Wańkowa “Ciulandia” – kronika, na jaką zasługujemy
Czy Henryk Waniek jest najwybitniejszym kronikarzem, jakiego mieliśmy? Oburza Cię ta teza, drogi Ciulendrze? Jak to: “kronikarzem”? Toż to artysta, malujący (słowem i pędzlem) obrazy, trafiające do naszych dusz. Ale gdzie tam kronikarz? Gryzipiór, archiwista, pochylony nad wiekowymi manuskryptami? Waniek? A katać tam!
Tym niemniej, “Ciulandię”, najnowszą powieść Henryka Wańka wydaną – jakże by inaczej, jeśli chodzi o najważniejsze dzieła śląskiej literatury – przez Silesia Progress, uznać trzeba za najwybitniejszą kronikę dziejów Hajmatu. No, a “Historia Narodu Śląskiego” Dariusza Jerczyńskiego? Kojarzycie tę żółto-niebieską cegłę z tysiącami szczegółów, dat i personaliów. A “Ich książęce wysokości” Jerzego Ciurloka? A dzieła prof. Ryszarda Kaczmarka? Książki wartościowe, trzeba przyznać, natomiast w ich opisach dziejów Hajmatu brak jednego detalu. Detalu kluczowego, który pojawia się w “Ciulandii”. Oni piszą, jakby Hajmat (u Wańka zwany, dla niepoznaki, “Ciulandią”) nie był krajem tajnym, a przecież był. Przypomnij sobie, drogi Ciulendrze, te wszystkie gyburstagi, kej oupa i onkle ściszali znacząco głos, lub przechodzili na niemiecki, a czasem zerkali i za okno, czy aby na placu nie cichtuje goroloszpicel. Ja, ja! Pamiyntosz, pra? No, a czemu ône tak robili? Bo godali ô Ciulandii, kraju tajnym!
Dla kogo jest książka Wańka? Dla nas, czy raczej dla nich? Niech w końcu się dowiedzą, jak było naprawdę! Tylko że myśmy już do nich mówili, pisali tysiąckrotnie, a wiedza wciąż odbija się jak groch od ściany. Czy wojewoda Wieczorek wyciągnie wnioski z historii niejakiego Wrażyńskiego (albo Srażyńskiego)? Czy Czarnek z Kaczyńskim zrozumieją cokolwiek z ciulenderskiej mądrości?
Więc może jednak Waniek pisze do nas, ale po co? Serc nam krzepić na zicher nie zamierza. A jednak czytanie robi dobrze. Fragmenty, takie jak choćby ten o tablicach z białym kurczakiem, pod którymi bohaterscy wojacy ćwiczyli w kółko “padnij” i “powstań”, na wypadek, gdyby przyszło im polec, stanowią jakże potrzebną odtrutkę na wszechobecne w Polsce nacjonalistyczne zadęcie. Im więcej w przestrzeni publicznej naszej narracji, tym mniej ich. Im mniej ich narracji, tym zdrowiej.
Trudno o narrację bardziej naszą, niż ta, którą znajdujemy w “Ciulandii”. To opowieść starzika, maszketnego ujka czy somsioda-pijoka. To głos, który coraz rzadziej dziś niestety słychać. Dlatego dobrze, że trafił na papier.
Marcin Melon – ur. 1979 w Katowicach, nauczyciel języka angielskiego, pisarz, dziennikarz, działacz na rzecz śląskiej tożsamości regionalnej. Autor serii książek pisanych po śląsku Kōmisorz Hanusik, rozmówek angielsko-śląskich Co by pedzioł Szekspir? oraz tłumacz na śląski opowiadań dra hab. Tomasza Kamuselli Limits / Stykniea na polski Niebieskiej walizki. Pożegnania z Breslau Marianne Wheelaghan.
Perpetum Mobile der Sinnlosigkeit, diese Heimat in der die Klugen zu dumm sind, über dies Land zu walten.
Jakoś mnie uwiera mówienie w moim imieniu. A