Gwarkowie, przedsiębiorcy z branży wydobywczej
Fanpage’owi oraz blogowi „Na krańcu Królestwa, am Ende des Reiches” stuknęła właśnie pierwsza rocznica zaistnienia w cyberprzestrzeni, a już za kilka dni, w piątek rozpocznie się święto miasta Tarnowskie Góry. Święto bardzo silnie związane z górniczą przeszłością miasta i regionu, oczywiście nie tylko z uwagi na nazwę „Gwarki”. Z tej okazji pozwolę sobie zatem przypomnieć jeden z pierwszych tekstów, opublikowany niemal równo rok temu, wyjaśniający pochodzenie i znaczenie słowa „gwarek”.
„Gwarek” nie należy z pewnością do najpopularniejszych słów w polszczyźnie. Co bardziej zaawansowanym miłośnikom ornitologii kojarzy się najwyżej z egzotycznym, azjatyckim ptaszkiem. W kontekście profesji rozpoznają to dość archaiczne słowo nieliczni, a i to głównie lokalnie, w regionach związanych tradycyjnie, od wieków z wydobyciem kopalin. W Tarnowskich Górach z rozpoznawalnością „gwarka” jest chyba najlepiej, z uwagi na popularyzację tematu w drugiej połowie XX w. przez Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, dokonaną między innymi przez nadanie nazwy „Gwarki” dorocznemu świętu miasta.
Jednakże i w tych uświadomionych kręgach dominuje skojarzenie: gwarek, czyli prosty górnik – ktoś kto bierze kilof, łopatę i co mu tam jeszcze potrzebne, i kuje skałę w poszukiwaniu soli, węgla czy kruszcu. A przecież to niezupełnie i nie do końca tak, choć oczywiście wielu gwarków osobiście i siłą własnych mięśni w swoim czasie ziemię dziurawiło.
Termin „gwarek” przywędrował do polszczyzny – podobnie jak ogromna ilość innych określeń technicznych – z języka niemieckiego. Niemiecki pierwowzór to „der Gewerke”. W „Słowniku górniczym” z 1778 r. Johann Christoph Stößel pisze:
„Gwarkiem jest, kto posiada kopalnię, młyn stęporowy, hutę lub ich część, a przy tym otrzymał licencję”
Gewerke ist, welcher eine Zeche, ein Pochwerk, Schmelzhütte oder ein Theil davon besitzet, und darüber einen Gewährschein erhalten.
Ujmując rzecz na sposób współczesny, gwarkowie byli przedsiębiorcami prowadzącymi działalność gospodarczą związaną bezpośrednio z przemysłem wydobywczym. Robili to na podstawie koncesji, licencji udzielonej przez właściciela kopalin. W myśl prawa feudalnego bogactwa wnętrza ziemi uważano za własność królewską lub książęcą (tzw. regale). Dlatego monarcha udzielić musiał przedsiębiorcy pozwolenia na prowadzenie wydobycia. Nie za darmo, rzecz jasna, a w zamian za daninę, zwaną fachowo olborą. Danina ta mogła mieć formę obowiązku sprzedaży metali szlachetnych królowi lub księciu po cenach niższych niż rynkowe.
Co dość wyjątkowe na tle epoki, gwarek nie musiał być stanu szlacheckiego, zaś w myśl prawa uważany był za wasala króla lub księcia, do którego należało regale. Gwarkowie rekrutowali się początkowo spośród rzemieślników – przybyszów, którzy wnosili do spółki kapitał, narzędzia i sami pracowali przy wydobyciu. Ze względu na duże ryzyko przedsięwzięć górniczych wynikające ze słabej znajomości złóż oraz duże wydatki ponoszone na prace przygotowawcze, większość kopalń budowały i eksploatowały zrzeszenia gwarków zwane gwarectwami. Członkowie gwarectwa zatrudniali na własny rachunek 2-3 robotników pomocniczych. Przypominało to organizację warsztatu rzemieślniczego. Prawodawstwo górnicze polskiego, niemieckiego, czeskiego czy węgierskiego obszaru państwowego było w tej dziedzinie bardzo podobne lub wręcz identyczne.
O gwarkach olkuskich pisze w pracy z 1841 r. „Górnictwo w Polsce. Opis kopalnictwa i hutnictwa polskiego pod względem technicznym, historyczno-statystycznym i prawnym” Hieronim Łabęcki:
„W ekonomii królewskiej ten tylko mógł kopać czyli bydź gwarkiem kto miał udzieloną licencją czyli pozwolenie; w ich udzielaniu nie miano względu na to czy kto był szlachcicem lub nie. Gwarkowie olkuscy byli upoważnionemi przez króla używaczami i podobnych zażywali prerogatyw jak gwarkowie w ościennych krajach, gdzie byli uważani za lenników i prawem lennem pozwolenie było im dawane, chociaż w Polsce zasady prawa lennego rozwiniętemi nie były.
W wewnętrznych pomiędzy sobą stosunkach rządzili się gwarkowie laudami, to jest ustawami przez siebie na zebraniach uradzonemi, do czynienia których upoważniało ich prawo górnicze Jana Alberta przez Alexandra w r. 1505 ogłoszone w artykule 6, w ogólności, a przywileje do prowadzenia sztolniów w szczególności.
Gwarkowie rozróżniali się na sztolnych i opolnych; sztolni byli ci którzy mieli swoje góry czyli szyby w kierunku linii, jednej ze sztolniów; opolni zaś byli ci którzy za temi rozmiarami kopali. Gwarkowie sztolniowi (zwani w prawach niemieckich Stölner, stolniarze), zbierali się kilka razy do roku, zwykle 1 stycznia i 1 maja, dla naradzania się nad przyszłemi wspólnemi potrzebami w prowadzonych przez nich kopalniach, i utrzymaniem sztolni w dobrym stanie, równie jak i dla uczynienia obrachunku, rozkładu składek na powyższe cele zwanych symbola albo zamkosty (Sammkosten, Zubusse), oraz stanowili po naradzie uchwały czyli postanowienia, które obejmowały przepisy moc prawa pomiędzy gwarkami mające. Uchwały takich narad zwane laudami, znajdujemy w xięgach żupniczych i rejestrach kopalń zapisywane. Dla nadania im większej wagi, poddawano je często pod potwierdzenie monarchy”.
Gwarek był więc koncesjonowanym przez króla lub księcia przedsiębiorcą trudniącym się wydobyciem kruszcu, podlegającym jurysdykcji autonomicznego sądu żupniczego, zrzeszonym w gwarectwie i posiadającym prawo głosu w laudach – zgromadzeniach o charakterze m. in. ustawodawczym. Gwarkowie mogli być różnego stanu, pochodzenia, wykształcenia, zamożności, ale odróżniano koncesjonowanych przez właściciela regale gwarków (cultores montium) od górników (montanistae) i robotników (laboratores), którym owi gwarkowie dawali zatrudnienie. Skojarzenie gwarka z prostym robotnikiem kopalnianym, którego od współczesnego górnika odróżnia jedynie fakt bycia częścią zamierzchłej przeszłości jest – jak się wydaje – związane z tym, że “odkurzenie” samego słowa “gwarek”, jak i pamięci o sięgających średniowiecza tradycjach wydobywczych odbyło się w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, co musiało mieć wpływ i na sposób myślenia rekonstruktorów, i na przyjęty sposób opowiadania o dawnych czasach. Bo na pewno łatwiej było namówić lokalnego sekretarza partii robotniczej, bez którego przychylności żadna aktywność nie mogłaby rozwinąć skrzydeł, do popularyzowania opowieści o gwarku – prostym, pracowitym człowieku pracy fizycznej, niż gwarku – prywatnym przedsiębiorcy zatrudniającym ludzi, a więc wedle ówczesnej optyki – kapitalistycznym wyzyskiwaczu.
Arkadiusz Poźniak-Podgórski – Tarnogórzanin z urodzenia i przekonania, ostatni poddany cesarza Wilhelma. Inżynier, przedsiębiorca, Ślązak, Niemiec, Polak, Czech, nawet Rusin, jak dobrze poszukać. Człowiek pogranicza.
Polecamy także inne teksty autora na blogu „Na krańcu królestwa”.