Bartodziej & Soika: Ślązak zrobił swoje
Pandemia koronawirusa zniszczyła wiele elementów starego ładu na całym świecie. Historia uczy, że nie będzie prostego powrotu do przeszłości. Na gruzach starego porządku powstanie „nowy ład”. W Polsce jego wdrożeniem za pieniądze z Unii Europejskiej zajmie się głównie Prezes i Premier. Kto zyska, a kto straci? Jak zwykle, najbardziej będą chcieli zyskać swoi – tabuny różnego rodzaju Dyzmów, karierowiczów i ludzi po prostu niekompetentnych, jak ich określił długoletni poseł klubu parlamentarnego PiS, Andrzej Sośnierz. Jest tylko jeden problem, czy będzie komu na nich pracować. Politycy PiS-u próbują robić z nas idiotów, każąc się cieszyć najniższym bezrobociem w Europie. Nie jest ono jednak sukcesem rządu PiS, jest jego wpadką i wynika z nierozważnego obniżenia wieku emerytalnego w Polsce oraz z wyjazdu około dwóch milionów Polaków do zachodniej Europy za normalnymi warunkami życia. W ostatnich latach spada odsetek Polaków, którzy zamierzają powrócić do kraju. Doszli oni do wniosku, że Polska to dziki kraj i nie tylko o pieniądze im chodzi.
Jak żyć
Społeczność wśród której żyjemy, jest głęboko podzielona i chyba nigdy nie było w Polsce tylu podziałów jak w obecnych czasach. Do dawnego podziału na panów i chamów, doszedł podział na PiS i różne anty PiS-y, na pierwszy i gorsze sorty, patriotów i zdrajców, agentów Moskwy i Brukseli lub jak kto woli, Berlina. Obok siebie, często w jednej rodzinie, żyją ludzie, których poglądy polityczne, choć różne, są słuszne i proste. Dobro i zło rozróżniają ostro jak biel i czerń, bez półcieni. Wielu wybrało drogę do nieba przez Toruń. Na kresach, w Białymstoku wyrzuca się z katolickiego liceum 17-letnią uczennicę za poglądy niezgodne z poglądami „talibów” z dyrekcji szkoły. Znaczna część, praktycznie połowa naszej społeczności nie potrafi samodzielnie myśleć, bo jest zniszczona, najpierw przez tępą propagandę PRL-u, a obecnie przez perfidną propagandę PiS-u. Daje się zauważyć, że podział na PiS i anty PiS-y pokrywa się w znacznej części z podziałem na tych, którzy chcą obecności Polski w Unii Europejskiej i tych, którzy walczą o niepodległość Polski. Udział kraju w UE odbierają jako zniewolenie, jednak nie przeszkadza im to korzystać z pieniędzy europejskich, które nam się po prostu należą. Taki pogląd podzielają nawet niektórzy ministrowie; minister Ziobro na przykład wprowadził do języka polskiego nowy zwrot frazeologiczny, mówiąc, iż europejskie pieniądze należą się Polsce jak psu zupa. Jednak, to za jego przyczyną może dla nas zabraknąć tej „zupy” w europejskim jadłospisie. Zamiast nowoczesnego, demokratycznego społeczeństwa, widzimy wokół nas sporo wrogich i skłóconych plemion. Każde plemię ma swój język, swoich bohaterów, swoje wyznania polityczne i gardzi pozostałymi. Mamy więc klimat sprzyjający wzniecaniu różnych wojen polsko – polskich. Ta sytuacja prowokuje nas do powtórzenia pytania, które premierom: Tuskowi i Morawieckiemu zadał pan Paprykarz – Jak żyć? Powtarzamy je głośno i nie oczekujemy odpowiedzi, bo każdy ma swoje życie i obowiązek dbania o nie.
Patriotyczny bełkot
My też mamy swoje życie i swoje interesy plemienne, głównie związane z lokalnym patriotyzmem. W pierwszym rzędzie jesteśmy Ślązakami lub Schleizerami miłującymi swoją śląską krainę, w której od wieków znajdują się groby naszych przodków. Śląska tożsamość ukształtowała się historycznie w kulturze Zachodu; Czech, Austro-Węgier i Prus. Przestrzegano prawa, a liberum veto było nieznane. Śląscy władcy starali się żyć w zgodzie ze swoimi sąsiadami. Więcej budowali niż wojowali. Dlatego nieprawdziwa jest opinia polskiego historyka i kronikarza, Jana Długosza, że nie ma narodu bardziej zawistnego i wrogiego Polakom, niż Ślązacy. Dalekie od prawdy są też słowa Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział, że „śląskość jest przypuszczalnie przyjęciem zakamuflowanej opcji niemieckiej”. W odpowiedzi na te słowa, Henryk Kroll – lider niemieckiej społeczności na Śląsku stwierdził: „Na Śląsku nie należy patrzeć z polskiego czy niemieckiego punktu widzenia. Ślązak to ten, dla którego mała ojczyzna jest najważniejsza, czyli dom, jego otoczenie, ludzie, tradycja i historia. Potem przychodzi narodowość, czyli związek z tą dużą ojczyzną, dalszą i nieco bardziej abstrakcyjną. Dlatego wypowiedź Kaczyńskiego jest totalnie bzdurna”. W pełni się z Krollem zgadzamy. W postrzeganiu Ślązaków w Polsce niewiele się zmieniło, a jedynie słuszna historia Powstań Śląskich napisana w czasach komuny jest nadal w pełni kontynuowana. Opowieści o tym co się działo w czasie III powstania w wioskach wokół Góry św. Anny nie interesują historyków, pozostaną rodzinnymi legendami, zresztą jak polityczna rola Kościoła podczas agitacji plebiscytowej. Pozostaje zadowolić się słowami gwardiana franciszkanów, o. Jonasza Pyki, który w swojej Homilii wygłoszonej w Sanktuarium na Górze św. Anny, w obecności Prezydenta przywołał słowa swojego poprzednika z okresu powstań śląskich. Był nim sympatyzujący z powstańcami o. Kolumban, który głosił, że życie polityczne podczas plebiscytu, stało się dzikie.
Bezimienni bohaterowie
Tak było i tak jest dzisiaj. W 100-tną rocznicę wybuchu III Powstania Śląskiego odbyło się na Górze św. Anny, u stóp Pomnika Czynu Powstańczego, dziwne spotkanie prezydenta Dudy ze śląską historią. Wstydliwą symbolikę pomnika przykryto biało – czerwonymi flagami. Dekoracja uroczystości nie została popsuta żadną śląską flagą, ani śląskim godłem. Nie zauważyliśmy obecności potomków rodzimych powstańców, co zresztą rozumiemy, bo spora ich część rozczarowana sytuacją Ślązaków w powojennej Polsce, wyjechała do Reichu. Ci zaś, którzy pozostali nie zamierzają się szczycić nieroztropnością swoich przodków, którzy jak przysłowiowy Murzyn, zrobili (nie)swoje. Zostali wykorzystani a następnie zapomniani, gdy stali się niepotrzebni, a ich wódz, Wojciech Korfanty był poniewierany jeszcze wiele lat po zakończeniu powstań. W stolicy zawsze lepiej wiedzieli, kim są Ślązacy i czego oczekują od Polski. Tak było i tym razem. Pan Prezydent przywiózł w prezencie 100 podpisanych przez siebie tablic pamiątkowych z napisem Tobie Polsko. Tablice będą zagospodarowane przez opiekunów miejsc pamięci. Prezydent nie wiedział, bo i skąd, że w kwestii powstań są trzy pamięci: polska, niemiecka i śląska, więc może nieświadomie pierwszą tablicę wręczył Józefowi Swaczynie – jednemu z najbardziej prominentnych Niemców w regionie – czyniąc go tym samym pierwszym opiekunem polskiej, powstańczej pamięci. Nie zauważyliśmy, aby tablice były wykonane ze szlachetnego kamienia lub szlachetnego metalu, ani aby zostały poświęcone. Na tablicy znajduje się napis, iż są poświęcone bohaterskim uczestnikom trzech zrywów niepodległościowych. Ani słowa o Ślązakach. Prawda jest taka, jak zresztą przyznał Prezydent, że Polska potrzebowała Śląska, bo miał on dla Polski jako region przemysłowy, fundamentalne znaczenie. Podziękował powstańcom za odzyskanie Górnego Śląska, chociaż wiemy, że ostatecznie został on pozyskany. A to jednak stanowi istotną różnicę.
Gerhard Bartodziej Bernhard Soika
W kontekście tych podziałów. Śląsk – też – był podzielony pod względem, ekonomicznym, religijnym i społeczno-politycznym. Tak było kiedyś, tak jest teraz i tak będzie w przyszłości. Im szybciej to sobie uświadomimy – bo nie wszyscy są świadomi takiego a nie innego stanu rzeczy – tym lepiej będzie dla nas. O swojej historii trzeba pamiętać i ją pielęgnować, ale też trzeba żyć teraźniejszością i myśleć o przyszłości tego regionu. Niestety, w tych działaniach nikt nam nie pomoże, nawet ta przysłowiowa Warszawa. Wyłącznie od nas samych będzie zależeć, jak ten Śląsk będzie wyglądał za ileś lat i co zostawimy po sobie następnym pokoleniom.
Wszystko to prawda, ale… przez wiele lat traktowano nas tak samo. Przyjęliśmy polonizację , bo tak było trzeba, nie mówiliśmy o powojennym terrorze, bo tak było trzeba, przyjęliśmy tych , którzy naprędce wzięli co nasze, bo tak było trzeba, przyjęliśmy “epokę śląskiego dobrobytu” razem z tymi, którzy do nas zjechali, straciliśmy śląską dupowatość, powiewaliśmy pióropuszami, bujaliśmy się nad piwem, braliśmy bułki , hołubiliśmy cwaniaków styropianowych i związkowych, nasze dzieci godajōm tylko w ramach konkursów gwary, nie języka, z rechotem przyjmujemy kreowanie nas na półgłówków, ba, sami upowszechniamy głupie i prostackie wice na nasz temat, nasza kultura jak ni ma modro i z fetym, się nie liczy… w ogóle nie zauważa się innych twórców niż folk i prymityw. Starannie wypracowaliśmy nasze “jak nos widzōm, tak nos majōm w poważaniu”…
Mogli te tabulki aby ze szekulady zrobic, to by co dziecka co z tego miały. Tera na poważnie, wiadómo, co to była jawno prowokacyjo cyntrali warszawskij. Mógli by aby wzióńć odesłać nazod do Warszawy, ze wytłómaczyniym, że okropnie by mieli rod ejźli by jich tabulka kajś we zocnym miyjscu we Warszawie bóła wisieć. Abo przekozać do Sosnowca, Poznania, Lwowa skónd przicióngły polske patrioty na “powstanie”. Jo myśla, co tam by mieli wiyncyj uciechy s tego.