Opis śląskiego krajobrazu z pewną opowieścią w tle
Justyna Szlachta-Ignatowicz
Opis śląskiego krajobrazu z pewną opowieścią w tle – Finis Silesiae Görlitz-Gleiwitz, 23.55 Henryka Wańka
Po wielu latach sięgnęłam ponownie po książkę Henryka Wańka Finis Silesiae. Nowa okładka, zmodyfikowany tytuł, Finis Silesiae Görlitz-Gleiwitz, 23.55 w miejsce starego lapidarnego Finis Silesiae, lecz treść tak samo zachwycająca. Te same plastyczne opisy, ta sama dyskretna charakterystyka głównych bohaterów, ten sam wyrafinowany styl pisarski. Trzydzieści pięć rozdziałów podróży po śląskiej ziemi. Odbiorca wędruje z dwójką młodych ludzi, którzy podążają po bezmiarach śląskiego pejzażu. Paul, kontemplujący piękno przyrody, zafascynowany fotografią. Oraz Brigitte, przyszła pielęgniarka, małomówna „Piękna Jedynaczka”, jak ją nazywa Paul, młoda kobieta, twardo stąpająca po ziemi. Dwie postacie, które nie miały szans na wspólną przyszłość. Zadecydowały o tym przede wszystkim wydarzenia historyczne, jak również ich odmienne charaktery.
Niezaprzeczalnie, jest to książka dla miłośników śląskiego pejzażu. Odbiorca nie znajdzie tu opisów kopalni, hałd i familoków, nie ma tu tak często podejmowanego w tekstach dotyczących Śląska, etosu pracy, nie ma też charakterystyki mieszkańców. Jest za to niezwykle plastyczny opis śląskiego krajobrazu, z pewną opowieścią w tle. Opowieścią o relacji dwojga młodych ludzi, o ich pierwszym zauroczeniu, kolejnych etapach miłości. Opowieść o ludziach, którzy próbowali odnaleźć się w przedwojennej rzeczywistości. Nie było to proste zadanie, zważywszy na czas, w jakim przyszło im żyć, jak również na rozbieżność ich charakterów. Opowieść nie jest wartka, toczy się powoli, leniwie, nie ma tu zawrotnej akcji, emocjonalnych dialogów. Przeważa spokojny, melancholijny nastrój, pozwalający na działanie wyobraźni, umożliwiający duchową kontemplację śląskiego krajobrazu. Dopiero ostatnie pięć rozdziałów nieznacznie przyspiesza akcję. Paul odbiera sobie życie w szpitalu dla chorych psychicznie w Lublińcu. Brigitte odwiedza go przed śmiercią, informując, że założyła rodzinę. Później próbuje przewieźć córkę w bezpieczne miejsce, co ostatecznie nie udaje jej się wykonać. Wpada w ręce Sowietów, którzy wykorzystują okazję, aby zaspokoić swą chuć. Akcja urywa się, czytelnik pozostaje z domysłami, nie wie, czy Brigitte przeżyje, co się stanie z jej córką. Z jednej strony zmusza to odbiorcę do zastanowienia, zadumy nad wydarzeniami tamtego czasu, z drugiej pozostawia pewien niedosyt oraz poczucie pewnej niekonsekwencji. Odbiorca poznaje na początku dwójkę bohaterów, od pierwszego rozdziału śledzi ich dzieje, przeżywa ich wzloty oraz upadki miłosne, zapewne kibicuje ich miłości. I w pewnym momencie dowiaduje się, że związek nie przetrwał próby czasu. Dzieje głównych bohaterów rozwidlają się, każdy z bohaterów idzie w swoją stronę. Odbiorca doskonale poznaje dalsze losy Paula, śledzi jego wewnętrzną walkę, pozostaje z nim w momencie samobójstwa. Intuicyjnie oczekuje podobnych informacji o losie Brigitte. Niestety, musi sobie je sam dopowiedzieć, akcja urywa się. Można zadać w tym miejscu pytanie, dlaczego to właśnie dzieje Paula są opowiedziane do końca, natomiast losy Brigitte urwane w najbardziej emocjonalnym momencie. Najprawdopodobniej to jest ten właśnie finis – koniec pewnej relacji, koniec pewnej epoki spokoju, a wreszcie koniec Śląska, jaki do tej pory istniał. Bo, pomimo że Śląsk przetrwał, to diametralnie zmienił swe oblicze. Nie ma już tamtego Śląska.
Szczególnie ważnym motywem, przewijającym się przez całą książkę jest fotografia. Jak można przeczytać już na jednej z pierwszych stron: „Fotografia to w pewnym sensie zaklinanie czasu; rodzaj pamięci, magia zatrzymująca na zawsze to, co było przez tę chwilę, gdy choć jedną nogą stało się w niebie i widziało czystą prawdę.” I właśnie dzięki fotografii dawny Śląsk może być na chwilę wskrzeszony, przywołany do życia. Te przedwojenne czarno-białe fotografie zatrzymały czas, uwieczniły pejzaż oraz ówczesnych ludzi, którzy podobnie jak my teraz, odkrywali tajniki śląskiego krajobrazu. Ten najbardziej medialny Śląsk górniczy istniał gdzieś obok, w innym miejscu, funkcjonował swoim trybem oraz swymi zasadami. Śląsk to nie tylko przemysł, to również specyficzny, aczkolwiek często pomijany, wręcz przemilczany pejzaż. Warto o nim pamięć szczególnie teraz, gdy światu grozi katastrofa klimatyczna.
Justyna Szlachta-Ignatowicz – literaturoznawca, wykładowca akademicki.