Krzysztof Kafka: Nie płaczcie po kopalniach
O węglu mówi się ostatnio dużo. Zawsze w Polsce mówiło się dużo. Przynajmniej od szczytu klimatycznego w Katowicach w grudniu ubiegłego roku mówi się jednak w nowych kontekstach. Węgiel staje się winowajcą globalnego ocieplenia. Jego spalanie przynosi nam nie tylko przyrosty poziomu dwutlenku węgla – gazu cieplarnianego, ale także jest źródłem smogu, zapylenia, skażenia powietrza. To wszystko jest prawdą. Takie dyskusje poruszają nasze sumienia wobec obecnych i przyszłych pokoleń. Pod szczególną presją są nasze śląskie sumienia.
Dominująca narracja w Polsce każe nam jednak myśleć, że węgiel to jednak przede wszystkim nasz polski narodowy skarb. Od kiedy pamiętam, takie postrzeganie węgla istniało w Polsce od dawna. Czy za komuny, czy obecnie. Pamiętam barbórkowe akademie szkolne gdzieś w latach 70-tych, w których brałem sam jako dziecko udział, kiedy to wszystkie dzieci zgodnie opowiadały wierszyki o węglu, śpiewały śląskie piosenki, a na lekcjach omawiano pożytki z węgla dla gospodarki, dla przemysłu. Omawiano jego liczne zastosowania w chemii, w produkcji tworzyw sztucznych.
Barbórka była w Polsce obchodzona także jako święto Śląska.
Ale mówiło się, że węgiel to polski narodowy skarb. O Śląsku się już nigdy tak nie mówiło. Śląsk nie był skarbem Polski. To tylko Kutz był w stanie nazwać tę krainę „Perłą w koronie”. Tego miana użyto sto lat wcześniej dla Indii, które były perłą w koronie brytyjskiej. Ozdobą. Skarbem. Najcenniejszym nabytkiem. Tylko, że Indie były kolonią. No a Śląsk?
To węgiel, a nie Śląsk był i jest nadal skarbem Polski. Z węgla są same korzyści. Ze Śląska – tylko kłopoty. Jak dobrze byłoby dla Polski mieć węgiel bez Śląska i bez Ślązaków. Ale to była przecież sprzedaż wiązana, a w zasadzie prezent. Węgiel po wojnie (najpierw pierwszej, potem drugiej) Polska otrzymała razem ze Śląskiem i Ślązakami.
Po drugiej wojnie światowej nasz Śląsk przekształcono z regionu w GOP. Stał się GOP-em – Górnośląskim Okręgiem Przemysłowym. W GOP-ie nigdy nie był ważny region ani ludzie, ważne było wydobycie i produkcja. Polska zamieszkała na Śląsku. Ślązacy zamieszkali w GOP-ie. Bytom stał się miastem węgla i stali – a nie miastem Bytomian. Chorzów był miastem stali, a nie miastem dla Chorzowian. Trzeba oczywiście zaznaczyć, że to nie komuna wprowadziła przemysł na Śląsk. Industrializacja to efekt działań dużo wcześniejszych. Jednak to w Polsce region ten został pozbawiony dotychczasowej historycznej tożsamości. A zamiast tej starej wprowadzono tożsamość górniczą, hutniczą, przemysłową. Było to znacznie łatwiejsze, kiedy to na Śląsku zabrakło inteligencji.
Powstał zadziwiający zlepek: węgiel to to samo co Śląsk, GOP to to samo co Śląsk. Zlepek ten okazał się zadziwiająco trwały. Bardzo głęboko wrośnięty w świadomość Polaków, a także niestety Ślązaków. Dyskusja o węglu w Polsce kończy się często na konstatacji, że problemem w rozwiązaniu kwestii węgla są Ślązacy, że oni są zawsze przeciwko zamykaniu kopalń. Będą zawsze protestować. Wielu Polaków postrzega Ślązaków jako dziwnych pod każdym względem ludzi, którzy całe życie od urodzenia marzą o tym, żeby zjeżdżać codziennie do kopalni i kopać łopatami węgiel. I że robią to od pokoleń i to jest ich marzenie i przeznaczenie. Zamknięcie kopalni byłoby uderzeniem w śląską tożsamość.
Czy tak jest?
Czy zgadzacie się z tym zdaniem?
Ja powiem krótko – nie. Protestuję przeciwko temu. Uważam, że węgiel jest może skarbem Polski, ale tak naprawdę jest naszym przekleństwem. Przekleństwem tej ziemi. Czy naprawdę nasi dziadowie i ojcowie marzyli o tym, że tyrać na grubie? Czy marzyli o tym, żeby ginąć tam na dole? W ilu rodzinach śląskich brakło chopa bo go gruba wziōna, a dzieci nie miały taty? Przepraszam za te argumenty emocjonalne. Ale są i racjonalne.
Nasze śląskie miasta nie powstały jako zaplecza mieszkaniowe dla kopalń. Nasze śląskie miasta są piękne. Każde jest inne. Gliwice – z zachowanym układem starego miasta. Bytom – ze świetnym układem przestrzennym. Młodsze od nich Katowice – ze świadomie kształtowanym układem wielkomiejskim. W każdym z nich i w wielu dalszych mamy piękną XIX-wieczną architekturę.
Czy ci, co budowali kiedyś Bytom – najstarsze miasto na Śląsku, chcieli i naprawdę marzyli o tym w imię śląskiej tożsamości, żeby ich piękne i bogate kamienice padały w gruzy? Czy chcieli w imię tejże tożsamości, żeby te piękne miasta przestały się nadawać do życia? Czy marzyli o zapadliskach na skutek szkód górniczych? Czy marzyli o hałdach w naszym krajobrazie?
Nie trzeba płakać po kopalniach. Niech je sobie zabiorą.
Trzeba docenić prawdziwą, piękną tożsamość naszego regionu. Nasze piękne miasta.
Czasem tylko trzeba podnieść głowę i popatrzeć w górę. Nie w dół.
Warto patrzeć w górę idąc ulicami naszych miast.
Odważnie do góry!
Krzysztof Kafka, Ślązak, z wykształcenia architekt, z zawodu urbanista i nauczyciel akademicki. Od czasu studiów do dnia dzisiejszego związany z Wydziałem Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach, najpierw jako student, później jako adiunkt. Jego pasją jest jego zawód. Zajmuje się urbanistyką i planowaniem przestrzennym. Zarówno od strony dydaktycznej i naukowej jak i praktycznej. Członek wielu komisji urbanistyczno-architektonicznych przy burmistrzach i prezydentach śląskich i pozaśląskich miast. Aktywny w stowarzyszeniach oraz samorządach zawodowych urbanistów. Jego prace naukowe i wystąpienia publiczne na konferencjach są związane z problematyką kształtowania przestrzeni miejskich. Jego drugą pasją są dobre książki, niekoniecznie fachowe. Lubi czytać i pisać, chociaż dotychczas pisał jedynie artykuły naukowe.
Prywatnie wdowiec, ojciec jednego syna.
Z wszystkim się zgadzam, ale “Bytom najstarsze miasto na Śląsku” ?! Racibórz – prawa miejskie 1217 – z całym szacunkiem dla Bytomia (1254) ( nie wspominam tu o Złotoryi – 1211)…