Zbigniew Rokita: Śląski internet pełen hejtu na Polaków
Śląski internet odkąd pamiętam pełen jest hejtu na Polaków. Dlaczego nikt Ślązaków za to nie krytykuje, skoro za to samo krytykuje się Polaków? Ślązacy nie są gorsi, należy im się równe traktowanie i równe prawo do bycia opieprzanymi.
Po sieci rozlał się hejt. Internauci pisali: „A nie prościej byłoby zbombardować [Śląsk]?” czy „Śląskość to nienormalność”. Z jednej strony to słowa karygodne. Z drugiej – nie wiemy, w jakim stopniu są reprezentatywne. Trudno też się im dziwić. Ludzie się boją, tracą pracę, zdrowie, przebywają w izolacji, chcą wyładować lęki i robią to czasem w krzywdzący sposób. Ślązacy są po prostu kolejnym kozłem ofiarnym po Azjatach czy pracownikach służby zdrowia. Parafrazując słowa, które padły niedawno w odniesieniu do tych ostatnich: „2 miesiące kwarantanny z Netflixem i Polacy zaczynają być agresywni wobec Ślązaków, ale oczywiście podczas wojny ich dziadkowie jak jeden mąż pomagali Żydom”.
Władze to napędzają. Słowa ministra Łukasza Szumowskiego o oddzielaniu Górnego Śląska były nieodpowiedzialne, a jeszcze gorsza była wypowiedź jego zastępcy, wiceministra Waldemara Kraski. Oświadczył on w Katowicach: „Śląsk to taki odnośnik do Włoch. Tutaj ludzie spotykają się ze sobą, lubią mieć kontakt” (cytat za „Gazetą Wyborczą”). Jego słuchacze eskalację epidemii w Italii kojarzą z lekkomyślnością i sympatyczną dolce vita, za którą zapłacić przyszło całej Europie. Wypowiadając te słowa Kraska zakomunikował – a przynajmniej trudno było tak tych słów nie zrozumieć – że to Śląsk ponosi odpowiedzialność za przedłużający się ogólnokrajowy lockdown, który naraża wielu Polaków. Część z nich obwini za to Ślązaków, a obustronna nieufność się pogłębi. I znów: być może intencją Kraski było wykreowanie kozła ofiarnego i odwrócenie uwagi od zaniedbań rządu w zakresie funkcjonowania służby zdrowia czy kryzysu politycznego. Nie wiem. Intencja jest jednak mniej ważna, istotniejszy jest efekt słów w postaci hejtu, a ten Kraska mógł łatwo przewidzieć. Najgorzej jeżeli efekt ów przewidział i wkalkulował w koszty.
Tyle że nic z powyższego nie dziwi. W dialogu polsko-śląskim jednak od dłuższego czasu jest tak, że o ile Polacy Ślązaków hejtują od wielkiego dzwonu, gdy sobie o ich istnieniu przypomną, o tyle Ślązacy Polaków i Polskę – nieustannie. I za Polakami nikt się nie wstawia, choć słowa takiego kalibru jak „śląskość to nienormalność”, tak chętnie cytowane w ostatnich dniach w najróżniejszych mediach, to codzienność górnośląskiego internetu – i to wcale nie wyłącznie jego egzotycznych zakamarków. Etnonacjonalistów górnośląskich jest wielu i wcale w dosadności frazy i zdaniach pozbawionych urody koniunktiwu nie ustępują chamom polskim. Zresztą, ten ze Ślązaków, kto czasem nie osuwa się w etnonacjonalizm, niech pierwszy rzuci kamień. Mi też nie raz się to zdarza.
Podczas samej tylko dyskusji wokół słów Szumowskiego padały na profilu Ruchu Autonomii Śląska – tego samego który (i chwała mu za to) wynajdywał przejawy „polskiego” hejtu na Ślązaków – słowa hejtu w drugą stronę. Pokroju: „Nie będę już wspominał ilu was przyjechało na Śląsk za pracą i gdyby nie MY bylibyiście jeszcze większymi nędznymi polaczkami”,„Niemiecki owczarek jest bardziej inteligentny, jak polski inżynier” czy kilka nawoływań do powstania. Odwróćmy to: „Nędzne ślązaczki”, „Pies jest inteligentniejszy niż śląski inżynier”.
I to też nie dziwi, internet pełen jest agresji. Ale dlaczego nikt Ślązaków za to nie krytykuje, skoro za to samo krytykuje się Polaków?
Górny Śląsk nie jest regionem niedorozwiniętym, który trzeba trzymać w jakimś inkubatorze polskości, i albo chuchać na niego, żeby nie poszedł z kilofami na Warszawę, albo lżyć mówiąc o zakamuflowanej opcji niemieckiej. Górnoślązacy są (niemal wszyscy) lojalnymi obywatelami i należy ich traktować tak jak innych obywateli tego kraju – Romów, Ormian, Polaków, Tatarów, Ukraińców itd.
Dlatego krzywdzącym dla Górnoślązaków jest fakt, że nikt nie zarzuca im hejtu, jaki sami wylewają na Polaków – powtórzę i choć nie ma takich badań, to myślę, że się nie mylę: wylewają częściej niż Polacy na Ślązaków. Dopiero gdy Górnoślązaków będzie się opieprzać za hejt, doczekają się oni równego traktowania.
Rozumiem jak irytujące jest poczucie bezsilności, poczucie, że nikt Górnego Śląska nie słucha – do tego stopnia, że się na nas nie zdenerwują. Usłyszeli „Pierdol się Polsko” Szczepana Twardocha, może kilka innych haseł na przestrzeni wielu lat i tyle. I później Jerzy Gorzelik chodzi z atrapą broni ubrany w niemiecki mundur wojskowy pod siedzibę wojewody – bo tak trudno w normalny sposób zwrócić na Górny Śląsk uwagę.
Ukraińcy w pewnym momencie zaczęli mówić Polakom: „Długo byliście naszymi adwokatami w Europie i dziękujemy. Ale teraz może zacznijcie nas traktować jak równych sobie”. Tak samo powinno być w dialogu polsko-śląskim. Żeby mógł on posuwać się do przodu, a część Polaków przestała traktować Górny Śląsk jak przeszczep do polskiego organizmu, który nieustannie należy sprawdzać, czy się przyjął – trzeba wydrzeć się na Górnoślązaków. A jest za co, za uszami mają oni sporo. Ale wydzierać należy się za realne winy, a nie za wydumane jak separatyzm czy dziadek z Wehrmachtu.
Zbigniew Rokita jest reporterem, współpracuje m.in. z Tygodnikiem Powszechnym i Polityką. Autor książki “Królowie strzelców” (Wydawnictwo Czarne 2018). Kończy pracę nad książką reporterską o Górnym Śląsku. Pochodzi z Gliwic.