Jan Hahn: Głubczyce
Głubczyce to jedno z najstarszych miast na Śląsku. Król Czech Przemysł Ottokar II, świetlany i rycerski władca, opiekun równie szlachetnego księcia śląskiego Henryka Prawego, w 1265 roku pisze:
„Odnowiliśmy im (ogółowi mieszczan Głubczyc) prastary i z powodu starości zmurszały, nadany przez naszych przodków przywilej”.
Na podstawie tego przywileju miasto stało się zwierzchnim trybunałem prawa dla wielu miejscowości na Morawach. Według prawa głubczyckiego (które oczywiście dużo wzięło z magdeburskiego) powstał szereg miast. W tym samym 1265 roku od króla otrzymało las miejski, którego właścicielem jest do dziś. Otoczyło się solidnymi murami obronnymi (w 1282 roku miały 19 baszt!) i było siedzibą samodzielnego księstwa, potem książąt opawsko-głubczyckich. Zbudowano klasztor dla franciszkanów, który odwiedził sławny święty Jan Kapistran. W 1523 roku ziemię głubczycką, wcieloną do Królestwa Czech i do Śląska (wcześniej była częścią Moraw) nabył wraz z księstwem karniowskim Jerzy Fryderyk von Ansbach, założyciel „moich” Tarnowskich Gór, brat Albrechta – słynnego z „Hołdu Pruskiego”, pierwszego księcia Prus, zwolennik reformacji. Wypędzono franciszkanów, którzy wszelako w 1752 roku wrócili i założyli jedno z najstarszych na Górnym Śląsku gimnazjów, słynące przede wszystkim z wysokiego poziomu nauczania. Jego mury opuścili m.in. hrabia Leopold Sedlnicky, biskup wrocławski, biskup ołomuniecki Joseph Natan – twórca Branic i Joseph Wilpert, ksiądz katolicki pochodzący z podgłubczyckiej wsi Dzielowo (w 2004 roku poświęcono tam tablicę wzniesioną ku jego czci, rodzina Wilpertów żyje tu i dziś) najwybitniejszy archeolog chrześcijański, odkrywca rzymskich katakumb.

Wspominając wybitnych głubczyczan, nie można pominąć Stefanii Zweig. W 1938 roku opuściła ona z rodzicami Głubczyce, potem Wrocław i udała się na farmę w Kenii. Jej wspomnienia zawarte w książce „Nigdzie w Afryce” stały się scenariuszem filmu, który w 2003 roku dostał Oscara. Autorka po powrocie do Niemiec stała się znaną pisarką, zmarła niedawno – w 2014 roku.
Najsławniejszą pamiątką po pełnej chwały przeszłości Głubczyc – oprócz resztek murów obronnych i baszt, kościoła i klasztoru franciszkanów, jest Codex iuris Lubschicensis spisany w roku 1421 przez pochodzącego z Głubczyc pisarza kapituły katedralnej w Krakowie Mikołaja Brevisa (Mikołaja Kurtza). Jest to zbiór wszystkich praw i przywilejów nadanych Głubczycom od tych najstarszych, które na wstępie zacytowałem. Napisany został w języku staroniemieckim, na 241 pergaminowych kartach z koziej skóry. Rangę wybitnego dzieła sztuki (obok jego wielkiej wartości prawniczej i lingwistycznej) nadał mu najwybitniejszy w tamtych czasach śląski malarz miniaturzysta – Jan z Żytawy, mający warsztat we Wrocławiu. Umieścił on w „Księdze praw miejskich Głubczyc” postacie ludzi, które niejako komentują treść, przedstawienia zwierząt i roślin, które manuskrypt upiększają. Uważano to bezcenne dzieło za zaginione. W 2002 okazało się, ze jego właścicielką została Barbara Piasecka-Johnson, która dała je na sprzedaż w Warszawskim antykwariacie. Dziś oryginał znajduje się w Opolu, a dokładna jego kopia w muzeum w Głubczycach.

Chciałem zobaczyć jak prezentuje się rynek głubczycki – wszak jeszcze niecałe 10 lat temu był w ruinie. Dziś lśni jak nowy (ratusz), albowiem otoczenie rynku (bloki z „malowniczymi” balkonikami z praniem), każe wzrok utwierdzać na kolumnie maryjnej, gdyż zamknięcie rynku (o bardzo rzadkim kształcie – ćwierci koła) tymi koszmarnymi pudełkami, wywołuje dreszcze.
Słyszałem też, że otrzymano znaczne środki z Unii Europejskiej na rewitalizację Parku Miejskiego. Rzeczywiście, park słynący przed wojną rzeźbami zwierząt, wygląda jak nowy. Mnie interesował pomnik Johannesa Reinelta – pisarza, poety i nauczyciela piszącego po śląsku, pochodzącego spod Głubczyc i bardzo popularnego w swoim czasie, czyli w drugiej połowie XIX wieku. Rzeźbę wykonał artysta z Jesionika. Nie jest to przypadkowe, gdyż Reinelt podziwiał osobę i dzieło Vincentego Priessnitza – amatora, jak on, wywodzącego się z biednej wiejskiej rodziny, a swoje umiejętności (leczenie hydroterapią) stawiający na najwyższym światowym poziomie. Reinelt, nazywany Filozofem z lasu (Philo vom Walde) wiele pisał o pochodzącym z pobliskiego Śląska Austriackiego Priessnitzu.
W 1945 roku w Głubczycach pojawiła się inna znana postać: Wojciech Jaruzelski. Został nawet komendantem miasta. Zadziwiający awans zważywszy na wiek: 22 lata! Czym się wykazał w tym okrutnym czasie, że zdobył takie uznanie i autorytet w oczach przełożonych. Na pewno nie zmysłem taktycznym, gdyż taktyka i strategia była w rękach Rosjan. Głubczyce jeszcze raz usłyszały ryk czołgów i warkot wojskowych pojazdów – tędy szła „braterska pomoc” w 1968 roku.
Jan Hahn – popularyzator wiedzy o Śląsku.
Foto główne: Kasjanek / Wikimedia Commons