Ulicami Katowic przeszedł Marsz Równości. Było dużo śląskich akcentów
W sobotę ulicami Katowic przeszedł III Marsz Równości. Dobrze zabezpieczona przez policję impreza zgromadziła ok. 6000 uczestników, wśród których część manifestowała także swoją śląskość.
Marsz w tym roku szedł pod hasłem “Mniej złości, więcej miłości”. Rekordowa frekwencja nie była wielkim zaskoczeniem – po tym, jak politycy partii rządzącej i kościelni hierarchowie zaczęli nagonkę na środowisko LGBT+, wiadomo było, że marsze równości w Polsce zaczną przybierać na sile. To już nie tylko wydarzenia środowiskowe, a manifestacje obywatelskie.
Przed marszem znani Ślązacy zachęcali do wzięcia w nim udziału. Aktor i dyrektor teatru Korez Mirosław Neinert przekonywał, że pójdzie w marszu, bo wspiera równość i prawo swoich nieheteronormatywnych przyjaciół do bycia sobą. W podobnym tonie wypowiadała się katowicka posłanka Monika Rosa, która w poprzedzającej marsz debacie mówiła o tym, że Śląsk jest dla wszystkich.
Już w zeszłym roku pojawiły się na Marszu Równości śląskie elementy, w tym roku było ich jednak znacznie więcej. Fany na sztilu, małe flagi, tabliczki z hasłami po śląsku. O co chodziło Ślązakom je niosącym? O solidarność z innymi mniejszościami. Czasy temu sprzyjają – politycznie napędzana wrogość zahamowanie znaleźć może właśnie w solidarności.
Marcin Musiał (ur. 1988) – humanista zaangażowany, Ślązak, literaturoznawca, bloger “tylko burak nie czyta”, autor projektu ustawy o śląskim języku regionalnym i dwóch samorządowych programów dla śląskiej kultury, mieszka w Katowicach. Na portalu Wachtyrz.eu pisze o swoich pasjach – Śląsku, literaturze, polityce i piłce nożnej.