Odszczepieniec

Według artykułu Friedricha Gedike „Historia Josefa Steblitzkiego, byłego rajcy miasta Mikołowa na Górnym Śląsku, znanego w królestwie całym jako Żyd Josef Abraham”.

Fabularyzacja na podstawie własnego tłumaczenia:

Miasto Mikołów tylko jeden raz w swej prawie 800 letniej historii znalazło się na łamach najważniejszych ogólnokrajowych gazet. Stało się to dokładnie 235 lat temu…
Mikołów nazywał się wtedy Nicolai O/S i leżał na peryferiach Królestwa Prus.
Powodem tej niespodziewanej chwili sławy górnośląskiego miasteczka był niewiarygodny uczynek jednego z jego mieszkańców, 59 letniego rzeźnika Josefa Steblitzkiego. Człowiek ów, będąc według oficjalnego orzeczenia lekarskiego w pełni władz umysłowych, dokonał konwersji z religii katolickiej na judaizm. Dobrowolność swej decyzji niejako udokumentował własnoręcznie dokonanym obrzezaniem. W roku 1785 za podobny czyn można było zapłacić śmiercią, a to na podstawie ciągle jeszcze obowiązującego prawa o apostazji z roku 1709, z czasów kiedy Śląsk był jeszcze częścią Monarchii Habsburgów.
Niezwykłą historie Josefa Steblitzkiego opisał miedzy innymi znany wówczas w całym królestwie teolog i pedagog Friedrich Gedike. Jego duży artykuł w berlińskim miesięczniku Berlinische Monatsschrift, jak pisze sam autor: „oparty wyłącznie na oficjalnych źródłach urzędowych i niezafałszowanych wypowiedziach uczestników wydarzenia”, ukazuje czytelnikowi cały przebieg tej bulwersującej sprawy. Od dokładnej charakterystyki bohatera, a wiec podsumowania jego biografii oraz próby analizy charakterologicznej, aż po urzędowe dochodzenie zainicjowane na podstawie zgłoszenia przestępstwa. Zgłoszenia owego dokonał (na prośbę mikołowskiej rady miejskiej) sam książę Fryderyk von Anhalt – Köthen z Pszczyny.
O owym dochodzeniu, kierowanym przez pszczyńskiego radcę prawnego Komisariusa Kosmalę, opowiada poniższa fabularyzacja…

Josef Steblitzki vel Josef Abraham (1726 -1806) – mikołowski rzeźnik, rajca miejski
Marianna Steblitzki z domu Steierin – żona
Friedrich Gedike (1754 – 1803) – teolog, pedagog, urzędnik królewski w Berlinie. Wydawca czasopisma
Komisarius Kosmala – radca prawny z Pszczyny
Abraham Samson – prawdopodobnie mikołowski kantor
Oraz nieznany z nazwiska pszczyński lekarz powiatowy (Kreisphysikus).

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Pszczyna 1 Marzec 1786

/odpowiedź radcy Kosmali na list berlińskiego wydawcy Friedricha Gedike/

Kancelaria Głównego Konsystorza Kościoła Krajowego w Berlinie
Na ręce Wysoko Urodzonego, Wielmożnego Pana Gedike
Wielce Wielmożny Panie,
pismo pańskie otrzymałem i świadom wagi poruszonej w nim sprawy niezwłocznie przesyłam zamówione przez Pana materiały. Dotyczą one prowadzonego w zeszłym roku a kierowanego przeze mnie osobiście dochodzenia przeciwko Josefowi Steblitzkiemu vel Josefowi Abrahamowi z Mikołowa na Górnym Śląsku. Pisze Pan, że ta szeroko w prasie całego Królestwa komentowana sprawa nie jest dla Pana wcale tak prosta i jednoznaczna (przede wszystkim w sferze teologicznych rozważań jak i samych urzędowych decyzji) i pozostawiając do tej pory wiele pytań bez należytych odpowiedzi, wymaga rzetelnego potraktowania .Także ja, choć laicus theologicus przecież, pewny jestem, że prowadzone przez Pana wydawnictwo a więc Berlińskie Pismo Miesięczne, z racji swej reputacji jak i ogólnokrajowego zasięgu odpowiednim jest miejscem do wyjaśnienia wielu związanych z tą sprawą nieporozumień!
Pozostając z należytym Pańskiej Osobie szacunkiem
Komisarius Kosmala

* * *

Brzeg 3 października 1785

/z pisma wewnętrznego Górnośląskiej Królewskiej Pruskiej Rządowej Komisji Prawnej w Brzegu/

… tak więc zgodnie z podjętą decyzją, w oparciu o cytowane wcześniej i oficjalnie złożone w naszym urzędzie doniesienie o apostazji, rzekomo popełnionej przez niejakiego Josefa Steblitzkiego, rajcy miejskiego z Mikołowa na Górnym Śląsku, zlecam przeprowadzenie odpowiedniego co do meritum sprawy dochodzenia Komisariusowi Kosmali z Pszczyny.

Podpis nieczytelny

***

Mikołów 4 listopada 1785

/z zeznań Marianny Steblitzki/

Nazywam sie Marianna z domu Steierin, jestem katoliczką i lat mam przeszło 50. Już trzydziesty mija rok jak żyję u boku męża mego, z nim to spłodziłam te dwoje dzieci co jeszcze przy życiu się ostały. Syna Johanna Antona Steblitzki, lat 28, tymczasowo jako rajca miejski tu na miejscu, jak i córkę, lat 25, za arendarza Chiträusa w Rybniku wydaną .
Co zaś się sprawy dotyczy, to nie mam pewności całkowitej jakoby mąż mój prawdziwym stał się Żydem. Ale wiem też, że od zeszłorocznego święta Archanioła Michała (Michaelisfest) oprócz kawy i mleka nic z potraw które mu przygotuję jak i sama spożywam do ust nie bierze, za to każdego dnia na posiłek do owdowiałego rabina Salomona się udaje. Brody swej więcej nie goli, jedynie strzyże za pomocą nożyc. Co sobota z Żydami w synagodze przebywa a modlitwę poranną w domu odmawia, z głową rzemieniem obwiązaną. Podczas śpiewania tych psalmów często na skrzypcach sobie przygrywa i nikogo do izby nie wpuszcza. A gdy czasami porankiem z domu wychodzi to i może z innymi Żydami poranną modlitwę odbywa? Tego nie wiem.
Czas już dłuższy, pewnie od lat kilku przed tym świętem Michała przy mnie nie sypia. Taki sam też mniej więcej czas się do mnie (jak mąż do żony) nie zbliżył…
Czy zaś faktycznie mąż mój obrzędu obrzezania dokonał, gdzie miało się to stać i czy któryś z Żydów był mu w tym pomocnym, na te pytania nie jestem w stanie odpowiedzieć. Na kilkanaście dni przed ichnim Świętem Pojednania, także Jom Kippur przez nich zwanym, mąż mój nic mi nie mówiąc zniknął z domu i wrócił dopiero po trzech dniach. Pomimo moich pytań nie udzielił mi żadnej informacji co do miejsca swego pobytu. Skarżył się jedynie na bóle brzucha i głowy, które jednak po 5 dniach ustąpiły.
Na wspomnianej uroczystości (a było to dokładnie dnia 14 września tego roku) mąż mój wystąpił w białych szatach przed licznie zgromadzonymi Żydami. I od tego dnia był już przez wielu w naszym mieście jako Żyd postrzegany.
Poza tym mogę powiedzieć, że mąż już od zawsze był pilnym w czytaniu Biblii. Kilka razy słyszałam jak mówił, że obrzezanie jest warunkiem koniecznym dla zbawienia duszy.
W kościele naszym ostatni raz był przy tegorocznych obchodach święta Zesłania Ducha Świętego. Kiedy był ostatnio przy spowiedzi świętej nie mogę niestety powiedzieć.
Zajęciem któremu mój mąż najchętniej się oddaje jest czytanie Pisma Świętego, szczególnie Starego Testamentu…
Na męża mego w ciągu wszystkich tych wspólnych małżeńskich lat skarżyc się nie mogę. Mąż mój nigdy do pijaństwa się nie skłaniał. Potrzeby rozwodu nie widzę. I ja i mój mąż jesteśmy już w tym wieku, że podniety młodości oraz pożądanie małżeńskiego obcowania dawno już bezpowrotnie przeminęły. Z całego serca pragnę razem z mężem moim ostatnich dni naszych dożyć, by z czystym sumieniem stanąć przed Najwyższym Sędzią! Bez strachu, że mnie Sąd Ostateczny o niedopatrzenia małżeńskie obwiniać będzie…

Dej pozōr tyż:  Tref ze Bożōm krōwkōm we Ligocie Łabędzkiej

***

Mikolow 16 listopada 1785

/z prywatnych zapisków Kosmali/

Ja: „Czyli Steblitzki wielokrotnie w waszej synagodze przebywał?”
Abraham Samson: „Wielmożny Pan Radca wie przecież, że gmina nasza mała! Synagogi prawdziwej nie mamy. Spotykamy się w domu moim. A właściwie teraz już domu syna mojego. Oczywiście za urzędowym pozwoleniem…”
Ja /przerywam/: „To nie jest sprawą tego dochodzenia, tu idzie o Josefa Steblickiego a właściwie Josefa Abrahama!”
Abraham Samson: „Dla nas on to dalej Steblitzki, Panie Radco…”
Ja: „Przecież to teraz Żyd.”!
Abraham Samson /widzę, że bardzo nerwowy/: „Dla nas to Goj!”
Ja /jak umiem stanowczo/: „Nie opowiadajcie tu głupot! Obrzezany przecież…”
Abraham Samson /bardzo głośno, mniemam nawet że bez należytego respektu przed urzędem moim !/: „ Ale przez siebie samego! To z naszymi przepisami sprzeczne! Wszystko zrobił źle! Nie szukał porady u nas, ale do Polski jeździć miał czas. Do Krakowa i Oświęcimia. To stamtąd posłali mu tego polskiego Żyda. Gdyby przyszedł do mnie, to bym mu powiedział co musi zrobić. Do Amsterdamu miał jechać, tam jedynie mają prawo dorosłych obrzezać. Legalnie, w zgodzie z religią naszą. A nie tak . Po kryjomu, bez dokumentu …”
Ja /co by go uspokoić/: „ Wiecie przecież, że głos serca od dokumentu ważniejszy. On teraz Żydem jest, za głosem serca swego !”
Abraham Samson /nie jestem pewien, ale wydaje mi się , że jakby ze mnie kpiąc /:„ Pan Radca Wielmożny na ważnym urzędzie przecież zasiada, to i siłę prawną dokumentu rozpoznać i uznać musi! Sam się obrzezał? Dobrze, to by jeszcze przeszło…! Ale gdzie zanurzenie w mykwie, gdzie egzamin przed bejt Dinem? Gdzie dokument z podpisami? Bez certyfikatu konwersja wagi mieć nie może. To nie moje wymysły, to święte przesłanie Talmudu…

***

Mikolow 31 października 1785

/z zeznań lekarza powiatowego/

Niniejszym zaświadczam, że zostałem wezwany do Mikołowa przez Komisariusa Kosmalę z Pszczyny celem zbadania Josefa Stebnickiego, tutejszego rzeźnika, lat około 60. Po dokładnym zbadaniu pacjenta oświadczam co następuje: pacjent jest w pełni zdrowy, nie wykazuje żadnych oznak typowych dla Delirium, jedyne co można stwierdzić to pewna skłonność do melancholii, do czego pacjent sam się przyznaje. Wskazuje na to również cala postać pacjenta, chudość ciała nadzwyczajna, bladość twarzy przechodząca w odcień żółtości… Według słow własnych pacjenta, w wieku dziecięcym doznał on groźnego upadku z wysokości , tak że zachodziło podejrzenie poważnych zmian w mózgu. Faktycznie przy badaniu głowy stwierdziłem nadzwyczaj mocno rozwinięte protuberantia przy jednoczesnym cofnięciu obu ossa bregmatis, sprawiające wręcz wrażenie pewnej wklęsłości. Uporczywy, suchy kaszel dopełnia wyłaniający się po badaniu obraz aktualnej kondycji zdrowotnej pacjenta.
Wyniki badań podpisem własnoręcznym i stemplem moim jako Kreisphysikus zatwierdziłem.

***

Mikolow 16 listopada 1785

/z prywatnych zapisków Kosmali/

Ja: „No i jak to w końcu do tego obrzezania doszło?”
Abraham Samson: „Steblitzki mówi, że ten polski Żyd, którego nazwiska nie zna, dał mu mały nożyk i poinstruował go dokładnie, co i jak! Pomyśleć, prawdziwy Mochel lata cale musi się ceremonii uczyć, a tu taki Goj po krótkiej instrukcji już wszystko ma wiedzieć?”
Ja /zniecierpliwiony/: „Skąd właściwie wiecie to wszystko tak dokładnie, przecież was przy tym nie było?”
Abraham Samson: „Wielmożny Panie Radco, toż Steblitzki sam mi to wszystko opowiadał. Dał po wszystkim temu obcemu Żydowi 2 dukaty. Potem zaś tydzień albo dwa był chory, nic dziwnego przecież, jak się nie ma pojęcia co się robi…
Ja /przerywam zdenerwowany/: „Panie Salomon, raz jeszcze wam mówię że macie odpowiadać wyłącznie na moje pytania! Co było dalej?”
Abraham Samson: „ Aha, ten polski Żyd dal mu jeszcze nowe imię. Będziesz się od dziś nazywał Josef Abraham, tak mu powiedział…”
Ja /sam zdziwiony moją cierpliwością/: „No a potem?”
Abraham Samson: „No a potem przyszło święto Jom Kippur i Steblitzki pojawił się w moim domu ubrany w biały chałat. Całe miasto go widziało!”
Ja: „Biały chałat? A co to oznacza?”

***

Pszczyna 25 października 1785
/z prywatnych zapisków Kosmali/

…ta rozmowa przez urząd nasz polecona /jak i potem zatwierdzona jako część znacząca w dochodzeniu/ być nie mogła! Tak wiec privatus choć przecież nie secretum rozmowę z wielebnym ojcem przeprowadziłem, żeby zdanie kościoła naszego w takiej niezwyklej sprawie poznać.
Najsamprzód stwierdzić muszę, iż choć przypuszczałem, że tutejszy mikołowski kler decyzji Steblitzkiego w żaden sposób nie popiera i popierać nie może, to aż takiej zapiekłej krytyki spodziewać się nie mogłem! Ale też nie były mi znane wszystkie szczegóły, jak na przykład jego 6 letnia abstynencja od sakramentu spowiedzi świętej. No cóż, Steblicki w swym zeznaniu jedynie o tej sprawie napomknął! Mamy tutaj do czynienia z pewnym dilema: wielebny ojciec twierdzi, że 6 letnia abstynencja na preferencji żydowskiego obrządku i wynikającej z tego niechęci do katolickich sakramentów polega, Steblitzki zaś o niechęci mówić nie chce i powody w niedopuszczeniu do sakramentów widzi. Winnym zaś tego czyni on nasz kościół powszechny a konkretnie mikołowski kler…
Już podczas tej rozmowy myśl pewna mnie naszła i do tej pory zajmuje: Może i lepiej się stało, że Rejencja mi kontaktów z mikołowskim klerem zabroniła. Tym sposobem szanse na łagodne potraktowanie tego biedaka niepomiernie większymi się stały !
Tak samo rozmowa z owdowiałym mikołowskim rabinem Salomonem akceptacji urzędu mego nie znalazła! Choć w tym przypadku wielkich rewelacji i tak by nie było! Już po kilku minutach jasnym dla mnie się stało, ze kontakty jego ze Steblitzkim, choć przyjacielskie to jednak wyłącznie na teologicznych rozważaniach się opierały i protokołowanie jego wypowiedzi nic do meritum sprawy by nie wniosło…
Ale prywatnie dla mnie samego po rozmowie z Salomonem pewne rzeczy jaśniejszymi się stały . Wiem nareszcie, że biały chałat w którym cały Mikołów widział Steblitzkiego miał oznaczać czystość jego zamiarów. No i że myli się Abraham Samson kiedy twierdzi, że samoobrzezanie siły prawnej mieć nie może.
Już sam prorok Abraham sam własnoręcznie obrzezać się musiał, jako że w Pierwszej Księdze Mojżesza (rozdział 17 werset 13) obrzezanie wyszczególnione jest jako warunek konieczny duszy zbawienia. On też i żona jego Sara pierwszymi konwertytami przecież byli!
Myślę, że pomału czas mi zaprzestać całej tej sprawy…
Biały jest też kolor śmiertelnej koszuli u Żydów… Może to miał Steblitzki na myśli, że niby ten dzień to jakby śmierć a po niej nowe, prawdziwe życie…?

Dej pozōr tyż:  Tref ze Bożōm krōwkōm we Ligocie Łabędzkiej

* * *

Pszczyna 1 czerwca 1786

/z listu radcy Kosmali do Friedricha Gedike/

Jeszcze na jedno pragnę uwagę Waszej Wielmożności skierować. Można w naszych oświeconych czasach konwersji przeróżnych dokonywać . Nie ma tygodnia, może nawet dnia, żeby gdzieś tam w naszym rozległym Królestwie jakiś Żyd nie wyraził formuły czyniącej go w świetle prawa chrześcijaninem. Ludziom oświeconym powszechnie znane jest pełne tolerancji stanowisko miłościwie nam panującego króla, Jego Najjaśniejszej Wysokości Fryderyka. Myślę że i Wasza Wielmożność znajduje jego wiekopomne słowa, cytuję „U mnie może wierzyc każdy w co chce, byle wiara ta prawdziwą była!” godnymi umieszczenia w każdej szkole, w każdym urzędzie naszego Królestwa…
Ale, choć długo nad tym myślałem, nie mogę zrozumieć celu takowej prezentacji! W jasny dzień w białym chałacie przez całe miasto kroczyć? Po co to wszystko? Mógł przecież ów chałat dopiero w przedsionku synagogi przywdziać!
Jak już Waszej Wielmożności pisałem, Steblitzki zrobił na mnie wrażenie człowieka rozsądnego, lecz moje pytania co do celu takiego upublicznienia swej konwersji pozostawił bez odpowiedzi… Tak samo zresztą, jak moje insynuacje co do niejasności obowiązującego aktualnie stanu prawnego, kiedy to jeszcze niedawno przestępstwo takie śmiercią karano! Tak jakby cala ta sprawa kogo innego dotyczyła, nie zaś jego właśnie, rzeźnika z Mikołowa na Górnym Śląsku!
Może przyjmował z góry, że w naszych oświeconych czasach prawdopodobieństwo takiej draconian poena dzięki Bogu znikomym jest bardzo…? No cóż, ale odstępstwa Rejencji od zastosowania konsekwencji w formie innej kary, choćby cielesnej, nie mógł być przecież tak do końca pewnym!
Wiele rozmyślam o tym postępku, za którym w końcu żadna spekulacja stać nie może! Korzyści z tej konwersji nie ma Steblitzki żadnej a jedynie szkody wszelakie. Nie ma przecież na świecie religii innej, co tak pogardzana by była jak właśnie mojżeszowa! I narodu tak wzgardzonego przez inne jak żydowski…
Pochlebiam sobie łaskawe przyjecie przez Wasza Wielmożność kolejnego już mojego listu. Tym samym powołuję się na listy wcześniejsze, gdzie o pewnym mikołowskim Żydzie (Salomonem zwanym) była już mowa. Urząd mój nie polecił mi owego Żyda przesłuchać. Ale, ośmielony długą już nasza korespondencją, zdradzić musze Waszej Wielmożności, że prywatnej rozmowy z owym Salomonem nikt mi przecież nie zabronił!
Sięgnąłem przeto do mych prywatnych zapisków, ale na temat rozmowy owej jest tam jedynie zdań kilka. Steblitzki bez wątpienia przykładał wielka wagę do słow tego Żyda. Ale zdawał się jedynie na jego osąd w tej czy innej kwestii teologicznej. Z gruntu więc mylnym było me przypuszczenie, że to Salomon właśnie zasiał ziarno zwątpienia w słuszność wiary ojców naszych w to łatwowierne serce.

Ważne decyzje, konkretnymi postępkami owocujące, podejmował nasz Steblitzki w pełni samodzielnie!
Jestem tego pewien. Może on i melancholik, ale w żadnym wypadku słabeusz bez charakteru…

* * *

/z prywatnych zapisków Kosmali/

Mikołów 16 listopada 1785

Abraham Samson: „… i jeszcze jest coś co czyni konwersję Steblitzkiego niepełną i dla nas niewiarygodną!”
Ja: „A cóż takiego?”
Abraham Samson: „ On nigdy z katolicką religią nie zerwał! Kto wie czy to nie szpieg jakiś?”
Ja /już naprawdę zdenerwowany na te brednie/: „Jeszcze chwila a każę was do porządku przywołać! Powagą urzędu który reprezentuję!”
Abraham Samson /stanowczo, z wielka siłą/: „Panie Radco, on sam mówi przecież, że wiele jest dróg do prawdy prowadzących. Czyli i chrześcijańskiej drogi nie wyklucza… A konwertyta musi chrześcijaństwem gardzić! Jak każdy Żyd z urodzenia! A właściwie jeszcze bardziej…”

Dej pozōr tyż:  Tref ze Bożōm krōwkōm we Ligocie Łabędzkiej

Berlin listopad 1786

/z listu Friedricha Gedike do Radcy Kosmali/

Wielce Szanowny Panie Radco,
milo mi donieść, iż artykuł który bez pańskiej nieocenionej pomocy nigdy by powstać nie mógł, ukaże się w najnowszym numerze (bożonarodzeniowym) Berlińskiego Pisma Miesięcznego!
Oczywiście zadbam osobiście o to, by jeszcze przed Świętami (o ile kurierzy naszej Pruskiej Poczty Królewskiej zdążą) jeden egzemplarz mojego pisma znalazł się na pańskim biurku w Pszczynie!
Przyznam też, że historia Josefa Steblitzkiego z górnośląskiego miasteczka Mikołów bardzo mnie zajęła, choć ciągle jeszcze nie jestem pewien, czy wszystko z mej strony w sprawie inquisitio et investigatio veri dokonane zostało… Tym bardziej, że informować się trudno, gdyż dostępna w tej materii literatura nadzwyczaj skromną być mi się zdaje!
O ileż łatwiej analizować sytuacje odwrotne. Myśli i zamiary Żyda czy Żydówki na chrześcijańską religie przechodzących, dalekie są od szlachetnych pobudek a la Steblitzki. Nie tyle wiara gorąca za tymi konwersjami stoi, co dla niego oczekiwane profity, a dla niej najczęściej chęć dogodzenia żądaniom chrześcijańskiego ukochanego.
Za to ileż heroizmu w decyzji Steblitzkiego się kryje, ileż siły ducha ona wymaga… Heroizmu, zapyta Pan Radca? Kiedy czyn zaiste nie tylko zrozumienia naszego znaleźć nie może, ale wręcz odstręczającym się jawi? Tak właśnie, z całą mocą odpowiem! Heroizmu ze strony homo vulgaris, zwykłego człowieka który naszego współczucia jest godnym jak mało kto inny… Ale niestety nie współczucie, nie empatia spotykają tego biedaka.
Pogarda współziomków, utrata wielu mieszczańskich przywilejów, oto nagrody za jego heroizm!
Tyle, że Dzięki Bogu kary sądowej uniknąć mu się udało, że mądry nasz władca w dobroci swej przeogromnej nie tylko od kary owej odstąpił, to jeszcze gwarancjami bezpieczeństwa przez mikołowski Juden-Toleranz – Amt opatrzyć Steblitzkiego kazał…
Bądź szczęśliwy dobry człowieku, bądź szczęśliwy Steblitzki, że dane ci żyć w takim kraju jak królestwo nasze, pod rządami Najjaśniejszego Pana Naszego Fryderyka, który właściwie Fryderykiem Jedynym (per rationem mądrości swej) nazwanym by być musiał…

* **

Nazywam się Josef Steblitzki, a to po ojcu moim który był rzeźnikiem w mieście Mikołowie na Górnym Śląsku. Urodziłem się w roku 1726. Choć świętej pamięci ojciec mój grosza na szkoły nie skąpił i zawsze powtarzał, że dzieci jego są losu lepszego godnymi niż on sam, edukacja moja na szóstej klasie (Rethorik) się skończyła. Wróciłem wiec do Mikołowa, by w warsztacie mojego biednego ojca naukę czeladniczą podjąć.
W wieku lat 32 ożeniłem się z Marianną z domu Steierin i miałem z nią czworo potomstwa, z którego to jedynie syn mój Anton i córka Anna przy życiu się ostały.
Co do meritum sprawy to przysięgam przed Bogiem Wszechmogącym, że wszystko co zeznałem prawdą i sama prawdą jest. Wszystko też, co mi w tej sprawie ważnym być się zdawało, przesłuchującemu mnie Komisariusowi Kosmali wiernie opowiedziałem.
I tak prawie już sześćdziesiątego roku życia doczekałem. Warsztatu rzeźniczego prowadzić więcej nie muszę. Prawdą jest, że praca ta nigdy serca mego nie zdobyła, ale przecież pozwoliła mnie i rodzinie mojej na w miarę dostatnie życie. A i mieszkańcy miasta naszego osobę mą znali i honorowali. Wiele lat dany był mi przywilej w tutejszej Radzie Miejskiej zasiadać a nawet pieczę nad kasą miasta sprawować. A teraz ad meritum:
Już dwadzieścia lat mija od momentu, jak pojawiła się u mnie osobliwa afektacja do żydowskiego obrządku, do religii mojżeszowej! A później wiara szczera w to, że po długim czasie poszukiwań znalazłem drogę zbawienia duszy mojej. Po długim i dogłębnym studium nad Pismem coraz żarliwsze stało się me pragnienie pełnego uczestnictwa w tym jedynym prawdziwym obrządku. A przecież już prorok Izajasz w rozdziale 24 werset 5 mówi, że nikt bez obrzezania Królestwa Niebieskiego nie dostąpi. Również Chrystus dal się obrzezać i w Nowym Testamencie wzywa wszystkich do naśladownictwa postępowania jego.
Nigdy nie twierdziłem, że pozostanie przy religii katolickiej zawiedzie dusze mą na zatracenie. Ale już dawno zrozumiałem, że tylko przejście na religie mojżeszową gwarantuje duszy mej zbawienie i życie wieczne.
W zeszłym roku odważyłem się wyciągnąć konsekwencje z nakazu zawartego w Piśmie i dokonałem samoobrzezania .
Nikt mnie do tego nie namówił ani tym bardziej zmusił. Wiem, że zrozumienie czynu mego nie jest łatwe. Że może on nie zyskać aprobaty ani wśród chrześcijan ani nawet samych Żydów… Ale nie żałuję tego kroku…
Boleję jedynie nad konsekwencjami całej tej sprawy, które rodzina moja poniosła a może i dalej ponosić zmuszoną będzie. Wiem, że wiele jest egoizmu w moim poszukiwaniu jedynej prawdy. Rozmawiałem wiele na ten temat z przyjacielem moim, rabinem Salomonem. On twierdzi jednak, że każdy ma prawo do osobistego szczęścia. To mądry Żyd, wierzę temu co mówi. I jestem nareszcie szczęśliwy…

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Peter Wiescholek – większą część życia w rozdwojeniu: fizycznie od 35 lat poza hajmatym, mentalnie zaś w jego pruskim okresie…

Śledź autora:

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza