Szanowni Państwo, Drodzy Uczestnicy dzisiejszej uroczystości,
pozwólcie, że rozpocznę od cytatu: “My, Naród Polski, wszyscy obywatele Rzeczypospolitej Polskiej, zarówno wierzący w Boga, będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł…”.
Słowa te wypowiedziane w tym miejscu brzmią gorzko. Szczególnie gorzko w uszach nas, którzy przychodzimy tu już od dziesięciu lat. Przychodzimy z różnych powodów. Syci i przynajmniej z pozoru bezpieczni przybywamy dla refleksji nad kruchością naszego świata, który może znienacka lec w gruzach, tak jak w gruzach legł świat naszych przodków w roku 1945. Część z nas wspomina swych bliskich, którzy w miejscach takich jak to doświadczali prześladowań i cierpienia. Wszyscy jednak przychodzimy upominać się o wartości nam drogie – prawdę i sprawiedliwość. Przybywamy domagać się prawdy i sprawiedliwości od państwa, w imieniu którego za tą obozową bramą dokonywano zbrodni, a które ustami swych przywódców wielokrotnie deklarowało wolę odrzucania mrocznego balastu tamtych dni. Musimy powiedzieć ze smutkiem – nie doczekaliśmy się sprawiedliwości, i nie doczekały jej także ofiary rozpętanego przed siedemdziesięciu czterema laty terroru.
W roku 1997, kiedy przyjmowano cytowaną przed chwilą konstytucję, członkowie Ruchu Autonomii Śląska stanęli w Katowicach przed domem Czesława Gęborskiego, by przypomnieć o okrucieństwach, jakich dopuszczano się wobec osadzonych w obozie łambinowickim. Choć udało się zwrócić uwagę opinii publicznej i doprowadzić do postawienia zbrodniarzowi prokuratorskich zarzutów, nie doszło do wyroku skazującego. Oskarżony zmarł w roku 2006 w trakcie procesu. Tym samym żaden z obozowych oprawców nigdy nie odpowiedział za swe zbrodnie przed polskim sądem – ani Salomon Morel, który korzystając z opieszałości prokuratury zbiegł do Izraela, gdzie po kres swych dni pobierał polską, kombatancką emeryturę, ani Tadeusz Skowyra, komendant mysłowickiego obozu “Rosengarten”. Co gorsza, ich ofiary nigdy nie otrzymały ani materialnego, ani moralnego zadośćuczynienia.
Sprawiedliwość zawiodła, tym bardziej musimy upominać się o prawdę. O prawdę, która powinna sięgać szeroko i głęboko, by wniknąć do historycznej świadomości społeczeństwa.
Ponad rok temu Ruch Autonomii Śląska zwrócił się do najwyższych władz Rzeczypospolitej Polskiej z apelem o ustanowienie Memoriału Ofiar Represji i Czystek Etnicznych, który przypominałby o jakże wysokiej cenie, jaką mniejszościowe wspólnoty musiały zapłacić za budowę jednolitego narodowo państwa i społeczeństwa. Propozycja ta nie tylko nie spotkała się z przychylnością, ale nawet z jakąkolwiek oficjalną reakcją. Pamięć o prześladowanych Warmiakach i Mazurach, Słowińcach i Kaszubach, Łemkach i Ukraińcach, Ślązakach i Niemcach okazała się warta mniej niż kartka papieru. Choć w ostatnich latach nie szczędzi się środków na prowadzoną z rozmachem politykę historyczną, przeznaczając 200 milionów na muzeum Piłsudskiego w Sulejówku, niemal 300 milionów na budowę nowej siedziby Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, 35 milionów na Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce, 11 milionów na Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku. Dlaczego jednak zabrakło 30 tysięcy niezbędnych do funkcjonowania skromnego Muzeum Kultury Łemkowskiej w Zyndranowej? Choć na państwie, które wyrwało Łemków z ich ojczystych stron i rozproszyło po tzw. ziemiach odzyskanych spoczywa odpowiedzialność za podtrzymywanie ich tożsamości.
Wobec tych faktów kieruję do Was, tu zgromadzonych, i do wszystkich mych śląskich rodaków pytanie: czy czujecie się w pełni u siebie w państwie, które lekceważy pamięć o naszych przodkach? Które nie przewidziało dla nich miejsca ani w programach nauczania, ani w instytucjach kultury? Które często sprzeniewierza się wartościom zapisanym we własnej konstytucji? Każdy niech sam rozważy odpowiedź we własnym sumieniu.
Niech będzie jasne – dalecy jesteśmy od przypisywania jakiejkolwiek zbiorowej odpowiedzialności potomkom tych, stosunkowo nielicznych, którzy dopuszczali się zbrodni za drutami polskich komunistycznych obozów koncentracyjnych. I tych, jakże wielu, którzy otumanieni okrucieństwem wojny i zastraszeni po prostu milczeli. Chcemy żyć w pokoju i harmonii w społeczeństwie opartym na wzajemnej tolerancji i szacunku. Dla realizacji tego celu gotowi jesteśmy zawsze wyciągać rękę do zgody, gotowi jesteśmy prowadzić dialog. Nie jesteśmy gotowi poświęcić naszej pamięci i naszej prawdy o Tragedii Górnośląskiej. Ta prawda konstytuuje nas jako wspólnotę. Nie możemy się jej wyrzec i powinniśmy ją celebrować razem. Bowiem kiedy ci, którzy bronią prawdy są podzieleni, kłamstwo rośnie w siłę. Dlatego zwłaszcza w takim miejscu, zwłaszcza w takim dniu powinniśmy odnaleźć jedność. Przekażcie, proszę, ten apel tym, których dziś tu zabrakło. Niech za rok w cieniu tej obozowej bramy słowo “zgoda” odzyska swój właściwy wymiar.