Ogród pełen pasji
Witam serdecznie miłośników przyrody. Co prawda jest mroźny początek marca, ale druga wiosna za oknami już tuż tuż.W wielu ogrodach kwitną przebiśniegi, nieśmiało rozkwitają wczesne krokusy, nawet kwiaty cebulowe takie jak narcyze, hiacynty czy tulipany odważyły się już dawno pokazać spod ziemi, bowiem wiosna tej zimy była ciepła z temperaturą często przekraczającą 10°C. Zresztą latem zeszłego roku też temperatura nocą oscylowała ok. 10°C, jak na złość tym co wysadzili pomidory i mieli już ogórki na wierzchu. Zimna Zośka się ewidentnie zasiedziała na kafeju. Ciepłe promienie wiosennego słońca mają to do siebie, że zaczyna się wychodzić do ogrodu szukając sposobności, aby coś tam już porobić w ogrodzie czy też na podmiejskiej działeczce, a zaczyna się od pierwszego grilla i szybkiego piwa, oficjalnie planując co, gdzie i kiedy zostanie posiane czy posadzone. Ziemia póki co zmarznięta jeszcze i w mediach zapowiadają powrót mrozu, może ponownie się jednak okazać, że na Wielkanoc ulepimy sobie zająca, a jajka pozamarzają nam w drodze na mszę do kościoła. Ja już od jesieni wyczekuję czasu kiedy będę mógł już w pełni działać w swoim przydomowym ogródku. W okresie jesienno zimowym snuję plany o nowych roślinach, przeglądam oferty sklepów on-line i liczne fora internetowe, bo tak bywa, że to co przedstawia handlarz często i mocno obiega od tego, co użytkownikowi wyrasta w ogródku w rzeczywistości… Póki co, posiadając liczne drzewa i krzewy owocowe, kombinuję jak przyciągnąć wczesnowiosenne owady zapylające.

Tak, wczesnowiosenne. To ważna informacja, szczególnie dla tych, co myślą o inwestycji w coraz popularniejszą murarkę ogrodową, która do wczesnowiosennych za bardzo nie należy. U mnie rozpoczynały pracę, kiedy już śliwy miały przekwitnie, a pozostałe owocówki kwitły w najlepsze. Pszczółka murarka po paru latach moich prywatnych testów nie sprawdza się jako zapylacz drzew owocowych. Może później uzupełnia trzmiele i pszczoły miodne, ale nie o to mi chodziło. W tym roku już “oficjalnie” przerzucam się na trzmiele i dzikie pszczoły m.in. na porobnicę (Anthophora), która po 15 latach niebytu zaczęła się ponownie wprowadzać w ściany nieotynkowanego budynku gospodarczego, który zbudowany został przez niejaką rodzinę Neumann u schyłku Cesarstwa Niemieckiego.
Ponoć Śląsk kojarzył się z licznymi hodowcami gołębi, ale pszczelarzy też nigdy tutaj nie brakowało. W tym miejscu należy wspomnieć urodzonego w 1811 r. w podopolskiej wsi Lowkowitz, obecnie Łowkowice, słynnego Johanna Dzierzona (pol. Jan Dzierżon), zwanego „ojcem współczesnego pszczelarstwa”. Człowieka nietuzinkowego, z wielkim naukowym dorobkiem jak i bogatym życiorysem. Niestety czas płynie nieubłaganie, wszystko się zmienia wokół nas, i gołębiarzy i pszczelarzy jest coraz mniej. Poczciwe gołębie są zbyt wolne i zastępują je dzisiaj maile czy esemesy, a i po miód coraz mniej ludzi sięga, bo lepsza jest Coca Cola, i do tego jest zdrowsza. Nie wiem jak w przypadku hodowli gołębi, to w przypadku pszczół sprawa jest dość jasna. Na zmniejszenie rodzin pszczelich, oprócz czynników społecznych (np. zamiany na rzecz chemicznych leków), duży wpływ mają chemiczne środki ochrony roślin. I to wszystkie! Herbicydy,pestycydy, fungocydy – bez wyjątku. Nie oznacza to bowiem jednak, że wszystkie środki trują (myśląc w tym miejscu o zabijaniu na śmierć), jednak wpływają na zmniejszenie odporności organizmu, podobnie jak u człowieka. Wywołują liczne zaburzenia układu trawiennego jak i różnych spraw neurologicznych – powiedzmy, że czują się jakby im miód sfermentował i od tygodni w ulu trwa niekończąca się libacja. A tu pracować trzeba!! Bo kto jest bardziej pracowity na tym łez padole jeśli nie pszczoła właśnie? Do tego nakłada się uboga baza pokarmowa. Pomijam monokultury, bo tu zmian w myśleniu rolników się nie spodziewam. Monokulturę widzimy patrząc się na pola. Po horyzont kartofle, zboża, kukurydza, czasem rzepak – jedyne co daje jakiś konkretny pożytek. Każdy chce wycisnąć z ziemi jak najwięcej kasy, przeto sypie ostro nawozami mineralnymi i używa na potęgę chemicznych środków ochrony. Zatruwa wody w rzekach, wody gruntowe i żywność, którą produkuje. Kiedyś krajobraz po horyzont dominowały łąki i wypasane bydło. Krówki dawały mleko a i zaorać pole się nimi dało. Tak, moi drodzy, to pamiętny widok z okna, kiedy po raz pierwszy przybyłem na Śląsk. Z niedowierzaniem przecierałem oczy.
Tomasz Mazur – Urodzony przyrodnik. Miłośnik roślin, dzikich zwierząt, kur, kaczek i domowego rosołu.