny we Wrocławiu, 2021), doktorant obszernie i bardzo szczegółowo omawia prawie wszystkie publikacje Jungnitza, jedyna pominięta publikacja – nawet w wykazie – to właśnie „ St. Zoerard und das Hospital in Ohlau”.
14 R. Grzesik, Przebieg granicy polsko-węgierskiej we wczesnym średniowieczu w świetle Kroniki węgiersko-polskiej, „Studia Historyczne” t. 41, 1998 r
15 Klasztor obrządku cyrylo-metodiańskiego w czeskiej Sazawie przetrwał do roku 1097.
16 L. Bednarczuk „Początki i pogranicza polszczyzny”, Kraków, 2018.

