Eugen Ritter oddał by życie za Górny Śląsk (cz. 1)
Niniejszy tekst przedstawia życie i przeżycia człowieka, który jako weteran Wielkiej Wojny z patriotycznych pobudek przybył na Śląsk, by bronić swojej ojczyzny przed agresją z zewnątrz. Jego losy przedstawiam tu na tle ówczesnych wydarzeń, bez których trudno jest zrozumieć tryb myślenia i poczynania ludzi tamtych czasów. Na Górnym Śląsku walczył on w 1921 roku w szeregach mniej dziś znanego freikorpsu Krose, którego członkowie bardzo różnili się od powszechnie znanych ludzi z freikorpsu Oberland.
Eugen Ritter (czyt. Ojgen Rytter) urodził się w 1899 roku w północnoniemieckiej Bremie. Pochodził z zamożnej rodziny kupieckiej, co determinowało jego karierę zawodową. To stare hanzeatyckie miasto doświadczyło w dobie II Rzeszy nowego rozkwitu ze względu na handel kolonialny a także budowę statków, a za rządów Wilhelma II szczególnie okrętów wojennych, na których wodowania często przyjeżdżał sam cesarz. Sprawiło to, że tradycyjnie kosmopolityczni i liberalni hanzeaci z czasem stali się fanatycznymi poddanymi i Niemcami. Wszystko zdawało się brać dobrą drogę aż do wybuchu Wielkiej Wojny w 1914 roku, kiedy to mimo pewnych przejawów sceptycyzmu Ritter poddał się euforii propagandy wojennej – jak zresztą większość ludzi swego czasu. Świadczą o tym komentarze do zdjęć jego albumu fotograficznego. Początkowo zakładano, że wojna jeszcze przed zimą się zakończy i młodociany Eugen nie zdąży powojować, ale przyszło inaczej. Mając 17 lat Eugen Ritter zdał przedwczesną maturę, by wstąpić na ochotnika do 75. Pułku Piechoty (1 PP) zwanego również „Pierwszym Hanzeatyckim” lub „Bemeńskim”, z czego bardzo się cieszył: „Wreszcie mogę pójść na wojnę!” – zapisał w swym pamiętniku. Jego pułk walczył na froncie zachodnim najpierw w Belgii, a później we Francji, gdzie dołączył do niego Ritter. Wtedy w Niemczech panował już wojenny kryzys. Jednakże syn patrycjuszy wielce tego nie odczuwał, zaś swoje wojenne przygody udokumentował na ponad 1600 zdjęciach w 20 albumach i 12 pamiętnikach. Walczył on nad Sommą, pod Arras, Uncre, Cambrai, Ypern, we Flandrii oraz w „wielkiej bitwie o Francję” wiosną 1918 roku między Aisne i Marne. Była to mozolna wojna w okopach, dominowana przez cekaemy, ciężką artylerię i śmiertelne gazy.
Jednak Ritter nie należał on do tych, którzy topili swój lęk w alkoholu. On zamykał go w pamiętnikach, rysunkach i na zdjęciach. Jego zdjęcia nie są pozbawione pewnego patosu i teatraliki, aczkolwiek odzwierciedlają one jego osobisty punkt widzenia: Fotografował okopy, żołnierzy, trupy, wraki zestrzelonych samolotów, pejzaże „bezkształtne i pełne kraterów jak krajobraz księżyca”… Zarówno w opowiadaniach jak i swych pamiętnikach wojennych nigdy się nie rozczulał. Przykładowo śmierć towarzysza broni opisał tak: „Niestety niezbyt szybko wychodziliśmy z transzei, gdy por. Gohde wyskoczywszy przede mną z okopu stanął prosto, by włamać się w angielską sapę*, kiedy został trafiony w głowę i stracił natychmiast życie. Teraz nasza wola ataku została całkowicie zdławiona.”
W takich oto warunkach rosła generacja młodych mężczyzn, którzy poza wojną żadnego rzemiosła nie znali. Miliony rekrutów żyły latami w okopach, dzieląc się skąpymi paczkami z domu, chorobami i wszami, bo w bunkrach ziemnych sypiano w łóżkach piętrowych na zmiany. To był tryb życia bliższy niż w rodzinie, bez sfery prywatnej i bez tajemnic. Członkowie poszczególnych oddziałów żyli jak rycerze zakonni, jak bracia, którzy wspólnie walczyli, ginęli i spali praktykując bezwzględne zaufanie, oddanie i posłuszeństwo czekając na śmiertelny pocisk, aż po czterech latach wszystko nagle ustało, a dalsza walka straciła wszelki sens, gdy rodziny na tyłach liczyły więcej strat niż oddziały frontowe z wycieńczenia, chorób i braku żywności. Rząd w Berlinie nie panował nad sytuacją. Nic nie pomogły patetyczne przemowy ukochanego cesarza Wilusia, który bez przymrużenia oka wysyłał swych poddanych na pewną śmierć, podczas gdy ich rodziny przymierały głodem. „Schluss damit! – Koniec z tym!”. Któregoś nieszczęsnego dnia cesarz dowiedział się z gazety o swojej abdykacji i uciekł do neutralnych Niderlandów, gdzie królowała jego ciotka Wilhelmina.
Powracający z frontów Europy pułkami żołnierze nie zastali już starego porządku. Wiele miejsc pracy zajmowały weteranom kobiety. Najpierw w portach marynarki wojennej a potem w miastach garnizonowych i przemysłowych powstawały rady żołnierskie i robotnicze, które chciały zastąpić stare władze. Znikł kajzerowski blichtr, który nie był w stanie zaspokoić głodu i biedy prostego ludu.
W listopadzie 1918 zbuntowani marynarze, żołnierze i robotnicy założyli radę żołniersko-robotniczą skupiając coraz więcej żądnych zmian ludzi, by zająć ratusz hanzeatyckiej Bremy. Ogłoszono wybory zakładowe do rad, jednocześnie jednak wezwano urzędników i pracowników administracji do nieporzucania stanowisk. Również senatorowie (w funkcji ministrów resortów wolnego miasta) mieli nadal pełnić swe urzędowe obowiązki, aczkolwiek mieli oni raportować komisjom radzieckim (tj. członkom rad robotniczo-wojskowych, komunardom). 14.11. 1918 komunardzi oznajmili rozwiązanie senatu oraz rady miejskiej. 15.11.1918 obwieszczono pełne przejęcie władzy, mimo że pozostawienie większości senatorów i specjalistów administracji na ich dotychczasowych stanowiskach pozwalało starym elitom zachować znaczny wpływ na rozwój sytuacji. Komunardzi uznali jednak, że nie potrafią ich zastąpić swoimi ludźmi. Co gorsza, władza rad zużywała sporą część swoich środków i energii na wewnętrzne rozgrywki między różnymi mniej lub bardziej radykalnymi stronnictwami. Kością niezgody stała się gazeta komunardów „Bremer Bürger-Zeitung” (czyt. „Bremer Birger-Cajtung”), której szefem z ramienia socjaldemokratów (SPD) był późniejszy prezydent Republiki Niemieckiej (tzw. „weimarskiej”), Fryderyk Ebert. W krótkim czasie prym wśród wybranych członków Bremeńskiej Rady Robotniczo-Żołnierskiej przejęli stronnicy radykalnej lewicy, którzy wkrótce stworzyli partię Międzynarodowych Komunistów Niemiec (Internationale Kommunisten Deutschlands, IKD). Swoją większością chcieli oni odebrać gazetę z pod kontroli SPD i żądali rozbrojenia nie tylko konserwatywnych sił w mieście ale i SPD oraz uzbrojenia robotników dla stworzenia „czerwonej gwardii”. Tym postulatom sprzeciwiła się sympatyzująca z SPD żołnierska Rada Zaufanych. Ponadto IKD dążyła do stworzenia w Niemczech „kraju rad”, co było sprzeczne z planowaną przez umiarkowanych i patriotycznych demokratów (w tym SPD) Republiką Niemiecką, nad którą pracowano w Weimarze.
W tej sytuacji pod koniec grudnia 1918 powrócił koleją z frontu Bremeński Pułk Piechoty, którego dowództwo nie było przychylne rządom radzieckim. Oczekiwano więc zaburzenia wytarowanego** dotychczas balansu sił, na skutek czego żołnierska Rada Zaufanych zrezygnowała z dalszego oporu wobec postulatów IKD, aczkolwiek podjęto rozmowy z dowództwem powracającego pułku, by zapobiec zbrojnemu konfliktowi i rozlewowi krwi. Umówiono się więc, że 75 Pułk Piechoty bez przeszkód powróci do swoich koszar, ale władza ma przejść z powrotem w ręce starego burmistrza, senatu i magistratu. Rada robotniczo-żołnierska miała jednak otrzymać wobec starej władzy prawo veta będąc swego rodzaju radą nadzorczą, zaś 75 PP miał przejąć funkcję policji bezpieczeństwa i zająć się utrzymaniem porządku w mieście. Natomiast Bremeńska Rada Żołnierska miała być uzupełniona przez 6 delegatów z 75 Pułku Piechoty.
Faktycznie bremeński pułk piechoty przybył do miasta 1.01.1919 a wraz z nim Eugen Ritter. Małoletni niegdyś ochotnik powrócił w randze porucznika. Ze stacji kolejowej Bremen-Sebaldsbrück żołnierze przemaszerowali na rynek, gdzie przywitano ich patriotycznymi przemowami. W międzyczasie jednak – za zgodą przywódców rady – kilku ultralewicowych komunardów urządziło wraz z czerwonogwardzistami zasadzkę na drodze do koszar, tak że maszerujący tam po południu żołnierze zostali zatrzymani pod groźbą użycia karabinów maszynowych i po krótkich negocjacjach, które w imieniu 75 PP prowadził mjr. Walter Caspari (czyt. Kaspari), zmuszono ich do złożenia broni. Tylko oficerowie mogli zatrzymać swoją broń osobistą, ale nie mogli nosić jej publicznie. 3 stycznia rada żołnierska zaakceptowała rozbrojenie wojska, nalegała jednak na przyjęciu delegatów Bremeńskiego Pułku Piechoty do rady żołnierskiej. Komuniści aczkolwiek nie zgodzili się na przyjęcie do rady bardzo szanowanego wśród żołnierzy mjr. Caspari.
W międzyczasie sytuacja w Bremie zaostrzała się pod każdym względem: politycznym, finansowym i zaopatrzeniowym. Na ulicach dochodziło do otwartych strzelanin i bijatyk między zwolennikami różnych stronnictw i partii, zdesperowanymi z głodu ludźmi i zwykłymi gangsterami oraz tymi, którzy bronili swego mienia. Trudno było rozróżnić bolszewickie bojówki od zwykłych rabusiów, którzy walcząc z powszechnym niedostatkiem i głodem rabowali sklepy, magazyny oraz zamożnych obywateli. Trudno nie mieć zrozumienia dla tych aktów samozachowania, choć spora część aktywistów żądała prawdziwej rewolucji na wzór Rosji. Zrozumieć można także ludzi rozpaczliwie broniących dobytku i miejsc pracy. Komunardom brakowało środków na realizację socjalnych projektów, ale nie mieli wystarczającej siły politycznej, by legalnie wymóc upaństwowienie kluczowych przedsiębiorstw i konfiskaty mienia bogaczy. Ci zaś zwrócili się do rządu w Berlinie o zbrojną interwencję, co jednak z powodu tzw. „powstania Spartacusa” nie było natychmiast możliwe. Równocześnie Rząd Wolnego Miasta Bremen prosił w Berlinie o wsparcie finansowe, co uwarunkowano przeprowadzeniem w marcu nowych wyborów, by potwierdzić nową władzę, czemu sprzeciwili się komuniści, którzy w końcu zostali przegłosowani. Spowodowało to opuszczenie przez nich rządu rad, a następnie również przez lewe skrzydło SPD, na skutek czego rząd rad ogłosił się za rozwiązany. Katastrofalna sytuacja finansowa bremeńskiej administracji, której lokalne banki nie chciały pożyczyć pieniędzy, rozsierdziła część zradykalizowanych komunistów na tyle, że uzbroiwszy się mimo sprzeciwu żołnierzy w arsenale, zaczęli obsadzać banki i budynki publiczne. Natomiast ogłoszony przez komunistów strajk generalny nie pozyskał aprobaty robotników i nie doszedł do skutku. Wszystkie gremia zajęte były dyskusjami nad zaistniałą sytuacją.
19.01.1919 przeprowadzono w Niemczech wybory do Zgromadzenia Narodowego w Weimarze. Ich wynik podkopał autorytet rządu rad, ponieważ znaczną większość głosów na terenie miasta otrzymały partie stojące w opozycji do rządu komunardów. Tak więc sytuacja komunardów w mieście stała się bardzo niekorzystna.
Po pacyfikacji tzw. „Powstania Spartacusa” w Berlinie, 29.01.1919 przybyło do pobliskiego Verden lojalne rządowi w Berlinie wojsko wysłane w celu przywrócenia starego porządku w Bremen. Dwa dni wcześniej pułkownik Wilhelm Gerstenberg otrzymał od ministra Spraw Wewnętrznych Gustava Noske (SPD) rozkaz przywrócenia autorytetu rządu Rzeszy w Bremie. Licząc tylko z ok. 800 doświadczonych żołnierzy „dywizja Gerstenberg” nie była bardzo liczna, ale posiadała zarówno artylerię jak i dwa pancerne wozy bojowe. Po drodze dołączyło do nich ok. 600 wrogich rządom rad ochotników z miasta i okolic, m. in. sporo oficerów i żołnierzy z 75 PP, wśród których znaleźli się zarówno mjr. Caspari jak i por. Eugen Ritter. Jako doświadczony dowódca frontowy mjr. Caspari objął dowództwo sil ochotniczych, określanych później jako „Freikorps Caspari”.
Natychmiast podjęto rokowania z komunardami. Pierwszym żądaniem płk. Gerstenberga było rozbrojenie robotników, co komunardzi odrzucili. Dzień później zażądano uzbrojenia 75 Pułku Bremeńskich Piechurów i powierzenia im zadania przywrócenia porządku publicznego w mieście, co bremeński rząd rad również zignorował. Pogrążając się w bezowocnych debatach komunardzi nawet nie przygotowali się do zbrojnej obrony, mimo że otrzymali oferty pomocy nie tylko z pobliskiego Bremerhaven ale i z Cuxhaven, Hamburga i Oldenburga. Próba podjęcia negocjacji z inicjatywy Rządu Rad w dniu 3.02.1919 została swoją drogą odrzucona przez płk. Gerstenberga, ponieważ w międzyczasie otrzymał on rozkaz rozpoczęcia akcji przeciw komunardom.
Należąc do klasy posiadającej Wolnego Hanzeatyckiego Miasta Bremy Ritter postanowił nie czekać biernie swego losu, lecz walczyć o utrzymanie – jeśli nie starego porządku, to przynajmniej rodzinnego majątku. Za zgodą rządu w Berlinie energiczni a wierni staremu porządkowi oficerowie rekrutowali zaufanych żołnierzy do walki z komunardami i wszechobecną przestępczością. Z obawy przed rewolucją stare elity, a więc kapitaliści, posiadacze ziemscy oraz przemysłowcy finansowali te złożone z weteranów i innych ochotników lojalistyczne oddziały, które były wyposażane z ogromnych – a po wojnie zbędnych – zapasów wojska.
Następnego dnia (4.02.1919) rano ruszyło natarcie lojalistów wzdłuż rzek Aller i Weser. Mimo miejscami rozpaczliwego ale chaotycznego oporu do godziny 21:00 Brema została spacyfikowana. Obiecane komunardom posiłki nie dotarły wcale lub zbyt późno i musiały się wycofać. Podczas walk siły rządowe straciły 24 żołnierzy, natomiast po stronie komunardów zginęło 28 bojowników, zaś wśród ludności cywilnej 18 mężczyzn, 5 kobiet i 6 dzieci. Następnego dnia (tj. 5.02.1919) Ritter otrzymał dyplom komitetu obywatelskiego poświadczający jego udział w tej akcji. Kilka dni później spacyfikowano pobliskie Bremerhaven.
Później mjr. Walter Caspari został szefem Policji Bezpieczeństwa a potem długoletnim szefem Policji Porządkowej w Bremie aż do momentu, kiedy w hanzeatyckim mieście władzę przejęli bezprawnie faszyści (10.03.1933), którym on najwyraźniej niezbyt sprzyjał, bo nie pozwolił użyć policji do pomocy faszystom podczas ich puczu i już miesiąc później został zwolniony w randze generała policji. Dlaczego nie rzucił policji do walki przeciw faszystowskim puczystom? Chciał uniknąć przelewu krwi nie będąc całkiem pewny swoich ludzi – jak sam przyznał. Podczas drugiej wojny światowej dowodził on 269 zapasowym pułkiem piechoty w Delmenhorst aż do demobilizacji w dniu 31.07.1942 – ze względu na wiek. Resztę życia spędził w Bremen, gdzie zmarł w wieku 85 lat dnia 27.07.1962. (c.d.n.)
*) sapa – rów kopany pod ogniem nieprzyjaciela, umożliwiający podejście do obiektów obronnych
**) wytarować – obciążać wagową szalę, by zrównoważyć wagę opakowania towaru; regulować pracę wagi; tu: znaleźć nową równowagę sił
Zdjęcia:
a) Eugen Ritter, 1914-1921, wg. [2.] CC 4.0
b) wikimedia
Źródła:
[1.] Diethelm Knauf, Armin Ritter, Rüdiger Ritter: Mit Fotoapparat und Infanteriegewehr – Der Bremer Eugen Ritter: Ein deutsches Leben, Rothenburg (Wümme) 2014
[2.] Diethelm Knauf, Armin Ritter, Rüdiger Ritter: Der Bremer Kaufmannssohn Eugen Ritter: Bilder eines deutschen Lebens, LiS Bremen 2014 (PDF)
[3.] https://wkgeschichte.weser-kurier.de/wie-die-raeuber-sahen-wir-aus/
[4.] https://www.weser-kurier.de/kultur/ein-leben-fuer-den-krieg-doc7e3mmyl6h0zpj0335ov
[5.] Kurt Heyser: Caspari, Karl Georg Erwin Walter. In: Historische Gesellschaft Bremen, Staatsarchiv Bremen (Hrsg.): Bremische Biographie 1912–1962. Hauschild, Bremen 1969
[6.] Herbert Schwarzwälder: Das Große Bremen-Lexikon. Edition Temmen, Bremen 2001,
[7.] Karl Hoefer: Oberschlesien in der Aufstandszeit 1918-1921 – Erinnerungen und Dokumente, Berlin 1938