Więzień 34-44 wspomina (4/5); Wesele
Z okazji rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego KL-Auschwitz w Oświęcimiu, chciałbym przypomnieć Wilhelma Brasse i jego obozowe przeżycia. Tekst niniejszy jest dość luźnym zbiorem jego wspomnień opublikowanych w formie nagrań filmowych na platformie YouTube – bez moich własnych komentarzy ale przeważnie w moim tłumaczeniu z języka niemieckiego. W przypadku polskojęzycznych wywiadów starałem się używać oryginalnego słownictwa. W przypadku rozbieżnej treści różnych wywiadów wybrałem te bardziej prawdopodobne.
Collage pokazuje od lewej u góry zdjęcie Rudolfa Friemela wraz z żoną, Margą Ferrer Rey, poniżej Rudolf, Marga i ich syn Edi. W centrum nowożeńcy wychodzą z bloku USC witani przez szpaler kolegów. Z prawej u góry obozowa orkiestra, poniżej kartka z niespełnionymi życzeniami.
Brasse miał okazję nawet przeprowadzić sesję ślubną. Był to jedyny przypadek zawarcia małżeństwa w obozie koncentracyjnym w trakcie II wojny światowej. Chodzi tu o ślub austriackiego komunisty, który z bronią w ręku walczył przeciw faszystom najpierw w Austrii (1934) a potem w Hiszpanii (1937-39), po czym przebywał we Francji – “dobrowolnie” w obozie pracy (jako alternatywa do więzienia), skąd uciekł na teren też. “nieokupowanej Francji”. Tam wyraził chęć “powrotu do kraju”, jednakże władze Vichy nie zezwoliły mu na wyjazd, lecz wydały go pod koniec lipca 1941 w ręce Gestapo wraz z partnerką i wspólnym dzieckiem. Faktycznie kierownictwo Komunistycznej Partii Niemiec zalecało swoim żyjącym na uchodźctwie członkom powrót do Rzeszy, by wspólnie móc sprawniej walczyć z faszystowskimi władzami od wewnątrz. Niestety, niedługo później (2.02.1942) Rudi Friemel znalazł się w KL Auschwitz, podczas gdy jego partnerkę ulokowano w zakładzie dla samotnych matek na południu Niemiec. Friemel chciał oszczędzić zarówno jej jak i wspólnemu dziecku stygmatu “asocjalności”, co w III Rzeszy groziło pobytem w KZ i śmiercią lub wymuszoną adopcją. Jeszcze zawczasu (1941) Friemel postarał się o rozwód ze swoją pierwszą żyjącą we Wiedniu żoną, Pauliną Fucka, z którą miał co prawda syna, ale od lat z nią nie obcował. Natomiast jego ślub kościelny z Margaritą Ferrer Rey miał miejsce jeszcze w Hiszpanii, aczkolwiek nie był on jednak uznawany w Rzeszy, gdzie miał on zasadniczo tylko status folkloru bez mocy prawnej. Z niewyjaśnionych przyczyn Friemel otrzymał zgodę na ślub w obozie od samego Himmlera (szefa SS, do której należały obozy). Podstawy prawnej ku temu faktycznie nie miał. Faszystowskie obozy koncentracyjne Friemel poznał już przed wojną.
W KL Auschwitz był (podobnie jak Brasse) tzw. “więźniem funkcyjnym”, tj. jako wykształcony mechanik samochodowy troszczył się o sprawność pojazdów służbowych SS. Dlatego mógł on się w obozie dość swobodnie poruszać a także jako “więzień polityczny” pisać (cenzurowane) listy na zewnątrz. O ślub zabiegali również jego przyszła żona Marga oraz jego ojciec.
Ślub cywilny Rudolfa i Margi Friemel odbył się ostatecznie 18.03.1944 tradycyjnie o godzinie 11:00 z udziałem młodej pary w cywilu wraz z synkiem (Edi) i obozowych kolegów. Świadkami byli ojciec i brat pana młodego. Friemel mógł nawet zapuścić sobie włosy na tę okazję. Kostiumy udostępniono młodej parze z obozowego magazynu. Nowożeńców przywitała orkiestra obozowa, która nie zmieściła się w małym obozowym biurze USC, dlatego zagrała na znak podany przez okno, podczas gdy sama znajdowała się w łaźni sąsiedniego baraku. Niestety nie zdołała zagrać umówionego repertuaru do końca, ponieważ jakiś łajdak puścił na muzyków zimną wodę. Po skromnej uczcie nowożeńcom zezwolono spędzić noc poślubną w jednym z pokojów obozowego burdelu na pierwszym piętrze bloku 24a. Tak więc Rudi Friemel był jedyną osobą, dla której obozowy USC wystawił akt małżeństwa.
Wyzwolenia jednak Rudi Friemel nie doczekał. Był on bowiem jednym z kluczowych członków obozowego ruchu oporu, który krótko przed wyzwoleniem planował wielkie powstanie oraz ucieczkę więźniów. Plan ten został aczkolwiek wykryty, zaś Rudi Friemel został wraz z dwoma austriackimi i dwoma polskimi towarzyszami zadenuncjowany i zamknięty do “bunkru”. Nieszczęśnicy nikogo nie wydali mimo szeregu “ostrych przesłuchań”. Wyrok na buntowników mógł być tylko jeden: Śmierć przez powieszenie na placu apelowym w obecności 15.000 więźniów w dniu 30 grudnia 1944. W ostatnich słowach Rudi krzyknął do tłumu zgromadzonych więźniów: “Precz z brunatną zarazą!” (niem.: “Nieder mit der braunen Mordpest!)