Kurt Obitz – mazurska inspiracja śląskiej refleksji
Stojąc przed planszą „Ewangelicy nieznani” w małym, aczkolwiek urokliwym Muzeum Polskiej i Europejskiej Reformacji w Mikołajkach, rzuciło mi się w oczy imię i nazwisko – Kurt Obitz. Po prostu, przypadkowo, ale nie bez znaczenia. Tuż za imieniem i nazwiskiem, znalazła się wzmianka o zawodzie – „lekarz weterynarii” i dalej „działacz mazurski”. Już wzmianka o profesji jegomościa, jak i uwikłanie w ruch regionalny autochtonów mazurskich wystarczyły, aby wzbudzić dalszą ciekawość. Sam bohater, jego losy i twórczość stały się inspiracją do subiektywnej refleksji o tym, jaka mogłaby być śląskość w swym spotkaniu z polskością.
Kurt Obitz przychodzi na świat w Brzozowie (niem. Brosowen) w Prusach Wschodnich w rolniczej rodzinie Obitz, pochodzącej ze Śląska, w 1907. Rodzina matki z domu Bartk miała korzenie mazurskie. Gdy Kurt Obitz umrze w 1945 roku, będzie miał zaledwie 38 lat. Ukończył gimnazjum w Królewcu oraz studia weterynaryjne na Wyższej Szkole Weterynaryjnej w Berlinie. To w ich trakcie rodzi się w nim poczucie identyfikacji mazurskiej. Nawiązuje współpracę z propolskimi wydawnictwami oraz z aktywistami zdelegalizowanego Związku Mazurów – Masurenbundu. Wraz z innymi działaczami reaktywuje ów Masurenbund oraz zakłada Centralną Radę Mazurów. Zostaje również redaktorem organu prasowego Związku pt. Cech. Kończy studia weterynaryjne, zdobywa tytuł doktora weterynarii i rozpoczyna współpracę z Instytutem Chorób Tropikalnych w Hamburgu jako parazytolog – specjalista chorób pasożytniczych. Prześladowany przez niemieckich nacjonalistów i Hitlerjugend w 1931, po zwolnieniu z uczelni, przyjmuje zaproszenie Rady Wydziału Weterynarii Uniwersytetu Warszawskiego do objęcia asystentury. Mimo starań o przydział do pracy w Działdowie, jedynym mazurskim powiecie, który przypadł po plebiscycie Polsce, nie otrzymuje stanowiska, ze względu na słabą znajomość języka polskiego. Zamiast tego zostaje w 1935 kierownikiem Zakładu Parazytologii i Chorób Inwazyjnych Wydziału Weterynaryjnego Państwowego Instytutu Naukowego Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach. Działa aktywnie w Mazurskim Komitecie Opieki Kulturalnej nad Rodakami. W trakcie II wojny światowej zostaje aresztowany w 1940 roku i trafia do obozu koncentracyjnego w Dachau, po odmowie podpisania Volkslisty. W obozie w Dachau przeżył prawie 5 lat wojny pomimo prowadzonych na nim eksperymentów medycznych. Wyniszczony fizycznie, zapada na gruźlicę płuc, na którą umiera kilka miesięcy po oswobodzeniu obozu koncentracyjnego przez aliantów i po zakończeniu wojny. Kurt Obitz pisał o sobie: „Często jestem pytany, zarówno oficjalnie, jak i prywatnie, kim ostatecznie jestem: „Niemcem” czy „Polakiem”?. Zawsze odpowiadałam: „Jestem Mazurem”. Już po jego śmierci została wydana książka, której był autorem „Dzieje ludu mazurskiego”.
Epilogiem dla tej historii niech będą losy Mazurów i Warmiaków po II wojnie światowej. W pierwszej fazie po wkroczeniu Armii Czerwonej dotknęły ich mordy, gwałty i grabieże oraz masowe zsyłki na Syberię. Następnie szykanowani, zastraszani i poniżani, zarówno przez polskie władze komunistyczne, jak i polską ludność przesiedleńczą, stopniowo wyjeżdżają do RFN i NRD. W oficjalnych wykazach urzędowych polskiej administracji byli Mazurzy wykazywani razem z Niemcami. Liczba autochtonicznej ludności Warmii i Mazur sukcesywnie się zmniejsza z szacowanych 500-800 tys. (według źródła internetowego – Encyklopedia Warmii i Mazur) przed końcem II wojny światowej do około 80 tys. w latach 1945-47. Ostatecznie w 2011 roku podczas Narodowego Spisu Powszechnego, identyfikację mazurską zadeklarowało tylko 1376, a w 2021 1287 osób. W konsekwencji utarło się powiedzenie, że Polska ma Warmię i Mazury, ale to Niemcy mają Warmiaków i Mazurów.
Historia Mazurów, Warmiaków i Kurta Obitza niech będą punktem wyjścia dla refleksji o tym, jaka powinna być lub mogłaby być pozycja ludności autochtonicznej ziem zachodnich i północnych, wyrosłych na słowiańsko-germańskim pograniczu we współczesnej, III Rzeczpospolitej Polskiej. W dyskursie publicznym coraz częściej wraca temat Ślązaków, naszych praw do języka regionalnego, czy uznania za mniejszość etniczną. Pierwszy raz jednak zdarzyło się, że sprawa odbiła się echem w niemal w całym polskim społeczeństwie i ogólnokrajowych mediach. W Warszawie, w której na co dzień mieszkam, znajomi bliżsi i dalsi przychodzili lub przesyłali gratulacje uznania języka śląskiego za język regionalny, a po informacji, że ustawa jednak została zawetowana przez prezydenta, reagowali rozczarowaniem i kąśliwym komentarzami pod adresem wetującego. W rozmowach tych, często pojawiały się pytania, które mnie samego naprowadziły na myśl Jakie miejsce my Ślązacy, widzimy dla siebie w społeczeństwie Rzeczpospolitej Polskiej? Pomimo pozornej monoetniczności państwa polskiego, jest ono zamieszkiwane przez różne grupy mniejszościowe, które swą egzystencję ujawniają cyklicznie przy okazji spisów powszechnych. Wśród tych grup bez wątpienia Ślązacy są grupą największą i najbardziej żywotną, biorąc pod uwagę brak systemowego wsparcia państwa. Myślenie Ślązaków o sobie jako odrębnej grupie, sięgają przełomu XIX i XX wieku. To wówczas pojawili się pierwsi działacze, postulujący patrzenie na Ślązaków i naszą tożsamości jako na rzeczywistości samodzielne. Dziś, w dyskursie o śląskości, dominują argumenty, uzasadniające naszą etniczną odrębność, oparte o kryteria socjologiczne jak: przywiązanie do swojej ziemi – Hajmatu, poczucie wspólnoty, własna mowa oraz tradycja i zwyczaje. Oczywiście kwestia własnej mowy Ślązaków jest dziś najbardziej eksponowana w dyskursie publicznym. Ścierają się tutaj obozy socjolingwistów i slawistów (filologów słowiańskich), optujących za uznaniem języka śląskiego za język regionalny i polonistów-purystów, będących tego przeciwnikami. Ślązacy tworzą również sferę własnej symboliki, jak flagę, herb, barwy, święta, miejsca pamięci, a także mit tworzący ideologiczną wspólnotę wyobrażoną nawiązujący do pamięci historycznej. Najczęściej przywoływana jest pamięć średniowiecznych dziejów księstw śląskich, śląskiej dynastii Piastów, Książęcego Sejmu Śląskiego, Zrzizeni czy Przywileju Hanuszowego. Bazując na średniowiecznych wspólnych korzeniach ludności śląskiej z Polakami, a także Czechami, należy jednak podkreślić i zaakceptować niemal 600 letni odrębny rozwój śląskiej wspólnoty w oderwaniu od polskiej państwowości. To właśnie ten historyczny okres niezależnego rozwoju, jak i współczesne argumenty socjologiczne, socjolingwistyczne, symboliczne oraz cechy wspólnoty ideologicznej są podstawą ubiegania się Ślązaków o status mniejszości etnicznej. Ślązacy jako zachodniosłowiańska i lechicka grupa ludności autochtonicznej Śląska, spełnia wszystkie ustawowe kryteria mniejszości etnicznej. Mimo to, w polskiej większości, chęć uznania Ślązaków jest odbierana często jak akt antypolski i antypaństwowy. Ślązacy jednak jako ludność w pełni zintegrowana ze społeczeństwem większościowym, chcą i biorą czynny udział w życiu obywatelskim państwa. Spośród wszystkich mniejszości narodowościowych, ujawniających się w Spisie Powszechnym, Ślązacy stanowią największą grupę przedstawicieli świata polskiej polityki, nauki, kultury i sportu. Codziennym zaangażowaniem w życie zawodowe, społeczne, kulturowe i polityczne państwa polskiego, Ślązacy udowadniają swoją obywatelską postawę. Tak jak Kurt Obitz, pracował i działał na rzecz II Rzeczpospolitej Polskiej jako Mazur, tak i Ślązacy, będący obywatelami państwa polskiego, partycypują w prawach i obowiązkach nakładanych przez prawo, w tym Konstytucję RP. Z najwyższego aktu prawnego Rzeczpospolitej Polskiej wprost wynika obywatelska, a nie etniczno-kulturowa koncepcja Narodu Polskiego, gdzie w Preambule czytamy „my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej” oraz w artykule 1 „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”.
Czy w tym kontekście polska większość pod względem narodowościowym jest w stanie zaakceptować, że Rzeczpospolitą Polską mogą współtworzyć różne narodowości Słowian Zachodnich – Polacy, Ślązacy, Kaszubi, a nawet Mazurzy i Warmiacy? Ważnym jest, abyśmy my, mniejszości Ziem Zachodnich i Północnych, umieli opowiedzieć specyfikę naszej krainy kulturowej, którą ja z lubością nazywam Slavia Germanica. Jest to fascynujący fenomen przenikania kultur germańskich i słowiańskich, rozciągający się w czasie i przestrzeni od Adriatyku do Bałtyku. Mimo, że grupy autochtonów Polski zachodniej i północnej, noszą w sobie ślady zderzenia kultury słowiańskiej i germańskiej, mogą współtworzyć naród polityczny, w których podstawowym kryterium będzie republikańska i obywatelska postawa wobec państwa. Ślązacy stanowią odrębną grupę etniczno-regionalną, wyrosłą na słowiańsko-germańskim pograniczu, zdolną do pełnej partycypacji w narodzie politycznym Rzeczpospolitej Polskiej. Problem wynika jednak z romantycznego i etnocentrycznego charakteru, jaki przypisują sobie zarówno Polacy, jak i Niemcy. W przeciwieństwie do narodów politycznych jak Hiszpanie, Brytyjczycy czy nawet Francuzi, dążą Polacy i Niemcy do etnicznej i kulturowej homogenności, nie potrafiąc wytworzyć takiej wspólnoty politycznej, która akceptowałaby wewnętrzną różnorodność. Od dłuższego czasu trwa w Niemczech debata w dyskursie społeczno-politycznym, czy powojenny naród niemiecki powinien opierać się na ideach narodu kulturowego – Kulturnation, czy narodu politycznego Verfassungsnation. Jest to o tyle interesująca dyskusja z naszego śląskiego punktu widzenia, że znaczącą grupą obywateli niemieckich są właśnie Górnoślązacy. Pokolenia późnych przesiedleńców – Spätaussiedlerów z Górnego Śląska, zachowują często swoją śląską mowę, tradycje oraz tożsamość, pielęgnowane w zaciszu domowych lub lokalnych wspólnot. Ludność górnośląska, uznawana przez Niemców na przełomie XIX i XX za Wasserpolaków, ostatecznie w okresie powojennym została uznana za część świata niemieckiego i przyjmowana była, głównie jako siła robocza w odbudowującej się Republice Federalnej. Uczciwym zatem jest pytanie o to, czy Ślązacy jako ludność zachodniosłowiańska, historycznie i politycznie związana w swej części z państwem niemieckim, może oczekiwać przyznania statusu mniejszości w Republice Federalnej Niemiec na wzór słowiańskiego narodu Serbów Łużyckich. Podobna kwestia dotyczy praw osób, deklarujących narodowość śląską w Republice Czeskiej, również historycznie i politycznie uwikłanej w dzieje Śląska i jego ludności.
Losy Mazurów i Kurta Obitza pokazują, że dychotomiczny charakter Slavia Germianica, który ukształtował wspólnoty etniczne pogranicza słowiańsko-germańskiego, stał się ostatecznie w obliczu zderzenia państw niemieckiego i polskiego w XX wieku dla nich wyniszczający. Najbardziej dramatyczne okazały się losy jednej z grup pomorskich Słowian – Słowińców, którzy w okresie PRL zostali wygnani ze swojej ziemi i ulegli pełnej asymilacji z Niemcami. Historię Słowińców, w dużej mierze podzielili Mazurzy. Dzieje Kaszubów i Ślązaków, mimo, że równie dramatyczne, nie doprowadziły do pełnego unicestwienia naszych społeczności. Swym życiem Kurt Obitz pokazał, że mógł być jako Mazur uczestnikiem życia obywatelskiego zarówno państwa niemieckiego i polskiego, przysługując się każdemu z tych państw swą pracą i wiedzą. Ostatecznie, w obliczu niemieckiego, narodowo-socjalistycznego terroru wybrał bycie wiernym Rzeczpospolitej Polskiej, za co zapłacił najwyższą cenę. Podobnych wyborów państwowości dokonywało wielu Ślązaków, Kaszubów, Mazurów, Warmiaków, czy Słowińców, przepędzanych, lub zmuszonych z powodów ekonomicznych do wyjazdów. Wybierali często między zachowaniem życia, lub majątku, a wyrzeczeniem się własnej tożsamości i kultury. Czy w XXI wieku, w okresie integracji europejskiej dwa duże narody – niemiecki i polski, które w swych konstytucjach odwołują się do obywatelskich wartości swych narodów, zaakceptują kulturową samodzielność ludności autochtonicznej Górnego Śląska? Patrząc z polskiej perspektywy, mam nadzieję, że społeczności mniejszościowe germańsko-słowiańskiego pogranicza w Polsce, które nadal istnieją, zostaną w końcu wsparte w zachowaniu swej odrębność kulturowej i regionalnej, uczestnicząc w politycznym trwaniu państwa polskiego, jako obywatele Rzeczpospolitej Polskiej. Być może kiedyś, jako uznane mniejszości etniczne, będziemy mogli powiedzieć, parafrazując słowa Wojciecha Korfantego, że jednak okazała się Polska taką, o jakiej marzyliśmy, … godną naszych marzeń… obywatelskich.
dr Tomasz Hutsch
Ślōnzŏk narodzōny w Ôleśnie/Rosenberg na Gōrnym Ślōnsku, terŏzki miyszkŏ we Warszawie. Je czōnkym forsztandu Stŏwarziszyniŏ REGIOS, w kerym keruje zespołym ôd programu. Założōł facebookowŏ zajta „Hajmaty”. Na bez tydziyń arbajci jako wykłŏdowca akadymicki weterynaryje, a dŏchtōr-patolog we laboratorium.