Zawada, Orzesze – magia, wściekły wilk i zioła
Przeglądając najstarsze, niemieckojęzyczne gazety można natrafić na ciekawe opowieści o codziennym życiu naszych przodków.
W miesięczniku ” Schlesische Provinzialblaetter” wydawanej we Wrocławiu z 1787 roku natrafiłem na opis dramatycznego zdarzenia – utonięcia dziecka i elementów magii ludowej która miała to dziecko ożywić.
Poniżej strona tytułowa gazety z 1787
Zacytuję cały tekst tego krótkiego artykułu :
” 12 września ubiegłego roku wpadła do Stawu Młyńskiego w Zawadzie /powiat Pszczyna 3-letnia córka szklarza. Gdyby rodzice bardziej uważali na dziecko, mogli by temu wypadku zapobiec. Teraz, gdy los tak okrutnie ich potraktował, nawet nie mogli w swym bólu płakać, bo czuli się winni. Rodzice jak i zbiegający się gapiowie nawet nie próbowali ratować wyciągniętego z wody dziecka, tylko – zaślepieni miejscowym zabobonem – zarzucali na dziewczynkę stos sukni ślubnych ściągniętych z całej wsi, które zapewne swym ciężarem udusiłyby dziecko, gdyby już nie było martwe.W swym głupim przekonaniu wierzyli, że gdy wrócą doń po zachodzie słońca, dziecko znowu będzie żywe.Jednakże tak się nie stało. Dopiero wtedy zrobili to, co mieli od razu zrobić i powiadomili miejscowego właściciela ziemskiego, Pana von Kalckreuth, o tym nieszczęśliwym wypadku.On uświadomił ich, że padli ofiarą przesądu i pouczył, że w takich wypadkach nie pomogą ofierze ani suknie ślubne ani zachodzące słońce, tylko rozsądne ratowanie.”
Poniżej mapa kartografa von Wrede z XVIII wieku .Zawada ze Stawem Młyńskim przy granicy z Bełkiem, oraz herb rodu von Kalckreuth-właścicieli Zawady.
Może czytelnicy “Wachtyrza” słyszeli lub czytali gdzieś o podobnych wierzeniach i obrzędach magii ludowej? Jak widać pomimo setek lat panowania religii katolickiej i protestanckiej wśród prostego,wiejskiego ludu nadal kultywowano jakieś tradycji być może rodem z wierzeń pogańskich.
Poniżej poglądowy rysunek utonięcia dziecka w stawie .
Kolejny ciekawy artykuł zamieszczono w wiedeńskiej gazecie “Brunner Zeitung” z 1808 roku.
Poniżej strona tytułowa gazety :
Zacytuję znowu artykuł w całości :
“28.10 br. w pobliżu Orzesza wilczyca napadła stado trzody i pogryzła okropnie ośmioro ludzi, którzy przybiegli zwierzętom na ratunek. Dwóm osobom zerwała z głowy duże płaty skóry, pogryzła nosy i w ogóle bardzo pokiereszowała im szczególnie twarze. Ponadto dwóm praktycznie zmiażdżyła kciuki u prawych rąk.Jest bardzo prawdopodobne, że zwierzę to było wściekłe. Lekarz powiatowy z Pszczyny , Pan dr. Keiselitz już od 23 dni leczy przypadki wścieklizny w okolicy. Posiada on najlepsze środki do leczenia i opatrunku poszkodowanych: korzeń wilczej jagody, opium, hiszpańską muchę ,kąpiele z mydlinami bzowymi i inne podobne leki.Zwierzę zostało w końcu zabite przez silnego człowieka z pewnej miejscowości koło Orzesza.”
Warto zauwazyć że pastuszkowie trzody nie mogli sobie sami poradzić z wilczycą bo wypasaniem bydła zajmowały sie wtedy głównie dzieci i nieletni .
Jak widać ówczesna medycyna nie znała panaceum na wściekliznę ,opisane medykamenty mogły słuzyć raczej to otępienia umysłu cierpiącej ofiary i złagodzenia bólu..
Poniżej poglądowa litografia XIX wiecznego francuskiego malarza Françoisa Greniera przedstawiająca atak wilka na dzieci.
Warto dodać że w dawnych czasach wilków w naszych lasach było bardzo dużo , wiele dawnych artykułów opisuje przypadki napaści tych zwierząt na ludzi. Gdy jeszcze któryś z naszych przodków natknął się wilka zarażonego wścieklizną jego sytuacja stawała się naprawdę dramatyczna.
Autor : Adam Kopczyński – Stowarzyszenie Miłośników Miasta Orzesze
Tłumaczenie tekstów z języka niemieckiego – Andreas Drahs.