Przydrożny krzyż
Prawie w każdej wsi są krzyże postawione przez mieszkańców. Niejeden z nas na pewno słyszał o krzyżach pokutnych, ale niewielu z nas widząc zwykłe przydrożne krzyże zastanawia się dlaczego i przez kogo właśnie tu zostały postawione. Otóż chciałabym opisać historię takiego krzyża, bowiem za 2 lata minie setna rocznica pewnego tragicznego wydarzenia a którego ofiarą padła 10-letnia dziewczynka Jadwiga.
Historia niezwykle ciekawa opowiedziana przez mojego dziadka nabrała zupełnie innego wymiaru kiedy dorosłam i pewne sprawy widziałam innymi oczyma niż za czasów dziecięcych. Było zwykłe ciepłe sierpniowe popołudnie 1922 roku. Z nieba lał się żar, gdy 10-letnia Jadzia Zimończyk mieszkająca we wsi Boguszowice jak zwykle wyganiała gęsi na pobliskie łąki znajdujące się na skraju niewielkiego lasu opodal drogi prowadzącej z wsi Radziejów do Boguszowic. 10 sierpnia 1922 przypadało wspomnienie liturgiczne Św. Wawrzyńca patrona ówczesnego drewnianego kościółka w Boguszowicach. Jako że Św. Wawrzyńca przypadało w tym roku w tygodniu wobec tego uroczystości odpustowe miały miejsce w niedzielę 13 sierpnia.
Ludzie z pobliskich wsi w tym z Radziejowa szli na odpust do Boguszowic i z powrotem. W godzinach popołudniowych do dziewczynki pasącej gęsi na łące podszedł mężczyzna prosząc o wskazanie drogi do Radziejowa. Niczego nieświadoma dziewczynka myśląc, że ten nieznajomy jak większość ludzi idących w tym dniu drogą wraca z odpustu zostawiła na chwilę gęsi i poszła z nim kawałek drogi. To wystarczyło, żeby ów mężczyzna wciągnął ją w leśne chaszcze i zamordował.
Zbliżał się wieczór i zaniepokojona długą nieobecnością rodzina Jadzi zaczęła ją szukać. Do poszukiwań włączyli się wszyscy pobliscy sąsiedzi. Przeczesując leśne chaszcze jeden z nich natknął się na przykryte gałęziami i liśćmi zwłoki dziecka. Wezwana policja zaczęła szukać zwyrodnialca. Nie było to takie łatwe, ponieważ ten jak później mówiła mi moja babcia, która tylko przez przypadek uniknęła podobnej śmierci był bardzo sprytny. Szukał swoich ofiar w przebraniu kobiety. Tu moją babcię będącą w podobnym wieku jak zamordowana Jadzia uratowali nawołujący się w lesie grzybiarze. Zbrodniarz myśląc, że to zasadzka wystraszył się i uciekł.
Został on jednak później złapany i publicznie powieszony. Wracając do krzyża na pamiątkę tego tragicznego wydarzenia w miejscu mordu mieszkańcy wsi postawili betonowy krzyż. Widnieją na nim dwa napisy: jeden z nich od strony lasu nawet bardzo czytelny potwierdza historię jaka się tu zdarzyła „Tutaj zamordowano 10-letnią Jadwigę Zimończyk z Boguszowic dnia 13.08.1922r”. Drugi z przodu trochę zatarty „Upraszamy o nabożne Ojcze Nasz i Zdrowaś za dusze w czyściu”. Powiecie napis jak napis na krzyżach. Takowe są oczywiście, ale ten napis miał szczególne znaczenie zwłaszcza ten od strony lasu. Bowiem zginęła tu dziewczynka, a krzyż, symbol męczeństwa Chrystusa w tym wypadku utożsamiał się z cierpieniem niewinnego dziecka.
Jak się później okazało historia tego krzyża była szczególna. Jako że ten z racji położenia dobrze widoczny z drogi prowadzącej obecnie do kopalni powinien być często odwiedzany. Kiedyś tak może i było. To tutaj odbywały się nabożeństwa majowe, na które chętnie jako dzieci przychodziliśmy. To tutaj składaliśmy kwiaty oraz paliliśmy świeczki w Dzień Zaduszny. Do niedawna ów krzyż odrapany i zapomniany przez mieszkańców stał sobie na skraju brzozowego lasku na prywatnej posesji kilkadziesiąt lat. Nabożeństwa majowe jakie kiedyś się tam odbywały przeniesiono do kościoła. Jakoś nikt nie kwapił się do zastępstwa po śmierci kobiet, które prowadziły przy krzyżu majowe modlitwy i śpiewy. Ludzie nie za bardzo interesowali się nim co więcej niewielu mieszkańców wioski która jest dosyć dużą miejscowością wiedziało o krzyżu stającym obok drogi na skraju brzozowego lasku. Co prawda jednak zawsze znalazł się ktoś taki co pamiętał. Świadczyły o tym kwiaty czy zapalony znicz. Właściciele działki zawsze kosili trawę oraz pas przyleśnej łąki na tyle szeroki, żeby można było dojść swobodnie do krzyża i pomodlić się.
Trwało to do czasu gdy ktoś w Gminie wpadł na pomysł, żeby zebrać i spisać historie, legendy i różne opowiadania dotyczące naszej miejscowości i Gminy. Postanowiłam wziąć udział w projekcie i opowiedzieć historię w/wym krzyżu młodzieży szkolnej. Był to strzał w dziesiątkę. Po tym zgłosił się do mnie dziennikarz pewnej gazety zrobił zdjęcia i opisał ów krzyż i jego historię. Od tego momentu ludzie zaczęli interesować się zapomnianym krzyżem i jego historią co więcej niektórzy przebąkiwali, żeby go odnowić. Skończyło się jednak na dobrych chęciach i radach mimo, że wszystkie krzyże w naszej miejscowości zostały pięknie odnowione.
Dziwnym zbiegiem okoliczności w naszej Galerii Twórców Jan bo i taką posiadamy odbyło się sympozjum na temat regionalizmu. Zostałam zaproszona jako gość i w czasie przerwy ku mojemu zdziwieniu i zaskoczeniu podszedł do mnie jeden z uczestników, który zapytał mnie czy to ja jestem autorką wiersza o krzyżu bo swego czasu taki napisałam. Potwierdziłam i co się okazało, że zamordowana dziewczynka była… krewną owego uczestnika /zresztą nosił to samo nazwisko/. W czasie rozmowy spytałam czy treść wiersza pokrywa się z historią jaką zna jego rodzina potwierdził, że i on zna taką wersję. Potem okazało się, że rodzina zamordowanej Jadzi odwiedzała to miejsce kilkakrotnie mimo, że przedtem nie znali albo nie za bardzo interesowali się tym faktem.
Minęło dwa lata, był koniec czerwca a ja musiałam wyjechać na parę dni z miejsca zamieszkania. Po powrocie do domu totalne zaskoczenie bowiem, krzyż dotąd stary i zapomniany pysznił się przepiękną odnowioną szatą. Odremontowany i pomalowany już z drogi rzucał się w oczy i nie można było go nie zauważyć. To właściciele posesji na której stał własnymi siłami i środkami odnowili krzyż, który do tej pory stoi na skraju brzozowego lasu przypominając przechodniom tragiczną historię. Świeże kwiaty w wazonach zapalone znicze świadczą o tym, że Ktoś pamięta. Nawet moje wnuki które przedtem przychodziły do krzyża od święta teraz same upominają się, żeby pójść z nimi zaświecić lampkę tam, gdzie kiedyś została zamordowana dziewczynka.
Bardzo mnie cieszy, że historia, która wydarzyła się około 100 lat temu nie zostanie zapomniana i żyć będzie w naszej pamięci w tym starym przydrożnym betonowym krzyżu postawionym na pamiątkę niewinnej śmierci 10-cio letniego dziecka.
Regina Sobik
Przi drodze ze Gierałtowic do Gliwic stoji pora, s mono poranoście krziży mono fto wiy, fto ich tela nastawioł.
PS. Latoś łostały łodnowione 2 krziży przi starym kościele we Bełku
Piyknie som tysz łodnowione (zrewitalizowane) 2 krziże we Ustroniu przi starym drodze do Wisły.