Niekończąca się historia…
Nadszedł styczeń. I znów, jak od wielu już lat, odbędzie się celebracja kolejnej rocznicy wydarzeń których co prawda nie udało się do tej pory tak naprawdę opisać, ale którym przynajmniej dano oficjalną nazwę. Wiadomo – styczeń, miesiąc Tragedii Górnośląskiej. Burmistrzowie, przewodniczący, sołtysi (i kto tam jeszcze) złożą bukiety biało-czerwonych goździków pod tablicami z odpowiednią adnotacją. Pochylą głowy w milczeniu. A potem z pewnością powiedzą kilka słów o bestialstwie „wyzwolicieli”. Nawiążą do wydarzeń aktualnych, do potwierdzenia tezy o narodach które skłonność do bestialstwa mają zapisaną w genach. Może temu czy tamtemu wymknie się parę słów o tych przeklętych „komunistach”, co też jakiś tam wkład w to wszystko wnieśli.
Historia ludzkości jest pełna tragedii. Jedna więcej nie stanowi tu jakiejś znaczącej różnicy. Każdy naród w ramach oficjalnie sterowanej narracji historycznej jest pochłonięty rozpamiętywaniem własnych tragedii. Na cudze tragedie brakuje po prostu czasu…
Tragedia Górnośląska. Czy któremuś z tych burmistrzów, przewodniczących czy sołtysów przyjdzie do głowy wyjść poza utarte formułki i nazwać rzeczy po imieniu? Raczej mało prawdopodobne… Większość z nich to przecież „swoje chopy”, Górnoślązacy z dziada pradziada. A wiadomo nie od dziś, że świadomość historyczna wśród nas raczej marna. Ot, wzięliśmy podaną nam na tacy przez polskich propagandystów narrację historyczną i tyle! Gorzej jeszcze: uwierzyliśmy w serwowane nam półprawdy. Ci mniej dociekliwi a bardziej spolegliwi uwierzyli nawet w kompletne fałszerstwa. A jest chyba zrozumiałe, że w polskiej narracji nie ma miejsca dla Polaków „niegodnych miana Polaka”. Są za to Sowieci i komuniści.
Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, z takiej dociekliwości można sobie jeszcze napytać biedy. No bo jak zaczniemy rozważać polski udział w tym całym nieszczęściu, to już tylko krok do pytania: a jaki był nasz własny, górnośląski udział…?
Czy czasem nie powtórzył się tu znany już mechanizm powszechnej denuncjacji? I rok 1945, tak jak wcześniej rok 1939, stał się dobrą okazją do „wyrównania krzywd”?
W roku 1939 donosicielstwo na terenach świeżo wcielonych do Rzeszy stanowiło rzeczywistą plagę. Niemiecka administracja nie mogła poradzić sobie z rozpatrywaniem meldunków otrzymywanych od „zatroskanych obywateli”. Zachowała się dokumentacja policyjna na ten temat. Dochodziło do tego (pisze na ten temat prof. Bębnik w swym opracowaniu „Wrzesień 39 w Mikołowie”) że księża z ambony nawoływali ludzi do opamiętania!
Wynikiem owych (często międzysąsiedzkich) denuncjacji bywały tragedie całych rodzin. W księgach gruntowych można znaleźć zapisy o przejmowaniu gospodarstw „nieprawomyślnych” Górnoślązaków przez pracowników urzędu kierowanego przez Heinricha Himmlera. Himmler był nie tylko Reichsführerem SS ale również szefem Komisariatu Rzeszy do Spraw Umacniania Niemczyzny.
6 lat później władza się zmieniła ale „nieprawomyślni” (czy teraz raczej „nieprawomyślni inaczej”) pozostali. Mocą dekretu o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego osób narodowości niemieckiej i nieokreślonej „wysiedlano ich z granic Państwa Polskiego oraz orzekano przepadek na rzecz Skarbu Państwa całego posiadanego przez nich majątku ruchomego i nieruchomego”(cytat z oryginalnego pisma Starostwa Powiatowego w Rybniku).
Zachowały się i są ogólnie dostępne dokumenty na podstawie których „starostowie z nadania nowej wladzy” dokonywali weryfikacji osobników „niegodnych miana Polaka”. Opierając się przy tym na podpisanych nazwiskiem i imieniem świadectwach świadków. Zazwyczaj z najbliższego sąsiedztwa delikwenta.
Zachowały się i są ogólnie dostępne sprawozdania posiedzeń kół Związku Byłych Powstańców Śląskich. Sprawozdanie takiego koła z terenu Łazisk Górnych zawiera listę „szkodników na rzecz Narodu Polskiego”. Jak zaznaczono, sprawozdanie zostało sporządzone na polecenie zarządu głównego, co pozwala domniemywać że była to procedura powszechna. Lista zawiera kilkadziesiąt nazwisk mieszkańców obwinionych przez swych sąsiadów o przynależność do SS, SA, Volksbundu itp. Czasami jednak zarzuty sprowadzają się do stwierdzenia „pracował w biurze u Niemca”. Bądź też do lakonicznej formuły „szkodził Polakom”. Oczywiście listy takie nie były sporządzane na wewnętrzny użytek związku. Adresat był jednoznacznie określony. Sowieci i komuniści.
Czyż nie rozsądniej w tym przypadku poddać się narracji (może i nie do końca prawdziwej ale o ileż wygodniejszej) o wyłącznie obcej winie …?
Dla tych „swoich chopów” z ratuszy i innych reprezentacyjnych budynków Górnego Śląska rok miniony był rokiem bardzo pracowitym. Pod iluż to pomnikami trzeba było złożyć biało-czerwone wiązanki w tym roku pełnym jubileuszy! No ale i okazja nie byle jaka. Okrągłe sto lat od dnia powrotu Śląska do macierzy…
We wspomnianym już Mikołowie harcerze zaciągnęli wartę honorową pod odpowiednią tablicą. Tak jak już wcześniej ich starsi i jeszcze starsi koledzy. Minęły dziesiątki lat, zmieniły się systemy polityczne a wraz z nimi harcerskie mundurki. A tablica ciągle ta sama. Poświęcona „bohaterskim powstańcom i ich walce z niemieckim żołdactwem”. Najstarsi świadkowie tych paskudnych czasów już dawno wymarli. Druhowie z pierwszych wart honorowych już dawno na niebiańskim capstrzyku. A tablica wisi jak wisiała.
Pastor mikołowskiej parafii ewangelickiej pod datą 21 sierpnia 1919 roku opisał w parafialnej księdze zgonów śmierć jednego z tych „niemieckich żołdaków”. 20 letniego podoficera, który ciężko ranny wpadł w ręce powstańców (Insurgenten) i został przez nich zamordowany. W roku 1919 nie było na Górnym Śląsku „powstańców z importu”. Ci pojawili się dopiero w następnych latach. Jak widać, nasze chopy z Mikołowa i okolic nie tylko jedli powstańczą grochówkę i śpiewali „Od Bytomskich Strzelców”…
Może, miast mącić młodzieży w głowie romantyczną wizją bohaterów bez skazy, trzeba by nazwać rzeczy po imieniu? Powiedzieć otwarcie, że czas „patriotycznego zrywu” w rzeczywistości był czasem chaosu, bezprawia i brutalności? A przyłączenie części Górnego Śląska do Polski miało swoją wymierną cenę? Dla tych którzy takiego przyłączenia pragnęli, ale również dla tych którzy nie godzili się na taką przyszłość swego Hajmatu…
Ale wtedy trzeba nam nie polskiej i nie niemieckiej narracji historycznej, ale naszej własnej górnośląskiej. Czasami bardzo niewygodnej…
W części drugiej: O liście narodowościowej DVL i Górnoślązakach w niemieckich siłach zbrojnych
Foto: Odznaka oddziałów powstańczych. Wikipedia
Bardzo ważny tekst, godny dopracowania.