Alfred Nowinski “W blasku ognia”

Aleksander Lubina

W blasku ognia – opolska powieść Alfreda Nowinskiego w tłumaczeniu pani profesor Joanny Rostropowicz.

Dzięki pani profesor Joannie Rostropowicz poznaję górnośląskiego, opolskiego pisarza Alfreda Nowinskiego, którego powieść W blasku ognia będę popularyzował na wachtyrzu oraz na face bokku.

Powieść w Blasku ognia w tłumaczeniu pani profesor Joannie Rostropowicz ukaże się niebawem – właściwie to już się drukuje.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

O pisarzu Joanna Rostropowicz pisze w 15 Zeszycie Eichendorffa z roku 2006:

Alfred Nowinski – pisarz, poeta, górnośląski de La Fontaine

***

Gdzie purpurowe buki nad leśnym potokiem,

Purpurowe buki i smukłych cyprysów rząd,

Tam chciałbym pójść, samotny, cichy,

Uwolniony od samego siebie.

 

Pod obłokami, które niebem płyną,

Przed moim Bogiem chciałbym zgiąć kolana.

Tam, gdzie dotąd nikt Go nie wzywał,

Tam chcę zatonąć w Nim na wieki.

 

Mam odświętny garnitur, a wokół mnie ciemność,

Choć słońce lśni jasno nad ziemią.

Moje serce chciałoby zanurzyć się w ciszy,

Pogrążyć na zawsze w bezkresnym spokoju.

 

Bo dla istot wszystkich snem najpiękniejszym

Jest wiekuiste milczenie.

 

(Alfred Nowinski, przekład Joanna Rostropowicz)

 

Wiersz ten napisał Alfred Nowinski na dwa dni przed swoją śmiercią, jakby ją przyzywając.  Umarł nagle, 19 stycznia 1933 r., na ulicy w centrum Opola.  Podobno twarz miał tak zmienioną, że nikt nie rozpoznał w zmarłym szeroko w mieście znanego nauczyciela, działacza, poety i pisarza. Przewieziono go do kostnicy. Po kilku dniach pochowano go na cmentarzu na Półwsi. Jego grób zachował się do dziś.

Był jednym z najbardziej znanych przedwojennych pisarzy górnośląskich. Urodził się 18 sierpnia 1881 roku w Opolu. Jego ojciec był żołnierzem zawodowym w stopniu oficera. Według relacji opolan znających pisarza, ojciec życzył sobie, aby syn poszedł w jego ślady. Nowiński wybrał jednak zawód nauczy­ciela, niemniej do końca swojego krótkiego życia przejawiał zamiłowanie do żołnierki. Nawet w jego twórczości znajdujemy sporo oryginalnych odniesień do żołnierskiego życia. Gdy w jego powieści „ W blasku ognia” nocą wybucha pożar, „gwiazdy błyskały z zaciekawieniem, bo czerwone światełko pośród nocnych ciemności jest czymś szczególnym. […] Ogarnął je lęk. Czerwone światełko podobało im się, ale długi, złowrogi dźwięk je przerażał. Najchętniej uciekłyby gdzieś w kąt. Lecz nie można. U gwiazd jest tak jak u żołnierzy. Ci muszą być posłuszni, nie wolno im pobiec, dokąd by chcieli. Nakaz posłuszeństwa jest bowiem prawem wszechświata. Zatem gwiazdy musiały wytrwać i słuchać budzących grozę dźwięków”.

Dej pozōr tyż:  Teatr Śląski: podwójna premiera "Tkŏczy"

Naukę na poziomie szkoły podstawowej pobierał w Opolu, a zawód nauczyciela zdobył w seminarium nauczycielskim w pobliskim Prósz­kowie. Następnie pracował w opolskim gimnazjum realnym znaj­dującym się na skrzyżowaniu obecnej ulicy Katowickiej z Oleską, ucząc języka niemieckiego i religii. Jego żona Maria również była nauczycielką.

Przez cały czas pierwszej wojny światowej służył jako żołnierz frontowy, w tym przez trzy i pół roku jako dowódca kompanii. Lata wojny wywarły silny wpływ na młodego literata. W rozmowach czę­sto wracał do przeżyć wojennych, szczególnie duże wrażenie wywarła na nim Rosja, co znalazło niemały oddźwięk w jego twór­czości. Także tereny polskie, znajdujące się wówczas pod rosyjskim zaborem, zrobiły na Nowinskim niemałe wrażenie. Sporo ich opisów zachowało się w jego korespondencji nadsyłanej z frontu, publiko­wanej w miesięczniku „Oberschlesien” (Górny Śląsk), warto zacytować fragment:

„Pięć miesięcy tu stoję, w obcym kraju, walcząc za was. ‘W Polsce nie ma co szukać!’ Często u nas słyszałem to zdanie. Ktoś je powiedział, a tysiące ludzi powtarza to za nim. A ja Polskę widziałem – od śląskiej granicy aż do Wisły, i jeszcze dalej, od Galicji do okolic Warszawy. Widziałem i mogłem się przekonać, że w Polsce można znaleźć wiele.  Latem szerokie łany złocistej pszenicy, wspaniałe pola rodzące ziemniaki, piękne, kwitnące łąki, na których pasą się dorodne stada.  Kwitnie tu uprawa śliwek. Kraj ten ma mniej jabłoni, a grusze są tu rzadkością. Za to Polska ma królewskie lasy! Naprawdę, można by całą ziemię wyłożyć deskami. […] Uważam Polskę za ziemię godną podziwu. A ten, kogo cieszą zielone wzgórza, które oczarowałyby nawet Eichendorffa, ciche leśne młyny, samotne chatki, skromne krzyże przydrożne i mchem porośnięte kapliczki, wokół których powiewają wąskie listki smutnych wierzb, ten – jeśli na Górnym Śląsku stała jego kołyska – często będzie myślami snuł się po tej ziemi przebłyskującej Odrą. Odra! Myślałem, że to ona, gdy stojąc kiedyś na samotnej warcie patrzyłem na przepływające fale Wisły, gdy na drugim brzegu wznosiła się zorza poranna, lub złocisty zachód tonął w jej głębinie.

‘W Polsce nie ma co szukać.’ Z przekonaniem skreśliłem to zdanie.”

(Przekład Joanna Rostropowicz)

Zeszyt 15 znajdujemy w https://sbc.org.pl/dlibra/publication/88515/edition/83522/content?ref=struct

 

Co dodać?

Może na początek rozmowy podeprę się wikipedią:

Alfred Nowinski (ur. 18 sierpnia 1881 w Opolu, zm. 19 stycznia 1933 tamże) − górnośląski pisarz, poeta, dramaturg i działacz kulturalny.

Dej pozōr tyż:  Horst Bienek - „Podróż w krainę dzieciństwa / Reise in die Kindheit”

Życiorys

Młodość

Alfred Nowinski urodził się 18 sierpnia 1881 roku w Opolu, był synem zawodowego oficera. Ojciec chciał dla syna takiej samej kariery, ten jednak zdecydował się zostać nauczycielem i w tym celu podjął naukę w seminarium nauczycielskim w Prószkowie, a po jej ukończeniu podjął pracę w opolskim gimnazjum przy obecnej ul. Katowickiej jako nauczyciel języka niemieckiego i religii. W czasie I wojny światowej Nowinski służył na froncie wschodnim, dowodząc przez trzy i pół roku kompanią[1].

Działalność polityczna

W okresie powstań śląskich opowiedział się za pozostaniem Górnego Śląska w składzie Prus. Zaciągnął się do Grenzschutzu, działał w Abwehrze oraz był gliwickim niemieckim okręgowym komisarzem ds. plebiscytu. Jako komisarz organizował obronę cywilną oraz transporty śląskich emigrantów, którzy przybywali na Górny Śląsk głosować w plebiscycie. Nowinski działał także społecznie w niemieckim „Związku Górnoślązaków Wiernych Ojczyźnie” i był redaktorem pisma „Blatt der Oppelner Heimattreuen” („Pismo Opolan Wiernych Ojczyźnie”)[1].

Twórczość i działalność kulturalna

Doświadczenia wojenne miały duży wpływ na jego twórczość, jeszcze w czasie wojny publikował poświęcone tematowi teksty w miesięczniku Der Oberschlesier. W 1912 roku opublikował wiersz „Pieśń dla Górnego Śląska”, do której Fritz Lubrich i Karl Braunisch napisali muzykę, tworząc popularną pieśń. Dziewięć lat później wydał w Lipsku tomik „Krew serdeczna”, a w 1927 roku we Wrocławiu książkę „Przez trzy lata wojny ze śląską Landwehrą. Rok później ukazały się w tym samym mieście „W blasku ognia. Powieść pewnego górnośląskiego miasta”. Książka dla śląskiej Landwehry i wszystkich, którzy ją kochają” opisującą jego doświadczenia wojenne oraz zbiór baśni „Moja barwna łąka”, po której zyskał przydomek „górnośląskiego La Fontaine’a”. Jest także autorem sztuk „Boże Narodzenie u krasnoludków” (1925), „Mistrz Friedemann” (1928), „Dom Boży” (1928) i „Zielony namiot”. Ponadto w czasopismach publikował liczne wiersze. Z powodu śmierci autora nie została ukończona powieść „Tobiasza Martina ucieczka przed śmiercią” oraz nowele „Pająk” i „Ślubna skrzynia”. Rok po śmierci wydany został jeszcze tomik „Pomnik”[1].

Nowinski był działaczem kulturalnym. Powołał m.in. górnośląski związek literatury i sztuki „Sztuka Ponad Polityką”, był współzałożycielem „Związku Pisarzy Górnośląskich”, członkiem zarządu górnośląskiego oddziału „Związku Obrony Niemieckich Pisarzy”, prezesem „Opolskiego Zrzeszenia Śpiewaczego Nauczycieli” i „Związku im. Schuberta”[1].

Zmarł niespodziewanie 19 stycznia 1933 roku na opolskiej ulicy[1].

 

W Blasku ognia Nowinski zakończył jak poniżej

„Ze wzgórz Winau, gdzie ich serca się odnalazły, Lene i Karl spoglądali na miasto w wieczornej poświacie. Przybyli tutaj, aby jeszcze raz odetchnąć spokojem tej cichej przestrzeni.

Dej pozōr tyż:  Dzielna młynareczka - baśń spod Gliwic

Jeszcze tylko jedna noc dzieliła młodą parę od wyjazdu do Austrii. Pocztylion odwiedził wuja przed Bożym Narodzeniem.

“Chodź, Karl, Austria stanie się drogim domem dla ciebie i twojej młodej żony. Jestem stary, śpiesz się, aby promień słońca padł na moją starość. Co jest moje, jest twoje”.

To były słowa wujka.

Po powrocie Karl próbował namówić ojca Lene, aby razem z nim przekroczył granicę. Sama Lene również miała trudności z odniesieniem sukcesu. Ale zgarbiony, milczący Mistrz miał tylko jedną odpowiedź: “Nie, nie, dzieci, to niemożliwe. Ja zostanę z matką”. Potem Lene pocałowała ojca i już nigdy więcej nie padło na ten temat ani jedno słowo.

I tak mijały kolejne dni,

W blasku wieczornego światła nad polami rozległo się wołanie.

Łagodna złota poświata otaczała wieże miasta, nad którym pokój unosił się jak coś świętego. Niepokój minionych lat zniknął, odkąd ostatnia iskierka grzesznego ognia rozpłynęła się w błękitnym lazurze.

Wszędzie czuć było wiosenną nadzieję. Na drzewach śpiewały ptaki, kwitła tarnina, a zające cieszyły się beztroską wolnością. Odległe doliny otaczały szeroką dolinę niczym głęboka niebieska wstęga, gdzie nowe życie powiewało sztandarem zwycięstwa.

“Widzisz, Lene – powiedział Karl Reinhild – świat jest pełen dobrych znaków. Bóg sprawiedliwy, który jest tam na górze, nie umarł. Niech twoje oczy znów wyglądają radośnie i spróbuj się roześmiać. Czy potrafisz jeszcze?”.

Pocztylion wziął swoją młodą żonę w ramiona. I uśmiechnęła się. Promienie słoneczne przesuwały się po drogiej twarzy”. Masz rację, Karl, ten tam na górze nie jest martwy. Z daleka rozbrzmiewa do mnie pocieszająca pieśń. Ze starego źródła brzmi w nowym”.

*

Karl i Lene wrócili do miasta.

Słońce zaszło za lasem czerwonym blaskiem, a niebo pokryła cudowna poświata.

Z kościoła Kreuzkirche nad polami unosiło się błogosławieństwo wieczornego dzwonu.

Soczewica nad brzegiem Odry wpatrywała się sennie w złotawo migoczącą wodę, z której szeroko rozpostartymi skrzydłami wznosiła się cisza. Noc utkała w koronach drzew swoje pierwsze, delikatne welony.

Ponury czas zstąpił w niezgłębioną dolinę wieczności. Ale już gwiazda wieczorna była jak posłaniec nowego szczęścia dla samotnych wędrowców, czekających z kwiatami w dłoniach za wschodnią bramą świata.”

(fragment zamieściłem za zgodą pani prof. dr hab. Joanny Rostropowicz – tłumaczki Alfreda Nowinskiego  i właścicielki praw autorskich)

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Górnoślązak/Oberschlesier, germanista, andragog, tłumacz przysięgły; publicysta, pisarz, moderator procesów grupowych, edukator MEN, ekspert MEN, egzaminator MEN, doradca i konsultant oraz dyrektor w państwowych, samorządowych i prywatnych placówkach oświatowych; pracował w szkołach wyższych, średnich, w gimnazjach i w szkołach podstawowych. Współzałożyciel KTG Karasol.

Śledź autora:

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza