Gabriela Szewiola: Trzy wiersze z gór
Z gór
Gdy na nizinach rozdają książki o apokalipsie
my idziemy w góry
W gęstym wietrze nikną nasze głowy oczy uszy
nogi i ręce przestają należeć do nas
Prognozy nie są jednoznaczne
ale śliskie są tu co najwyżej skały
Przestajemy rozumieć słowa debat
i reguły przeciągania liny
Nie jest tutaj lekko
a jednak ważymy coraz mniej
Przełęcz jest podniebną huśtawką
porywa nas chcemy czy nie
Refren się śpiewa bez końca
to w niebie to w nas
Zostać tu dłużej czy zejść
zostać tu dłużej czy zejść
***
Szliśmy w góry, lasem,
w którym spały olbrzymy.
Dzieci pewnie stąpały między głazami
tarasującymi ścieżkę, tylko one przeczuwały,
że to jeden z lepszych dni, gdy mówiąc niewiele,
bezwiednie daliśmy płynąć sensom,
układać się luźno zamysłom.
Trawersowaliśmy nasze zapuszczone życie
oddychając parującą chmurą zieleni,
którą zostawił deszcz. Powietrze, falując
jak miękkie szkło, odbijało dalekie głosy.
Definicje i doktryny rozpoczęły reset.
***
W wielkim wietrze kwietniowym
w wielkim szumie świerkowym
w huku spadającej wody
pozwól mi wrócić w Beskidy
gdy słońce zgasi śnieg na polanach
cicho jak ministrant
Prywatnie mama dwójki dorosłych dzieci. W wolnym czasie obcuje z przyrodą, wędrując i uprawiając ogród, czyta, pisze i próbuje doskonalić swoją znajomość języków obcych.
Ładne to…