Ostatni gasi światło: O masowym poparciu Ślązaków dla Polski – część druga
Szczepan Twardoch trafia w samo sedno pisząc: “Polaków krzywdzi prawda, prawda narusza same fundamenty polskości i Polakom nie należy o niej przypominać, jeśli mają w ogóle być Polakami. Polską racją stanu jest dziecięca bajka o historii, polskość to życie snem”. Słowa te, napisane przez Twardocha w reakcji na idiotyczną wypowiedź jednego z kandydatów na urząd prezydenta Gdańska czytam z tym większą radością, że ledwie w ubiegłym tygodniu obserwowałem jak owe żyjące snem środowiska kipią oburzeniem, bo jakimś przedziwnym zrządzeniem internetowych algorytmów na ich ekrany zawędrował poprzedni odcinek “Ostatni gasi światło”. Do zagotowania się starczyło im tych jedenaście przytoczonych w tekście cytatów z książki polskiego działacza plebiscytowego ks. Lewka, który raczył był przez przypadek okrutnie zdemaskować jedną z tych dziecięcych bajek o historii, konkretnie bajkę o śląskim ludzie przechowującym polskość przez stulecia i masowo garnącym się do polskiego państwa po Wielkiej Wojnie.
Kontrowersje wzbudziła też ilustracja do tekstu. Bo niemiecka, bo przycięta, bo rysownik niedobry, gdyż dwadzieścia lat później malował dla Adolfa wyidealizowanych robotników i chłopów. Dziś opatrzę więc tekst inną grafiką. Też propagandową, też plebiscytową, ale polską. Mówi nam ona, że “tu [na niemieckim Śląsku] gwałt, nędza i brak ziemi”, zaś “tam [w Polsce] reforma agrarna i dostatek”. To unikatowy plakat, bo jedynie na nim zobaczyć można tę dostatnią i zreformowaną agrarnie Polskę. Twórcy zapomnieli bowiem dodać, że owa reforma, podobnie jak dostatek, są jedynie w zamierzeniu, tzn. że istnieje taki ambitny plan, do którego później jakoś wymyśli się konkretne działania, a zresztą może dostatek sam przyjdzie, co rozwiązywałoby sprawę. Jak wiemy, reformę agrarną na poważnie rozpoczął dopiero ćwierć wieku później – sowiecki już wtedy – rząd polski, zaś co do polskiego dostatku, to ksiądz Lewek charakteryzował go następująco: “widok tej nędzy ludzkiej nie był nazbyt zachęcający” i “zmartwychwstająca [Polska] 1918 r. nie posiadała nic, co by do niej pociągało”. Przypominam, że ksiądz Michał Lewek to człowiek, który poświęcił przyłączeniu Śląska do Polski kawał życia.
Przedstawić chciałem Wam jednak kolejną postać polskiego ruchu nacjonalistycznego na Górnym Śląsku, która zostawiła po sobie kilka interesujących zapisków. Przed Wami pan Jan Nowak, autor wydanej w 1927 r. “Kroniki miasta i powiatu Tarnowskie Góry”. Pan Nowak, z wykształcenia mierniczy, z zamiłowania księgarz i grafoman, tarnogórzaninem został w dość późnym wieku 32 lat. W mieście pojawił się znikąd w 1919 roku, po Wielkiej Wojnie, a przed plebiscytem, i od razu z impetem włączył się w działalność tajnego polskiego komitetu. Uruchomił, też od razu, polską księgarnię. Księgarnia, jak to zwykle księgarnie, zajmowała się głównie organizowaniem zebrań komitetu, agitowaniem po okolicznych wsiach i miastach, organizowaniem bezpłatnych kursów języka polskiego, no i sprzedażą polskich książek. Skąd środki na tę szeroko zakrojoną działalność? Podobno dorobił się Jan na jakimś bajecznym dealu.
“Kronika” Nowaka to dzieło typowo propagandowe, które bardziej niż relacjonowaniu historii miasta i okolicy poświęcone jest uzasadnianiu odwiecznej, a więc niezaprzeczalnej polskości Tarnowskich Gór i przy okazji ogólnie – Śląska. Zadanie niesłychanie trudne i niewdzięczne, zważywszy na to, że owo powstałe w XVI wieku miasto w swej kilkusetletniej historii pierwszy raz znalazło się w Polsce w roku 1922. Oczywiście nie znaczy to, że jest “Kronika” publikacją w całości opartą na nieprawdzie. Kto chce, okruchy prawdy w niej znajdzie. Dzieło obejmuje bardzo szeroką perspektywę dziejową, my jednak skupimy się na rozdziale pt. “Wzmaganie się ruchu narodowego”.
Pisze Nowak:
1) “Przyłączenie całego Górnego Śląska do Polski było nam zapewnione, więc po miastach zaczeły się organizować komitety przygotowawcze do objęcia władzy, gdyż spodziewano się wkroczenia wojska polskiego w najbliższym czasie. Wobec wrogiego usposobienia ludności miejskiej i wojska niemieckiego, komitety polskie na razie tylko mogły pracować potajemnie”.
2) “Wieść o przyłączeniu Górnego Śląska do Polski wywołała między ludem nieograniczoną radość, jedynie w miastach, gdzie germanizacja w ostatniem stuleciu zrobiła wielkie postępy, ludność podburzona przez urzędników obawiających się utraty posad, zajęła wrogie stanowisko wobec Polski”.
Lud przepełniała więc nieograniczona radość i entuzjazm dla sprawy polskiej! Przepełniała jak cholera, z tym że – jak wspomina Nowak kilka akapitów wcześniej – ciężko było znaleźć ludzi do polskich komitetów i ogólnie sprawy w okolicach rolniczych źle rokowały:
3) “W okolicach rolniczych, wśród powolniejszej, konserwatywnej ludności, trudno było znaleźć ludzi do [polskich] komitetów wyborczych”
4) “W związku z niedostatecznem jeszcze uświadomieniem narodowem ludu, zwłaszcza w okolicach rolniczych, nie rokowały dla sprawy polskiej nic dobrego”.
No, ale wracając do miast, masowego poparcia śląskiego ludu i wspomnianego polskiego dobrobytu:
5) “Komisje te [polskie, parytetyczne] urzędowały publicznie w lokalach, gdzie tysiące wrogo usposobionego mieszczaństwa w dzień głosowania widziały ich pracę”
6) “Źle było po miastach, gdzie wiekowa germanizacja nadała ludności orientację niemiecką. Polska, dopiero co na nowo powstawała, toczyła wówczas zaciętą walkę z bolszewikami, wartość polskiej marki z każdym dniem spadała i liczono już w zakupach zwyczajnych na tysiące. Z wielkim urąganiem ogłaszano, jak to w Polsce wszystko jest drogie, np. para butów 25.000 marek (…). Duże afisze reklamowe przedstawiały różnicę między wsią polską a niemiecką”.
Z czego wywodził Nowak szczególne prawa Polski do posiadania w swych granicach Górnego Śląska? Z tego:
7) “Przydzielenie całego polskiego Śląska do Polski było zupełnie usprawiedliwionem, albowiem nawet statystyka niemiecka wykazała dla tej części 80% ludności polskiej”.
Nieszczęśliwie dla pana Nowaka, okazuje się, że z tych osiemdziesięciu procent (w kolejnych akapitach dzieła odsetek ten wzrośnie do 90%) tylko niewielka część ma ochotę na akces do polskiego państwa. Ale kronikarza nie zbija to zbytnio z tropu, bo najwyraźniej jak Polska uważa żeś Polak, toś Polak i Polska ma do ciebie i twojej ziemi prawo, a twoja subiektywna opinia w tej sprawie nie może Polsce bruździć. Przy okazji daje nam Nowak arcyciekawą wykładnię dotyczącą stosunków narodowościowych na Górnym Śląsku:
8) “Dla rozumowania różnicy między Polakami i Niemcami na Górnym Śląsku należy czynić następującą, bolesną z swoją smutną treścią, uwagę: Gdyby we walkach o wolność Śląska Polacy mieli istotnie do czynienia tylko z Niemcami, to 90 procentową przewagą ludności polskiej nad rodowitymi Niemcami zgniotłaby wszelkie zachcianki niemieckie. Jednak stale wzrastające wpływy z zachodu, datujące się już od czasów pierwszych książąt śląskich z rodu Piastów rozbiły lud polski na Śląsku na dwa obozy, z których jeden wielbi wszystko co niemieckie i rónocześnie nienawidzi zawzięcie wszystkiego co polskie, a drugi z poświęceniem i szlachetnością broni swoich najświętszych skarbów danych mu od Pana Boga. Trzeba więc pamiętać, że we wszystkich opisach, gdzie mowa jest o walkach, czy wyborczych, czy plebiscytowych lub powstańczych, toczonych między Polakami i Niemcami, należy narodowości tak rozumieć, że Niemcami są właściwie owi Polacy, którzy ulegli germanizacji”.
Na zakończenie fragment innego rozdziału ogólnie opisującego miasto w momencie wydania “Kroniki”, a więc w 1927 roku:
9) “Stosunku narodowościowego mieszczan [tarnogórskich] nie można cyfrowo oznaczyć, albowiem po długich latach germanizacji znaczna część mieszczaństwa, pochodzącego z ludu polskiego ma tak zwaną orientację niemiecką. Rodowitych Niemców jest tu zaledwie 10%”.
Pan Kracy
Takich agitatorów, a właściwie zakamuflowanych wysłanników polskich, których zadaniem było przekonanie Ślązaków, że są Polakami, było dużo, nawet byli wśród księży. Tak namieszali Ślązakom w głowach, że ci nie wiedzieli kim właściwie są. Duża wina była też państwa pruskiego, które również nie uznawało narodowości śląskiej i traktowali Ślązaków jako Polaków. Gdyby w Prusach od początku utrwalano odrębność Ślązaków w szkołach uczono języka śląskiego nie polskiego to tacy agitatorzy mieli by trudniejsze zadanie.