Janusz Wita: Kandy decydujōm, tam korzystajōm
Tego, jako je państwo zôrganizowane, kożdy sie dzynnie doznowo, chocioż nikiedy ani se nie do na to pozōr. I to sie tyczy kożdej dziedziny życio. Jak by sie podziwać na na cołki świat i landy – nasze państwo i sōmsiadōw, tych dalszych abo tych bliżyj, to dojś wiela razy widac rōżnica, jako te państwa fungujōm, i roz za razym widać, że majōm ci inksi to poukłodane lepszy. Szkoda, że u nos tak ni ma.
Za dobry przikłod idzie uznać jako majōm porychtowane fungowani nowych, takich nie tradycyjnych technologii wytworzanio sztrōmu w Niymcach. U somsiadōw ôd zachodu, jak dobrze wiymy, decydowani ô roztōmańtych sprawch ôbywateli je porozdziylane i nie ô wszyskim decydujōm w Berlinie. I beztōż zdelka ôd tych, co decydujōm do tych, kierych to dotyczy, je (idzie to rozumieć na wiela znaczyń) dużo myńszo niż w centralnie kludzōnej Polsce. I beztōż ni ma prawa ich dogonić pod wiela nie zmiyniymy ustroju.
Podōm sam cytat z tego, co na facebook’u, na profilu: Energia Odnawialna/Renewable energy napisała Marta Rizvi, bo tu fest ôstro widać kaj je przewaga ustroju zdecentralizowanego w energetyce:
“Chciałam Wam wytłumaczyć specyfikę OZE (energii odnawialnej) w Niemczech.
W Polsce energetyka, i nie tylko, jest sterowana od górnie z Warszawy. Ma to plusy i minusy. Minusem jest bierność obywateli, którzy czekają na reformy rządu lub lepsze czasy. Rzeczywiście państwo stwarza pewne warunki, w których gospodarka i przedsiębiorczość na niskim szczeblu może się rozwijać lepiej lub gorzej.
Polacy przyzwyczaili się do tego, że to rząd wyznacza, ile udziału energii odnawialnej mamy w Polsce.
Tymczasem Niemcy nie są tak scentralizowanym państwem. Wiele inicjatyw powstaje na najniższym, komunalnym szczeblu. Niemiecka Energiewende to transformacja energetyczna – jest właściwie bardziej pospolitym ruszeniem zwykłych ludzi niż programem rządowym z Berlina. Jej korzenie sięgają ruchów antyatomowych w Niemczech, które przybrały na sile po katastrofie w Czernobylu.
Ponieważ pierwsze OZE (odnawialne źródła energii) miały formę protestu, najpierw w postaci instalacji fotowoltaicznych na dachach paru domów – nie były one brane na poważnie przez Big Energy czyli duże koncerny energetyczne. Sytuacje wykorzystało dwóch polityków, którzy na wzór Danii wprowadzili w Niemczech w 1990 roku taryfy gwarantowane.
Parę lat później kanclerz Schröder stworzył koalicję z Zielonymi. Właśnie wtedy EEG – ustawa o OZE weszła w życie i Energiewende nabrała tempa. Dzięki takim politykom jak Franz Alt czy Hermann Scheer udało się stworzyć warunki do rozwoju oddolnych inicjatyw.
Masowy rozwój OZE zaskoczył koncerny energetyczne. Dopiero, gdy straciły duże udziały w rynku i na giełdzie zaczął się lobbing i kampanie anty OZE. Ostatnie dwie reformy EEG miały na celu wyhamować rozwój fotowoltaiki i farm wiatrowych. Rzeczywiście przyrost mocy znacząco spadł. Ale dziś, mimo wszelkich przeciwności znów powoli rośnie.
Pomimo tego, że sama partia Zielonych oscyluje w granicach 6-12% poparcia, to Energiewende cieszy się poparciem 96% społeczeństwa.
Z czego to wynika? Z dużego udziału społeczeństwa w Energiewende nazywaną Bürgerwende – transformacja energetyczna jest transformacją społeczną, demokratyzacją rynku energetycznego poprzez udział zwykłych obywateli w farmach wiatrowych czy fotowoltaicznych.
Proszę spojrzeć na te wykresy.
Pierwszy wykres pokazuje udziały w całej fotowoltaice w Niemczech (od mikroinstalacji do dużych farm) w 2016 roku.
Zainstalowana moc to 40,8 GW.
– Osoby prywatne mają 33,1% udziału w rynku, to przede wszystkim Prosumenci
– Rolnicy 16%
– Przedsiębiorstwa 24,4%
– Firmy projektowe (tu również mieszkańcy pobliskich farm mogą mieć udziały) 9%
– Banki i fundusze 11,2%
– 4 niemieckie największe koncerny energetyczne tylko (!) 0,2%
– Lokalne elektrownie 5,5% (często z gminnym udziałem)
– Pozostałe formy 0,6%
Co z tego wynika? Że niemieckie firmy jak RWE, Eon czy Innogy prawie wcale nie mają udziału w rynku fotowoltaicznym w Niemczech, bo przespały transformację energetyczną. Wiem, że ich reklamy przedstawiają inny obraz.
Ten wykres pokazuje skalę oddziaływania ponad 1,5 mln Prosumentów i rolników w Niemczech.
Drugi wykres to udziały we wszystkich elektrowniach wiatrowych na lądzie (bez farm morskich) w Niemczech w 2016 roku. Zainstalowana moc w sumie to 45,4 GW.
- Tak, aż 39% wiatraków na lądzie należy do osób prywatnych. Przeważnie są oni zrzeszeni w związki lub spółdzielnie i mają mniejsze udziały w farmach. Te farmy powstały z inicjatywy mieszkańców wiosek lub miasteczek, przy współpracy z samorządami i lokalnymi bankami. Tylko wtedy za małe pieniądze można zostać udziałowcem wiatraka. Im więcej udziałowców tym większy kapitał własny. Resztę dokłada bank. Kredyt jest spłacany z dochodów ze sprzedaży prądu. Udziałowcy często dostają albo kontyngenty prądu albo część zysków ze sprzedaży prądu.
– tylko 2% rolników.
– przedsiębiorstwa 6,2%
– firmy projektowe 22,7%. Te firmy zajmują się wszystkim, od planowania, poprzez budowę i konserwację wiatraków jak i sprzedażą prądu. Zbierają kapitał w bankach i u miejscowej ludności, której sprzedają udziały w farmach. W tej formie osoby prywatne nie podejmują szeregu decyzji, co ma plusy i minusy. Niektórzy nie chcą zajmować się wiatrakami, ale chcą wspierać takie projekty ze względów ideologicznych czy ekologicznych i/lub czerpać korzyści finansowe z wiatraków.
– banki i fundusze mają 15,3% własności
– do 4 niemieckich Big Energy (odpowiednik naszego PGE, Energa, Enea, Tauron) należy tylko 3,7% wiatraków na lądzie. Te firmy inwestują przede wszystkim w duże farmy morskie, które są nieosiągalne dla zwykłych ludzi.
– lokalne elektrownie to 5,5%
– pozostałe 0,6%”
Trzeci wykres to sytuacja w sektorze biogzowni, gdzie suma mocy zainstalowanej to 4,2 GW, a poszczególni właściciele to w największym stopniu rolnicy – 73, 9% a koncerny energetyczne to zaledwie 0,3%!”
Te dane skazujōm, że jak politycznie państwa sōm zdecentralizowane, to tez skiż tego całkiym inakszy wyglondo, co fōndujōm ludzie i czego sie rychli chytajōm. Jak yno przestanie sie „myśleć za drugich” a zacznie ukłodać taki państwo, kiere „myśli ô wszyskich”, to ludzie sami patrzōm, kaj majōm interes. Nie tak downo było głośno, wiela jeszcze trza, żeby zarobiali my tela, co w Niymcach i aż nie do uwiary je, że nie dogōniymy ich ani za piyndziesiōnt lot. Ale jak sie wszyjscy wziyni za rozprowka na tyn tymat, to za bardzo nikaj nie szło uznać, żeby kiery widzioł prziczyna takigo sztandu we polityce ustrojowej państwa. No a przeca wyzraźnie widać, że decydowani za wszyskich w jednym a tym samym placu, ô wszyskich, roztōmańtych potrzebach ôbywateli je za liche na to, co potrzebujymy.
Na kōniec jeszcze jedna rzecz, ô kierej wert wiedzieć. Prawie tera cołki świat zaglōndo na Gōrny Ślōnsk, na Katowice, bo tam je Szczyt Klimatyczny ONZ. Polska, tak sie poskłodało, ôgłosiyła swoji zamiary polityki energetycznej. Byłoby wert, żeby w tych zamiarach, zaplanowanych aż do 2040 roku, dużo wiyncy było widać energetyki ôbywatelskij.
Janusz Wita – Ślōnzŏk, rolnik, z doświadczeniem w samorządzie gminnym, wojewódzkim i izbie rolniczej.