Młodszy śmietnikowy
Kocham śmietniki, nie ukrywam tego. Zarówno te osiedlowe, przy blokach z wielkiej płyty, jak również akcje wywózki odpadów wielkogabarytowych w dzielnicach domków jednorodzinnych. Nie wiem skąd ta moja miłość się wzięła? Już we wczesnym dzieciństwie miałam w sobie pasję poszukiwacza – niestety z wiekiem moja pasja się rozwijała. Moim wymarzonym zawodem był śmieciarz, nie bałam się nieprzyjemnych zapachów – liczyło się tylko to, co mogę w ten sposób zdobyć. Jednak moja kariera zawodowa potoczyła się nieco inaczej i przydomek młodszy śmietnikowy tak naprawdę mówi o moim hobby.
Aby pasję rozwijać i jej nie zaprzepaścić trzeba ćwiczyć. Na pierwszy ogień poszły sklepy z używaną odzieżą – popularne lumpexy. W latach 90-tych naprawdę trzeba było mieć zmysł poszukiwacza, by w stercie brudnych szmat odnaleźć prawdziwą perełkę. Mi ta sztuka się oczywiście zawsze udawała. Wypady do opolskich lumpexów były dla nas jak przygoda. Nieważne, że połowa tych rzeczy wisiała później przez lata w szafie – liczyło się „polowanie” i zdobycze. A licealne wypady trasą opolskich lumpeksów były spektakularne.
Na wsi, skąd pochodzę – ludzie najpierw trzy razy się zastanowili zanim coś trafiało na śmietnik, w mieście było już inaczej. Zwykle obok zabudowanego śmietnika można było znaleźć kartony z ubraniami, meble, zabawki, buty… Oczywiście nie znaczy to, że polowałam jak leci. Zwykle zastanawiałam się, zanim coś przywlokłam, ale konkurencja stale deptała mi po piętach, jak ten miłośnik wina „patykiem pisanego”, który na kurzu, pokrywającym mój zdobyczny czarny stół, napisał „MOJE”. Brutalnie starłam napis i wtargałam zdobycz na 4 piętro – sama! Podobnych zdobyczy i podśmietnikowych przepychanek było sporo… Stopniowo znajomi zorientowali się, że trudnię się zbieractwem i coraz częściej miałam zamówienia: świecznik, PRL-owskie doniczki, ramy obrazów, półkę na książki itp. Śmietniki w mojej części Koźla miałam już obcykane, więc bardzo często podawałam informację, gdzie i o której można to znaleźć i sam zainteresowany już odbierał „zamówiony towar”.
Czy moja miłość jest niebezpieczna? Raczej nie. Po prostu nie mogę patrzeć, gdy coś się marnuje. Tak mnie wychowano i serce mnie boli, gdy widzę, jak wyrzuca się prawie nowe meble tylko dlatego, że zmieniamy wystrój mieszkania. Zawsze można pomalować na inny kolor, ostatecznie wystawić na olx – jako oddam lub zamienię. Bardzo często sama korzystałam z tego portalu, wszak sporo jest biednych ludzi, których nie stać na zakup wyposażenia mieszkania. Też kiedyś wystawiłam do oddania meblościankę – typowa PRL-owska, brzydka, ale solidna. Dzwoni kobieta i prosi, bym ją potrzymała do soboty, bo załatwiła transport. Czekam więc cały tydzień i punktualnie o wyznaczonej godzinie dzwoni domofon:
-My po meblościankę, tylko musi nam ją pani znieść na dół, bo we dwóch nie ogarniemy. Aha i jest jeszcze faktura za transport dla pani na 240 zł….
Nie zeszłam, nie otworzyłam… meblościankę rozłożyliśmy na części i znieśliśmy na śmietnik. Osiedlowa ekipa była chyba zadowolona – mebel zniknął w 20 minut!
Ewa Kowalczyk – animator kultury, nauczycielka języka polskiego, dziennikarka. Pochodzi z podopolskiej Jełowej, obecnie mieszka i pracuje w Kędzierzynie-Koźlu. Mama 10-letniego Iwa – cudownego odkrywcy, ze spektrum autyzmu. Siostrzenica Heleny Buchner – autorki bestselerowej „Hanyski” i pozostałych książek o Śląsku i śląskich kobietach, dysponuje pełnią praw autorskich do wszystkich książek Heleny Buchner, tych wydanych, jak również rękopisów. Stara się promować jej twórczość i kontynuować dzieło znanej pisarki. -Mam w sobie zmysł obserwatora – lubię podglądać ludzi i opisywać różne sytuacje. Czasem mnie to bawi, czasem zastanawia, czasem denerwuje. Piszę od zawsze, zwykle „do szuflady”, jednak postanowiłam to zmienić. Nie piszę po śląsku, dlaczego? Bo śląski jest dla mnie moim językiem intymnym, zawsze tylko mówionym. Językiem, którym posługiwałam się w domu, obok języka polskiego i często niemieckiego i zawsze potrafiłam dopasować język do kontekstu wypowiedzi, sytuacji, ludzi, z którymi rozmawiałam. Poznajcie odrobinę mojego świata, do którego zapraszam. Bardzo chętnie odpowiem na wszystkie Państwa pytania: ewa.lecibil@gmail.com