Pokusa autorytaryzmu. Rzecz o Sudetach, Śląsku i Morawach

Kiedy z końcem kwietnia 1945, Kurt Knispel stanął pod morawskim Znojmem, zapewne nie przypuszczał, że wojna zakończy się dla niego szybciej, niż mogłoby się wydawać. Niespełna dwudziestoczteroletni pancerniak oddaje swe życie za tysiącletnią Rzeszę na pięć dni przed upadkiem Berlina. Ginie na południowym skrawku Moraw, w starciu z przeważającymi siłami radzieckimi.

POKUSA AUTORYTARYZMU
rzecz o Sudetach, Śląsku i Morawach

Knispel, który wykazywał się sporymi talentami najpierw jako celowniczy, a później dowódca Tygrysa, podobno nie miał natury wojownika. Był niewielkiego wzrostu, często nosił długie włosy i z nonszalancją odnosił się do wojskowego rygoru. Podczas pobytu w Krakowie, latem 1942 miał pobić członka Einsatzgruppe, znęcającego się nad radzieckim jeńcem. Należał też do ostatniego pokolenia sześćsetletniej społeczności, któremu przyszło urodzić się w miejscu, gdzie rodzili się jego przodkowie. Pochodził z Salisova, koło Cukmantla na Śląsku (Zlate Hory), w którym przyszedł na świat w 1921 roku, jako obywatel nowopowstałej Czechosłowacji. Zapewne większości jego bliskich jak i sąsiadów niezbyt podobała się ta przynależność państwowa, którą co najwyżej akceptowali, ale z którą nigdy na dobre się nie pogodzili.

Rodzi się Czechosłowacja

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Kamień graniczny państwa biskupów wrocławskich na grzbiecie Keprnika, historyczna granica Moraw i Śląska

Dzieje Niemców na terenie Czech sięgają praktycznie początków ich państwowości. Jednak napływ osadników, głównie do większych miast i słabo zaludnionych terenów podgórskich, w tym do Sudetów, ma miejsce na przestrzeni dwunastego i trzynastego stulecia. Przybywają chłopi, rzemieślnicy, młynarze z Bawarii, Frankonii, Saksonii i Austrii; tworzą nowe miasta, zakładają osiedla, wsie, rozwijają górnictwo (jak choćby złota w rodzinnych okolicach Knispela), hutnictwo. Tworzą społeczność tyle dobrze zorganizowaną, co świadomą swego pochodzenia, religii i tradycji. Zaznaczają swą obecność w Czechach, na Morawach i Śląsku. Rozwija się literatura, sztuka, rzemiosło – kiedy w 1918 roku powstaje Czechosłowacja, państwo tutejszych Słowian, dla wielu przedstawicieli sudeckich Niemców kończy się świat jaki znali. Boją się bohemizacji i wykorzenienia, zwracają się ku Niemcom i Austrii, choć żadne z tych państw na dobrą sprawę nie ma ochoty wikłać się w kolejny konflikt tuż po wyniszczającej wojnie, z majaczącymi na horyzoncie konfliktami wewnętrznymi.

Niemieccy Morawianie i Ślązacy godzą się ze swym losem, nie rezygnując przy tym z dotychczasowej aktywności. Dalej są dobrymi gospodarzami i przedsiębiorcami, kwitnie życie religijne, działają dziesiątki organizacji o charakterze chrześcijańskim: męskie, żeńskie, młodzieżowe, a miejscowi dalej nawiedzają Matkę Boską Pomocną w Cukmantlu i chodzą w procesjach drogi krzyżowej wzdłuż stacji rozsianych po grzbietach Jeseników. Ożywia się życie polityczne, powstają partie reprezentujące interesy społeczności – działa Niemiecka Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza, Chrześcijańsko-Społeczna Niemiecka Partia Ludowa czy Związek Chłopski. Stoją na stanowisku porozumienia z władzami w Pradze, domagając się przy tym poszanowania praw sudeckich Niemców, przede wszystkim w zakresie języka, szkolnictwa oraz zaprzestania dyskryminacji przy obsadzaniu stanowisk w administracji publicznej. Wydaje się, że wszystko zmierza ku dobremu, opadają emocje narodowe, jedynie nieliczna mniejszość kwestionuje przynależność do Czechosłowacji i odwołuje się do haseł nacjonalistycznych. Na razie mało kto zwraca na nią uwagę, codzienność jest bardziej zajmująca.

Dej pozōr tyż:  Katowice: Teatr Korez w grudniu

Idą zmiany

Mieszkańcy morawskiego Hannsdorfu są dumni ze swego browaru. „Nordmährische Brauerei und Malzfabrik, Aktiengesellschaft in Mährisch Schönberg” przemianowana w 1918 roku na „Severomoravský pivovar a sladovna, akciová společnost v Šumperku” (czyli Północnomorawski Browar i Słodownia S.A. w Szumperku) w 1938 roku szczyci się produkcją na poziomie blisko 171 000 hektolitrów piwa rocznie. Zaopatrują się w nie lokalne gospody, ale też lokale w nieodległym Szumperku (który od Hannsdorfu/Hanušovic dzieli niespełna dwadzieścia kilometrów) czy śląskim Frywaldowie (Freiwaldau/Jesenik). Biorą je ze sobą drwale do pracy i pielgrzymi do sanktuarium w Cukmantlu. Śląsko- morawskie pogranicze tętni życiem, rozwija się ruch turystyczny, a wędrujący najwyższymi szczytami Grubego Jesenika mogą podziwiać siedemnastowieczne kamienie graniczne państwa biskupów wrocławskich, wyznaczających po dziś dzień śląsko-morawski limes.

Branna/Goldenstein – widok na dawne wójtostwo i kościół Michała Archanioła

Piwo z Hannsdorfu piją też w morawskim Goldensteinie (Branna), gdzie z zamku Kolstein podziwiać można pejzaże północnych Moraw oraz zaczynający się praktycznie tuż za bramami miasteczka Śląsk. To do Goldsteinu ściągają na 4 sierpnia 1934 roku młodzi z całego pasa morawsko-śląskiego na Północnomorawski Dzień Młodzieży – wielkie święto organizacji i stowarzyszeń chrześcijańskich. Chrześcijaństwo ma być ostoją tożsamości, ale też dawać skuteczny odpór rosnącym w siłę nazistom. A ci, niesieni skutkami przedłużającego się kryzysu gospodarczego, zyskują na popularności. Trafiają przede wszystkim do młodych, do bezrobotnych (bezrobocie w okręgach sudeckich było o blisko połowę wyższe niż w reszcie Czech i Moraw),wreszcie do tych których uwiera dojmujące poczucie dyskryminacji. Łatwo tłumaczą otaczający świat, mają prostą receptę i coraz odważniej pokazują na północ i zachód:

– Tam jest Ordnung, tam jest praca, tam Niemcy są u siebie – tłumaczą.

Choć początkowo deklarują lojalność wobec władz czechosłowackich, w miarę umacniania się Hitlera, ich postulaty ulegając stopniowej radykalizacji, a dzięki nieskomplikowanej wizji świata zyskują na popularności. Powstaje Front Ojczyźniany Niemców Sudeckich, przemianowany wkrótce na Partię Niemców Sudeckich (Sudetendeutsche Partei – SdP), która już w 1935 roku uzyskuje blisko sześćdziesięcioprocentowe poparcie w swoich okręgach, głównie kosztem partii tradycyjnych: agrariuszy, chrześcijańskich socjałów i socjaldemokratów. Na jej czele staje Konrad Henlein, urzędnik bankowy i wychowawca młodzieży spod Liberca. SdP staje się wierną kopią NSDAP.

Dej pozōr tyż:  Powraca Mały Festiwal Wielkiej Literatury

Koniec pewnej społeczności

Dla rodziny Knispelów Reich nie był niczym obcym. W końcu od Schönwalde (dzisiejsze Podlesie koło Głuchołaz) dzielił ich jedynie niewielki potok graniczny. Niejeden miał znajomych czy rodzinę w tamtej części Górnego Śląska, zresztą sami pruscy Górnoślązacy też byli częstymi gośćmi po tej stronie – wystarczy choćby wspomnieć pielgrzymki z Opola czy Prudnika do Matki Boskiej Pomocnej. Zresztą, ponoć sam Cukmantl miał w wyniku wojen śląskich przypaść Prusom, tyle że Fryderyk Wielki nie wyraził zbytniego zainteresowania miastem, wskutek czego pozostało ono przy Austrii. Kaprys władcy sprawił, że rodzina przyszłego czołgisty znalazła się po południowej, a nie północnej stronie granicy.

Ale teraz miało się to zmienić. Po przyłączeniu Austrii, „pokojowo i dobrowolnie na łono ojczyzny” powrócić mieli Niemcy Sudeccy. I większość w zasadzie nie miała nic przeciwko temu – SdP stała się już nie tylko partią dominującą, okazała się w zasadzie jedynym ugrupowaniem na które można było oddać głos. Wchłonęła nie tylko stronnictwa chrześcijańskie czy chłopskie ale też socjaldemokratów. Zjednoczenie w ramach jednej wielkiej niemieckiej ojczyzny było już tylko kwestią czasu. Emocje wzięły górę nad rozsądkiem, a październik roku 1938 był jedną wielką fetą. Być może w ludzkim odruchu, po cichu, mieszkańcy Goldsteinu, Salisfeldu (jak znowu nazywał się Salisov) i innych okolicznych miejscowości współczuli pakującym się w pośpiechu i wyrzucanym z domów Czechom, nikt jednak specjalnie nie żałował czechosłowackich żandarmów, urzędników czy nauczycieli, kojarzonych z kulturową kolonizacją, którzy uchodzili do tego co pozostało z republiki.

Entuzjazmu nie były w stanie ugasić nawet pierwsze znaki, że Niemcy do których tęsknili, nie były do końca tymi, które sobie wymarzyli. Już w pierwszych dniach swojego urzędowania, naziści rozwiązali w Goldsteinie i okolicy wszystkie organizacje o nienazistowskim charakterze. Nielegalne stały się związki młodzieży chrześcijańskiej, rozwiązano lokalne grupy religijne, a w większych miastach organizacje branżowe i związki zawodowe. W ich miejsce utworzono lokalne oddziały organizacji nazistowskich, sprawujące teraz rząd dusz.

To co pozostało

W niecały rok po „zjednoczeniu” pierwsi młodzi Niemcy sudeccy giną gdzieś na froncie w Polsce. To na razie dramaty indywidualne, bo kampania choć krwawa, trwała krótko. Ci, którzy wracają na urlopy, opowiadają co prawda o okropieństwach wojny, chwalą jednak niemieckie oręże i jego potęgę. To rozpala wyobraźnię młodych – do wojska trafiają nie tylko poborowi, ale też ochotnicy. Zresztą ci drudzy zasilają też formacje policyjne czy oddziały SS, gdzie dość wygodnie zdołało się urządzić wielu wcześniejszych działaczy Sudetendeutsches Freikorps, organizacji odpowiedzialnej za terror i destabilizację Czechosłowacji. Wielu z nich aktywnie i gorliwie włącza się w nazistowską machinę zniszczenia. Kiedy po inwazji na ZSRR, do rodzin coraz częściej trafiają zawiadomienia o śmierci młodych frontowców, mieszkańcy śląsko-morawskiego pogranicza zaczynają zdawać sobie sprawę z ceny, jaką przychodzi im zapłacić za poddanie się czarowi narodowych mrzonek. Ale najgorsze dla nich ma dopiero nadejść.

Dej pozōr tyż:  O „Tkoczach” – na gibko

Kiedy młody Knispel umiera w szpitalu polowym, u bram jego rodzinnego Cukmantla stoi już armia czerwona. I choć miasto wraz z okolicami ma zdecydowanie niemiecki charakter (jeszcze w połowie lat trzydziestych, na blisko cztery tysiące mieszkańców miasta ledwie nieco ponad setka określa się jako Czechosłowacy), mieszkańcy już wiedzą, że ich życie na tych ziemiach dobiega końca. Część ewakuowała się już wcześniej w głąb Niemiec, ci którzy pozostali zdani zostali na łaskę sowietów, nowej administracji czechosłowackiej i samych Czechów. Odwet był brutalny – grabieże, gwałty, morderstwa poprzedzane wymyślnymi torturami i wreszcie masowa deportacja całkowicie zmieniły oblicze regionu. Na wyludnione tereny sprowadzono osadników z południowych Moraw i Słowacji, w samym Cukmantlu, nazwanym teraz Zlate Hory, w latach pięćdziesiątych osiedlono uchodźców z Grecji, zaś w nieodległym Karniowie (Krnov) i okolicznych wsiach nowe domy znalazło kilkanaście czeskich rodzin z Wołynia. Swój żywot zakończyła jedna z najstarszych społeczności Europy, zerwano wielowiekowe więzi, w niepamięć poszły kody kulturowe, po obu stronach niegdyś austriacko-pruskiej granicy zaczęły rozwijać się zupełnie nowe społeczności, bez kulturowego osadzenia w miejscu, w którym przyszło im żyć.

O dawnych mieszkańcach przypominają już tylko budynki, puste cmentarze i nazwy, jak choćby Kolstein, Sternberg czy ruiny zamku Edelstein. I być może piwo z hanuszowickiego browaru, które warzą nieprzerwanie do dziś.

 

Bartłomiej Świderek– pochodzi z Gliwic, zainteresowany szeroko rozumianą tematyką śląską oraz kwestiami dotyczącymi tożsamości i przemian zachodzących w Europie Środkowej i Wschodniej. Zawodowo związany z branżą medialną w zakresie odnawialnych źródeł energii i efektywności energetycznej.

 

Grób Kurta Knispela na cmentarzu wojskowym w Brnie /źródło: wikipedia, autor: Pavel Mises, Brno/

p.s. szczątki Kurta Knispela odnaleziono w 2013 roku w miejscowości Vrbovec koło Znojma na południowych Morawach. W listopadzie 2014 roku przeniesiono je na cmentarz wojskowy w Brnie, gdzie pochowano razem z ponad czterdziestoma innymi żołnierzami niemieckimi, którzy w 1945 roku zginęli w trakcie walk na Śląsku i Morawach.

 

 

 

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Jedyn kōmyntŏrz ô „Pokusa autorytaryzmu. Rzecz o Sudetach, Śląsku i Morawach

  • 12 lutego 2023 ô 18:10
    Permalink

    Zapewne Ci miszkańcy tych terenów wtedy jeszcze nie wiedzieli,że byli potomkami wczesnośredniowiecznych Wikingów.Obece badania kodu DNA mogą to potwierdzić.

    Ôdpowiydz

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza