Olek König: O wspominaniu rocznic na Górnym Śląsku – mniyj godanio, wiyncyj roboty
Po uroczystościach z okazji rocznicy wybuchu strajku solidarnościowego w tarnogórskim Fazosie (EPOKA FAZOS ) mam kilka – głównie gorzkich – przemyśleń. Dobrze się stało, że pierwszy na Górnym Śląsku strajk wspierający protestujących w Gdańsku został należycie upamiętniony, bo takie sprawy warte są pamięci. Kiedy burmistrz Arkadiusz Czech mówił, że to kolejny dowód na to, że wszystko zaczęło się w Tarnowskich Górach (jak doskonale wiemy), nie dało się chyba nic dodać. Niestety, inni dodali dużo więcej – nie tylko na temat 1980 roku, ale i sytuacji współczesnej. O i przeholowali, choć dziwić się chyba nie powinniśmy. A może jednak warto wymagać więcej? Chyba tak. Na przykład tego, aby w swoich politycznych, wiecowych i – swoją drogą – słabych przemowach trzymać się przynajmniej jednego: prawdy.
Szef Solidarności Piotr Duda tak mocno krzyczał, atakował i obrażał, że zapędził się w kozi róg mówiąc, że pierwsza Solidarność była związkiem zawodowym a nie ruchem społecznym dystansując się chyba wobec tego, aby – jak chcę niektórzy – dzisiejszy związek nie był łączony z tym, co miało miejsce 38 lat temu. Mówiąc jednak o tym, że robotnicy (choć w „S” byli nie tylko oni) walczyli o godność pracowniczą, ale wolność jako taką (to samo akcentowali w swoich listach premier Morawiecki i prezydent Duda) – sam sobie zaprzeczył. Więcej o tym, co „przewodniczący związku zawodowego” nie ma sensu pisać, bo byłby to po naszymu: „darymny futer”.
Ale chyba warto nawiązać do innej, wcześniejszej o kilka dni rocznicy. I to też śląskiej w dodatku. 15 sierpnia wypadła 99 rocznica masakry w Mysłowicach czyli strajku w kopalni „Mysłowice”, gdzie około trzech tysięcy robotników – wraz z żonami i dziećmi – żądało wynagrodzenia za swoją pracę, bo niemiecka dyrekcja przesuwała termin geltagu. Kiedy strajkujący weszli na teren zakładu Grenzschutz zabił co najmniej siedmiu górników, dwie kobiety i 13-letniego chłopca, kolejne osoby ranił. Krwawa masakra stała się jednym z głównych zapalników do radykalizacji nastrojów polskiej ludności na Śląsku i wybuchu I powstania śląskiego. Tak oto żądania robotnicze stały się zarzewiem do protestu o trochę innym, bo narodowościowym i wolnościowym charakterze. W tym miejscu stoję, może trochę na gruncie marksistowskiej nauki wskazując, że sprawy bytowe, materialne, spowodowały działania ideologiczne, polityczne, a nawet wyzwoleńcze.
Ale chodzi głównie o to, aby wydarzeń sprzed lat nie oceniać przez pryzmat tego, co działo się później, bo zarówno ocena powstań, jak i karnawału Solidarności nie może być wiązana z tym, co stało się potem. To, że oba wydarzenia były wielkimi (czasami dramatycznymi) wybuchami społecznego niezadowolenia a czasami także jednocześnie sukcesu to jedno. Nie można jednak dziś wycierać sobie „gęby” tamtymi bohaterami i podpisać ich pod bieżące polityczne działania. Nie wszystko, co w Polsce ma miejsce po 1989 roku mi się podoba, ale można umniejszać tego, co udało się nam dokonać w ostatnich 29 latach. Szukanie w sobie i swoich kolegach jedynych depozytariuszy tradycji i dziedzictwa porozumień sierpniowych to zwykłe … nieporozumienie. Tym bardziej, że wszystkim innym odmawia się przy tym prawa do honoru, patriotyzmu i godności. Co się zaś tyczy powstań śląskich, ich ocena jest dziś wieloznaczna i nigdy nie będzie jednorodna. Źródłem jednak – podobnie jak w przypadku Solidarności – było przyziemne, bo jednak ekonomiczne w pierwszej kolejności niezadowolenie. I w 1919 i w 1980 na Górnym Śląsku i w Tarnowskich Górach Ślązacy, ponoć dupowaci, wzięli sprawy w swoje ręce. Jak wyszło, tak wyszło. To, co potem do tego dopisano, albo przy okazji się wydarzyło, to „jedynie” dodatek. Rada i wniosek na dziś – niezależnie od barw politycznych i okoliczności dajcie nam – nie tylko Ślązakom – mówić za sobie i w swoim imieniu. Czy będziemy się czuć Polakami, Niemcami, Ślązakami – prawicowcami, lewakami czy po prostu lokalnymi patriotami: nie przeszkadzajcie i dajcie nam robić swoje.
I przede wszystkim mniej godać a więcej robić.
Po śląsku. Niepolitycznie.
A może to właśnie powinien być wzór śląskiej polityki?
Olek König, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego i II LO im. St. Staszica w Tarnowskich Górach. Współtwórca marki i prezes firmy Café Silesia – Gryfny Kafyj. Muzyk i filantrop, dyrygent Kamiliańskiej Orkiestry Dętej oraz puzonista i lider zespołu Silesian Brass Quartet. Laureat Nagród Burmistrzów w dziedzinie kultury w miastach Tarnowskie Góry i Miasteczko Śląskie oraz statuetki „Mecenas i Przyjaciel Opery Śląskiej”. Prezes Izby Przemysłowo-Handlowej w Tarnowskich Górach oraz i inicjator wielu akcji społecznych, kulturalnych i charytatywnych.