Poseł-nacjonalista kpi ze Ślązaków. Jest za, a nawet przeciw językowi śląskiemu
W podsumowaniu po czwartkowych głosowaniach pisałem, że Ślązacy przed wyborami powinni zachować czujność i umieć rozróżnić, komu naprawdę zależy na języku śląskim, a kto próbuje sobie nim „wytrzeć tylko gębę”. Zaskakujący przykład tej drugiej postawy to poseł Krzysztof Sitarski, który w opublikowanym dziś wpisie stwierdził, że jest… za, a nawet przeciw językowi śląskiemu.
Rzadko jednak możemy usłyszeć o poczynaniach Sitarskiego. Ten dyspozytor z KWK „Chwałowice” wybrany został do Sejmu z listy Kukiz’15. W majowych wyborach do europarlamentu znowu próbował swoich sił, ale tym razem jego komitet wyborczy nie przekroczył progu, a on sam uzyskał gorszy wynik niż ulokowana niżej na liście wyborczej Aleksandra Jelonek ze Ślonzoków Razem.
Co w międzyczasie? Podczas ważnej dla Ślązaków debaty nad obywatelskim projektem ustawy mającym nadać Ślązakom status mniejszości etnicznej Sitarski wyróżnił się swoją antyśląską zajadliwością, przebili go chyba w tym tylko posłanka Barbara Dziuk i jego ówczesny partyjny kolega Tomasz Jaskóła. Ówczesny, bo kilka dni temu Sitarski opuścił Kukiz’15. Sam Kukiz odgryzał się Sitarskiemu, że ten pewnie chce zająć wakat w Ministerstwie Energii po wybranym do europarlamentu Grzegorzu Tobiszowskim. Ale być może bliżej Sitarskiemu jest do faszyzującej Konfederacji, wszak był śląskim liderem stowarzyszenia… Endecja.
W czwartek Sitarski głosował przeciwko dalszym pracom nad projektem ustawy o śląskim języku regionalnym. Czy mimo tego można kreować się na zaangażowanego w ochronę śląskiej kultury posła? Oczywiście, ale wymaga to umysłowej ekwilibrystyki.
W niedzielny poranek Sitarski postanowił odnieść się do sprawy. Stwierdził, że głosował przeciwko językowi śląskiego, bo jest on… niejednorodny. Nie chcę pastwić się nad posłem Sitarskim, ale od parlamentarzysty należałoby jednak wymagać choćby elementarnej wiedzy. Nie ma czegoś takiego jak „jednorodny język”. Każdy język jest mniej lub bardziej regionalnie zróżnicowany. Nie staje to więc na przeszkodzie prawnej ochronie danego języka.
W dalszej części swojego wpisu Sitarski przypuścił atak na posłankę Monikę Rosę. Zarzuca jej „hipokryzję, zakłamanie oraz grę polityczną”. Poza tym wytyka jej, że mieszka w Warszawie. W obu kwestiach trafia kulą w płot. Rosa zaangażowana jest w kwestię śląskiej tożsamości od początku kadencji i kiedy w styczniu 2016 roku Sitarski gromił aspiracje Ślązaków i mówił, że „Korfanty przewraca się w grobie”, to Monika Rosa głośno opowiadała się za pracami nad obywatelskim projektem ustawy. Trzeba też nadmienić, że katowicka posłanka .Nowoczesnej mieszka w, nie jest to zaskoczeniem, Katowicach, a konkretnie na Nikiszowcu.
Można by sensacje Sitarskiego skwitować milczeniem, bo przecież hipokryzja chyba już na dobre zadomowiła się w sferze publicznej. Ale nie można pozwolić na to, by ktoś, tak jak poseł Krzysztof Sitarski, był przez całą kadencję przeciwny śląskim aspiracjom emancypacyjnym i nagle zaczął się kreować na przyjaciela śląskości.
Sitarski próbował wypowiedzieć się na kwestie językoznawcze. W swoim krótkim poście popełnił jednak… 15 błędów. Język polski jest dla posła za trudny. A język śląski? Sami oceńcie.
Marcin Musiał (ur. 1988) – humanista zaangażowany, Ślązak, literaturoznawca, bloger “tylko burak nie czyta”, autor projektu ustawy o śląskim języku regionalnym i dwóch samorządowych programów dla śląskiej kultury, mieszka w Katowicach. Na portalu Wachtyrz.eu pisze o swoich pasjach – Śląsku, literaturze, polityce i piłce nożnej.
fot. facebook.com/sitarskikukiz15