Bartodziej & Soika: Życie w impasie
Nadeszło upragnione lato. Dzieci i młodzież cieszą się wakacjami, a rodzice zasłużonym urlopem. Zawsze w tym czasie w kulturze, mediach i w polityce przeżywaliśmy sezon ogórkowy. W tym roku, ze względu na wysoką temperaturę sporów politycznych, polskie życie polityczne znalazło się w impasie. Żadna ze stron sporu politycznego nie ma możliwości dobrego manewru. Rządowa, koalicyjna łódź – czwórka bez sternika – dryfuje, biernie poddając się bieżącym wydarzeniom. Koalicja 15 października grzeszy brakiem spoistości i zdecydowania. Szef Polski 2050 prowadzi nocą jakieś dziwne rozmowy z opozycją, których nie da się racjonalnie wytłumaczyć, a bojówki patrioty od „krużganków oświaty”, przejmują kontrolę nad granicą z Niemcami. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, z łaski nowego prezydenta, ma prowadzić kontrowersyjny historyk, były pomocnik Macierewicza, który aktualnie nie ma dostępu do tajemnic państwa, UE i NATO. To brak szacunku dla siebie, dla nas i dla wojska. Nieuznawana przez Rząd Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN podjęła Uchwałę o ważności wyborów prezydenckich, którą Rząd opublikował w Dzienniku Ustaw, umożliwiając tym samym nowemu prezydentowi złożenie przysięgi i objęcie urzędu.
Smutna rzeczywistość
Co prawda, przed Karolem Nawrockim, droga do Pałacu Prezydenckiego stoi otworem, jednak niepokój moralny pozostał. Swoimi opiniami wzmacnia go wielu polityków i intelektualistów. Charakterystyczne naszym zdaniem są cytaty krakowskiego historyka filozofii prof. Tadeusza Gadacza, które znajdujemy w mediach społecznościowych. Profesor pisze: „Te wybory ukazały całą prawdę o polskim społeczeństwie. W Polsce 1 czerwca upadła demokracja. (…) Demokracja oparta jest na takich wartościach, jak: uczciwość, prawda, przyzwoitość, szacunek. Połowa polskiego społeczeństwa wybrała sobie natomiast po raz pierwszy w historii prezydenta sutenera, alfonsa, kibola, oszusta, lichwiarza, kłamcę i ćpuna z dużym poparciem kościoła katolickiego, który rzekomo głosi wartości ewangeliczne”. Zastanawiamy się, czy z takimi zarzutami można zostać prezydentem dowolnego kraju i dziwimy się, że Nawrocki i jego totumfaccy nie bronią się przed nimi. Przecież za chwilę – 6 sierpnia – Nawrocki, obejmując urząd prezydenta, będzie składał przysięgę wobec Zgromadzenia Narodowego. Między innymi przysięgnie, że będzie strzegł niezłomnie godności Narodu i prawdopodobnie zakończy ją słowami: Tak mi dopomóż Bóg. Godność, to szacunek dla samego siebie i dla innych, w tym przypadku, dla Narodu. Uważamy, że połowa Narodu na takie „przedstawienie” sobie nie zasłużyło. Zaiste, żyjemy w smutnej rzeczywistości. Nie dziwimy się oświadczeniu prof. Gadacza, które znalazło się w jego wpisie, że: „Polska to moja Ojczyzna, ale to nie jest już mój kraj”. Nie ma w tym nic odkrywczego, bo już wcześniej rzesze Polaków nie odnajdując się w polskim bałaganie, udały się na emigrację, tworząc około 20 to milionową Polonię. Miliony Polaków przebywa na emigracji wewnętrznej, co uniemożliwia powstanie społeczeństwa obywatelskiego.
Bajzel i bałagan
Na rzecz dobra wspólnego nie zamierza również działać młode pokolenie. Pomogło wygrać Nawrockiemu wybory, a następnie wzięło dupę w troki, odchodząc w świat smartfonów. Lech Wałęsa tak skomentował wpis prof. Gadacza: „Rządząca koalicjo! Czas na męskie działania oczyszczające”. Tylko jakie i z kim? Aby państwo normalnie funkcjonowało, musi przede wszystkim mieć normalnego prezydenta, normalny rząd i być praworządne. Pierwsza Prezes SN, Małgorzata Manowska w rozmowie z Konradem Piaseckim, nazwała „bajzlem i bałaganem” aktualną sytuację w wymiarze sprawiedliwości. Nic dodać, nic ująć. Państwo i jego obywatele powinni być rządzeni przez prawo, a nie przez partie, czy arbitralne decyzje jednostek: prezydentów, sekretarzy, prezesów i im podobnych zbawców narodu. Praworządności nie da się w Polsce przywrócić, bo nie da się przywrócić czegoś, czego wcześniej w Polsce nie było. Tę prawdę znają nawet polskie dzieci z bajki Aleksandra Fredry – „Wolnoć Tomku w swoim domku”. Dowiadują się z niej, że każdy w swojej przestrzeni może robić co chce i uszczęśliwiać się tak, jak lubi. Nie musi się liczyć z nikim. Brak praworządności obnaża słabość polskiego państwa, więc trzeba pilnie zacząć ją budować. Należałoby zacząć od zmiany Konstytucji, która nie spełnia standardów demokratycznego państwa prawnego i zbyt enigmatycznie określa kompetencje prezydenta i rządu w ważnych dla państwa sprawach. To prowadzi do sytuacji, że często prawo jest dla jednych, przeciwko drugim. Polscy politycy zapominają, że dobro Rzeczypospolitej winno być najwyższym prawem, a nie dobro ich partii. Nie należy w Polsce budować praworządności wymierzonej przeciwko UE, bo służyłoby to jedynie siłom politycznym zmierzającym do wyprowadzenia kraju z europejskiej, demokratycznej Wspólnoty. Byłby to złoty interes dla Putina i Trumpa, a jednocześnie wielka przegrana starszego i średniego pokolenia Polaków.
Cywilizacja nadwiślańska
Polska znajduje się pograniczu dwóch cywilizacji: Zachodniej (łacińskiej) i Wschodniej (bizantyńskiej). Daje się zauważyć, że cywilizację Zachodu kształtuje siła prawa, a Wschodu, prawo siły. Społeczeństwo polskie jest głęboko podzielone, dlatego trudno rządowi poradzić sobie z bajzlem, który zagościł w naszym kraju w wyniku wojny polsko – polskiej. Głębokie zdziwienie i zaniepokojenie budzi w nas sztucznie podsycany konflikt z Niemcami w sprawie migrantów. Niewielu polityków zajmuje w nim trzeźwe i rozsądne stanowisko. Próbuje się go wykorzystać niczym złoto polityczne zawarte chociażby w maksymie – „Nie ma polskości bez antyniemieckości”. Tymczasem największe straty poniosą w nim polscy pracownicy, codziennie przekraczający granicę oraz polskie firmy przewozowe, których kierowcy zostaną zmuszeni do stania w kilometrowych kolejkach. To jednak drobnostki wobec korzyści politycznych Prezydenta, Prezydenta elekta i Prezesa, za które składali publiczne podziękowania bojówkom Bąkiewicza. Polska brunatnieje, a Rząd nad tym nie panuje. Kibole otwarcie grożą, że obalą rząd Tuska. Nie wiemy, czy Tusk sprawuje jeszcze kontrolę nad rządową koalicją. Wydaje nam się, że nie jest on już gwarantem sukcesu wyborczego w wyborach 2027 roku. Najbardziej szkodzą mu, nieudane podwyższenie wieku emerytalnego , przypisywanie mu niemieckiego pochodzenia oraz brak sprawczości w rozliczeniu polityków PiS z wielorakich przestępstw. Nie potrafi się przełamać i zrozumieć, że „Konieczność nie zna prawa”(św. Augustyn). Hołduje znanemu w cywilizacji nadwiślańskiej przysłowiu – „Kruk krukowi oka nie wykole”, które oznacza, że osoby powiązane wspólnymi interesami, często nieuczciwymi nie będą dążyć do ich ujawnienia. Polscy politycy raczej będą bronić siebie nawzajem, by nie narazić się na utratę swoich korzyści. A kiedy już dojdzie do skazania, to mają prezydenta dysponującego prawem łaski. Smutne to, ale (chyba) prawdziwe.
Gerhard Bartodziej Bernhard Soika