Robert Przeliorz: Miastoprodukt

Katowice pamiętam od wczesnych lat 90’. Byłem w ten czas bardzo małym chłopcem i ten ośrodek miejski wydawał mi się miejscem bardzo dynamicznym, wręcz trochę dzikim, ale trudno się dziwić skoro dziki kapitalizm panował tutaj niepodzielnie. Katowice z tego czasu kojarzą mi się głównie z tym niesamowitym Spodkiem, z Empikiem, który był w Supersamie, właśnie z samym Supersamem gdzie drzwi w ubikacjach były swoistym polem do wymiany myśli, ze Skarbkiem i Zenitem, z placem dworcowym, na którym stało morze autobusów, z McDonald’em na Stawowej, z szumem tramwajów Konstal typu 102Na, które przy rozpędzaniu przypominały dźwięk syreny i z Cyganami, którzy grali w tych tramwajach i okradli moją matkę. Wspomnień mam wiele z tego okresu. Pamiętam sklep Lego, który mieścił się na ruchliwej wówczas ulicy Mariackiej. Mimo dzisiejszej wiedzy jaką renomę miała wtedy ta ulica, tak nawet zdjęcia Motyk wystających z bram, nie zniszczą tego cudownego wrażenia jakie wywarł na mnie rzeczony sklep, kiedy spoglądałem nań z pędzącego w stronę Mysłowic Ikarusa linii 76. Pamiętam także, że moja siostra była w okolicach roku 1996 zaangażowana w ruch Amnesty International i rozprowadzała ze znajomymi różnego rodzaju broszury. Sam jej w tym pomagałem, ale będąc małym człowiekiem i nie znając treści miałem wrażenie, że wciskam ludziom byle co, więc przy niej i jej znajomych meldowałem, że rozdałem tyle i tyle tego “szajsu” (Nie znałem wtedy znaczenia tego słowa). Po lekkim wytarganiu za ucho szliśmy razem do Mc na najlepsze na świecie nuggetsy. Później Katowice kojarzyły mi się głównie ze szpitalem MSWiA i podróżami ulicami na zachód od Kościuszki. Odkrywałem zupełnie inne miasto niż było tam poniżej. Takie bardziej mieszkalne, dostojne. Dochodząc już do szpitala, na Poniatowskiego istniał sklep o wdzięcznej nazwie “Sex shop”. Za bardzo wtedy nie rozumiałem co to oznacza, ale mama jakoś nadgorliwie hamowała moją ciekawość. Mniej więcej w tym czasie oddawano do użytku obiekty kultowe. Altus był budynkiem przed którym chciało się uklęknąć, powstała niesamowita Chorzowska 50 i ten wprawiający w dumę Punkt 44 z IMAXem o jakim inne miasta mogły tylko pomarzyć. Człowiek czuł coś w rodzaju dumy. Jednakże w tamtym czasie moje przebywanie w tym mieście było epizodyczne. Na stałe przebywanie w Katowicach pozwoliłem sobie dopiero wybierając szkołę średnią. Wybrałem Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe. Był rok 2006 kiedy przystępowałem do tej szkoły. Wtedy już Katowice stawały się inne. Po okresie stagnacji rodził się proces wielkich zmian w urbanistyce tego miasta. Istniał już tunel, na rondzie mieliśmy Oko Miasta, a na Dębie wyrosło wielkie centrum handlowe pod nazwą Silesia City Center. Zrobiło się dynamicznie. Tylko rynek jakoś tak nie potrafił się zmienić i ta wiecznie rozkopana Warszawska. Bardzo mnie wtedy interesowały szumne zapowiedzi centrów przesiadkowych, bo w ten czas codziennie korzystałem z luksusowych, osiemnastometrowych Mercedesów, tudzież Ikarusów. Centrów na miarę wizualizacji się nie doczekałem. Musiało mi wystarczyć to prowizoryczne na Zawodziu (swoją drogą teraz rozumiem skąd ta nazwa, bo jak człowiek wysiadając z autobusu w celu przesiadki na tramwaj widział jak ten mu ucieka, mógł tylko zawodzić). To był czas kiedy na dobre zacząłem się interesować miastotwórczością. Katowice miały zawsze dla mnie klimat, były czymś niepowtarzalnym na mapie Polski. Miały zupełnie inną historię niż miasta o wielowiekowych tradycjach, a były równie silne i europejskie, ale w tej otwartości były takie… Śląskie. Ten klimat tworzyli ludzie, mieliśmy swój rap, swój wyraz, architekturę, tradycje. To była wielka siła ludzi, którzy tu mieszkali i wymagali czegoś więcej niż półśrodków. W okolicach ostatniego kryzysu ekonomicznego karmiono nas wizualizacjami tego co powstanie na terenach KWK Katowice. Miały tam być supernowoczesne biurowce, wieże na ponad 100 metrów i różne takie. Na szczęście nic z tego nie wyszło i powstał NOSPR, potem MCK i Muzeum Śląskie. Jak dziś pamiętam słowa prof. Irmy Koziny, że stawianie NOSPRu to jest megalomania, że komu to tu potrzebne. Pewnie dzisiaj bije się w pierś, bo jak się okazało, często ta nasza sala bywa za mała. W tym samym czasie powstawał budynek, który na dobre zmienił oblicze centrum Katowic – dworzec wraz z galerią. Zmienił znacząco oblicze centrum miasta, stał się symbolem zmian jakie miały nadejść. I tutaj zaczyna się już inna era.

Dej pozōr tyż:  Bartodziej & Soika: Czas przełomu

Katowice parły do zmian, były w końcu liderem wielkiej konurbacji miejskiej, która liczy sobie ok. 2 mln mieszkańców. Ludzie zewsząd chcieli ośrodka na miarę XXI wieku, gdzie mamy nowoczesne biura, Starbucksy, McDonaldy czy inne sieciówki, bo tak przecież jest w Warszawie czy Krakowie. Urbanistyczny pomysł na ten nowoczesne Katowice przypomina rozwiązania z kilku innych miast na świecie. Biurowce zebrane wzdłuż głównej arterii mają być rzeką nowoczesności. Szklane domy o finezyjnych kształtach i formach mają pokazać potęgę dzisiejszych Katowic. I rzeczywiście tak się dzieje. Wszystko co ma się dziać istotnego w kwestii odmiany przestrzeni Katowic dzieje się wzdłuż ulicy Chorzowskiej. Obecny okres wzrostowy w gospodarce przekłada się na rzeczywiste realizacje. W okolicach centrum buduje się zespół biurowy Face2Face przy Grundmanna, w okolicach ulicy Mickiewicza rozpoczyna się projekt Cavatina, obok spodka powstaje zespół wież KTW, tuż obok ŚLTZN, powstaje apartamentowiec grupy Atal, wyburzają Hotel Silesia przy Skargi aby w jego miejscu postawić zespół biurowo-hotelowy. Katowice stały się bardzo łakomym kąskiem dla inwestorów przez właśnie takie projekty jak NOSPR, Centrum Kongresowe czy Muzeum Śląskie. Swego rodzaju miasto-wizytówka. Nacisk na to by Katowice się odmieniły był bardzo silny. Moim zdaniem aż za bardzo, bo wywołał niepotrzebną presję i pośpiech. Cieszy mnie przemiana centrum Katowic, cieszy mnie że zrobiło się czyściej, bezpieczniej, że przestrzenie publiczne przyciągają. Cieszy, ale jednocześnie zmusza do refleksji czy to są Katowice jakich naprawdę chcieliśmy? Te wszystkie zmiany sprawiły, że styl życia w Katowicach znacznie przyspieszył, nie ma już tego slow-life jakie było 10 lat, ludzie mieli w sobie więcej luzu. Życie w Katowicach staje się także droższe, a to wpływa na to, że tego co najważniejsze w mieście zaczyna brakować – mieszkańców. Stałych, przywiązanych, kochających miejsce, w którym żyją. Do pracy w tych wszystkich biurach sprowadza się ludzi zewsząd, którzy żyją trybem korporacyjnym. Zrobić coś tutaj i iść dalej. Praca w korporacji przypomina manufakturę, najważniejsza jest ciągłość działań, a to co to zaburza musi zniknąć i w tym momencie umiera czynnik ludzki. Coraz więcej mieszkań w Katowicach jest do wynajęcia, a nie do zamieszkania. Zaczynam się czuć inaczej w tym mieście, jest pełno dynamicznych młodych ludzi, którzy chcą po prostu wyczerpać to miejsce i iść dalej, ciągle smakować, pędzić, a nie tworzyć tutaj. Tworzyć sztukę, tworzyć życie, tworzyć codzienność. I wcale nie ma się tutaj czemu dziwić. Przestrzenie do mieszkania tworzą się gdzieś wokół samych Katowic. Nie mówię tutaj o dzielnicach południowych miasta, bo one też są dla wybranych, ale takie miasta jak Chorzów, Mikołów, Siemianowice, Mysłowice czy Sosnowiec lub Czeladź, stały się sypialniami Katowic. Tam życie jest nieco tańsze, spokojniejsze, a komunikacja z Katowicami jest w miarę sprawna (w miarę). Katowice kiedyś były eksploatowane górniczo, teraz są eksploatowane społecznie. Stają się swoistą wydmuszką do spędzania w nań czasu, ale nie do życia, nawiązywania stałych relacji. Podążają dosyć schematyczną drogą, czasem mi się wydaje, że są poddane jakiemuś większemu planowi dla całej konurbacji, o jakim nie mówi się mieszkańcom. Lecz ten plan, jeśli jest, jest bardzo wadliwy. Kumulacja wszystkiego co najlepsze w jednym miejscu nie daje szans innym przestrzeniom miasta na życie. Pomysł na strefę kultury jest efektowny, ale totalnie niesprawny wobec funkcjonowania miasta i ożywiania różnych jego części. Gdyby NOSPR powstał właśnie gdzieś w okolicach ulicy Opolskiej, Muzeum Śląskie przy Nikiszowcu, a strefa biurowa została skompensowana według ściśle założonego planu, tak jak ma to miejsce na La Defense w Paryżu (co z resztą uważam za wzór), właśnie na terenach kopalni, to w mieście byłby większy ruch i inaczej rozkładałyby się jego zależności ożywiając różne jego części. Postąpiono inaczej z tą przestrzenią i ten rdzeń Katowic staje się miejscem przelotowym, swoistym pomnikiem życia korporacyjnego. Naprawdę chciałbym się mylić, ale wszelkie znamiona i przykłady ze świata pokazują, że póki co Katowice będą wyglądać pięknie, ale pozbędą się tego co było w nich najpiękniejsze – trwałych relacji społecznych. W tym miejscu chciałbym wrócić do rzeczonego wcześniej dworca. Wcześniej obszar ten był skupiony ściśle na funkcji komunikacyjnej. Po wybudowaniu dworcogalerii tkanka miejska wypełniła się waginoidalnym tworem, którego główną funkcją jest konsumpcja. Przez to, że budynek wciągnął do środka funkcje handlowe, tym samym wessał do środka większość ruchu z handlowej ulicy 3-go Maja, kradnąc potencjał tej alei. Stał się symbolem właśnie tej przelotowości jaką Katowice miały czekać w najbliższych latach. W ten sposób Katowice stały się miastoproduktem, objawem chwilowej globalizacji bez własnego wyrazu i trwałych podstaw. Bo co ma nas wyróżniać w świecie? Inna fasada na żelbetonowym szkielecie? Ilość sieciowych sklepów? Ilość masowych imprez, które karmią tylko chwile? Bo póki co mamy wszystko co można znaleźć gdziekolwiek na świecie, ale czy mamy coś takiego co można znaleźć tylko u nas?

Dej pozōr tyż:  Bartodziej & Soika: Czas przełomu

 Nie wiem co by musiało się wydarzyć, by odwrócić ten trend, by ograniczyć wpływ konsumpcjonizmu na rzecz życia i przywrócić zrównoważony rozwój miastu. Póki co Katowice przypominają mi młodego człowieka, który przez potrzebę bycia żywiołowym zażył końską dawkę amfetaminy i teraz zasuwa jak oszalały. Czym się kończy nagły zryw wszyscy wiemy i nie daj boże, żeby potem się okazało, że miasto stało się przemęczone, bez wyrazu i tych wszystkich młodych, zainspirowanych ludzi, którzy mogli tworzyć coś tutejszego. Choć w mych ocenach mam wrażenie, że staję się pesymistą, tak sprawiedliwie muszę oddać, że autentyzm w Katowicach jeszcze nie umarł i są miejsca ponadczasowe. Katowice mają perłę w postaci Nikiszowca, której na szczęście nie tykają i nie tworzą z niej wizytówki, a miejsce autentyczne. Jest przefantastyczny sklep Gryfnie ze śląskimi gadżetami. Jest jeszcze parę fajnych knajpek, które żyją od lat, w tym mój ukochany Kredens na ul. Jacka, który traktuje jak drugi dom. Jest to miejsce pełne ciepła, harmonii, idealne do ucieczki od otaczającego świata. Jest Ligota, są Piotrowice i Murcki i niech los dobry sprawi, że te miejsca się nie zmienią nigdy w sposób diametralny. Że będą nadal autentyczne, a nie na pokaz, bo to są ostatnie skarby tego miasta.

 

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Robert Przeliorz – konserwator zabytków, muzealnik, kulturoznawca. Ślązak, ale przede wszystkim człowiek.

 

Foto tytułowe: Lestat (Jan Mehlich) [CC BY-SA 3.0], Wikimedia Commons

Dej pozōr tyż:  Bartodziej & Soika: Czas przełomu

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza