Prof. Josef Menzel: Historia Śląska z politycznego punktu widzenia

Wykład wygłoszony w 1991 roku na Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu (obecnie Uniwersytet Opolski) przez profesora dra Josefa  Menzla, profesora historii na Uniwersytecie w Moguncji, urodzonego w Śmiczu k. Prudnika.

Jestem historykiem na Uniwersytecie w Moguncji i zajmuję się głównie historią Europy w dobie średniowiecza ze szczególnym uwzględnieniem okresu między rokiem 500 a 1500 po Chrystusie. Wciąż jednak myślę o Śląsku, o dziejach moich rodzinnych stron, mojej własnej historii.

Opracowując swego czasu problematykę wyprawy do Włoch króla Fryderyka Barbarossy (który aż sześciokrotnie wyprawiał się do Italii!), koronowanego w Rzymie przez papieża na cesarza, postawiłem sobie pytanie: a skąd ty pochodzisz? Zajmujesz się życiem i dziejami innych, a o historii swojego własnego kraju wiesz bardzo niewiele albo nic. Wtedy postanowiłem zająć się historią Śląska. Gdy poznałem dobrze historię Niemiec i Europy, doszedłem do wniosku, że na Śląsku posiadamy bardzo bogatą, wielką, europejską historię. Śląsk położony jest nie tylko w geograficznym środku naszego kontynentu, ale w punkcie, w którym spotykają i stykają się narody, kultury i języki. Jako drugie takie miejsce wskazałbym Szwajcarię. Każdy chciałby żyć w takim państwie! W Szwajcarii żyją obok siebie Niemcy, Francuzi, Włosi i Retoromanie. Wszystkie cztery języki są równouprawnione, a każdy mieszkaniec Szwajcarii może posługiwać się tym językiem, jaki mu odpowiada i żyć tak jak chce. Podobnie było kiedyś na Śląsku i tak będzie w przyszłej Europie, do której zmierzamy, gdzie będą żyć obok siebie, w zgodzie, różne grupy etniczne i narody, bez jakiejkolwiek dyskryminacji.

Spojrzymy zatem na historię Śląska z politycznego punktu widzenia.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Początki historii Śląska, jak wskazują źródła pisane, związane są z Czechami. Państwo czeskie pod rządami Przemyślidów, graniczące bezpośrednio z Rzeszą frankońską a później niemiecką rozwinęło się bardzo wcześnie i oddziaływało z centralnie położonej Pragi także na Słowian mieszkających poza Sudetami, na Śląsku, a jego władcy starali się włączyć Śląsk do swoich granic. To czeski książę Wratislav wybudował gród warowny nad przejściem przez Odrę, w dzisiejszym Wrocławiu. Korzenie Wrocławia są zatem słowiańsko-czeskie. Wratislavia to funda­cja księcia Wratislava na przeprawie przez Odrę.

Państwo polskie ukonstytuowało się około 100 lat później niż państwo czeskie. Swoje  początki ma na terenach wokół Poznania i Gniezna  pod rządami Piastów. I podobnie jak Przemyślidzi 100 lat wcześniej,którzy sięgali po sąsiednie ziemie zamieszkałe przez Słowian, tak wtedy polscy Piastowie ze swojego ośrodka wokół Poznania i Gniezna zaczęli rozszerzać granice, wskutek czego zetknęli się z Czechami, wówczas władającymi  Śląskiem. Około roku 990 polski książę Mieszko zdobył Śląsk i włączył go do państwa polskiego. Książę czeski z tym się oczywiście nie pogodził, skutkiem czego jeszcze ponad 100 lat toczyły się walki o Śląsk, często ze zmiennymi skutkami. Dopiero w 1137 r. zawarto pokój, a Śląsk podzielono. Mniejszą jego część, wyznaczoną od północy rzeką Sucha Psina, a od wschodu Odrą a następnie Ostrawicą aż po Beskidy włączono do obszaru czesko-morawskiego. Pozostałą większą część Śląska przyłączono do Polski. Na obszarze całego Śląska mieszkali Słowianie, którzy byli tu już przed powstaniem państwa czeskiego i państwa polskiego. Nie byli oni ani Czechami ani Polakami. Dopiero po dłuższej przynależności do Czech lub Polski zostali sczechizowani, zmorawizowani lub spolonizowani. Ale żyli oni na tych ziemiach już od czasów wędrówki ludów.

W rok po zawarciu pokoju, które nastąpiło w Kłodzku w Zielone Święta 1137 r., zmarł król Bolesław III Krzywousty. Miał on czterech synów, pomiędzy których podzielił swój kraj. Najstarszy z nich, Władysław, otrzymał cały Górny i Dolny Śląsk, którego obszar pokrywał się mniej więcej z obszarem diecezji wrocławskiej, powstałej w roku 1000. Władysław był ponadto seniorem wobec swoich braci.

Pierwszy śląski książę Władysław poślubił Agnieszkę Austriaczkę, niemiecką księżniczkę i wnuczkę cesarza niemieckiego. A zatem u progu samoistnej śląskiej historii stoi para książęca, składająca się z Piasta i wnuczki cesarza niemieckiego. Ta para rzutuje na całą dalszą historię Śląska. Pytanie: czy istnieje w ogóle ściślejszy związek aniżeli związek małżeński? Przyznajmy zatem, że był  to najsilniejszy związek. Para książęca już w kilka lat potem musiała uciekać, ponieważ powstał spór pomiędzy Władysławem a jego braćmi. Władysław zbiegł z całą swoją rodziną do Niemiec, do swoich krewnych. Tam przydzielono mu siedzibę odpowiadającą jego książęcemu stanowi, zamek Altenburg na południe od Lipska. Na zamku Altenburg Piastowie żyli 17 lat. Pierwsza śląska para książęca zmarła na tym zamku i została pochowana w klasztorze w Pforta lub w klasztorze w Pegau. Pierwsza śląska para książęca nie spoczywa zatem w Polsce ani na Śląsku, lecz znalazła miejsce swojego spoczynku w Niemczech. Stanowi to symbol łączności obu narodów już od samych początków historii Śląska.

Po 17 latach pobytu w Niemczech, gdzie książęta śląscy poznali nie tylko sposób życia na tamtejszych dworach, ale i język niemiecki, syn księcia, Bolesław (którego żoną była niemiecka księżniczka z rodu królewskiego), po 17 latach jako książę piastowski wrócił na Śląsk. Pomógł mu w tym zdecydowanie jego kuzyn z książęcej rodziny, cesarz Fryderyk Barbarossa, używając swoich wpływów wobec osób wrogo nastawionych do wygnańców. Dzięki niemu Bolesław i Mieszko wrócili na Śląsk. Podzielili swoje ziemie. Jeden z nich otrzymał ziemię raciborską i bytomską, a drugi Dolny Śląsk. Istniały tam wtedy jeszcze inne, skomplikowane regulacje, które możemy tu jednak pominąć. Także książę Bolesław, zwany Wysokim miał za żonę córkę z niemieckiego rodu książęcego. On także, zanim wrócił na Śląsk, żył przez 17 lat w Niemczech. Jedną z pierwszych jego czynności, jaka jest udokumentowana, było założenie klasztoru w Lubiążu nad Odrą. Ponieważ jego ojciec pochowany został w klasztorze w Pforta nad Soławą, z którym to klasztorem rodzina książęca w czasie swojego wygnania utrzymywała dobre stosunki, powołał do Lubiąża mnichów z tego właśnie klasztoru.

W dokumencie fundacyjnym klasztoru w Lubiążu z 1175 r. zapisane jest słynne zdanie:  “Wszyscy niemieccy osadnicy, których opat osiedli na dobrach klasztoru, po wsze czasy mają  być wolni od polskiego prawodawstwa”. Zatem książę, powróciwszy z wygnania,  nie tylko zaprosił niemieckich mnichów z klasztoru Pforta nad Soławą do Lubiąża, ale także dał opatowi zezwolenie  na sprowadzanie na Śląsk niemieckich osadników, by pomogli zagospodarować ziemie, które w większości były pokryte lasami. W ten sposób rozpoczęło się na Śląsku  osadnictwo niemieckie, bez jakiegokolwiek przymusu i bez podstępu; każda z obu grup etnicznych żyła niezagro­żona na swojej własnej ziemi według własnych obyczajów i sposobu bycia. Rodzima ludność słowiańska żyła w swoich wioskach według prawa polskiego i polskiego sposobu bycia, a sprowadzeni Niemcy na terenach wykarczowanych. Trzeba było bowiem najpierw wykarczować lasy , gdyż nie chciano nikomu niczego zabierać. Trzeba było ziemię uczynić żyzną, aby żyć na niej według niemieckiego prawa i niemieckich obyczajów. W taki sposób rozpoczęło się zagospodarowywanie Śląska po powrocie Piastów, którzy w Niemczech poznali zachodnie warunki życia, mieli tam swoich krewnych, a to co im na Zachodzie odpowiadało, starali się przenieść na tutejszy grunt. Zatem od końca XII wieku miejscowa ludność słowiańska, która najpierw uległa wpływom polskim lub na południu morawskim,  żyje teraz z osadnikami przybyłymi z Niemiec, w przeważającej części swojej historii w zgodzie i wspólnie pracując dla dobra tej ziemi. Dzięki temu kraj ten stale się rozwijał. Widzimy to głównie w XIII wieku, kiedy założono większość śląskich miast, w liczbie 130. Wcześniej istniały tu tylko zamki warowne, a obok nich ośrodki gospodarczo-targowe. Nie było jeszcze miast typowych dla ówczesnej Europy Zachodniej, założono je na Śląsku na ich wzór dopiero w ramach tegoż osadnictwa. Taki był początek historii Śląska. Dotyczy to zarówno  dworów książęcych, jak i ludności.

Dej pozōr tyż:  Nasz Plebiscyt 1921

Trzeci śląski książę nosił już niemieckie imię, wywodził się bowiem z niemieckiej matki i babci, miał niemieckich krewnych. Nazywał się Heinrich – Henryk. Jest to mąż późniejszej św. Jadwigi – Hedwig. Hedwig/Jadwiga jest zatem już trzecią Niemką, która została żoną kolejnego księcia piastowskiego w trzecim pokoleniu.

Na śląskim dworze posługiwano się językiem polskim, jednak mówiono również po niemiecku. Jeśli uznamy, że  język matki ma jakieś znaczenie, to uznać  musimy, że cała kultura śląska wyrasta z tych właśnie korzeni.

Wróćmy ponownie do historii politycznej. Najpierw Śląsk należał do Czech, potem został zdobyty przez księcia polskiego i nastały lata sporów o ten teren między czeskimi Przemyślidami a polskimi Piastami. Ostatecznie zawarto pokój. W okresie, kiedy  Władysław wraz z rodziną przebywał na wygnaniu, Śląsk był zależny od pozostałych książąt piastowskich. Należał do państwa polskiego i pozostał w jego granicach także po powrocie Piastów Śląskich w 1163 r. Śląscy Piastowie nie byliby w stanie wrócić na swoją ojcowiznę  z własnej mocy. To cesarz niemiecki udzielił im pomocy. Można zatem opisać sytuację Śląska jako politycznie przynależną do państwa polskiego, ale w silnej  zależności od Rzeszy niemieckiej w zakresie wykonywania swojej władzy przez śląskich książąt. Cesarz był kuzynem Piastów, którzy wrócili na Śląsk.

Taki stan rzeczy trwał do czasu objęcia władzy przez Henryka I, męża św. Jadwigi. Św. Jadwiga pochodziła z jednego z najznakomitszych rodów arystokratycznych, mającego wielkie znaczenie polityczne, z bezpośredniego otoczenia cesarza, a mianowicie z rodu Andechs-Meranien. Posiadłości tego rodu rozciągały się od Bawarii, poprzez Alpy aż po Adriatyk, do dzisiejszej Chorwacji. Nazwa Meranien nie odnosi się do miasta Meran, jest zlatynizowanym niemieckim pojęciem i oznacza krainę nad morzem. Meranien oznacza więc mniej więcej tereny, gdzie leży współczesna Chorwacja.

W czasie, gdy Henryk I obejmował rządy, w Polsce dobiegała końca zasada senioratu. W 1202 r. zmarł Mieszko Stary i tym samym wygasł polski seniorat. Energiczny i możny książę Henryk I w tym czasie wyzwolił się z wszystkich więzów niemieckich jak i polskich. Stał się samodzielnym, suwerennym księciem. Oczywiście pozostały stosunki rodzinne, pokrewieństwa zarówno z jedną jak i drugą stroną, nie ustrzeżono się też od błędów w postępowaniu w stosunku do nich. Henryk I skrupulatnie dbał o to, aby prowadzić zupełnie samodzielną, suwerenną politykę, i to nie tylko, jeśli chodziło o Śląsk. Sięgał znacznie dalej.

W latach 1201/1202 rozpoczął okres politycznej samodzielności Śląska w stosunku do sąsiadów. W tym okresie samodzielności politycznej nastąpiło zasiedlanie Śląska – na odpowiedzialność i za staraniem Piastów Śląskich. Nie chodziło o zniemczanie Śląska, ale o  jego rozwój.  Książęta zamierzali podnieść rozwój Śląska pod względem gospodarczym i kulturalnym  do tego stopnia, na jakim stały kraje, które poznali w czasie wygnania, przebywając u swoich krewnych. Tak samo księżna Jadwiga chciała dostosować warunki panujące na Śląsku do tych, które poznała u swoich krewnych w Andechs i północnych Włoszech. Śląscy książęta nie chcieli uchodzić w kręgu krewnych za gorszych i starali się przy pomocy osadników z zachodu stworzyć u siebie, na Śląsku, podobne warunki. Wspaniale im się to udało. Stworzyli tu bowiem  warunki nacechowane daleko idącą wolnością – swobodą, a to sprawiło, że w tym czasie wielu osadników przybyło na Śląsk, a również na inne tereny, m.in. do Krakowa, które to miasto zostało założone w 1257 r. na prawie niemieckim. Przybywali tu osadnicy w dużych grupach, ponieważ widzieli dla siebie szansę stworzenia własnej egzystencji na lepszych warunkach, aniżeli było to możliwe na zachodzie. W tym okresie samodzielności nastąpiła zdecydowana rozbudowa i rozwój Śląska, przy czym rodzima ludność słowiańska i niemieccy osadnicy uczestniczyli w dziele rozwoju  w równej mierze. Ani jedni ani drudzy nie działali pod przymusem.

Pod koniec XIII w. rozpoczyna się okres skłaniania się Śląska w stronę Czech. Wśród śląskich Piastów następuje znaczne rozdrobnienie. Po bitwie na Polu Legnickim w 1241 r., w której ginie książę Henryk II, na Dolnym Śląsku pozostali tylko nieletni synowie księcia. Kiedy uzyskali pełnoletniość, w latach 1248/1249 podzielili Dolny Śląsk na trzy części.  W 1281 r. Górny Śląsk został podzielony na cztery części. Podziały następowały nadal, zarówno na Dolnym jak i na Górnym Śląsku. Na początku XIV wieku istniało 16, 18, 20 małych księstw na całym Śląsku. Często było to tylko jedno miasto z otaczającą go okolicą. Także Niemodlin (z przyległym doń terenem) był małym księstwem. Podstawa prowadzenia samodzielnej polityki skurczyła się do tego stopnia, że żaden książę nie był reprezentantem rzeczywistej władzy. Im mniejsze księstwo, tym skromniejsze były dochody, które w dodatku trzeba było podzielić. Aby nie dopuścić do regresu, zaistniała nagląca potrzeba dalszego rozwoju kraju, zintensyfikowania jego gospodarki.  W celu dotrzymania kroku w rywalizacji  z innymi książętami,  ściągano coraz więcej ludzi i pomocy z zachodu. Z drugiej strony polityczne znaczenie tych rozdrobnionych śląskich książąt piastowskich było tak znikome, że o zachowaniu samodzielności już nie było mowy. Tak więc książę opolski Kazimierz w 1289 r. jako pierwszy stał się lennikiem króla czeskiego. Utracił swoją samodzielność, ale zyskał ochronę i opiekę ze strony króla. Na początku XIV wieku za jego przykładem  poszli kolejni śląscy Piastowie. W 1335 r. w układzie zawartym w Trenczynie podjęto ostateczną decyzję. Śląscy Piastowie po kolei stawali się lennikami króla czeskiego, a tym samym Śląsk został włączony do korony czeskiej, stał się jej częścią. Lecz korona czeska należała do Rzeszy Niemieckiej. W ten sposób dokonało się polityczne przyłączenie Śląska do Rzeszy Niemieckiej. Król czeski był jednym z elektorów niemieckich. Niektórzy królowie Czech zostawali także królami niemieckimi i cesarzami rzymskimi.

Dej pozōr tyż:  Nasz Plebiscyt 1921

Cesarz Karol IV ożenił się z księżniczką Anną, córką księcia świdnicko-jaworskiego. Anna była jego trzecią żoną. Wraz ze swoim mężem została w Rzymie koronowana na cesarzową. Jest to jedyna Ślązaczka, która dostąpiła najwyższych zaszczytów w zachodnim świecie. Anna, księżniczka z rodu książąt śląskich została cesarzową rzymską. Tym samym utrwaliła się rozpoczęta w 1289 r., a potwierdzona układem z 1335 r., przynależność Śląska do Czech. Trwała ona aż do końca XV wieku, więc blisko 200 lat.

W roku 1469 wtargnął na Śląsk król węgierski Maciej Korwin, który zdobył Śląsk i objął rządy. Przez ponad 20 lat Śląsk należał do Węgier, poczym znów powrócił do Czech. Kiedy państwo czeskie w 1526 r. w wyniku zawartej umowy spadkowej przypadło Habsburgom, Śląsk razem z Czechami dostał się pod panowanie habsburskich królów i cesarzy, a zatem monarchii habsburskiej, i od roku 1526 był rządzony z Wiednia. Na ten okres przypada rozkwit śląskiego baroku. Nasze kościoły i klasztory barokowe, jakie widzimy wokół, na Dolnym i Górnym Śląsku powstały w okresie, kiedy Śląsk należał do Austrii. Śląsk, Czechy i Austria tworzą wielką jedność kulturową. Jeżeli ktoś wybierze się w podróż ze Śląska przez Czechy do Austrii, przekona się, że barok naszych kościołów i klasztorów przemawia do nas tym samym językiem. W Czarnowąsach był i działał kiedyś proboszcz pochodzący z Wiednia. Miał on w swoim otoczeniu wiedeńczyków. On ich tu ściągnął. Na Śląsku działali budowniczowie pochodzący z całej monarchii austriackiej.

Śląsk należał do monarchii habsburskiej ponad 200 lat. W 1740 r. król pruski Fryderyk II zdobył Śląsk orężem odbierając go Marii Teresie i przyłączył do Prus.

Dla Śląska rozpoczął się okres pruski. Tylko nieznaczna część Śląska, a mianowicie księstwa opawskie i karniowskie pozostały  w monarchii habsburskiej. Jako tzw. Śląsk Austriacki pozostał tam do końca I wojny światowej tj. do 1918 r. Cała pozostała część Śląska przyłączona została do Prus. Ta zmiana przynależności państwowej  była dla Śląska bardzo dotkliwa. Południowoniemiecka, katolicka Austria a protestanckie Prusy na północy, to były dwa różne światy. Prusy starały się skierować  wzrok Ślązaków  z Wiednia na Prusy, na Berlin.

W tym okresie rozwija się klasycyzm, styl w muzyce, sztuce, literaturze i  architekturze odwołujący się do kultury antycznej. Rozwija się górnośląski przemysł, buduje się drogi i zakłady przemysłowe. Rozpoczyna się era industrializacji. Organizacja życia gospodarczego na Śląsku związana jest w istotnej mierze z pruskim okresem Śląska, natomiast wielka faza kulturalnego rozwoju, przede wszystkim w dobie baroku, związana jest z przynależnością Śląska do Austrii.

Od 1945 r. Śląsk należy do Polski. Można zatem stwierdzić, że pod względem politycznym Śląsk należał do wszystkich swoich sąsiadów, i to każdorazowo przez około 200 lat. Czasem trochę więcej, czasem trochę mniej. Jest to dowód na to, że wszyscy pragnęli wejść w posiadanie Śląska. Każdy po niego sięgał, bo była to kraina bardzo cenna, dobrze urządzona i dobrze zagospodarowana. Śląsk chłonął wpływy ze wszystkich stron, ale też promieniował na wszystkie strony. Tak przedstawiała się sytuacja polityczna.

Warto teraz spojrzeć na tę sytuację z punktu widzenia Europy. Współżyliśmy z wszystkimi naszymi sąsiadami także pod względem politycznym przez wszystkie wieki naszej historii. Właściwie, to my nawet nie mamy się  czego uczyć. Są to dobrze znane sprawy. Inni muszą się dopiero uczyć współżycia, jak dla przykładu ci, którzy mają swoją uwagę skierowaną tylko na swój naród. Ci muszą się uczyć współżycia z różnymi sąsiadami.

A  co można  powiedzieć o ludziach, mieszkańcach tej krainy? Powiedziałem już, że żyjący tu rodzimi Słowianie pozostają na Śląsku, nie opuszczają go. W okresie przynależności Śląska do Polski są polonizowani, ale pozostają rodzimymi mieszkańcami tych ziem. Na południu, gdzie teren został przyłączony do Czech, są czechizowani, np. w rejonie Opawy i Karniowa. Następnie przybywają do kraju niemieccy osadnicy, a z nimi wpływy niemieckie. Tym samym Słowianie na Środkowym i Dolnym Śląsku ulegają germanizacji, nadal żyjąc w swoim kraju. Zatem w nas żyją Słowianie, którzy  zasiedlili Śląsk w czasie wędrówki ludów a  także Niemcy, którzy zostali sprowadzeni tu na te ziemie. Podobnie jak pierwszy książę śląski sprowadził swoją żonę z Niemiec (aby żyć z nią w najściślejszym związku, w małżeństwie), tak i niemieccy osadnicy, których wtedy wzywano do tego kraju, zrośli się z miejscową ludnością.  Ich współżycie było przez stulecia pokojowe i owocne.

Już przy innej okazji przedstawiłem Państwu historyczne przykłady współżycia ludności słowiańskiej i niemieckiej na Śląsku. Dobrym przykładem jest sprawa zatargu z biskupem wrocławskim. Ludność niemiecka pościła od Środy Popielcowej, natomiast miejscowa ludność słowiańska pościła już od niedzieli Septuagesima, czyli o 2 tygodnie wcześniej. Z biegiem lat coraz więcej miejscowych Polaków lub Słowian, jak by ich nazwać, przechodziło na ów krótszy post, co nie zyskało to aprobaty biskupa. Zakazał on tych praktyk i ekskomunikował wszystkich, którzy nie zachowywali dłuższego postu. W 1248 r. zatarg ten przedstawiono legatowi papieskiemu Jakubowi z Liege Luttich, który w czasie swojej podróży inspekcyjnej przybył z Krakowa do Wrocławia. Legat sprawę zbadał, sporządził odpowiedni akt  i orzekł: każdy niech zachowuje post według swojego zwyczaju i niech nikt nikomu z tego powodu nie czyni żadnych zarzutów. Polacy niech poszczą według polskiego zwyczaju, Niemcy według niemieckiego. Ale Polacy też mogą pościć jak Niemcy, a Niemcy mogą pościć jak Polacy. Każdy niech rozstrzyga to samodzielnie. W tym zakresie decyzja nie powinna nikomu zostać odgórnie narzucona ani wymuszona. Ekskomuniki zostały zniesione, zatem nie przyznano racji biskupowi. Było to typowo śląskie rozwiązanie. Ów legat został później papieżem.

Dej pozōr tyż:  Nasz Plebiscyt 1921

Innym przykładem jest druk pierwszych książek we Wrocławiu pod koniec XV wieku. Biskupem wrocławskim był wtedy Rudolf z Rudesheim. Miasto Rudesheim leży w pobliżu Moguncji, gdzie Jan Gutenberg wynalazł druk. Zatem istniał związek między miastami,   niejako pomost pomiędzy Moguncją a Wrocławiem, gdzie już w 1475 r. drukowano pierwsze książki. Druk ten wykonał Elian, kanonik kolegiaty św. Krzyża we Wrocławiu. Drukowano tam wtedy tzw. statuty. Oglądałem je ze wzruszeniem! Druk ma trzy kolumny: po łacinie, po niemiecku i po polsku. Każdy, czy to duchowny czy świecki, mógł wybrać, jakim językiem chciał się posłużyć.

My dzisiaj jesteśmy tu, w pobliżu Opola, gdzie do 1810 r. istniała Kolegiata św. Krzyża, dzisiejsza katedra. W Opolu, w XVII wieku, jak wynika ze sprawozdań powizytacyjnych, przy kolegiacie był proboszcz dla ludności polskiej i proboszcz dla ludności niemieckiej, a zatem dla wiernych mówiących po polsku oraz dla wiernych mówiących po niemiecku. W parafii byli też utrakwiści, którzy władali obydwoma językami. Na tym tle doszło do nieporozumień pomiędzy  duchownymi, ponieważ obaj rościli sobie prawo do dwujęzy­cznych wiernych. Powodem tych nieporozumień były przede wszystkim opłaty, które wnosiło się za chrzty, śluby i pogrzeby. Im więcej chrztów, pogrzebów czy ślubów, tym większe dochody. W celu rozstrzygnięcia sporu, biskup wrocławski wysłał do Opola wizytatora, z pochodzenia Włocha, gdyż działo się to jeszcze za czasów austriackich, kiedy to wrocławska kapituła katedralna miała skład międzynarodowy. Wizytator zbadał zatarg, sporządził odnośny akt, a ujęta tam decyzja jest znowu typowa dla Śląska, a mianowicie: to nie proboszcz decyduje, lecz wierni. To oni wybierają sobie proboszcza, jakiego chcą, polskiego czy niemieckiego. A tym bardziej dwujęzyczni mają wolny wybór. Natomiast jeśli chodzi o małżeństwo, to  ustalono, że małżonkowie między sobą muszą się porozumieć, czy chcą niemieckiego, czy polskiego duchownego. Mamy znowu dokładnie tę samą zasadę: to dana osoba czy rodzina decyduje o tym, u którego proboszcza będzie korzystała z posługi duszpasterskiej i sakramentów. Obie formy są możliwe i każdy ma wolny wybór.

Przypominam sobie dobrze, jak było w mojej rodzinnej wsi, w Śmiczu, kiedy jako dziecko byłem ministrantem.  Do 1938 r., zanim Hitler zakazał tej praktyki,  w naszym kościele parafialnym co niedzielę odprawiane były dwie Msze święte, poranna i suma. W jedną niedzielę pierwsza msza św. sprawowana była w języku polskim, tzn. liturgia w języku łacińskim z polskim kazaniem i śpiewem polskich pieśni, a suma była w języku niemieckim. Żeby żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona, w następną niedzielę zmieniano kolejność: pierwsza msza św. odprawiona była w języku niemieckim, a suma w języku polskim. Zmiany te następowały w cyklach dwutygodniowych i praktykowano to przez całe stulecia.

Wczoraj odwiedziłem moją wieś rodzinną. Odwiedziłem też księdza proboszcza Tomasza Horaka. Opowiedziałem mu swoje doświadczenia. Na to proboszcz wyjął starą kronikę i pokazał mi, że regułę tę ustalono już w XVII wieku. Zatem to, co mu powiedziałem, nie było niczym nowym. W Śmiczu ten zwyczaj trwał od stuleci. Kardynał Bertram wydawał listy pasterskie w obu językach, niemieckim i polskim. Proboszczom pozostawiał decyzję, w którym języku były wiernym odczytywane. Proboszcz decydował o tym, czy w danej parafii język polski czy niemiecki był językiem odpowiednim do sprawowania posługi duszpasterskiej.

Taki jest Śląsk. Powiedziałem już, że Śląsk leży w sercu Europy. Tutaj przez stulecia współżyliśmy z naszymi sąsiadami i żyliśmy w sposób demokratyczny, inaczej mówiąc, żyliśmy ze sobą po chrześcijańsku. Każdemu należało przyznać jego rację i uszanować jego sposób samorealizacji.

Dopiero narodowy socjalizm oraz komunizm naruszyły tę humanitarną zasadę tego iście chrześcijańskiego współżycia. Naród i lud został wyszydzony. “Naród znaczy wszystko, ty sam jesteś niczym”, tak brzmiały hasła ideologów nacjonalistycznych. Wierzę, że pokonaliśmy już błędną naukę narodowego socjalizmu i komunizmu. Powinniśmy teraz wrócić do tego, co na Śląsku było dawnym, dobrym obyczajem. Od samego początku, gdy polski książę ożenił się z niemiecką księżniczką, jak i w ciągu wieków stosunki międzyludzkie układały się w sposób pokojowy. Tak było do roku 1945. W XIX stuleciu Prusy czasami dopuszczały się nieuzasadnionych nacisków. Bardzo trudne były lata dyktatury hitlerowskiej. Ale nie ma się to nijak do tego, co tu się stało po 1945 r.  za sprawą komunistycznego państwa polskiego.

I jeszcze jeden przykład: biskup wrocławski w wyniku pokoju zawartego pomiędzy Marią Teresą a Fryderykiem, królem Prus, utracił część swojego biskupiego księstwa nyskiego. Ta część pozostawała w Austrii, poza granicami Prus. Są to tereny wokół Jesenika, Jawornika i Widnawy, na terenie dzisiejszej Czechosłowacji. Mimo to biskup wrocławski do końca pierwszej wojny światowej był równocześnie członkiem Niemieckiej i Austriackiej Konferencji Episkopatu. Był równocześnie obywatelem Niemiec i Austrii, był członkiem Izby Panów Austrii i Izby Panów Prus, a nadto był nawet zastępcą naczelnika austriackiej części Śląska, a więc piastował ważną funkcję państwową poza granicami kraju, w którym miał swoją siedzibę biskupią. Ten model działał przez długie dziesięciolecia i nikogo  to nie raziło.

Historia Śląska może być lekcją dla przyszłej Europy. Aby stać się dobrym Europejczykiem, powinniśmy tylko ożywić  nasze dawne tradycje, odrzucić nacjonalizm i komunizm.

Dobrze rozumiem Państwa uczucia i odczucia, tu, w tym kraju, w którym kiedyś byliście większością. Wbrew Waszej woli i bez Waszego udziału staliście się mniejszością. Współżycie w europejskiej perspektywie, według mojego uznania, jest tylko wtedy możliwe, jeśli Polacy, którzy po wojnie tu przybyli, “dopasują się” do śląskich tradycji, tzn. zaczną tak z Wami współżyć, jak nakazują to dawne, śląskie obyczaje. Nie może być tak, żeby przybysze reprezentowali tu swój nacjona­lizm, uparty nacjonalizm, który będą usiłowali narzucić Wam, ludziom tej ziemi. To byłaby błędna droga. Powinno być odwrotnie. Zwłaszcza myśląc o Europie,  z punktu widzenia chrześcijańsko-humanitarnego. Chodzi o to, aby nadal tu żyć razem, ze sobą i obok siebie. Kieruję do polskich mieszkańców tej ziemi prośbę, by studiowali historię Śląska i starali się znaleźć dobrą, wspólną drogę do przyszłości.

Dziękuję Szanownym Słuchaczom za uwagę.

 

Z języka niemieckiego tłumaczył A. Skoberla – Opole (11/94)

Opracowała  Joanna Rostropowicz

 

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Jedyn kōmyntŏrz ô „Prof. Josef Menzel: Historia Śląska z politycznego punktu widzenia

  • 7 marca 2021 ô 20:17
    Permalink

    Warszawski wilk ma już co chciał i tego nie odda, bo zdechnolby z głodu.

    Ôdpowiydz

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza