Robert Przeliorz: Polskie problemy słownikowe – Autonomia

Od dłuższego czasu, gdy myślę sobie o ludziach żyjących w Polsce, to zauważam, że istnieje swego rodzaju dyskurs pomiędzy definicją słów, a ich rozumieniem u poszczególnych mieszkańców tego kraju. Mamy tutaj szczególny problem z chłodnym podejściem do danych słów. Pewne słowa są niczym ta przysłowiowa płachta na byka, wywołują dysonans poznawczy, wzbudzają emocje. I tutaj należy sobie zadać pytanie, czy rzeczywiście powinny aż tak oddziaływać na innych?  Rzecz jasna nie, ale niestety dzieje się inaczej i czas na rozrachunek z tym zjawiskiem, gdyż szkodliwie wpływa na jakikolwiek dialog społeczny. Stworzyłem zbiór słów, z którymi wiąże się największy problem ich pojmowania i postanowiłem napisać cykl artykułów, które może świata nie przewrócą, ale pomogą inaczej spojrzeć niektórym ludziom na sprawy, które do tej pory powodowały u nich skrajne emocje.

Autonomia – jak rzecze Słownik Języka Polskiego autonomia to między innymi “prawo jakiejś zbiorowości do samodzielnego rozstrzygania swoich spraw wewnętrznych”. Jednym z synonimów tego słowa jest “samorządność”. Tak trzeba na to patrzeć: autonomia = samorządność. Niestety, ale pojmowanie tego słowa w Polsce jest często negatywne. Łączy się je często z separatyzmem, a przecież nie ma ku temu najmniejszych podstaw. Separatyzm jest jawnym dążeniem do odrębności, a możliwość samostanowienia o sobie wcale nie wyklucza dalszego uczestnictwa w tej samej społeczności. Żeby dobrze to zobrazować należy spojrzeć na ten problem z perspektywy dorastających dzieci. Młody człowiek, który potrafi już działać samodzielnie nie powinien być ograniczany przez osoby dotychczas podejmujące decyzje w domu i od nich zależny na jakiejkolwiek płaszczyźnie. Powinien mieć możliwość samodzielnego kształtowania siebie, zarabiania i dysponowania swoimi pieniędzmi, ale jednocześnie w żaden sposób nie powoduje to, że przestaje być członkiem rodziny. Wręcz przeciwnie, partycypuje na równych prawach w utrzymaniu domu, uczestniczy w życiu rodzinnym. Takie podejście do autonomiczności jednostki można przełożyć na wiele różnych płaszczyzn – dzielnicy, miasta, regionu czy województwa. To bardzo dobre, gdy dana społeczność zyskuje prawo do samostanowienia o sobie, gdyż nikt inny lepiej niż ona nie wie czego tak naprawdę potrzebuje. Miasta czy regiony wcale nie muszą zmieniać przynależności państwowej. Mogą dalej uczestniczyć w tworzeniu “domu”, ale żyjąc na własnych zasadach, pracując na własny rachunek, pomagając słabszym w rodzinie. Lękliwe podejście do oddania praw małym społecznościom pochodzi tylko z niezrozumienia, strachu i poczucia wyższości. Świadczy to tylko o bardzo słabej osobowości, małostkowości i zakompleksieniu albo dodatkowo o pazerności władzy. Tak czy inaczej o niezwykle negatywnych cechach. To taki trochę patologiczny dom, gdzie dzieci mają być cały czas podporządkowane, bez większych praw, nawet do głosu i karcone za wszelkie objawy niesubordynacji oraz nieposłuszeństwa. Chyba nikt nie chce być postawiony w takim świetle, ale niestety żyjemy w Państwie, które samo się w nim stawia. Pomijając kwestie niedokończonej reformy samorządowej, gro obywateli tego kraju ma niezwykły problem z dążeniami Ślązaków do autonomii. Jest to z jednej strony znienawidzoną postawą, z drugiej wyśmiewaną, a jeszcze z trzeciej lekceważoną, bo zdążono już obrzydzić to słowo do granic możliwości i zantagonizować zwolenników autonomii z ich przeciwnikami. Szkoda, bo to Państwo już kiedyś nam, mieszkańcom Śląska, tą autonomię zapewniło, ale bardzo szybko chciało ją ograniczyć ze względu na dążenia do przejęcia śląskiego majątku. To bardzo niechlubna karta, ale nie ma co się na to obrażać i zakłamywać fakty. Państwo tak jak i człowiek, bywa dobre i złe, ma dobre i złe karty historii, nie jest czyste, nieskalane, bo tworzą je ludzie, a ludzie są różni.

Dej pozōr tyż:  Bartodziej & Soika: Czas przełomu

Z rozumieniem autonomii możemy iść w dwie strony – albo je odmienić, odczarować i przywrócić słownikowe, zdroworozsądkowe jego rozumienie, albo wręcz przeciwnie, stworzyć dla niego nową definicję i ostatecznie postawić autonomię w negatywnym świetle, połączyć ją z separatyzmem. Lecz oprócz tego trzeba by taki sam negatywny wydźwięk nadać definicjom samorządności, samodzielności, a w najgorszym dla tego kraju przypadku – niepodległości. Wtedy pozostawałoby jedynie porzucić ten przebrzydły, nikomu niepotrzebny stan i wrócić na łono zaborcy ze wschodu.

Robert Przeliorz – konserwator zabytków, muzealnik, kulturoznawca. Ślązak, ale przede wszystkim człowiek.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza