Dawne Śląska opisanie – Ślązacy listy piszą

Szkoła z pocz. XIX w. Czechy.

Podana jakiś czas temu przez Redaktora Grzegorza Kulika (gratulacje za Śląskiego Tacyta 2019)  w Wachtyrzu  informacja o starym zapisie listu ucznia śląskiego gdzieś ze szkoły w Opolskiem z 1826r w Pamiętniku Sandomierskim [1] przypomniała mi, że ten tekst i to z objaśnieniami , mniej lub bardziej udanymi,  znajduje się także na 155 stronie Dzieł Wszystkich Oskara Kolberga tom 43   – Śląsk, wydanych przez Polskie Towarzystwo Ludoznawcze wspólnym nakładem PWM-u i LSW . Oryginalne objaśnienia części wyrazów gwarowych (tak, gwarowych, bo tekst poniższy to lokalna gwara dialektu północnego etnolektu śląskiego , by być hiperpoprawnym na obecną chwilę za panią prof. Tambor) zamieszczone są w nawiasach okrągłych i kwadratowych. Tekstem wytłuszczonym dodaję  moje uwagi i komentarze.

List ucznia, w szkole Opól. w Śląsku sposobiącego się, pisany do ojca w roku 1826 [1].

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Libe Faterliczku!

Pozdrawuja waus tez na sto tysięcy razy i donosa wom, ze jestech z łaski Boga zdrów, jakeście mię san [tu] do tej skoy (szkoły) odwieźli, to tez widzicie, ze san nie mom godu (głodu), na frystyk pjan (piję) solka (szklankę) jedna i drugą kofeju, a przedsię ię pauran pejzow ze spekię (a przecież jem parę speisów ze słoniną – ja bym powiedział że pyz ze słoniną lub tłustym boczkiem ), a na wiecerzą jarmuzu (danie z gotowanych warzyw) — to też widzicie, ze san nie mom godu, ucionech się tez w noga srodze, toć tez mi się zgoiła, chwała Bogu — a kupcie mi też tam ankeju (nankinu) na litewka i na galoty (na sukmanę i spodnie), kartonu na westa (kattunu na kamizelę) i kapalus nowy, bo mi się mycka roztyrgawa (roztargała – raczej coraz bardziej się targa / pruje – czas niedokonany), i przyślicie paran piętaków (5 Pfennige) na spandliki [2] dlaw dzewki, jak mi bandzie chusty warzyć (gotować bieliznę – pamiętacie tę czynność? 🙂 ), i razy (razem – uwaga p. Antoniego Respondka, dziękuję  – bardziej chodzi tu o “zaraz, jak najszybciej”) tez mi skrzypka nową kupcie, bo u terazkiego farauza (Pfarrer – faroż)  banum grauwać (będę grywał) na chorze, a i mse (źle przepisane przez korespondenta do gazety Pamiętnika) tez bana (będę) na niej rzempolił .

Libe faterliczku, ta skoa iśnie (Istnie – istotnie, bardzo, w rzeczy samej) mi się nadawa, bo się tu ma rózności — cytać, pisać caytwertów [3] ministrunku (mustrunek – porządek, tu: pisać koniugacje czasowników)  i noguma figać tam i san (tut- chyba gwarowy idiom „rozrabiać”) , bo tu jest ta stara frycka z Brocławia (stara Niemka z Wrocławia), coście ją dauwnok (dawno) znali i razę (razem) tez mezecie przysłać mi pauran zagłowkow (poduszek), bo nas farauz nie ma zbytnich betów (Betten), a ian musan (muszę) na goem (gołem) łozu legać, pozdrówcie tes tan ode mnie tego małego brata Kaurlika (Karl) i kiby (gdyby) ieny (ony – on) miau tan chańć (tam chęć) na księdza, co ian mom.

Muj Kaurliku, niech ci też tan Paun Bog da zdrowie, i ty, Siarlota (Charlotta), kibyś bya (żebyś była) wsandy (zawsze) zdrowa. Uilha Pautra Staurka i syćkich wasi przyjaciele, których wy satrzycie (z którymi obcujecie – raczej których widujecie, albo pamiętacie), pozdrawiają — bandzie tes tu Kiermas w Nouselach [4], to tez możecie na nia przyiechać — poyććie (powiedzcie) tez tan Kaurlikowi, kiby ję ze Siarlota syćko nie swarzył, boć kozak wartki na smyki (prędki do sprzeczki). Teraz pozdrawuja waus i sićkich z serca, Libe faterliczku.

Cypmfeld

  1. „Pamiętnik Sandomierski” 1829 T. 1 str. 369 i 370   [transkrypcja listu w ówczesnym alfabecie polskim uproszczona z zachowaniem cech gwarowych, nie oddaje albo nieco / mocno zniekształca  prawdziwą fonetykę wymowy gwarowej (nie tylko śląskiej!; każdy język „standardowy” jest pewnym kompromisem komunikacyjnym].
  2. [spandliki, tu – szpilki do włosów, jako podarki musiały pomagać J]
  3. [cajtwert, czasownik (z niem. das Zeitwort)]
Dej pozōr tyż:  Zwei Sprachkurse für (Ober)Schlesisch: A1.1 und A.2

Ankej – nankin – rodzaj bawełnianej tkaniny płóciennej o gęstym splocie, przeważnie koloru płowożółtego, używanej do pocz. 20 w  na bieliznę, męskie spodnie. W tym okresie 19 w. modne były Nankinhosen.

Karton – Kattun (z ang. cotton) – dawniejsza nazwa  perkalu – tkaniny do produkcji pościeli, fartuchów oraz koszul ale też na cienka tkanina bawełniana na fartuchy, sukienki.

Tam (tan) i san – w śląskim sam (tutaj, tu) ciągle funkcjonuje; w polskim zostało powiedzenie „tam i siam” (tu i tam).

Fryc, frycka – jak widać nie jest to określenie narodowości językowo młode. Gdyby karlus pisał z dużej litery to wymieniałby jakąś starą panią  / pannę Fryderykę aus Breslaw, ale tego nie czyni.

Brocław – skoro tak w jakimś regionie Śląska mówiono, to należy to przyjąć (z pokorą) do wiadomości. To zamienianie się W (V) z B i P w nazwie miasta było bardzo częste, jak komu lepiej było wymawiać. Spadkiem jest „W” w śląskim i polskim i łacinie; B w niemieckim i językach germańskich ale i łacińskich, V w czeskim (chociaż dawniej i nie tak dawno  także W i jedynie W). W niemieckiej gwarze wrocławskiej miejskiej ewolucja skończyła się na nazwach „Brassel” – Wrocław i „Brassler” – Wrocławianin. W etnolekcie śląskim i języku polskim obowiązywał od z górą 300 lat oficjalnie Wrocław (wielki Jan Kollar wywodził ją jako zbitkę od staropolskiego (więc i ówczesnego  dialektu śląskiego) Wroci-sław, niezależnie od tego, że pierwotnie założycielem miasta mógł być  Czech czy Morawianin. Spróbujcie drodzy Czytelnicy szybko i na co dzień używać tej nazwy – co Wam wyjdzie?).

Pejzy  – mnie to lokalne określenie na pograniczu Śląska i Wielkopolski nie dziwi, na pewno  młodzian nie  jadał na obiad śląskiej szpejzy  z boczkiem, „takiygo szpecyjału na Ślonsku niy dostaniecie”; ze słoniną z łakoci to widziałem tylko batony czekoladowe nią nadziewane, przywożone z Ukrainy.  Inne ich odmiany: kartacze, kluski, nudle, knedle, buchty  i jak tam jeszcze regionalnie te mączne przysmaki się nazywają  – zauważcie drodzy Czytelnicy,  jak wiele z tych nazw jest pochodzenia niemieckiego.

Dej pozōr tyż:  Kłamstwa nie wybaczę - Zeszyty Eichendorffa 2023 (Nr 84) Eichendorff-Hefte 84 Jesień/Herbst

Zimpel – dawniejsze niemieckie określenie cypla (Landspitze), dzisiaj w znaczeniu „na skraju, krańcu”  – „Auch wenn die Grenze, die Polen und Deutschland trennt, heute offen ist, ist die historische Stadt an der Neiße, im westlichen Zipfel Schlesiens, doch immer noch geteilt – in Görlitz auf der westlichen und Zgorzelec auf der östlichen Seite des Flusses.”

Mamy też koło Zgorzelca górnołużycki Zimpel – Cympl w gminie Boxberg po zachodniej stronie Odry. W etymologii nazwy czytamy „Der Ortsname geht nach Meinung Hans Walthers auf das mittelhochdeutsche Wort für ‘Zipfel, spitzes Ende’ zurück und spiegelt somit seine Lage wider“.

Stąd – ze średnioniemieckiego Zimpelfeld, Zimpfeld, Zipfeld – pole na skraju (wsi), lub na cyplu. Pewnie nazwisko (familia)  tutaj zapisane fonetycznie.

Nazwisko to daje też asumpt do zastanowienia się jak dawne jest pierwotne osadnictwo niemieckie na Śląsku (ale czy tylko tu, pominę oczywiste w Wielkopolsce i na Pomorzu – wystarczy wspomnieć wschodniomałopolski (podkarpacki) Łańcut czy słynną z kwiatów  a leżącą nieopodal  Albigową – dawne Landshut i Helwigeshau.

We Wrocławiu dzielnica Zimpel (Sępolno –  w zasadzie bardziej adekwatny, choć brzmieniowo „nieładny” byłby Cyplów lub nic nie mówiące współcześnie średniowieczne ale jeżeli już Sempelino) – leżąca wraz z Bartoszowicami w rozwidleniu Odry (jak na dużym cyplu)).Bardzo stara nazwa określająca jej istnienie na skraju pomiędzy mokradłami dalej na wschód a meandrującą Odrą z północy. Od 1494-95r w widłach pomiędzy Odrą z północy a przekopanym przez mieszczan od wschodu kanałem zasilającym Odrę przy młynach miejskich. Zarówno słowiańska jak i niemiecka nazwa znaczeniowo się pokrywają, tak  jak i ich dawna śląska hybryda – Czympelin.

4. Nousele. A teraz lokalizacja listu. Najbardziej prawdopodobna jest hipoteza, że młody Cympfeld pisał list do swojego ojca i rodziny z Nasali (Nasale / niem. Nassadel) – wsi nieopodal Kluczborka w kieruku północnym. Jeśli tak, to musiała już wówczas istnieć jakaś szkółka przy protestanckim kościele św. Wawrzyńca, w której nauk udzielał lokalny pastor.

Faroż w kościele protestanckim? Ależ jak najbardziej, Samuel Linde (sam luteranin) tak definiował w tych czasach parafię i proboszcza: „Fara to są obywatele do jednego pasterza należący i urząd pasterza nad nimi.”

Druga wersja to taka że synek rychtował się na księdza w Kluczborku, a pisał do rodziny z okolic Nasali. Do mnie za tą wersją przemawia obecność w liście “starej frycki  z Brocławia”.

Zastanawiający jest brak wymieniania w liście matki.

I jeszcze jeden szczegół lokalnej wymowy. Dzisiaj nazywany jabłonkowaniem, choć chyba poprawniej powinno się go nazywać siakaniem  – „Te wrocłaskie panny w rynkawickach chodzum. Jedna drugij sziepce, jedna drugij sziepce, ftóra ftórego chce”. Podobnie z „mazurzeniem”; bardziej do mnie przemawia proponowana nazwa „sycenie, syczenie”.  Bardzo charakterystyczne dla gwar północnej i północno-zachodniej części Górnego Śląska oraz dla większości wymarłych dialektów wasserpolskich Dolnego Ślaska. Ale także Mazowsza,  dużej części Małopolski, etc.

Dej pozōr tyż:  Dwa sprachkursy ślōnskij gŏdki: (Ober)Schlesisch A1.1 a A.2

Z tego samego Pamiętnika Sandomierskiego. List drugi. Polecający. Przenieśmy się do nieodległych Łowkowic.

„Atestyer (atestyjer – poświadczenie) [5].

Me na dole podpisani, Woyt i Ławnicy z gminu Loffkowitz, s powiatu Craybetzberskiego (6) ze Ślązka, dajemę za swiadtcenie tem 4 ma Person, iako to: Maciej Katzy, Szymon Katzy, Maciej Werder, Andrys Dzierzon.

Ze idą do nayiasniejszego Elexędra (Aleksandra), Cesarza Ruskiego, do iego kordonu do Polski Sławney na żniwo skoszoma, tam sobie chcą chleb zarobić, są vszyszczy dobrzi ludzie, nie są zadni fałszevi; tak upraszame, zeby im beło besz granice prześć tam i nazad.

Loffkowitz (Łowkowice) 28 Juli 1823. — Michel Pieloth Woyt — Joseph Kurowsky Ławnik — ten koncept iest Ławnika, bo Wóyt pisać nie umiał.”

Pan Kurowsky nie bardzo chyba znał współczesną polszczyznę literacką (Hochpolnisch), stąd tyle hiperpoprawności (skoszoma, vszyszczy, besz), ale zaświadczenie każdy pewnie zrozumiał.

  1. „Pamiętnik Sandomierski” 1829 T. 1 s. 369. [Łowkowice – powiat kluczborski]
  2. Kluczborskiego (dawniej też mawiano Kruciborskiego, Krajcberskiego, Krojcberskiego).

Piękna jest ta śląska i staropolska  wersja niemieckiego Andreasa (Andrzeja)  – Andrys. Stąd w Krakowie Oficyna Łazarzowa (Łazarza Andrysowica – Łazarza, syna Andrysa ze Strykowa).  Andrys Dzierzon to pewnie jakiś bliski krewny Johanna  / Jana Dzierzonia, który wówczas już jako dwunastoletni gimnazjalista pobierał nauki we Wrocławiu u św. Macieja, choć w tym czasie mógł również pomagać rodzicom w gospodarce 🙂 .

„Do Polski Sławney …” – dobrze napisany list polecający zawsze w gastarbajcie nie zaszkodzi 🙂 .

Do mniej i bardziej specjalistycznej roboty w  kadłubowym wówczas Królestwie Polskim a później w  zaborze rosyjskim wyjeżdżało całkiem sporo mieszkańców północnego Śląska. Wielu zatrudnionych i dobrze opłacanych  było np. przy budowach linii kolejowych na terenach Kongresówki i Galicji. Taka ówczesna lokalna specjalność .

“Polska Sławna… ” Faktem jest, że  śląskie określenie „Altrajch” daje dużo do myślenia (zastanawiał się nad tym w „Piątej stronie świata” Kazimierz Kutz – pamięć historyczna w ludzie jest bardzo trwała. Jak Go zrozumiałem pojęciowo / mentalnie dziś znaczy coś zupełnie odwrotnego …. ).

Piękna jest ta różnorodność językowa śląskiego. Przy jego standaryzacji jako języka regionalnego nie można o niej zapomnieć  i należałoby  wszystko uczynić  aby ją zachować. Moim skromnym zdaniem to jest wykonalne, tylko trzeba o tym pamiętać i zapisać taki wymóg już na początku.  Ten smutny los, chyba nawet w większym stopniu,  spotyka również  wszystkie dialekty  (i ich godki i gwary) języka polskiego (główną przyczyną jest  zgubny wpływ telewizji ogólnokrajowej). Godki i gwary w RP tracą się. W zatrważającym tempie. Czego piszący te słowa doświadcza nausznie i co poświadcza z autopsji.

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Piotr Kaczmarczyk – rodem z Wrocławia, mieszka w Wałbrzychu, kolebce śląskiego górnictwa kruszcowego i węglowego; absolwent Instytutu Inżynierii Lądowej Politechniki Wrocławskiej, przez 30 lat był zawodowo związany z przemysłem wydobywczym oraz przeróbki kopalin a także z przemysłem przetwórczym żywności na Dolnym i Górnym Śląsku. Pasje – historia, i choć w niej szczególne miejsce mają od ponad dwóch dekad dzieje Śląska, to i tak wciąż odkrywa jego różnorodność, wieloznaczność, wielokulturowość oraz przebogate pokłady jego dawnej prężności, bogactwa materialnego i kultury. Inne – muzyka, szczególnie klasyczna, także ta najnowsza, pisana w ostatnich latach; fotografia. Sercem Brochowianin, bo tam się wychował – stąd niejako wrodzona fascynacja koleją. Uważa, że w czasach tak bardzo przeładowanych wszechotaczającą informacją i tak przegadanych rola poezji, w tym współczesnej, teraz tworzonej, jest nie do przecenienia.

Śledź autora:

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza