Piotr Masłowski: Śląski grudzień
W żadnym innymi miesiącu nie czuję tak mocno swoje śląskiej odrębności jak w grudniu. I wcale nie chodzi o to, że miesiąc zaczyna się od Barbórki. Pomimo, że wychowałem się w Rydułtowach, czyli małym, typowo górniczym miasteczku, w moim domu bergmona nie było. To i świętowanie górników widziałem raczej z boku, ale wycieczki na kopalnię, wizyty górników w przedszkolu, czy szkole to był oczywiście rytuał. Za to był Mikołaj, taki bardziej jak ten z Mitry. A potem zbliżały się święta i czekanie na to ile orzechów będzie w moczce i czy makówki będą dosyć mokre przez wszystkie świąteczne dni. Do dziś nie jadłem lepszego śniadania niż piernik do moczki z masłem. A kto “z Polski” to zrozumie? Sam dzień Wigilii kojarzy mi się z obowiązkową wycieczką do piekarni pana Walera. Po co? Trzeba było odstać swoje, żeby zmielić mak! W domu to było zawsze nasze zadanie, nasze czyli dzieci. Potem kiedy nastał świat maszynek elektrycznych to już nie było to samo, coś się skończyło. A kiedy piekarnia zniknęła to rydułtowski Orłowiec to już durś nie to samo.W dzikich latach 90-tych był tam całonocny sklep oferujący bogactwo towaru i jeszcze większe bogactwo napitku. Dzisiaj budynek straszy. Nawet w sklepie na rogu, w którym w dzieciństwie stałem w kolejkach z dziadkiem po “cokolwiek” przybysze z południa sprzedają dzisiaj kebab.
Do rzecz, czyli do tematu Świąt. Nikomu kto ma Śląsk w sercu nie trzeba tłumaczyć co to jest moczka. To królowa świąt i fertig. Do dziś pamiętam szok kulturowy, kiedy jako nastolatek w książce “Kuchnia Polska” przeczytałem, że to jest… zupa typu breja. Od tego czasu wiem, że śląski i polski to są jednak odrębne stany umysłu. Co mam na myśli? To, że z dużym prawdopodobieństwem autorowi tekstu zapewne nigdy nie zechciało się sprawdzić czym ta potrawa jest. Oczami mojej złośliwej wyobraźni widzę, że tekst napisał ktoś, kto jest przekonany o tradycji i magii świąt, a prezenty pod choinkę przynosi biało-czerwony przebieraniec z reklamy amerykańskiego napoju. To jest buta i głupota, która leje się nam strumieniami z ekranów polskojęzycznej telewizji, ze wszelakich mediów i dotyczy niemal wszystkiego co nie jest znane dziennikarzom. Skąd my – Ślązacy to znamy? A teraz wytłumaczę na przykładzie. Mój dziadek August oburzał się kiedy w niedzielę na obiad dostał kotlet schabowy. Jak to nie była rolada, albo jakiś inny soczysty kawał mięcha, tylko kotlet właśnie zwykł mawiać, że to “Poloki mogom se jeść tako zola ze szczewika”. Zapewniam Was jednak, że gdyby jakimś cudem przyszło mu napisać książkę kulinarną nie przeczytalibyście w niej, że schabowy to potrawa typu podeszwa. Zaklinam się na wszystko!
A zgłębianie tradycji wigilijnych dosyć szybko pokazuje śląski tygiel kulturowy, nie tylko wpływy germańskie, ale też czeskie. Bo przecież nasze Dzieciątko to tradycja rodem z Pragi, tej czeskiej oczywiście. I co do zupy to żaden tam barszcz, a jak nie siemionotka to zupa z głów ryb. Nie było w moim domu 12 potraw, nie było sianka pod obrusem, tylko rybie łuski, albo pieniądze chowane przez mamę pod talerzem. U babci zawsze była betlejka. I w ogóle to było kameralnie i dlatego wspaniale. A to czego doświadczam w kolejnych zderzeniach z celebrowaniem Polaków nie przekonuje mnie. I choćby nie wiem jak zachwalali i zachwycali się tymi polskimi świętami, choćbym nie wiem ile razy słyszał to z ekranu telewizora i ust otaczających mnie Polaków (których często po prostu kocham – tak jak żonę) to nie dam się przekonać. Nasze jest lepsze, bo prostsze, bardziej swojskie .
Wiem jak łatwo mnie oskarżyć o to, że osoba deklarująca się jako ateista pisze teksty o wyższości świąt takich nad innymi. W polemikę z chrześcijanami nieświadomymi tego, dlaczego Święta obchodzone są w tym terminie nie mam zamiaru wchodzić. Świętujcie najlepiej jak umiecie i bądźcie szczęśliwi. Tego Wam z całego serca życzę bez względu na to jak odczuwacie swoją przynależność etniczną, rasową czy jakąkolwiek inną. Ten tekst napisałem trochę ze smutku za tym co straciłem, a trochę żeby wywołać refleksję. Pokazałem go żonie. Stwierdziła coś w stylu: “jakbyś się wywyższał”. To mnie tym bardziej przekonało, że pewne kwestie nie potrafią się przebić, zatem takie teksty publikować trzeba aż do skutku!
Piotr Masłowski – senator RP