Dokąd nas prowadzi moskiewska nienawiść?
Z Wacławem Szlantą, zastępcą przewodniczącego Zjednoczenia Łemków rozmawia Bernard Sojka.
Bernard Sojka: Nazwa Łemkowie nie jest rozpoznawalna. Na Podkarpaciu i w Beskidach powszechnie używa się w stosunku do was określenia – Rusini. Niejako skrywacie waszą ukraińskość, a do tego jesteście podzieleni. Stowarzyszenie Łemków w Legnicy neguje przynależność do narodu ukraińskiego. Wy zaś – Zjednoczenie Łemków z s. w Gorlicach, uważacie się za część narodu ukraińskiego. Posiadacie wszystkie ustawowe cechy mniejszości narodowej. Dlaczego nie czynicie starań, aby państwo was formalnie za takową uznało?
Wacław Szlanta: W czasie kształtowania się państwowości Polski i Rusi Kijowskiej, zachodnie ziemie Rusi zamieszkałe przez jej ludność sięgały współczesnej północno – wschodniej Słowacji oraz południowo – wschodniej Polski. W 1926 roku polski parlament zmienił nazwę swoich wschodnich obywateli z Rusin, Rusinka na Ukrainiec, Ukrainka. Sama ludność w mowie ojczystej, zwała siebie Rusnakami. To nie my się dzielimy, lecz nas dzielą inni. Określenia Łemko, Łemkini są w istocie przezwiskiem Rusinów zamieszkałych w najbardziej zachodnim ruskim regionie, celowo nadanym nam z zewnątrz. Jeśli nasi przodkowie byli Rusinami, to obecne pokolenia od 1926 roku zgodnie z polskim porządkiem prawnym są Ukraińcami. Zupełnie inną kwestią jest zachęcanie jednej z ukraińskich etnicznych grup tj. Rusinów z Łemkowszczyzny do narodowej emancypacji, czyli powstania metodą in vitro nowego narodu karpato-rusińskiego. W marcu br. w oświadczeniu wydanym w związku z rosyjską „operacją specjalną ”na Ukrainie, potwierdziła to Światowa Rada Rusinów.
Dlaczego Twoim zdaniem Putin nazwał agresję na Ukrainę specoperacją? Operacja to szereg działań do wykonania określonego (specjalnego) zadania. Czyżby zmierzał do zrównania ukraińskich miast z ziemią, do całkowitego zniszczenia krajowej infrastruktury i pozbycia się z Ukrainy milionów jej obywateli. Po jaką broń sięgnie jeszcze Putin i ile tysięcy ludzi musi jeszcze zginąć. Dokąd nas zaprowadzi moskiewska nienawiść?
Polityków dość często, a wojskowych zawsze cechuje pęd do mocy i dominacji, głównie w celu podboju. Jest to realizowane drogą militarnego lub politycznego podporządkowania sobie innych ziem i narodów. Tak się dzieje w uprawianej dezinformacji, włącznie ze swoistym przywoływaniem dla uzasadnienia agresji słów: czyńcie sobie ziemię poddaną. Jeśli się relatywizuje zło i dobro oraz zrównuje je w prawie, to prowadzi to do pochwalania zła, albo milczenia wobec zła, pomagania złu czy usprawiedliwiania zła. Można też namawiać do zła, zezwalać na zło, a nawet nakazywać popełnianie zła. Nie karanie za popełnione zło powoduje, że ono się panoszy.
Polski nie stać na przyjęcie milionów uchodźców z Ukrainy, głównie ze względu na pogorszenie się w kraju jakości usług publicznych (służba zdrowia, oświata, opieka przedszkolna, rynek pracy). W dłuższej perspektywie Polacy i Ukraińcy mogą na takim wzmożeniu zyskać, jednak teraz mogłoby dojść do niezadowolenia społecznego. Putin tylko na to czeka. Jak zapobiec takiej „wojnie”?
Główną przyczyną uchodźstw wojennych jest naturalne prawo bezbronnej ludności cywilnej do ochrony i zachowania swojego życia w obliczu realnego zagrożenia. W warunkach wojennych ucieczka w nieznane, zawsze wiąże się z tułaczką i z utratą dotychczasowego dorobku. W tej wojnie, w Polsce chronią się głównie matki z dziećmi. Najczęściej trafiają tam, gdzie zostają skierowane. Dojrzali miejscowi, przyjmujący uchodźców pomagają im; kierują się sercem i ludzkim współczuciem. Nie bacząc na gry nad nami, nam tu na dole pozostaje być wiernym wyznawanym wartościom i czynić swoje w poczuciu ludzkiej odpowiedzialności. Wiemy jednocześnie, że pomaganie męczy. Prezydent Biden mówi, że Polska bierze na siebie wielką odpowiedzialność, że powinna to być odpowiedzialność całego świata, całego NATO.
W tym miesiącu – kwietniu – zechcecie obchodzić przypadającą w tym roku 75. rocznicę „Akcji Wisła”, która pod płaszczykiem rozprawy z OUN i UPA, była czystką etniczną wymierzoną przeciwko Wam – Rusinom. Prawdziwi Polacy uważający niepodległą Ukrainę za „banderowskiego mutanta”, mogą nie zrozumieć Waszych intencji. Jak i czy w ogóle zamierzacie je im przedstawić?
Nigdy nawracanie siłą „na wiarę”, kogoś kto taką pomoc odrzuca, nie przynosi pozytywnego rezultatu. Tym bardziej w klimacie oskarżania ofiar przez ustawodawcę, jak to miało miejsce w poselskiej interpelacji w styczniu 2021roku, poprzedzonej nagonką publicystyczną w mediach. Autorka interpelacji, posłanka Ziemi Gorlickiej, uważa deportację w ramach „Operacji Wisła” za dobrodziejstwo zafundowane 150 tysiącom Rusinów – Ukraińców wypędzonych z Polski południowo – wschodniej i z premedytacją rozproszonych po północnych i zachodnich ziemiach Polski. Ponadto podejrzewa ona możliwość materialnego krzywdzenia państwa przez deportowanych lub ich następców prawnych w staraniach o zwrot części mienia zawłaszczonego przez państwo. Chodzi o działki leśne, którymi państwo bez tytułu prawnego, bezumownie włada już 75 lat. Analogia z obecną terminologią Kremla wobec Ukrainy nasuwa się sama.
W waszym Statucie jest zapis, że jednym z celów Stowarzyszenia jest „Wspieranie strategicznego partnerstwa Polski i Ukrainy”. W jaki sposób zamierzacie wykorzystać swoje kompetencje, możliwości, znajomość języka i ukraińskiej kultury w tym dzisiaj bardzo ważnym celu?
W obecnej sytuacji Koła Terenowe naszego Stowarzyszenia podejmują udzielanie pomocy bezpośredniej na miarę swoich możliwości. Zbieramy oraz kupujemy i przekazujemy na Ukrainę potrzebne środki pomocowe. Proponujemy też pomoc instytucjom pomocowym na miejscu. Organizujemy projekt edukacyjny dla szkół. W kraju pamięć o strategicznym partnerstwie powraca na krótko, zwłaszcza wobec realnych zagrożeń ze stron trzecich. Będąc mniejszością historyczną, nigdzie się stąd nie wybieramy; znamy swoje miejsce i obywatelskie powinności.
Bardzo dobrze został przez Polaków i Ukraińców odebrany telewizyjny koncert „Razem z Ukrainą”. Wy co roku organizujecie „Watrę”, przepiękne, plenerowe Święto Kultury Łemkowskiej. Na 25 Watrę, w 2007 do Zdyni z prywatną wizytą przybył ówczesny prezydent Ukrainy – Wiktor Juszczenko. W tym szczególnym roku organizujecie 40. Watrę. Czy zwolennicy waszej kultury i tym razem mogą się spodziewać niespodzianek?
Tegoroczną, jak zwykle trzydniową Watrę w Zdyni przygotowujemy od zakończenia poprzedniej. Staramy się by była wartościowa; by uczyła i bawiła. By była otwartym spotkaniem pokoleń na ojczystej ziemi. Natomiast na przestrzeni minionych lat, to nas organizatorów spotykały różne niespodzianki. Były absurdalne zarzuty i oskarżenia prokuratorskie, było zwodzenie co do objęcia patronatu nad Watrą przez ministra czy wojewodę, kończąc na przemilczaniu w mediach tego niezwykłego nie tylko w Małopolsce wydarzenia kulturalnego. Parafrazując słowa prezydenta Bidena wypowiedziane na Zamku Królewskim, że „Siła Ukraińców jest większa niż siła dyktatora”, powiem, że na szczęście nasza siła też jest większa niż siła różnej maści antagonistów i wichrzycieli.
Dziękuję za rozmowę.
Wacław Szlanta (72 l.) jest absolwentem Wydziału Mechanicznego – Technologicznego Politechniki Śląskiej. Jest członkiem Zjednoczenia Łemków i jego przewodniczącym w latach 1991 do 1997.