Jan Hahn: Bitwa pod Grunwaldem a Śląsk. Wtedy i teraz
Zbliża się kolejna rocznica przełomowej, symbolicznej i mitotwórczej jak rzadko która, bitwy. Już widzę te karkołomne zabiegi prawdziwych patriotów obozu rządzącego wokół kluczowej dla nich rocznicy. Pamiętajmy bowiem, że kampania wyborcza PiS w 2005 roku rozpoczęła się na tle obrazu Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”. O ile jednak Adenauera można było przyoblec w płaszcz krzyżacki, to z kanclerz Merkel sprawa się komplikuje.
Stosunek Ślązaków do tej bitwy (tak samo jak i do czasów II wojny światowej i wojen napoleońskich) jest różny od tego, jaki mają pozostali obywatele Polski. Ich pojmowanie świata związane jest z kulturą zachodnią, z którą byli ściśle związani przez wieki, podczas gdy od czasów Jagiełły do Piłsudskiego Polska orientowała się na wschód. Z tysięcznych powodów, tak w średniowieczu, jak i teraz, Ślązaków nie dręczy germanofobia
W średniowiecznej Europie dominowało jedno państwo: Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, którego częścią było królestwo Czech, a jego perłą w koronie – Śląsk. Jego książęta, potomkowie królewskich dynastii (Piastów i Przemyślidów), grali pierwszoplanowe role na dworze w Pradze (Przemysław I Noszak), lub na dworze króla Węgier (Władysław Opolczyk). Za swe usługi otrzymywali nadania ziemskie, najwyższe tytuły i funkcje (namiestnika, palatyna). Polska była krajem nieustabilizowanym, o potencjale równym największym księstwom śląskim. Sprawa korony ziem śląskich i polskich wydawała się otwarta. Kazimierz Wielki Polskę wzmocnił, lecz dopiero Władysław Jagiełło i jego plany unii z Litwą mogły uczynić z niej drugą potęgę w tej części Europy. Książęta śląscy nie mieli zamiaru być między młotem i kowadłem, pionkami w grze mocarstw.
Pierwszy zareagował książę opolski Władysław. Opracował on plan cokolwiek radykalny: rozbioru Polski przez Węgry, Śląsk, Morawy i Krzyżaków. Oczywiście miał zgodę swego pryncypała – Zygmunta Luksemburskiego. W 1392 roku przedstawił tę koncepcję Wielkiemu Mistrzowi Konradowi Wallenrodowi. Ten, plan …. odrzucił (czyżby teoria Mickiewicza, nie poparta przez historyków, o słowiańskim pochodzeniu Konrada była prawdziwa?). W odwecie Jagiełło skonfiskował wszystkie ziemie Opolczyka w Polsce, najechał Górny Śląsk i zmusił księcia do kapitulacji. Jego bratankom pozwolono władać większością księstwa po złożeniu przysięgi, że przeciw królowi Polski walczyć nie będą. Stąd brak zaangażowania się tego księstwa w wojnie polsko-krzyżackiej.
Zatarg Polski z państwem krzyżackim doprowadził do wielu rozmów, prób załagodzenia konfliktu, żmudnych, trudnych negocjacji. Zgodnie z ustaleniami obu stron, rozjemcą został król Czech. Do prowadzenia pertraktacji wybrał on książąt: wrocławskiego, świdnickiego i oleśnickiego. Rozjemcą z ramienia króla Węgier był książę cieszyński Przemysław Noszak. Już wtedy Ślązacy językowo, mentalnie i kulturowo dobrze byli obeznani z trzema kulturami: polską, czeską i niemiecką, mediatorami byli więc idealnymi.
Ich chwalebne wysiłki poniesione w walce o pokój spełzły na niczym. Nowy mistrz zakonu nie był targany wątpliwościami, jak mickiewiczowski Konrad. Dążył zdecydowanie do starcia.
Do momentu bitwy sojusznikiem Jagiełły był Wacław IV, król Czech. Z tego też względu w obozie króla Polski znalazł się silny zaciąg rycerzy z Czech pod dowództwem Jana Żiżki, „złapanego w kadrze” przez Matejkę. Śląsk też przeprowadził zaciąg. Był to winien królowi Czech (nie stanom czeskim, lecz królowi, jak dobitnie podkreślano na Śląsku). Zaciężne wojska z Czech i Śląska, jak także chorągiew smoleńska skierowane zostały do centrum wojsk polskich, gdzie wkrótce zaczęły się toczyć najkrwawsze walki – o chorągiew z białym orłem.

I o ile straty wśród polskiego rycerstwa były stosunkowo małe, to chorągwie: smoleńska, czeska i śląska straty poniosły straszliwe. Można by więc twierdzić zgodnie z historyczną prawdą, że Ślązacy złożyli na Polach Grunwaldu krwawą ofiarę w obronie Polski i jej flagi narodowej. Jej znaczenia nie powinien umniejszać fakt, że ponieśli ją niejako pod przymusem i z obowiązku.
Gdyby bowiem nie sojusz króla Czech i zaciąg wojska na Śląsku, Ślązacy, jak jeden mąż walczyli by u boku krzyżaków. Dlaczego?
1. W ówczesnej Europie, by okryć się chwałą i zasłużyć na zbawienie, można było walczyć ( po klęsce krucjat i wchłonięciu Ziemi Świętej przez państwo arabskie): z Maurami w Hiszpanii, z Turkami na Bałkanach, lub z Litwinami, Prusami, Żmudzinami w komturiach krzyżaków. Tę trzecią możliwość wybierali nie tylko śląscy rycerze. Do wspaniałych zamków przybywali rycerze z Niemiec, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Anglii, Szwajcarii, Skandynawii. W 1392 roku walczył na Żmudzi z poganami Henryk, książę Derby, przyszły Henryk IV Lancaster – król Anglii. Na tzw. rejzy, czyli wypady na pogan, wybierał się razem z krzyżakami sam książę Witold, ochrzczony przez nich i nazwany Wigandem. Władysław Opolczyk wraz z innymi dolnośląskimi książętami przyłączył sporo ziem do swej wtedy Rusi halickiej. Z jednej z nich (z Bełza) pochodzi Czarna Madonna.
2. Z krzyżakami łączyły Ślązaków interesy. Zasadźcami (założycielami i pierwszymi wójtami) prawie wszystkich miast w posiadłościach Zakonu, byli mieszkańcy śląskich miast. Wyspecjalizowali się oni też w budowie z cegły imponujących warowni (zamek np. w Malborku zbudował Bartosz z Nysy).
3. Nie widzieli ani jednego powodu, by przyłączyć się do polskiej koalicji, na czele której stał król – jedyny taki w Europie, nie przynależący do jakiejkolwiek znanej dynastii, czy nawet z nią spokrewniony. Król znikąd, wczoraj jeszcze poganin. Towarzystwo zbrojnych też jakieś podejrzane i nie wiadomo skąd wzięte: ludzie w skórach i z dzidami, Tatarzy, Rusini, Serbowie. Byli przekonani, że rycerze zakonni czynią to, do czego zostali powołani: prowadzą misję chrześcijańską i cywilizacyjną.
Z własnej, nieprzymuszonej woli, korzystając ze swej prawie nieograniczonej niezależności, po stronie krzyżackiej walczyli rycerze księstw dolnośląskich. Księstwo oleśnickie walczyło pod swoją chorągwią i pod dowództwem księcia Konrada VII Białego. Pod jego sztandarami walczyli też nasi praprzodkowie – do Konrada należała też ziemia gliwicka i bytomska. Jego rycerz (herb jego widniał na zbroi) przekazywał Jagielle dwa nagie miecze (według reżysera Forda). Drugim posłem był rycerz księcia szczecińskiego Kazimierza (stąd ich znajomość polskiego). Miecze zaś należały do komtura z Tucholi, który miał zwyczaj wożenia ze sobą takiego sprzętu. Po stronie krzyżackiej walczył też książę ziębicki i nieokreślona liczba śląskich panów feudalnych i rycerzy.
Bitwa pod Grunwaldem i jej rezultat – miażdżące wręcz zwycięstwo Polaków, wywarła wrażenie na całej Europie i uruchomiła cały szereg interwencji i akcji dyplomatycznych. Zygmunt Luksemburski, król Węgier, wzywał wręcz do krucjaty. Wacław IV, król rzymski i czeski zmienił swe stanowisko wobec Jagiełły i złożył już w sierpniu obietnicę nowemu mistrzowi krzyżackiemu, że przybędzie na pomoc wraz ze śląskimi książętami i margrabią morawskim Jostem.

Cała Europa nastawiona była negatywnie do zwycięzców. Nie tylko dlatego, że w bitwie zginęli przedstawiciele rycerstwa wielu krajów. Ważna dla nich była oficjalna, prawna wykładnia konfliktu polsko-krzyżackiego. Po wieloletnich pertraktacjach, obie strony oddały się pod osąd Wacława IV (początkowo sojusznika Jagiełły). W lutym 1410 roku, po długich obradach, wydał on orzeczenie, w którym m.in. obie strony zostały zobowiązane, by nie korzystać w walce przeciw sobie z pomocy niewiernych. Dalsze postanowienia miały być podjęte w maju we Wrocławiu. Werdykt ten rozsierdził stronę polską i zbojkotowała ona dalsze etapy rokowań pokojowych. Wkrótce „niezliczone zastępy Litwinów, Żmudzinów, Rusinów i Tatarów oraz innych znanych wrogów i prześladowców krzyża Chrystusowego i całej religii chrześcijańskiej” (słowa króla Zygmunta) pojawiły się pod Grunwaldem.
Strona polska próbowała ukazać żarliwość wiary króla Jagiełły i księcia Witolda, uczestniczących w modłach i w mszy świętej przed i po bitwie, gotowość przyjęcia chrztu przez pozostałych członków koalicji (o Tatarach nie wspominano). Rozpowszechniano także „świadectwa” ciurów obozowych krzyżackich o unoszącej się nad pobojowiskiem świetlistej postaci w szatach biskupa, błogosławiącej Polakom.
W Polsce zaś, wojna i bitwa (jak zwykle) zrodziła potwory. Imiona ich to: nienawiść i zaślepienie. Wróg był jeden: Niemce. W obliczu tego wroga każdy sojusz był dopuszczalny, każda metoda dozwolona. W trakcie kilkudziesięciu lat wojny strona polska dopuściła się wielu okrucieństw. Do literatury polskiej trafiła „poezja” z tego okresu z dumą odnotowująca, że: „bito Niemce jako cielce i Nemkinie jako świnie i Niemczęta jako psięta” – te dźwięczne i pełne uzasadnionej dumy słowa powstały wcześniej – po rzezi dokonanej przez Łokietka na zbuntowanych mieszczanach krakowskich, którzy – jak pisze ówczesny kronikarz:” trawieni szałem wściekłości germańskiej, przyjaciele zdrady, plewy ludzkie, ukryci wrogowie pokoju, podobnie jak Judasz pocałunkiem Chrystusa zdradzili Łokietka”. Założyciele zaś i obywatele Krakowa ze Śląska, Czech i Niemiec woleli po prostu utrzymywać stosunki handlowe z najbogatszym krajem regionu – Czechami i Śląskiem Henryka Probusa a nie z biednym jak mysz kościelna kalekim książątkiem z Kujaw.
W odwecie, za nieznajomość języka polskiego (konkretnie za nieumiejętność wypowiedzenia słów: soczewica, koło, młyn, miele) włóczeni byli końmi po ulicach i wieszani na szubienicach poza miastem. Jak widać – za używanie języka niemieckiego można było stracić życie w XIV wiecznym Krakowie i zostać pobitym w Warszawie w 2016 roku.

Było nieistotne, że małopolskimi Niemcami byli Zyndram z Maszkowic – hetman wojsk koronnych pod Grunwaldem, Marcin z Wrocimowic – chorąży królewski, obrońca sztandaru z białym orłem, o który toczyła się tak zażarta walka, że większość w polskich miastach stanowili Niemcy, a bankierzy i patrycjusze (jak krakowscy Bonnerowie), lojalni wobec króla, finansowali wojnę z krzyżakami. Bez znaczenia był fakt, że na polach Grunwaldu do Niemców zaliczyć można by jedynie 250 braci (203 padło) Zakonu Krzyżackiego. Tak liczna była ta „nawała krzyżacka”. Resztę z 8 tysięcy poległych i 14 tysięcy wziętych do niewoli walczących po stronie Zakonu, stanowili goście z wielu państw Europy, Czesi, Ślązacy, Polacy z chorągwi chełmińskiej, pospolite ruszenie z Prus i Pomorza. Wróg musiał być wyraźnie określony i nazwany.
Nienawiść nie żywi się prawdą, kompleksów nie leczy się faktami. Germanofobia zagościła w Polsce na stałe i na wiele stuleci. Ma się dobrze i czasami rozkwita, jak dzisiaj. Po krzyżaku był Niemiec panoszący się w miastach, zajmujący najważniejsze urzędy, pyszniący się swym bogactwem, potem był Prusak grzebiący niepodległość Ojczyzny i tępiący język ojczysty. I zawsze, z najciemniejszych mroków przyświecało światełko nadziei, dumy z przeszłości – Polak potrafi! Wiktoria pod Grunwaldem! Gdy w XIX wieku do obróbki tego symbolu – mitu stanęli tacy artyści jak: Słowacki („Zawisza Czarny”) Mickiewicz („Konrad Wallenrod”), Sienkiewicz („Krzyżacy”), Konopnicka („Rota”), Matejko („Bitwa pod Grunwaldem”), stał się on nie tylko powszechnie obowiązującą wykładnią dziejową, pokrzepicielem znękanych serc, przesłaniem, lecz także i przestrogą (Niemca należało „dobić”, Jagiełło tego nie uczynił i doszło do zaborów – Kraszewski) łączącą wszystkich Polaków. Do wspólnej walki z Niemcami nawoływał nawet po wybuchu I wojny światowej wielki książę Mikołaj, namiestnik cara, argumentując: „by nie zardzewiał miecz spod Grunwaldu”.
Straszakiem krzyżackim posługiwał się też Stalin (eisensteinowski „Aleksander Newski”). Co i ile można wyczyniać z tak wyrazistym i tak pojemnym symbolem, pokazały czasy Polski Ludowej. Bitwa znalazła naczelne miejsce w podręcznikach historii, krzyżacy awansowali do roli czołowych przedstawicieli międzynarodowego imperializmu walczącego z postępowymi siłami świata słowiańskiego. Przesłanie i spuścizna ojców teraz dopiero zostało urzeczywistnione: w gniazdach prusactwa rozmościł się orzeł biały, Polacy, Litwini, Rusini i Tatarzy – potomkowie wojów spod Grunwaldu, ze zwycięską Armią Czerwoną dobili teutońską hydrę w Berlinie wieńcząc tysiącletnie boje z nawałą germańską. Grunwald dał nazwę fabrykom, ulicom i mostom, klubom sportowym (na Litwie – Żalgiris – także nazwa 75 procentowego alkoholu). Do pomocy w indoktrynacji zaproszono najmłodszą z muz. Nakręcono o krzyżakach i bitwie parę filmów. Grunwald stał w tle najdonioślejszego i niosącego największe nadzieje wydarzenia – uchwalenia autonomii śląskiej 15 lipca 1920 roku. Data ta nie została ustalona przypadkowo. Miała nieść – i niosła, określone skojarzenia i przestrogi. Bardzo szybko okazało się, że przyniosła kres oczekiwań Ślązaków i ich wyobrażeń o demokratycznej, sprawiedliwej Polsce.
Można było żywić nadzieję, że w państwie nowoczesnym i demokratycznym, jakim stała się Polska, wykorzystywanie w taki sposób wydarzeń historycznych nie będzie już miało miejsca. Szczególnie, że znaleźliśmy się w rodzinie państw Europy i w takim gronie nie wypada się drażnić i wychodzić na prymitywów. Nie doceniliśmy jednak trwałości i siły polskich kompleksów i uprzedzeń. Wbrew rozsądkowi i słowom wybitnego pisarza Tomasza Łubieńskiego, że : „wojenne symbole są aktualne w czasie wojny. W czasie pokoju nie mają sensu, zastosowania. Zachowania ostentacyjnie patriotyczne – wymachiwanie sztandarami, przysłowiową szabelką przed nosem o wiele silniejszych narodów, jest śmieszne i anachroniczne” , znów do głosu dochodzą stare upiory. Przywołuje się dziadków z Wermachtu, polityków sąsiedniego, najsilniejszego i najbogatszego państwa w Europie obraża się w najprymitywniejszy sposób.
A przecież nawet Grunwald nie musi być symbolem tysiącletniej walki z nawałą germańską. Równie dobrze może być symbolem skuteczności (miażdżące zwycięstwo), operatywności i nowatorstwa (budowa mostu przez Wisłę) pozytywnym symbolem średniowiecznych struktur unijnych, jakie wówczas wypracowały elity Korony Polskiej i Litwy.
Jan Hahn – Prezes Przymierza Śląskiego. Autor wydawnictw związanych z historią i kulturą Śląska: „Ilustrowana historia Śląska w zarysie”, „Lux ex Silesia”, „Śląsk w Europie”. Pisze artykuły do prasy lokalnej („Gwarek”, „Montes Tarnoviciensis”) i regionalnej („Nowiny Rybnickie”). Z wykształcenia filolog słowiański (serbskochorwacki na UJ). Tłumacz z tego języka.
Ech ten mit o prozachodniości Ślązaków i prowschodniości Polski. W rzeczywistości to półprawda przy założeniu, że Prusy były państwem zachodnioeuropejskim. A nie były. Bliżej im do Moskwy, jak do… Paryża czy Rzymu. Jeśli Zamość świadczy o wschodniosci Polski, to o czym świadczą ślady Teofano w niemieckiej mentalności?
Rewelacyjny opis. Fakty nieznane zarówno Ślązakom jak i Polakom!