„Lanovka nad Landekem” Petra Čichonia: między Śląskiem nostalgicznym a futurystycznym
Edit 13.01.2023: ukŏzało sie polsko-ślōnske wydaniy: https://www.silesiaprogress.com/pl/p/Kolejka-nad-Landekiem-Petr-Cichon/1557
Styknie z Ôstrawy przejechać bez Ôdrã, zarŏzki za mostym skryńcić i tam już je nasz Landek, nasza Prajskŏ. Tak mówi Johan Kott. Trzymając się bardziej naukowej terminologii powiedzielibyśmy, że za Odrą zaczyna się „kraik hulczyński” czy też „ziemia hulczyńska”. Niespełna czterdzieści wyjątkowych na tle Republiki Czeskiej miejscowości, które swoje XIX-wieczne i okołowojenne losy dzieliły z pruskim Górnym Śląskiem. Duch kajzera Wilusia, dziadka z Wehrmachtu i ōnkla z Efu unosi się tu do dziś. Hulczyńscy literaci i literatki przypominają o tym nieustannie. Cały kraik liczy sobie ledwo ponad siedemdziesiąt tysięcy mieszkańców, ale bogactwem lokalnej twórczości mógłby obdarzyć niejeden wielki region. O trudnych doświadczeniach i niejednoznacznej tożsamości Prajzaków wciąż jest komu i co pisać.
Petr Čichoň, rocznik ’69, od lat mieszka w Brnie, ale chwytając za pióro, wciąż powraca do hulczyńskiego hajmatu. Zapisał się na literackiej mapie regionu czesko-niemieckim tomikiem poetyckim Pruské balady – Preussische Balladen (2006), a także Slezským románem (Śląska powieść, 2011), w którym pochylił się nad skomplikowanymi losami Hulczynian w trakcie drugiej wojny światowej oraz wykorzystał wątki oparte na historii Hansa Kammlera, inżyniera w służbie SS odpowiedzialnego m.in. za prace nad Wunderwaffe, za co usłyszał od praskiej krytyki wręcz oskarżenia o „sympatyzowanie z nazistowską estetyką”. W wydanej przed półtora roku powieści Lanovka nad Landekem przenosi nas na peryferia ziemi hulczyńskiej, które stały się peryferiami Ostrawy.
Pod owianą legendami górą Landek, od której zaczęła się historia ostrawskiego górnictwa, mieszka emerytowany hutnik Johan. Jego świat jest nostalgicznie prosty. Toczy się wokół ogródka i oczka wodnego, w którym trzyma swoje ukochane rybki oraz chłodzi jeszcze ukochańsze piwo. W ogródku przesiaduje z Trudą, sąsiadką z bliźniaczego przykopalnianego domku. Tymczasem w wyborach do polskiego Sejmu drugie miejsce zajmuje Liga Śląska. Partia wyrosła na postulacie śląskiej autonomii wpisuje się w szerszy trend „etnonacjonalizmu”, bo oto właśnie stare państwa narodowe przechodzą do historii. Unia Europejska zmienia się w prawdziwą federację, w czym Śląsk, Katalonia czy Bawaria widzą swoją szansę – skoro i tak mamy być zjednoczeni, to czemu europejskich stanów ma nie być więcej niż dwadzieścia siedem? Johana mogło by to nie obchodzić, gdyby nie fakt, że syn Trudy jest mężem popularnej liderki Ligi Śląska. Jest też inżynierem odpowiedzialnym za futurystyczny projekt tytułowej lanovki, czyli kolejki linowej, która połączy muzeum górnicze na Landeku z dawną hutą Witkowice zaadaptowaną na nowoczesne centrum kulturalno-naukowo-muzealne. Kolejka już wkrótce ma fruwać bohaterom dosłownie nad głową. Ale zanim to się stanie, zbrodnia wstrząśnie światem wielkiej polityki i biznesu, ale też światem Johana i Trudy, którzy zmuszeni zostaną do zadania sobie pytań, których zadawać sobie nie zamierzali.
W powieści przeplatają się dwie narracje. Z jednej strony zatapiamy się w spokojny, nostalgiczny świat Landeka poprzez wygłaszane w śląsko-morawskiej, prajskiej, mowie monologi Johana lub jego rozmowy z Trudą. Bohater swobodnie dryfuje między banalnymi opowieściami o rybkach, lelujach i piwie, a błyskotliwymi uwagami o „naszym miejscu” i jego tożsamości. Z landeckimi rozdziałami kontrastują te pisane literacką czeszczyzną opisujące wydarzenia głównie z perspektywy Monachium oraz Opola. Tak, u Čichonia to wciąż Opole jest stolicą Górnego Śląska, to tam ma siedzibę Liga i tam najwięcej się dzieje. Miły smaczek. Lanovka… to powieść ostrawska, ale napisana ze świadomością „ogólnośląską”, której tak bardzo potrzebujemy.
Radim Kopáč v recenzji dla idnes.cz napisał, że powieść Čichonia „nie znajdzie swojego czytelnika łatwo, trudno jej będzie odnieść sukces w tłumaczeniu, ale komu się spodoba, będzie w nim dojrzewać długo”. To prawda, że nie jest to książka w odbiorze najłatwiejsza, ale co do tłumaczenia niekoniecznie miał rację, o czym już wkrótce będziecie się mogli przekonać. Bowiem już teraz możemy ogłosić, że również Lanovka nad Landekem dołączy wkrótce do serii książek o ziemi hulczyńskiej wydanych w polskiej wersji – a w tym przypadku polsko-śląskiej autorstwa piszącego te słowa – przez wydawnictwo Silesia Progress. Przypomnijmy, że z tej serii ukazały się już Dziedzictwo oraz Dyskretny urok Śląska Evy Tvrdej, a swą premierę ma właśnie Grunt Anny Malchárkovej, świetnie oceniana powieść historyczna poświęcona losom hulczyńskich rolników m.in. w okresie kolektywizacji, do której przeczytania w oczekiwaniu na Lanovkę… i kolejne tytuły serdecznie zachęcamy. Bo warto nieustannie poszerzać śląskie horyzonty, nie oglądając się administracyjne granice.
Jużći sie raduja, że idzie ku wydaniu tej fest interessant ksionżki!
Toż czekomy na wydanie.